niedziela, 1 września 2013

Biegowy rachunek sumienia - sierpień 2013

Po udanym miesiącu lipcu, w którym byłem w szczytowej formie - przyszedł czas na gorszy okres. Sierpień był dla mnie bardzo słaby. Miałem zaledwie 254.97 km. Sierpień miał być dla mnie startem w Maratonie Solidarności, jednak z powodu braku kasy i pracy nie wystartowałem. Za to dostałem propozycję żeby biegać z jednym panem w półmaratonie  Ossów - Radzymin. Z samego biegu jestem raczej zadowolony, bo co prawda nie poszło mi źle, ale organizatorzy nie chcieli mi wydać numeru startowego i to uważam za porażkę.
Jednak na szczęście jakoś to się udało i kilka osób zaangażowało się w naszą pomoc i odzyskaliśmy swoje. Wtedy już się wyluzowałem i myślami byłem na zawodach. Jednak w głębi duszy, gdzieś to zostawało. O samym biegu nawet relacji nie mam jeszcze napisane, bo tak jakoś nie chciało mi się pisać o tym biegu. Myślę, że jeszcze uda mi się tę zaległość nadrobić i może jeszcze się pojawi na Zvedowej stronce. Warto też podkreślić fakt, iż biegałem na tych zawodach z panem, który jest osobą niewidomą i przez całe zawody oraz przed nimi i po nich byłem jego opiekunem. Przerąbane jest być osobą niewidomą, bo jednak mieć ciemno przed oczami i nic nie widzieć, to nie jest dobrze. No jednak mi ten pan opowiada, że widzi tylko coś co się odbija światłem, jednak tylko jakby taką ścianę widział i nic innego. No, ale co zrobić inni też i są bez nóg bez rąk i jakoś też żyją. Jeszcze wracając do podsumowania, to warto zwrócić uwagę na to iż ponieważ ja mało trenowałem w tym miesiącu, to liderem jeśli chodzi o ten miesiąc jest Krzyś Nowak. Aha no i jeszcze najważniejsza ciekawostka tego miesiąca. 15 sierpnia jak ja byłem w półmaratonie w Radzyminie, to Krzysiek w tym czasie co ja kończyłem połówkę - Krzyś zaczynał w zasadzie maraton, bo ja zaczynałem o 9 rano a Krzyś zaczynał o 10, więc tylko 45 minut biegliśmy razem w zasadzie, ale w innych miejscach - ja okolice Warszawy, a Krzyś w Trójmieście. No i do tego dnia emocje były spore, bo nikt nie mówił, że Krzyś pobije rekord. Nikt nawet na to w zasadzie nie liczył. Ja tylko sobie mówiłem w myślach, może pobije o powiedzmy 5 minut, ale to co Krzysiek pokazał na tym maratonie, to już niestety dla mnie śmieszne nie było. Krzysiek pobił mnie o około 11 minut, kumasz to! 11 minut. Ja miałem czas w maratonie w kwietniu 3h 22m 12s, a Krzyś ma teraz rekord 3h 11m 54s. To już jest wynik na prawdę miażdżący, bo ja tylko pobiłem go o zaledwie 28s w Orlen Warsaw Maraton, a Krzyś dołożył mi prawie 11 minut. To już jest cios poniżej pasa. 11 minut to już na prawdę trzeba popierdalać, żeby to nadrobić, a teraz przebiec tak by chociaż te 5 minut lepiej mieć przewagi, to ja bym musiał mieć około 3h 05m żeby mieć jakąś przewagę. Także miesiąc sierpień na pewno należy do Krzyśka, bo nie dość, że już ma rekord w maratonie, to na dodatek jest lepszy ode mnie w tym miesiącu pod względem biegania. Krzyś nabił 282 km biegu i 138 km marszu. Zanim będę pisał o kolejnym biegaczu, czyli Dżekim, to w łącznej klasyfikacji kilometrażu Krzyś ma tych kilometrów 2105.5 km. Natomiast ja mam 2504.407 km, i w tej chwili mam przewagi nad Krzyśkiem 393.907 km. Czyżby Krzysiek nadrabiał to? A może skoro teraz mam pracę, to będę tracił? Zobaczymy. W każdym bądź razie nie mogę się poddawać. W tej statystyce pozostał nam wanożnik Dżeki, który ostatnie dni miesiąca nie biegał, bo był w Tatrach Wysokich z Zidkiem i tam się sporo nałazili, więc to jest dodatkowe wzmocnienie. No i pomimo iż sporo biegania opuszczał, bo zawsze coś innego było, to i tak ma ładny kilometraż, bo 79.98 km. Tak właśnie wygląda statystyka sierpnia. Zobaczymy co przyniesie wrzesień, bo we wrześniu ja jadę na zawody a reszta spółki będzie myślami trenować na harpagan, który - tym razem w październiku będzie w Kwidzynie - więc całkiem niedaleko. Zobaczymy jak to się potoczy i myślę, że będzie dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz