wtorek, 31 października 2017

Nocna Ściema - Półmaraton - ''Runmageddon''

Sobotnie popołudnie 28 października 2017 roku był dniem, w którym wyjechałem na zawody do Koszalina na półmaraton Nocna Ściema. Z domu wyszedłem na dworzec kilka minut po 15-tej, bo pociąg miałem o godzinie 15:23. Wyszedłem z domu troszkę późno i chwilami musiałem podbiec, aby zdążyć. Zdążyłem bez większego problemu i wsiadłem w pociąg, który jechał do Tczewa. Trasę mam wyczajoną, bo z Bytoni do Tczewa jest równe 8 przystanków i są to: Zblewo, Pinczyn, Piesienica, Starogard Gdański, Szpęgawsk, Swarożyn, Rokitki Tczewskie i stacja docelowa - Tczew. W Tczewie miałem już wysiadkę, bo to stacja docelowa. W Tczewie kupiłem bilet na pociąg, który miałem w domu sobie już wcześniej zorganizowany i z Tczewa miałem mieć pociąg bez przesiadek do Koszalina i był to pociąg TLK, ale zamiast wyjechać nim z Tczewa o godzinie 16:36, to wyjechałem o 16:56, czyli był spóźniony około 20 minut. Następnie, gdy już pociągiem tym dojechałem do Koszalina to na miejscu byłem o 20:08, a miałem być o 19:36. Teraz dalsza historia będzie ciekawsza.
Dojeżdżając na miejsce o 20:08, gdy wysiadłem z pociągu wiedząc, że mam dużo czasu postanowiłem sobie pójść na pizzę do galerii. Miałem trochę czasu to na spokojnie sobie zjadłem. No i tutaj w tym momencie mój spokój został zachwiany, bo dowiedziałem się, że będę szedł pół godziny gdzieś do biura zawodów. No to postanowiłem, że nie będę w tych warunkach szedł pieszo i zapytałem starszej pani, jak dojechać do ulicy Zwycięzców. Nie miałem przy sobie drobnych pieniędzy i ta starsza pani mi po prostu dała pieniądze 3 złote i dodała jeszcze 5 zł, na wypadek gdyby zabrakło, czyli dostałem razem 8 zł. Ja wytłumaczyłem pani, że mam pieniądze, tylko nie miałem drobnych, a pani mi powiedziała, że miała też taką sytuację, że też nie miała kiedyś drobnych i młody chłopak jej wyłożył też pieniądze. Było to bardzo miłe z Jej strony i z pomocą kierowcy ta pani mnie pokierowała gdzie mam wysiąść. No i niby wszystko ładnie pięknie, aż tu nagle gdy byłem na miejscu - okazało się, że to nie ta ulica, na której jest biuro zawodów. Wysiadłem już co prawda z tego autobusu i nie spodziewałem się, że będzie takie zaskoczenie. Tutaj byłem już zrezygnowany i już myślałem, że się poddam. No, ale zachowałem zimną krew i błądząc gdzieś po jakimś boisku pełnego wody doszedłem najpierw do jakiegoś parkingu, gdzie jest szatnia piłkarzy zespołu z Koszalina - wyszedł ochroniarz i to mnie ucieszyło. Zapytałem go, gdzie jest ulica Andersa Wyszwickiego, czy jakoś tak, bo tam ma być biuro zawodów. Gość nic nie wiedział, to zadzwoniłem wtedy do Dżekiego i zapytałem, że ma sprawdzić w necie na jakiej ulicy jest biuro zawodów. Odpowiedź padła na ulicę Racławicką. No w tym momencie zdębiałem, bo byłem co prawda niedaleko, a błądziłem jak ślepiec. To, że byłem już cały mokry, to tam nic nie szkodzi, ale jak ktoś błądzi blisko miejsca biura zawodów, to już trzeba być naprawdę maślakiem. Gdy już wtedy wyszedłem od ochroniarza udałem się do Technikum Akademickiego, czy ulica Akademicka i tam powiedzieli mi, że mam iść w kierunku ronda. No i kawałek przed rondem był jeden mały bar, a tam na zewnątrz stali podchmieleni goście i coś tam rozmawiali. No i wtedy to już mi to lotto, bo bym równie dobrze mógł dostać naje****, bo różnie to bywa, ale goście byli z klasą i wszyscy włączyli się do pomocy. Jeden gadał przez drugiego i w końcu jeden z nich mi wytłumaczył, gdzie mam iść. Dopiero wtedy szedłem w dobrym kierunku. Z racji tej, że było już kilka minut przed 23, to wszedłem do Żabki i tam kupiłem sobie banany i Hot-Dog'a. Pomyślałem sobie - kurde niedługo mam zawody i lepiej jakbym już nic nie jadł, bo może mnie zamulić, ale co tam. Następnie gdy już widziałem służby porządkowe, które rozstawiały barierki na trasie, to podszedłem do nich i zapytałem, którędy do biura, to mi powiedzieli, że do świateł i w lewo, to już byłem wtedy uratowany i uradowany, że jestem już na miejscu. Po tym jak już dotarłem na miejsce, to był kilka minut po 23 i poszedłem odebrać swój pakiet startowy i koszulkę. Na reszcie odetchnąłem z ulgą i pierwsze co, to poszedłem pod prysznic się umyć, ale tylko troszkę, bo nie miałem ze sobą ręcznika. Wtedy na hali rozłożyłem sobie swoje rzeczy i poszedłem się położyć. Położyłem się od 23:30 do 24:30, ale stwierdziłem, że to za mało i wstałem ostatecznie o 01:00. O dziwo nawet odpocząłem przez ten czas i przygotowałem się na start mając ubranego Crafta oraz kurtkę przeciw wiatrową i deszczową i w tym stroju poszedłem na start. Zanim jednak to nastąpiło, to wcześniej jeszcze pogadałem sobie ze starymi znajomymi i było fajnie i też opowiedziałem o mojej przygodzie. Na start wyszedłem o godzinie 01:40, bo szybciej nie chciało mi się, bo było za zimno. Stwierdziłem, że nie robię rozgrzewki, bo 3 godziny błądzenia po Koszalinie było wystarczającą rozgrzewką. Bałem się, że stresując się tym błądzeniem, to odbije mi się na zawodach, ale gdy byłem na miejscu, to żadnej spiny nie czułem przed zawodami. Po prostu tak jakby musiało być, że startuję i koniec i bez żadnego ale. Nawet nie myślałem o tym jaki wynik uzyskam, bo to było mi nie na miejscu. No, ale gdy już wyszedłem z hali - bo swoje rzeczy tam zostawiłem, to na dworze już tak zaczęło padać, że szok. Kilka minut przed startem organizatorzy mieli przygotowane dla wszystkich zawodników niespodziankę i to była niespodzianka w postaci fajerwerk. Dosłownie 5 minut przed startem niebo było cudownie kolorowe. Najlepsze było ostatnie 10 sekund przed startem, gdy było odliczanie od dziesięć do zera. Wtedy co dwie sekundy wybuchały fajerwerki i gdy była godzina "0", to zaczął się start maratonu i półmaratonu. Jeszcze kilka minut przed startem organizatorzy zapewniali, że pomimo iż czas już za rok nie będzie przesuwany - Nocna Ściema się odbędzie. No i gdy była 2:00 (czasu zimowego), to zaczął się start. Zacząłem sobie swobodnym tempem, bo szybciej się nie dało, a i też nie poczułem jakiejś takiej adrenaliny żeby przyspieszyć i to było dobre. No i przeliczyłem sobie całość na okrążenia i sobie myślę, że to są tylko 3 okrążenia po 7 km każde. No i moje poszczególne kilometry trasy wyglądały tak:
  1 km - 05:30.7 - 05:30.7
  2 km - 04:49.0 - 10:19.7
  3 km - 05:01.0 - 15:20.7
(To były tylko dwa czasy, które były powyżej 5:00 min/km)
  4 km - 04:43.0 - 00:20:03.7
  5 km - 04:41.1 - 00:24:44.8
  6 km - 04:40.0 - 00:29:24.8
  7 km - 04:36.9 - 00:34:01.7
(Pierwsze okrążenie, to czas 00:34:01.7)
  8 km - 04:53.0 - 00:38:54.7 01:07:22.7
  9 km - 04:44.0 - 00:43:38.7
10 km - 04:46.1 - 00:48:24.8
11 km - 04:50.0 - 00:53:14.8
12 km - 04:46.9 - 00:58:01.7
13 km - 04:43.0 - 01:02:44.7
14 km - 04:38.0 - 01:07:22.7
(Drugie okrążenie czas 01:07:22.7 i wynosiło 00:33:21.0 i było szybsze o 40.7s)            01:40:45.7
15 km - 04:53.0 - 01:12:15.7
16 km - 04:47.0 - 01:17:02.7
17 km - 04:40.0 - 01:22:42.7
18 km - 04:48.1 - 01:26:30.8
19 km - 04:50.0 - 01:31:20.8
20 km - 04:47.9 - 01:36:08.7
21 km - 04:37.0 - 01:40:45.7
(Trzecie okrążenie wynosiło w czasie 01:40:45.7 i wyniosło 33m 23s i było o tylko 2 sekundy gorsze, czyli można powiedzieć, że końcówka była bardzo udana). Czas ostateczny na mecie wynosił 1h 41m 49s 4cs - tj tempo 4:47 min/km. Natomiast dystans to dokładnie 21.26 km. Gdy już byłem na mecie, to jak najszybciej chciałem się umyć i położyć spać, bo byłem zmęczony nie samymi zawodami, ale ogółem tym, że był ten czas późny. Wtedy poszedłem pod prysznic i położyłem się spać, bo o godzinie 7:30 w planach jest zakończenie zawodów. Spałem do godziny 7:00 i wtedy mając wcześniej nastawiony budzik wstałem i pogadałem sobie z kolegami jeszcze o zawodach i wtedy zaczęło się podsumowanie imprezy i rozdanie nagród dla najlepszych. Wtedy już po wręczeniu nagród najlepszym był czas na losowanie dodatkowych nagród. Tym razem nic mi się nie udało wygrać, ale ważne, że czas miałem bardzo dobry na zawodach i od razu po zawodach poprosiłem kolegę Piotrka i Pawła - drugiego kolegę, aby mnie zawieźli na dworzec PKP, bo by mi pociąg uciekł. Jednak na szczęście pociąg był opóźniony 5 minut i na spokojnie kupiłem bilet z Koszalina do Tczewa, który wyjeżdżał o godzinie 09:22. W pociągu było fajnie bo porozmawiałem z chłopakiem i dziewczyną oraz starszą panią która lubi też podróżować i wszyscy miło spędziliśmy czas. Natomiast ci dwoje młodych ludzi też ciekawie rozmawiali, bo lubią różnymi środkami lokomocji podróżować, a to do Krakowa samolotem, a to np pociągiem po Polsce, także też fajnie się wymieniliśmy doświadczeniami. Fajne było to, że ta starsza pani ćwiczy jogę i to mnie też zaciekawiło, bo opowiadając mówiła, że ćwiczy jogę z trenerem i w grupie, a to też jest wtedy lepiej, bo dostaje się ćwiczenia i po prostu w skupieniu ćwiczy się. Wtedy ja opowiedziałem o sobie trochę, że też trenowałem jogę, ale przerwałem i obiecałem sobie, że muszę do tego powrócić. Następnie gdy już zbliżało się Trójmiasto, to wtedy i ta pani i ci dwoje młodych ludzi też wysiadali. Mi chwilę pozostało czasu i gdy już minęła godzina 12:28, to byliśmy w Tczewie i ja wysiadłem. Pociąg do Bytoni miałem dopiero o godzinie 13:47, czyli 1h 20 m musiałem na niego poczekać. Jednak na szczęście jest tam coś do jedzenia i poszedłem sobie do tego baru zjeść i kupiłem sobie normalny obiad - ziemniaki i kotlet z surówkami oraz frytki i to mnie kosztowało 20 zł. Posiedziałem sobie jeszcze trochę czasu i poczekałem na pociąg, który już był kilkanaście minut wcześniej i wtedy wsiadłem do niego i etap pod kryptonimem - Nocna Ściema - półmaraton zakończony.
Podsumowując te zawody, to muszę powiedzieć, że pomimo iż warunki były naprawdę ciężkie (czyli tak jak dałem tego podtytuł "Runmageddon" - jak najbardziej do tego pasował) bo już przed samym startem zaczęło nie dość, że mocno wiać, to jeszcze padał mocny deszcz - to wynik uzyskałem wręcz idealny. Tutaj mogę określić te zawody mianem - idealny start, idealna meta, bo całą trasę czułem się super i nie miałem ani sekundy żadnego kryzysu. Kryzys mi odezwał się dopiero, gdy wróciłem z zawodów na halę, to wtedy odezwała mi się moja kontuzja, która przytrafiła mi się parę dni wcześniej na treningu jak biegaliśmy z Dżekim. A więc teraz naprawdę muszę powiedzieć, że po prostu jestem zadowolony z siebie i z tych zawodów, bo impreza zorganizowana świetnie i pomimo tych warunków - organizatorzy się nie wycofali, ale jeszcze bardziej się zmotywowali i kolejne edycje się będą odbywały. Jeszcze raz wielkie dzięki wszystkim, którzy mnie wspierali. Następna okazja Bieg Niepodległości 11 listopada tym razem w Poznaniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz