niedziela, 1 lutego 2015

Podsumowanie roku 2014

Jest coś takiego, że coś się kończy i rozpoczyna na nowo. Tak jak jeden człowiek umiera, tak inny się rodzi. Tak samo można powiedzieć, że rok 2014 "umarł" i narodził się nowy 2015.
Kolejne 365 dni przygód, które otwiera przed nami każdy dzień. W każdym z tych 365 dni coś się wydarzy. Żeby się nie wgłębiając co będzie opiszemy, to co już było i co można uznać za historią. Po kolei będę opisywał co działo się od stycznia do grudnia 2014 roku. Gotowi na dłuuugą lekturę, no to zaczynamy.

                                        STYCZEŃ

          Styczeń to miesiąc, w którym przypadają urodziny moje i Dżekiego. Dżeki ma 13 stycznia. Natomiast ja 26 stycznia. Dżekiego urodziny były bardzo udane i dużo się działo i lało. Było wesoło i było super. Wtedy przyszedł czas na moje urodziny, gdzie w stricte ekstremalnych warunkach odbyły się moje urodziny u mnie. To była szalona 30-tka, bo tyle lat miałem. W styczniu też biegaliśmy i każdy z nas się przygotowywał dzielnie do maratonu w Warszawie. Biegowo styczeń wyglądał tak:
1 - miejsce -      Kosa - 476.276 km
2 - miejsce -     Krzyś - 383.600 km bieg + 125 km marsz
3 - miejsce - Pondżol - 376.000 km
4 - miejsce -    Dżeki - 314.000 km.


                                          Dziś są moje urodziny.


                                          Trasa zimą.





Styczeń przywitaliśmy na prawdę z dużym kilometrażem i każdy z nas przekroczył po 300 km, wyjątkiem byłem ja, gdzie przekroczyłem 400 km. To był bardzo dobry miesiąc jeżeli chodzi o bieganie, no i udane urodziny moje i Dżekiego.

                                        LUTY

                    To był czas, gdzie w zasadzie nic się nie działo i była taka pustka, która trwała przez cały czas. Jednak na początku lutego wystartowałem w pierwszym z czterech biegów w GP Gdyni w biegu urodzinowym. Zawody uważam za udane, bo było na prawdę dobrze. Mój uzyskany czas 40m 45s zbliżył mnie do rekordu, gdzie byłem w zasadzie najbliżej. Biegowo luty dla mnie nie był taki obfity jak styczeń, ale za to reszta jeszcze lepiej sobie radziła i było tak, że liderem miesiąca był Pondżol:
1 - miejsce - Pondżol - 349.000 km
2 - miejsce -    Dżeki - 331.000 km
3 - miejsce -     Kosa - 297.534 km
4 - miejsce -   Krzyś - 275.500 km bieg + 112.5 km marsz.
A ogółem (czyli dystans pokonany od początku roku) wyglądało to tak:
1 - miejsce - Kosa -    773.810 km
2 - miejsce - Podżol - 725.000 km
3 - miejsce - Krzyś -  659.100 km bieg + 237.5 km marsz
4 - miejsce - Dżeki - 645.000 km.


                                                       Mariuszek.

Tak właśnie minął drugi miesiąc roku, czyli luty.

                                        MARZEC

                 Marzec, to czas kiedy wszystko zaczyna nabierać kolorów i zaczyna się wiosna. To moment, gdzie wszystko było wiadomo, że trzeba trenować by dobrze w maratonie wypaść. Jednak niestety u mnie marzec był bardzo słaby. To był czas, gdzie biegałem przed pracą i jednego dnia - dzień przed zawodami pogryzły mnie psy i pojechałem na zawody z kontuzją. Jeszcze się tak trafiło, że byłem przewodnikiem niewidomego i było bardzo ciężko. W zawodach poszło też nie najlepiej, ale ten dzień to też był na prawdę ciężki, bo nie dość, że wiało i padało, to na dodatek jeszcze ta kontuzja. No ale chyba jakoś niebiosa mnie uwielbiają, bo wygrałem tablet. Byłem bardzo zadowolony i się cieszyłem z tego. Marzec to też był ostatni miesiąc przygotowań do maratonu dla nas: Ja, Dżeki i Pondżol, a dla Krzyśka start w harpaganie. Marzec biegowo był taki:

1 - miejsce - Krzysiek - 370.400 km bieg + 119 km marsz
2 - miejsce - Pondżol - 352.000 km
3 - miejsce -    Dżeki - 305.000 km
4 - miejsce -     Kosa - 264.218 km.

Tutaj po raz drugi nie jestem liderem miesiąca, a jest nim Krzyś. A poniżej statystyka ogólna:

1 - miejsce - Pondżol - 1077.000 km
2 - miejsce -      Kosa - 1038.280 km
3 - miejsce -     Krzyś - 1029.500 km bieg + 356.5 km marsz
4 - miejsce -    Dżeki -   950.000 km.

Tutaj w tym miesiącu straciłem pozycję lidera w ogólnej klasyfikacji. To też musiałem się zmobilizować i       zacząć trenować.

                                        KWIECIEŃ

                Kwiecień był to miesiąc, w którym działo się dużo. To właśnie w tym miesiącu Pondżol i Dżeki debiutowali w maratonie. To był też czas, gdzie nasz Krzyś walczył w harpaganie. I też ja z Dżekim biegałem w zawodach na biegu Szpęgawskim. Zacznijmy od początku. Otóż miesiąc zaczął się startem w zawodach na biegu Szpęgawskim, gdzie ja Dżeki i Beata Dembek startowaliśmy w biegu Szpęgawskim. Dżeki i Beata pobiegli lajtowo, natomiast ja pobiegłem swoje i to był bardzo udany występ, bo biegało się super i też bardzo dobry czas wykręciłem. Następnym dobrym wspomnieniem był start naszej trójki - Mój, Dżekiego i Pondżola w maratonie. Ja po raz szósty biegałem maraton, a chłopaki debiutowali. Jednak fala by nas nie poniosła, gdyby nie to, że Krzyś Nowak wygrał harpagana. To też nas zmotywowało do tego by dać z siebie wszystko i udowodnić, że damy radę. Wisienką na torcie był właśnie debiut Dżekiego i Pondżola w maratonie. To było takie przeżycie, że szok. To co było tego dnia, to była magia. Po prostu ten debiut tak ich poniósł na fali, że na prawdę aż miło się na nich patrzyło. Dodatkową motywacją było też to, że rodzice mama i tata oraz młodszy brat i siostra Pawełka nawet z nami jechali i to było coś wspaniałego, że tak ich to podekscytowało, że ich syn bierze udział w takim wydarzeniu i to było coś pięknego. Oni żyli tym i to się podobało, że są jeszcze rodzice, którzy są dumni ze swoich dzieci, którzy do czegoś dążą. Po prostu nie da się tego opisać, to było na prawdę coś wielkiego. Kolejnym dobrym wspomnieniem były urodziny Beaty Dembek. Impreza była bardzo fajna. Super wspomnienia i fajnie się bawiliśmy i była kultura oraz Wiceroye. Dzień wcześniej przed Beaty urodzinami doznałem kontuzji ręki podczas grania w piłkę i się obawiałem, że będzie ciężko się biegać, ale jakoś się udało. Natomiast powracając do biegania, to jeśli chodzi o kwiecień, to biegowo wyglądał w ten sposób:

1 - miejsce -       Kosa - 324.752 km
2 - miejsce -     Krzyś - 231.900 km bieg + 99 km marsz
3 - miejsce - Pondżol - 217.195 km
4 - miejsce -    Dżeki - 210.195 km.

Kwiecień był dla mnie przełomowy, bo znowu więcej km pobiegałem i już to wyglądało o niebo lepiej. W klasyfikacji ogólnej wygląda to tak:

1 - miejsce -      Kosa - 1363.032 km
2 - miejsce - Pondżol - 1294.195 km
3 - miejsce -    Krzyś - 1261.400 km bieg + 455.5 km marsz
4 - miejsce -   Dżeki - 1160.195 km.


                                          Biały Kenijczyk bez...


                                          Waleczność i zawziętość.


                                          Walka do końca.

W tym miesiącu powróciłem na lidera w generalce i na prawdę dobrze się biegało w tym miesiącu.

                                        MAJ

                    Najpiękniejszy miesiąc maj. Tak można opisać w skrócie ten miesiąc, bo w maju też się dużo działo i to był też bardzo dobry miesiąc i bardzo dobre wspomnienia z tego są, ale po kolei. W maju wystartowałem w Kaliskach na biegu trzeźwościowym i poszło mi średnio. Kolejnym startem był start w Kołobrzeg Maraton.


                                          Blisko mety.


                                          Radość i niedosyt.


                                          Wśród kibiców.


                                                 Zapamiętaj, pamiętam tak jak w filmach.


                                          Core 2 duo - Mario and Jacek.


                                          Jak sarenka.


                                          Latające głowy z Prince of Persia The Shadow and the Flame.


                                           Blisko jest gdzieś daleko.


                                                        Pobiegamy?


                                          Biegajczowaci.

To będzie też wspomnienie, bo też czułem się słabo jak w maratonie w Warszawie. Były momenty, gdzie musiałem iść bo było tak ciężko. Jednak na duchu podniosła mnie przyjaciółka z Niemiec Brigitte i to dzięki niej udało mi się wbiec z radości na metę. Niespełna tydzień później pobiegłem w Gdyni w drugim biegu GP Gdyni w biegu europejskim i poszło mi też bardzo dobrze. Następnym dobrym wspomnieniem był czas, gdzie biegaliśmy z Dżekim na zawodach w Chojnicach i Dżeki ze mną wygrał. Mi tego dnia co prawda biegało się gorzej, ale za to Dżeki osiągnął dobry czas.


                                          Ten grymas na twarzy mówi wszystko.


                                          Mario from Gojira.


                                          Run forest Run.


                                          Ktoś mnie wodą oblał.


                                          A na tartanach tatami są wszyscy z długimi włosami.


                                         Biegnij Mario.


                                            Zwariowany duet Kosa and Ola.


                                          Świr.


                                          Tuż przed zawodami.


                                           Jeden wysoki a dwóch niskich.


                                          Ola na podium.


                                           Łapówka.

Kolejny super moment to połączenie urodzin Pondżola i Beci.


                                          Dyfuzja urodzin Pondzola i Beci.

Wspaniały na prawdę czas kiedy bawiliśmy się w Strychu u Pondżola na działeczce przez 2 dni i to było super. Zaraz 2 dni po urodzinach Dżeki i Beata wyruszyli w podróż na stopa do Hiszpanii, Portugalii, Andory, Chorwacji i innych pięknych miejsc w Europie.


                                           Białe domki w Europie.

Ich wyjazd był bardzo udany, no i w sumie, to bardziej oni mogą szczegółowo opisać co tam się działo i jak spędzili ten czas, a spędzili na prawdę fajnie. Jeżeli chodzi o bieganie, to maj wyglądał tak:

1 - miejsce -       Kosa - 216.109 km
2 - miejsce - Krzysiek - 200.300 km bieg + 123 km marsz
3 - miejsce -     Dżeki -   96.000 km
4 - miejsce - Pondżol -   90.500 km.

Czyli ten miesiąc był bardzo słaby jeżeli chodzi o bieganie. Chyba najsłabszy ogółem, bo gorzej biegowo nie było chyba - bynajmniej dla mnie. To był miesiąc, a poniżej generalne bieganie:

1 - miejsce -       Kosa - 1596.655 km
2 - miejsce - Krzysiek - 1461.700 km bieg + 578.5 km marsz
3 - miejsce -  Pondżol - 1384.695 km
4 - miejsce -     Dżeki - 1256.195 km.

                                        CZERWIEC

Jak zawsze czerwiec to miesiąc najdłuższych dni i miesiąc, w którym pół roku już mija. W czerwcu się trochę działo - a bynajmniej biegowo. Już pierwszego dnia czerwca ja z Pondżolem wyruszyliśmy do Osiecznej - w okolice Oli Momot, gdzie odbył się już po raz XII Piknik sportowy - marsz po zdrowie i pomimo iż odległość to tylko 3.9 km, to biegało się dosyć ciężko, ale czas był wspaniały. Pondżol załapał się nawet na podium wśród pierwszej szóstki i otrzymał nawet nagrodę pieniężną. To było super wspomnienie. Dobrą walką też ja się popisałem na III Ultra Szczecin-Kołobrzeg, gdzie walcząc przez 30h 19m pokonałem dystans 151 km.


                                          Początkowe km.


                                          Sasha, Klaudiusz i Mariusz.


                                          Mariusz oraz Asia Joasia.


                                          Po 30h 19m walki meta.

Fajnie się trafiło, bo na tym ultra spotkałem ponownie Asię, z którą rok wcześniej walczyliśmy i wtedy się nie udało. Tym razem udało się tego dokonać, ale niestety bez Asi, która poddała się przed 128.8 km odpadając ja wiem jakieś 4 km przed tym punktem. No smutno mi było bez Asi, bo wspominaliśmy sobie tę trasę jak rok temu razem walczyliśmy i próbowaliśmy pokonać. Fajne to było wspomnienie i fajna walka po raz drugi. Dwa tygodnie później wziąłem udział w przedostatnim biegu GP Gdyni, czyli w nocnym biegu świętojańskim, gdzie razem z Krzyśkiem walczyliśmy o bardzo dobry wynik. No i udało się tego osiągnąć na prawdę, bo czas 41m 40s był świetnym rezultatem. Niespełna dwa dni później też z Krzyśkiem biegaliśmy w Lęborku maraton. Ten maraton kojarzył się będzie z wielką zamułą. Taktyka była, że na początku wolniej, a później szybciej, a okazało się, że było coraz słabiej. No, ale doświadczyliśmy tego i powiem już nigdy więcej takich sytuacji. Gdy my z Krzyśkiem walczyliśmy na maratonie, to nasz Pawełek pojechał do Drawska na preselekcję, którą chciał za wszelką cenę ukończyć i chciał się dostać do serii finałowej. Niestety pomimo iż starał się bardzo dobrze i za wszelką cenę walczył, to niestety nie udało się przejść pre-selekcji i odpadł. No cóż za rok tutaj może wrócić i ponownie zmierzyć się z tym wyzwaniem i na prawdę już powinno się udać, bo będzie wiedział co i jak. O ile jeszcze dobrze pamiętam, to pod koniec czerwca Dżeki z Beatą wrócili z podróży i byli z niej bardzo zadowoleni, ale co i jak, to pozostawiam w ich rękach niech opiszą to sami, bo cóż jest piękniejsze niż podzielić się doświadczeniami, które się samemu przeżyło. Czerwiec pod względem biegania nie był też rewelacyjny, ale jakoś to wyglądało. Najwięcej ja z Krzyśkiem robiliśmy. Natomiast Pondżol zaledwie 100 km, a Dżeki bez km biegu. Zobaczcie sami:

1 - miejsce -       Kosa - 260.517 km
2 - miejsce -     Krzyś - 202.000 km bieg + 130 km marsz
3 - miejsce - Pondżol - 100.000 km
4 - miejsce -    Dżeki -     0.000 km.

Natomiast w klasyfikacji ogólnej wygląda to tak:

1 - miejsce -       Kosa - 1857.122 km
2 - miejsce -     Krzyś - 1663.700 km bieg + 708.5 km marsz
3 - miejsce - Pondżol - 1484.695 km
4 - miejsce -    Dżeki - 1256.195 km.

                                        LIPIEC

                       Lipiec był miesiącem, gdzie lato było przepiękne - było bardzo ciepło, dużo było pogodnych dni no i to też było powodem dobrego biegania, które uważam za bardzo dobre. Reszcie bieganie aż tak nie szło dobrze jak mi, bo na prawdę chodziło mi po głowie, żeby lato było też obfite w bieganie i też tak było. W lipcu to było moje święto biegowe, bo biegałem w II edycji DFBG (Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich). To właśnie w trzecim tygodniu lipca, czyli od 17 do 20 lipca biegałem w dwóch zawodach. Najpierw udało mi się wystartować w biegu 7 szczytów na dystansie 240 km.


                                 Przed startem musi być wszystko dopięte na ostatni guzik.


                                          Trzech wspaniałych.


                                          Oni wiedzą, że 240 km to nie żarty.


                                          Widzę najwyższy szczyt Śnieżnik 1425 m.n.p.m.


                                          Twarda sztuka wybrała też 240 km.


                                          Niesamowicie uradowani Jarek i Mariusz.


                                          Czarne interesy.


                                          Trwają dyskusje nad taktyką.


                                          Czasem trzeba porozmawiać.


                                          Ruszyli.

Niestety udało mi się przebiec tylko 130 km. Miałem jeszcze inne problemy - otóż zepsuł mi się komputer i niestety notatki i cała relacja - którą dokańczałem - niestety została stracona i nie dałem rady się wziąć za pisanie tej relacji od nowa. Szkoda tego, bo tam się działo dużo i przez kilka dni na prawdę miło wspominałem ten czas, gdzie byłem w hotelu Mir***Jan no i wreszcie start. Z racji tej, że miałem już ukończone te 130 km, to już wiedziałem, że co prawda ryzykownie, ale udało mi też się 2 dni później wystartować na 10 km w Trojak Trail. To też było wspaniałe doświadczenie, gdzie biegałem dychę po górach, czyli można powiedzieć, że debiutowałem na zawodach szybkich górskich. Tempo co prawda było słabe, bo wynosiło 5:45/km, ale w końcu to są góry i zawsze na tego typu imprezach tempo jest inne. Jednak zawody te były dla mnie bardzo udane i na prawdę poczułem się kimś wyjątkowym, bo na około 160 osób zająłem 17-te miejsce, czyli byłem blisko czołówki, zajmując 7 miejsce w swojej kat wiekowej. Pamiętałem, że jeszcze biegałem w zwykłych butach Nike. Na prawdę zdziwiłem się, że się nie przewróciłem, bo kurde było niebezpiecznie na prawdę momentami. Jeżeli chodzi o bieganie, to lipiec był dla mnie bardzo dobry, bo rekordowy, czyli pobiłem rekord ze stycznia i przebiegłem przekraczając 480 km. Tyle km to już na prawdę trzeba śmigać. A oto poniżej statystyki z lipca...


1 - miejsce -       Kosa - 480.877 km
2 - miejsce -     Dżeki - 146.000 km
3 - miejsce -     Krzyś -   80.000 km bieg + 100 km marsz.
4 - miejsce - Pondżol -   50.000 km.

... i z klasyfikacji ogólnej tego roku:

1 - miejsce -       Kosa - 2337.999 km
2 - miejsce -      Krzyś - 1743.700 km bieg + 808.5 km marsz
3 - miejsce -  Pondżol - 1534.695 km
4 - miejsce -     Dżeki - 1402.195 km.

                                        SIERPIEŃ

                     Jeżeli chodzi o sierpień, to w sierpniu nastąpiły dwa wydarzenia - pierwsze, to to, że Krzyś pomimo braku formy - wystartował w maratonie solidarności w Trójmieście, drugie, to był mój historyczny miesiąc, w którym przekroczyłem 500 km i pokonałem poprzedni miesiąc aż o ponad jeden trening 20 km. To też była ciekawa sytuacja, bo dwa miesiące z rzędu pokonywałem rekord. Poprzedni, czyli w lipcu - pokonywałem ze stycznia i teraz w sierpniu z lipca. Wracając do startu w maratonie Krzyśka można powiedzieć, że wydarzenie było emocjonujące, gdyż nikt nie wiedział co Krzyś poczyni i czy czasem jeszcze bardziej nie zbliży się do wyniku Pondżola i czymś nie zaskoczy, bo po kwietniowym zwycięstwie w harpaganie już można wszystkiego się po nim spodziewać. Jednak tym razem Krzyś - co prawda - nie miał jakiegoś czasu superowego, ale i tak uzyskał bardzo dobry czas, bo 3h 28m, to na prawdę dobry czas, tym bardziej będąc bez formy. Jeżeli chodzi o naszych dwóch pozostałych biegaczy, czyli Dżekiego i Pondżola, to z Dżekim było zdecydowanie lepiej niż z Pawełkiem. Dżeki uplasował się za mną na drugim miejscu, ale w tym miesiącu, to była na prawdę miażdżąca przewaga, bo nad Dżekim miałem prawie 2.5 razy więcej km. Z drugiej strony jeśli chodzi o Dżekiego, to ten wynik na prawdę jest dobry, bo przebiec 210 km w jego przypadku, to jest dobrze. Oczywiście są też lepsze miesiące, ale i niestety są też i te gorsze. Jeśli chodzi o Pondżola, to jego wynik na prawdę jest słaby, ale 100 km, to jest dobrze na odpoczynek i nabranie sił na kolejne miesiące.
Jeżeli chodzi o sierpień, to wygląda to tak:

1 - miejsce -       Kosa - 502.402 km
2 - miejsce -     Dżeki - 210.000 km bieg + 579 km rower
3 - miejsce -     Krzyś - 118.000 km bieg + 72 km marsz
4 - miejsce - Pondżol - 100.000 km.

Poniżej ogólna statystyka od początku roku:

1 - miejsce -       Kosa - 2822.748 km
2 - miejsce -     Krzyś - 1867.700 km bieg + 890.5 km marsz
3 - miejsce - Pondżol - 1634.195 km
4 - miejsce -    Dżeki - 1612.195 km bieg + 579 km rower.

                                        WRZESIEŃ

             Wrzesień jest to okres, gdzie kończy się nasze upragnione lato i zaczyna się jesień, ale i tak nie dajmy się zwariować, bo czasami we wrześniu jest ładniej niż w sierpniu. No, ale co by nie było i tak trzeba trenować. Po tym jak w sierpniu zrobiłem sporo km, to już na wrzesień nie miałem sił i we wrześniu bieganie u mnie było słabe. Jednak pocieszeniem w tym wszystkim było to, że pomimo iż miesiąc biegowo był słaby, to jednak ten miesiąc przeszedł do historii, bo to właśnie w tym miesiącu, dokładniej 27.09 - zająłem 4 miejsce w klasyfikacji generalnej oraz stanąłem na podium zajmując II miejsce w kategorii wiekowej!!! Udało się tego dokonać w I Gockim Maratonie.


                                          Święta Trójca.


                                                    Mariuszek na podium.


                                                 Po raz pierwszy podium.



A co z resztą? Dżeki wspomniał coś o wyjeździe do Anglii i był tym tak napalony, że dużo o tym mówił, no ale z drugiej strony to też nie było łatwe, bo będąc za granicą i z dala od rodzin i przyjaciół jest czymś trudnym, dlatego we wrześniu jeszcze nie wyjeżdżał. Drugim powodem to było też ważne wydarzenie dla Dżekiego, bo jego siostra wyszła za mąż z Kubą i są dobraną parą, bo oboje są w porządku. Tutaj więcej o tym wydarzeniu mogą opisać Dżeki i Pondżol bo byli na weselu. Poza tymi wydarzeniami nic się nie działo chyba ciekawego, bo Krzyś przygotowywał się na październikowego harpagana i też miał tych km mniej. No ja wiedziałem, że ten miesiąc nie będzie mój i pozycję lidera miesiąca oddałem Dżekiemu, który jeszcze przed wyjazdem do Anglii chciał pobiec więcej km. Jeśli chodzi o Pondżola, to słabsze treningi są powodem długiej pracy. Jeszcze wracając do tego miesiąca zanim zacznę szczegółowo podawać statystyki, to też warto wspomnieć, to, że my z Dżekim 21.09 pojechaliśmy do Owidza na II bieg Grodzisko Cross. Atmosferka była spoko i fajnych ludzi tam poznaliśmy, bo pamiętnymi osobami byli chłopak z dziewczyną, którzy przyjechali podwójnym rowerem, tzn, że jest on długi i dwie osoby muszą pedałować oraz kierować. Nawet dali nam się karnąć i powiem, że kurde jak się nie jest zgranym, to ciężko kurde się jedzie na tym rowerze, ale fajna taka opcja z drugiej strony, bo jeżeli się dobrze zgrasz, to można wyciągnąć prędkość do 60 km/h. Te zawody można opisać w ten sposób, że formy nie mieliśmy, ale tutaj na tym biegu Dżeki był lepszy chyba o 20s. Wracając do statystyk, to jeszcze ich nie ujawniam, bo dopisać trzeba jeszcze o I Gockim Maratonie. Mam tutaj na myśli, to, że na ten Maraton wybraliśmy się w nietypowym składzie, bo jechaliśmy ja, Dżeki oraz Ola Momot. My z Olą biegaliśmy maraton, a Dżeki biegał półmaraton. Wspominając Olę trzeba przyznać, że jej wynik maratonu jest - uwaga! - Lepszy (od jej poprzedniego wyniku) o ponad godzinę!!! Tak ponad godzinę. Wcale się nie ma co dziwić, że była najlepszą dziewczyną maratonu i słuszne zwycięstwo wśród kobiet. Wielkie gratulacje dla Oli. Natomiast jeśli chodzi o Dżekiego, to Dżeki stwierdził, że lepiej jak półmaraton przebiegnie, bo na maraton nie jest gotowy i chyba słusznie zrobił, bo to by było ciężko, gdyż ja na połówce go doścignąłem biegając maraton. No, ale ukończyć ukończył i może być z siebie zadowolony, bo czas miał dosyć dobry. No to skoro już wszystko jest czarno na białym, albo białe na czarnym, to czas na statystyki. Tutaj z września...:

1 - miejsce -     Dżeki - 260.000 km bieg + 579 km rower
2 - miejsce -      Kosa - 249.768 km
3 - miejsce -     Krzyś - 147.000 km bieg + 122 km marsz + 340 km rower
4 - miejsce - Pondżol - 131.500 km.

...A tutaj ogólna:

1 - miejsce -     Kosa - 3112.157 km
2 - miejsce -    Krzyś - 2014.700 km bieg + 1012.5 marsz + 340 km rower
3 - miejsce -    Dżeki - 1872.195 km bieg + 1158 km rower
4 - miejsce - Pondżol - 1765.695 km.

                                        PAŹDZIERNIK

                   Październik, to jest miesiąc, gdzie ja miałem po raz pierwszy biegać w Nocnej Ściemie w Koszalinie w dystansie maratonu. W 2013 roku biegałem półmaraton i był bardzo udany. Dlatego też chciałem spróbować w dystansie maratonu. Jednak wcześniej przed wydarzeniem startu maratonu nasz Krzyś Nowak startował w harpaganie. Ten harpagan też przeszedł do historii i stało się to, co nie wyśniło się nikomu innemu jak tylko mogło się to śnić rywalom Krzyśka. Krzyś po prostu wygrał tego harpagana jak gdyby nic. Nawet mając kontuzję Krzyś pomyśli olać je trzeba robić swoje. Dla przypomnienia podam, że Krzyś miał 1h 35m przewagi nad drugim miejscem i przebiegł tego harpagana w czasie 14h 22m 49s. To po raz kolejny pokazuje jak nawigacyjnie Krzyś jest dobry. Po sukcesie Krzyśka i ja chciałem zawalczyć w debiucie Nocnej Ściemy na moim 10-tym maratonie. Jednak coś poszło nie tak i nie udało się ukończyć mojego 10-tego maratonu i musiałem 10 km przed metą zejść z trasy, bo bardzo mi było zimno, bo to był nocny maraton i miałem przebiegnięte gdzieś około 31.646 km tempem 5:45/km, to też można zobaczyć jakby tempo jeszcze spadło, gdybym ten maraton ukończył. Kolejnym no można powiedzieć dołem było to, że Dżeki pojechał do Anglii za pracą i wszystko też tak jakby się urywało i było niezbyt. Odechciewało się wszystkiego człowiekowi i to też był jeden z powodów, których nie poszło mi na maratonie. Pondżol pracował u kuzyna i te treningi też nie szły jakoś dobrze. No i październik statystycznie wyglądał tak:

1 - miejsce -     Krzyś - 295.000 km bieg + 45 km marsz
2 - miejsce -      Kosa - 293.912 km
3 - miejsce -     Dżeki - 242.000 km
4 - miejsce - Pondżol - 200.000 km.

Tutaj było widać, że to bieganie było słabe i najlepszy w tym miesiącu był Krzyś. A oto ponizej klasyfikacja ogólna tego roku:

1 - miejsce -      Kosa - 3406.069 km
2 - miejsce -     Krzyś - 2309.700 km bieg + 1057.5 km marsz + 340 km rower
3 - miejsce -     Dżeki - 2114.195 km bieg + 1158 km rower
4 - miejsce - Pondżol - 1965.695 km.

                                        LISTOPAD

              Listopad, to miesiąc, w którym ja kończę starty w zawodach i ostatni mój bieg w jakim startuję, to jest już od 2012 roku tradycją - bieg niepodległości 11 listopada. W tym 2014 roku miałem plan by nie zrobić jak rok temu zjeść coś krótko przed biegiem, ale o wiele szybciej się najeść i na zawody być już lekkim. Jednak niestety stało się tak, że popełniłem dokładnie ten sam błąd i wynik jak rok temu w listopadzie był najgorszy. Końcówka listopada to było dokładnie 24 w poniedziałek zacząłem pracę w firmie Ciecholewski-Wentylacje i robota jest dobra. U reszty było tak, że Dżeki nadal był w Anglii i zarabiał kasę, dlatego z bieganiem u niego było bardzo słabo. Krzyś po raz kolejny trenował ostro i dzięki temu został liderem miesiąca. Pawełek pobiegł dokładnie tak jak w październiku osiągając też 200 km. Zresztą statystyki to potwierdzają:

1 - miejsce -     Krzyś - 321.700 km bieg + 1057.5 km marsz +340 km rower
2 - miejsce -      Kosa - 238.500 km
3 - miejsce - Pondżol - 200.000 km
4 - miejsce -    Dżeki -   75.000 km bieg + 220 km marsz.

A poniżej statystyka ogólna:

1 - miejsce -      Kosa - 3604.928 km
2 - miejsce -     Krzyś - 2631.400 km bieg + 1139.5 km marsz +340 km rower
3 - miejsce -    Dżeki - 2189.195 km bieg + 1158 km rower + 220 km marsz
4 - miejsce - Pondżol - 2165.695 km.

                                        GRUDZIEŃ

                  "To już jest koniec i nie już nic jesteśmy wolni możemy iść" - te słowa piosenki Elektrycznych Gitar pasują do tego wszystkiego, bo grudzień był ostatnim miesiącem tego roku 2014 i jeżeli już nikt nic dla siebie w tym roku od początku nic nie zrobił, to i w grudniu już niczego nie nadrobi. U mnie natomiast była taka sytuacja, że w grudniu walczyłem o to by zrealizować cel i przebiec 4000 km w roku, dlatego by to osiągnąć musiałem przebiec 400 km w tym miesiącu. Grudzień to też był powrót Dżekiego z pracy z Anglii i to też zmotywowało do tego by biegać, bo było kilka wspólnych treningów. No i wreszcie pamiętny wspólny przyjacielski sylwester, gdzie najpierw popołudniu poszliśmy na trening w składzie: Ja, Dżeki i Pondżol...


                                           Dżihadysta.


                                          we are Brothers.


                                          Paulo Coella.


                                          Super luz i już.


                                         Pan Paweł.


                                          Leśny skrzat.


                                         Zimoki.


                                          Tralalalala.


                                           Wariaci.


                                          Ci nie mają równo pod sufitem.


                                            Gdzie są szmoki.


                                           Ja umiem stać na rękach.


                                            Krzyżak.

A wtedy w tym składzie + Ossowscy oraz Beata Dembek świętowaliśmy pożegnanie tego udanego 2014 oraz przywitanie Nowego 2015 roku.

Podsumowując 2014 rok, trzeba przyznać, że był on na prawdę udany, bo dużo było wspaniałych chwil takich jak wspólne imprezy, wspólne starty w zawodach i wspólne treningi. Było na prawdę dużo tych chwil pięknych, bo przecież Dżeki i Pondżol zadebiutowali start w maratonie i piękne to było, że oni tym żyli i o tym chcieli opowiadać. Czerwiec to wspaniała moja walka w ultra Szczecin-Kołobrzeg, gdzie udało mi się pokonać trasę 151 km w czasie 30h 19m. Lipiec, to udany start w biegu 7 szczytów, gdzie co prawda przebiegłem tylko 130 km (dokładniej 135.5 km), ale byłem zadowolony i jakby było tego mało, to wystartowałem jeszcze w niedzielę  na 10 km i też poszło mi bardzo dobrze. Lipiec to też było spełnieni moich marzeń, bo w lipcu z Dżekim pojechaliśmy na koncert zespołu z Francji Gojira do Warszawy, gdzie zagrali wspaniały koncert i nawet mamy fotki z tego przedsięwzięcia. Wrzesień, to był historyczny miesiąc, gdzie ja z Dżekim i Olą wybraliśmy się do Wojtala na I Maraton i Półmaraton Gocki. Ja z Olą biegliśmy maraton, a Dżeki półmaraton. No i ja oraz Ola stanęliśmy na podium. Ja w swojej kat wiekowej zająłem II miejsce, a Ola wygrała klasyfikację kobiet. Październik, to był miesiąc, gdzie Krzyś po kwietniowym zwycięstwie w harpaganie, w październiku obronił tytuł zwycięzcy harpagana wygrywając po raz drugi z rzędu. Także na prawdę chwil tych pięknych było dużo. Gorsze chwile, to były te, gdzie nie udało mi się ukończyć maratonu w nocnej ściemie.
PS
Poniżej ostatnie już w tym roku i miesiącu podsumowanie biegania. Najpierw z grudnia:

1 - miejsce -       Kosa - 411.342 km
2 - miejsce -      Krzyś - 398.700 km biegu + 48 km marsz
3 - miejsce -  Pondżol - 174.000 km
4 - miejsce -     Dżeki -   57.300 km.

A poniżej z całego 2014 roku:


1 - miejsce -      Kosa - 4016.270 km
2 - miejsce -     Krzyś - 3030.100 km bieg + 1187 km marsz + 340 km rower
3 - miejsce - Pondżol - 2339.695 km
4 - miejsce -    Dżeki - 2246.495 km  bieg + 1158 km rower + 220 km marsz.

To by było na tyle do zobaczenia w kolejnym podsumowaniu roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz