niedziela, 4 sierpnia 2013

Biegowy rachunek sumienia - czerwiec 2013 (01.07.2013)

Czerwiec był miesiącem pełen nadziei, był miesiącem, gdzie sporo się działo. Były dobre i złe momenty. To był czas, gdzie wszystko zmieniło bieg historii. Kojarzony też jest jako najdłuższy miesiąc w roku. To właśnie czerwiec był miesiącem mojego debiutu w ultra maratonie. Też w czerwcu poszedłem na marsz zupełnie sam nawigując. To wszystko sprawiło, że miesiąc ten będzie historyczny. Właśnie w czerwcu też opuściłem na dobre SW4 i nazywam się jako ZWR, czyli Zvezda Worms Runners. No i też przecież najważniejsze jest to, że biegało się też w tym miesiącu, ale tego było bardzo mało. A więc po kolei co i jak opisuję niżej:
Miesiąc czerwiec od początku był miesiącem, gdzie ja i Krzysiek zaczęliśmy w końcu znowu rywalizować, mówię w końcu, bo kwiecień i maj miałem sporą przewagę nad Krzyśkiem, ale nie liczę tego, bo Krzysiek odniósł sukces na harpaganie, będąc tuż za podium, czyli zajął czwarte miejsce . Natomiast i tak różnica jest taka, że już Krzysiek może biegać sporo km, czyli powrócił do tego co było wcześniej. U mnie sytuacja jest odwrotna, bo jak Krzysiek miał mało km w kwietniu i maju, to tak ja teraz w czerwcu mam też mało km. Jednak ze mną sytuacja nie jest najgorsza, bo ja miałem 194.9 km w czerwcu. Krzysiek pomimo iż ja dużo straciłem, to też nie ma za dużo więcej, bo tylko 240 km. Jednak Krzyśka ratuje i dodaje mu jeszcze dużo marsz, bo tych to ma też bardzo dużo bo aż 115. Więc razem by wychodziło 355 km. Jednak skoro zakładamy, że liczymy tylko bieganie, to tylko i wyłącznie bieganie. No wyjątkiem są sporty ekstremalne typu harpagan, kierat i inne tego typu zawody, gdzie większa część trasy była biegana, to wtedy zaliczamy całość jako by było biegane. A więc jeśli chodzi o zawody dłuższe, to bieganie zaliczam w ten sposób:
- od 3.00 km/h - 5.00 km/h - liczę jako marsz
- od 5.01 km/h - 6.99 km/h - liczę jako marszobieg
- od 7.00 km/h - wzwyż - liczę jako bieg
No i tak to wygląda. Teraz jeszcze raz w skrócie co i jak z bieganiem. A więc jeśli chodzi o Krzyśka, to Krzysiek ma w tym miesiącu 240 km oraz 115 km marszu. Natomiast jeśli chodzi o mnie, to ja mam w tym miesiącu 194.9 km, czyli mam mniej od Krzyśka o 45.1 km. W klasyfikacji łącznej ja mam od Krzyśka więcej km o 263.411 km, a to już jest spora przewaga, ale nie oznacza, że ja nie będę tracił, bo w lipcu jadę na zawody 212 km. Co prawda jeżeli ukończę wg tabeli podanej wyżej jako zaliczający się do biegu, czyli od 7 km/h wzwyż, to będę miał sporą przewagę. Natomiast jeżeli nie ukończę, albo skończy się jako marszobieg, albo marsz, to wtedy stracę sporo, bynajmniej jeżeli chodzi o bieganie.

Czerwiec był miesiącem, gdzie straciłem sporo - nie ukończyłem ultramaratonu, nie jestem w Star Worms (chociaż to nie ma znaczenia) no i nie zszedłem poniżej 40 minut na 10 km w Nocnym Biegu Świętojańskim w Gdyni. Co przyniesie lipiec? Tego nawet najstarsi Indianie Tarahumara nie wiedzą, bo po takiej niespodziance jaka była w czerwcu, to w lipcu może się też sporo wydarzyć. Mam nadzieję, że lipiec będzie dobrym miesiącem i może uda mi się przy drugim podejściu ukończyć ultra maraton. Niestety mam zadanie utrudnione, bo po raz pierwszy będę biegał w górach i to od razu 212 km. Tak wiem, zdaję sobie sprawę z tego co to będzie, ale myślę, że będzie na prawdę dobrze. Do zobaczenia w następnym podsumowaniu miesiąca i wtedy już będzie wiadomo jak mi poszło na Biegu 7 Szczytów. A więc do zobaczenia za miesiąc, albo 31 lipca, zależy kiedy będę pisał kolejne podsumowanie.Czerwiec był miesiącem pełen nadziei, był miesiącem, gdzie sporo się działo. Były dobre i złe momenty. To był czas, gdzie wszystko zmieniło bieg historii. Kojarzony też jest jako najdłuższy miesiąc w roku. To właśnie czerwiec był miesiącem mojego debiutu w ultramaratonie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz