poniedziałek, 19 maja 2014

XXX Tour de Chojnice - Biegi strażackie - poza burtą

Dzisiaj niedzielnego ranka mieliśmy z Pondżolem jechać do Chojnic pobiegać sobie w zawodach na 10 km. Już od 7 rana dostałem SMS-a od Pondżola, że zachorował i nie może jechać na zawody. Pomyślałem no to szkoda, że nie wystartuję, bo mogło być fajnie. Tym czasem nadzieja odżywa, gdy Dżeki mi dzwoniąc do mnie mówi, że chce jechać na zawody. Pomysł był dobry, ale wyszedłem na tym fatalnie.
Już wyjeżdżając na zawody nie miałem wzięte ze sobą kasy i miałem tylko kilka groszy na to by kupić jakieś jedzenie i Dżeki musiał mi dołożyć na picie. Jakby tego było mało, to na dodatek popełniłem wielki błąd na zawodach. O tym już piszę niżej.
Do Chojnic z Dżekim jechaliśmy o godzinie 11 rano, żeby na spokojnie odebrać pakiet startowy, czyli sam numer. Po drodze wpadliśmy do Biedronki w Czersku i tam była ta wpadka z tą kasą, gdzie zapomniałem wziąć i Dżeki mi wykładał. Gdy zakupy zrobiliśmy, to pojechaliśmy ok 30 km od Czerska, czyli do Chojnic. Po Chojnicach błądziliśmy trochę i wtedy dzwoniła do mnie Ola Momot i pytała, gdzie jesteśmy, bo czeka na stadionie i nic nie ma. No i pojechaliśmy z Dżekim na to miejsce, ale okazało się, że to nie ten stadion, bo tamten jest w innym miejscu. Wzięliśmy Olę ze sobą i razem pojechaliśmy na ten drugi stadion. Tam już na 100% było to miejsce i zaparkowaliśmy zaraz przy stadionie. Następnie poszliśmy do sceny niedaleko biura zawodów i wtedy spotkaliśmy Jurka. Chwilę pogadaliśmy i lecieliśmy do biura po nasze numery startowe. Czekaliśmy dosyć długo, bo to wszystko powoli szło. No, ale w końcu się doczekaliśmy i dostaliśmy swoje numery ja miałem 123, Dżeki 128, a Ola 129, także w tych numerach nam było dane biegać. Po odebraniu poszliśmy do stolika do Jurka i tam chcieliśmy się przebierać i wtedy poszliśmy się przebierać do jakiejś tam szatni i tam przebraliśmy się w rzeczy, w których będziemy startować. Wtedy poszliśmy się troszkę porozgrzewać i spotkałem kolegę, z którym biegaliśmy w zawodach w Kaliskach i zapytał nas, czy by nie mógł z nami jechać do domu po biegu. Następnie już powoli zbliżała się ta chwila, gdzie nasza już czwórka będzie startować - ja, Dżeki, Ola i Dawid. Spotkaliśmy przed startem Jurka i chwilę pogadaliśmy życząc sobie udanych zawodów i po chwili zaczęło się - start XXX Tour de Chojnice. Jak po chwili wszyscy ruszyliśmy, tak nie przebiegliśmy chyba nawet jednego kilometra i zaczął padać mocno deszcz oraz grad i dwa, trzy razy zagrzmiało. Warunki zmieniły się bardzo szybko i niestety to negatywnie wpłynęło na mój bieg. Już i tak początek spieprzyłem, bo za szybko wystartowałem i nici z tego były. Przez chwilę biegaliśmy z Dżekim i dobrze się trzymałem, ale niestety już później nie dałem rady i po prostu już biegłem wolniejszym tempem i myślałem, że jeszcze mam jego szansę dogonić, ale niestety przekraczając półówkę nici z tego, bo już za dużą przewagę miał. Musiałem się z tym pogodzić, że spieprzyłem bieg i jestem "poza burtą" w tych biegach. Gdybym to inaczej rozegrał, to nawet mółbym mieć 3 miejsce w mojej kategorii i byłoby lepiej, a tak poszło fatalnie. No cóż ostatnio to każde zawody są jakieś takie słabe. Coś jest nie tak i nie wiem co do końca. Wbiegłem na metę i niby radość jest, ale tak na prawdę to była dobra mina do pustej gry, bo chciałem na prawdę lepiej wypaść. Ostatecznie mój czas wynosił 44m 24s. Natomiast Dżeki wywalczył czas 42m 53s. Był ode mnie lepszy o 1m 31s. Chwilę za mną była też Ola, która wywalczyła czas 44m 32s i zajęła drugie miejsce w swojej kategorii. Nasz kolega Dawid zajął też drugie miejsce w swojej kategorii z czasem 37m 43s. No i jeśli chodzi o mnie, to coś mi się wydaje, że chyba za dużo startów zaliczyłem i jestem po prostu przemęczony i nic mi wtedy nie wychodzi. Druga sprawa, to niestety brak treningów też robi swoje. Jakbym chciał powrócić do regularności i śmigać swoje. Muszę o to się postarać, żeby powrócić do tego i żeby było jak kiedyś - lepsze wyniki oraz bardziej udane starty. No i też po prostu postawić na swoje - nic innego nie liczy się jak tylko bieganie. Żadne inne rzeczy tylko bieganie i koniec i wtedy mam szansę powrócić do tego, bo inaczej to nie mam szans. No i po rozdaniu nagród były jeszcze losowania dodatkowe i udało się Dżekiemu wygrać jakąś książkę, a Dawid wygrał skarpetki, więc udane losowanie dla nich, bynajmniej z pustką nie wracają. Znaczy się Dawid na pewno nie, bo zajął podium tak jak Ola, ale Dżeki już też trafił fajnie, bo książka się przyda, tym bardziej, że Dżeki lubi czytać. Po całym losowaniu pojechaliśmy do domu i w ten sposób spędziliśmy ten czas w Chojnicach. Po drodze w Łęgu zostawiliśmy Olę, po którą przyjechali rodzice, a my z Dżekim i Dawidem ruszyliśmy do domu.
Te zawody uważam za niezbyt udane, bo poszło mi bardzo słabo i na prawdę było mi ciężko. Z drugiej strony fajnie było sobie trochę pobiegać, bo na prawdę to moje bieganie jest wielką porażką. Muszę znaleźć sposób na jakąś motywację i to, żeby się wziąć. Reszcie naszej trójce, z którą spędziliśmy w Chojnicach gratulacje za wyniki i oby było jeszcze lepiej. Myślę, że pomimo iż jest źle w końcu kiedyś będzie dobrze. Oby tak było i żebym już w końcu się wziął w garść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz