wtorek, 15 września 2015

Biegowy rachunek sumienia - czerwiec-wrzesień - lipiec-wrzesień - sierpień-wrzesień - 2015, czyli trzy podsumowania w jednym

W życiu czasami idzie coś nie tak i są momenty kiedy poddajesz się i rezygnujesz ze wszystkiego. Jednak żeby nie wpaść w jakąś depresję, albo nawet jak już jest, to trzeba po prostu powiedzieć sobie, to wszystko się da i jakoś się ułoży. Teraz trzeba nadrobić trzymiesięczną nieobecność w podsumowaniu biegania. A więc zacznijmy wszystko od początku.


Biegowy rachunek sumienia czerwiec-wrzesień

             Po tym jak maj był dla mnie można powiedzieć udanym miesiącem, to tak czerwiec był bardzo słaby w bieganiu. Coraz bardziej wątpiłem w to czy uda mi się zrealizować cel treningowy, bo starty były już dosyć duże. Na początek zaczęło się od straty jaka miała miejsce wtedy gdy okazało się, że nie dostanę wolnego z pracy i że nie pojadę do Gdyni na nocny bieg świętojański. To w zasadzie od tego wszystko się zaczęło. tutaj już był impuls, który mówił, że coś jest nie tak. Mały kilometraż przyczyniał się powoli do tego, że z realizacją celu treningowego będzie kłopot, no, ale to jest tylko jeden miesiąc więc zobaczymy co będzie dalej. To tyle jeśli chodzi o mnie. Natomiast jeżeli  chodzi o Dżekiego, to Dżeki co prawda też dużo nie biegał, ale za to śmigał na rowerze. Pondżol podobnie jak Dżejk zamienił trochę treningów biegowych na rowerowe i dlatego Dżejk i Pondżol mieli więcej km na rowerze niż biegu. Ja niestety tylko biegałem i nie wychodziło mi to najlepiej. A więc zobaczmy jak to wyglądało biegowo i treningowo. Oto szczegóły:

1 - miejsce -       Kosa - 201.250 km
2 - miejsce -     Dżeki - 144.000 km bieg + 855 km rower
3 - miejsce - Pondżol - 110.000 km bieg + 632 km rower.

W sumie to się zdziwiłem, że pomimo tak słabego wyniku miałem najwięcej km biegowych w tym miesiącu. Jednak jeżeli chodzi o rower to tutaj Dżeki był niekwestionowanym liderem, bo bardzo dużo jeździł na dwóch kółkach. A Pawełek? No cóż Pawełek ma talent do szybkiego biegania i wcale nie musi za dużo biegać, by mieć wspaniałe czasy. Niech wspomnieniem jak relikwie będzie fakt iż Pondżol może i dużo nie biegał, ale za to regularnie i to się opłacało tym, że w Kołobrzegu wykręcił wspaniały czas. Przypomnijmy 2h 59m 17s, to będzie każdemu z nas po nocach się śnić w sensie pozytywnym, że Pondzol to jest koleś, dla którego i jeszcze ten wynik da się poprawić. A więc zobaczmy jak to wygląda w podsumowaniu rocznym, czyli po pół roku biegania. Oto statystyki:

1 - miejsce -      Kosa - 1987.630 km bieg +   302 km rower
2 - miejsce - Pondżol - 1471.642 km bieg +   663 km rower
3 - miejsce -    Dżeki - 1204.097 km bieg + 1961 km rower.

Tak to wyglądało w miesiącu czerwcu. A za chwilę zobaczymy jaki był lipiec.

                    Biegowy rachunek sumienia lipiec-wrzesień

              Jeżeli chodzi o miesiąc lipiec, to dla mnie był to najgorszy miesiąc w moim życiu i to nie chodzi wcale o kilometraż, ani o bieganie, ale o to że straciłem wszystko. Moje marzenia legły w gruzach. Miał to być miesiąc gdzie wystartuję w zawodach ultra i gdzie miałem po raz drugi zaatakować dystans 240 km. Okazało się, że po tym jak doznałem wypadku w pracy - wszystko straciłem, bo nie dostałem wolnego na zawody ultra i niestety przepadły mi jak coś czego już nie można odzyskać. Po tym wszystkim już myślałem, że to będzie koniec z bieganiem i chciałem już powoli żegnać się z treningami. Myślałem, że to jest dla mnie koniec i że już nigdy nie odzyskam tego co straciłem. Czułem się bardzo okropnie. Miałem taką pustkę, że nie miałem pojęcia - co dalej. Czy trenować, czy po prostu odpuścić sobie. Pozostała mi też ostatnia deska ratunku, czyli jeszcze zawody ultra w sierpniu. Jednak o tym później. Teraz pomimo tego zobaczmy jaki był lipiec. Co prawda w lipcu miałem więcej km niż w czerwcu, ale wiedziałem, że oprócz starty jakie poniosłem w tym, że nie wystartowałem w ultra to już też nadzieje legły w gruzach jak obliczyłem, że i celu treningowego nie uda mi się osiągnąć, czyli 4500 km w roku. To była kolejna porażka. No, ale nic jakoś to zniosłem. Co prawda było bardzo ciężko, ale musiałem jakoś sobie z tym poradzić. To tyle jeżeli chodzi o mnie. Natomiast jeżeli chodzi o Pondżola i Dżekiego, to trenowali lepiej ode mnie. Może nie mieli więcej ode mnie km, ale za to jeździli na rowerze dokładając kolejne km do statystyk. A więc w lipcu statystyki wyglądały tak:

1 - miejsce -      Kosa - 270.400 km
2 - miejsce - Pondżol - 232.000 km bieg + 528 km rower
3 - miejsce -    Dżeki - 209.000 km bieg + 405 km rower.

Jeżeli chodzi o miesiąc lipiec, to z pewnością Dżejk by był zdecydowanie lepszy ode mnie, bo pojechał w góry i tych biegowych km byłoby znacznie więcej, ale i tak jest dobrze. Poniżej szczegóły ogólne z tego roku:

1 - miejsce -      Kosa - 2258.030 km bieg +   302 km rower
2 - miejsce - Pondżol - 1703.642 km bieg + 1191 km rower
3 - miejsce -    Dżeki - 1413.097 km bieg + 2366 km rower.

Tak jak już mówiłem Dżeki by lepiej wypadł kilometrażem, ale z racji tej, że był w górach to troszkę przepadło kilometrów. Jednak za to Dżejk nadal jest liderem jeżeli chodzi o jazdę na rowerze, bo ma sporo przejechane km na dwóch kółkach.

Tak statystycznie wyglądał lipiec. Co przyniesie sierpień, albo co już przyniósł, bo pamiętajmy, że pisząc tę relację już wiadomo, bo jest ona pisana po różnych wydarzeniach, więc już wiadomo jaki był, ale dla przytrzymania was w niepewności napiszę to tak jakbym dopiero miał pisać później. A więc jaki będzie sierpień to zobaczymy.

                   Biegowy rachunek sumienia sierpień-wrzesień

                Sprawdzające się porzekadło mówiące o tym, że nieszczęścia chodzą parami jest jak najbardziej trafne na tym miejscu i w tym miesiącu. Załamania biegowego ciąg dalszy. Otóż tak i w lipcu nie pojechałem na zawody ultra tak też i sierpień był dla mnie też pod tym względem nieszczęśliwy. Po tym jak też wiedziałem, że nie pojadę na te zawody ultra, to jeszcze bardziej się załamałem, tym bardziej, że na te zawody zostałem wylosowany. No i to było tego powodem, że biegania miałem bardzo mało w tym miesiącu. Tak jak w lipcu tak też i w sierpniu kilka razy się popłakałem z tego powodu, że straciłem po raz kolejny to co kocham najbardziej, czyli bieganie. Mogę też powiedzieć, że zacząłem pić kawę bo chciałem mieć wyższe ciśnienie i tak jakbym już po prostu nie dbał o siebie. Na dodatek różne myśli przechodziły po głowie. To wszystko na prawdę było takie dziwne. To był jak jakiś koszmar. Pomyślałem taki ze mnie biegacz już mogłem zajść tak daleko, a tutaj okazuje się, że zbliżam się do dna. Coraz bardziej byłem nieregularny w bieganiu i coraz bardziej odechciewało się treningów, a tym bardziej, że już wiedziałem, że już na 100% celu treningowego nie zrealizuję. No i takim pesymistycznym akcentem zobaczmy jak trenował Dżejk i Pondżol.  No można powiedzieć, że tutaj mamy małą "niespodziankę", bo najwięcej km w tym miesiącu miał Pondżol. Dodatkowo też Paweł miał najwięcej km przejechane rowerem, a więc Pondżol w tym miesiącu podwójnym liderem. Dżejk miał około 7 km mniej ode mnie, ale za to też jeździł rowerem i też dosyć dużo miał przejechane km. Oto szczegóły miesiąc sierpnia:

1 - miejsce - Pondżol - 229.000 km bieg + 431 km rower
2 - miejsce -      Kosa - 200.050 km
3 - miejsce -    Dżeki - 193.000 km bieg + 265 km rower.

A wię tak to było w tym oto ósmym miesiącu roku. Poniżej szczegóły z tych ośmiu miesięcy.

1 - miejsce -      Kosa - 2458.080 km bieg +   302 km rower
2 - miejsce - Pondżol - 1932.642 km bieg + 1622 km rower
3 - miejsce -    Dżeki - 1606.097 km bieg + 2631 km rower.

A więc po raz kolejny ja jestem liderem biegowym, a Dżejk liderem rowerowym, a Pondżol z najlepszym czasem maratońskim z maja w III Kołobrzeg Maraton z czasem 2h 59m 17s.

To by było tyle jeżeli chodzi o statystyki z tych trzech miesięcy. Można się zastanawiać: Dlaczego nie pisałem tego na bieżąco? Dlaczego tak późno to wszystko uzupełniam? Odpowiadając na te dwa pytania powiem tylko tyle, że byłem w takim wielkim dołku, że odechciało mi się wszystkiego i byłem już kompletnie ze wszystkiego zrezygnowany. A więc skoro już wszystko wiadomo co i jak, to teraz pozostaje nic innego jak tylko zapytać: Co przyniesie wrzesień? Szczerze? Jeżeli chodzi o mnie, to nie spodziewam się jakiegoś szału na to by coś było lepiej z moim bieganiem, ale małe postępy robię, bo mamy już kilkanaście dni września, a miałem jedno wybieganie 30.6 km. Z drugiej strony co z tego skoro kolejne zawody przepadły i nadal koło błędne się zamyka. Także dopóki nie pojadę na jakieś zawody, to raczej moje bieganie nie będzie jakieś szałowe i na pewno będzie ciężko się odbudować po tym wszystkim. Mówię od razu - nie będzie jakiś to miesiąc przełomowy. Może tym miesiącem będzie październik? Zobaczymy, ale najpierw poczekajmy aż skończy się wrzesień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz