poniedziałek, 6 stycznia 2014

Biegowy rachunek sumienia oraz podsumowanie roku 2013 w jednym

Zbliżamy się do końca roku 2013. Ten rok niewątpliwe będzie dobrze wspominany, bo dużo było dobrych chwil. Jednak kolorowo też tak nie było, bo były też chwile załamki. Jedną z nich było niewątpliwie odejście od SW4 co narzuciło się na nieukończenie ultra maratonu Szczecin-Kołobrzeg, oraz nie pojechałem na opłacony bieg 7 dolin. Pozostałe wspomnienia są bardzo dobre i jest już jakiś żal, że nie zrobiło się więcej niż się chciało, ale można nadrobić to w 2014. A teraz opiszę co się działo w poszczególnych miesiącach tego roku i zarazem podsumuję grudzień jaki był.

Styczeń - pierwszy miesiąc roku 2013 był obfity w bieganie. Jednak liderem byłem ja, gdzie miałem najwięcej km. Oprócz Dżekiego pokonałem i Krzyśka. Dżeki miał 171.1 km, Krzysiek miał 311 km, natomiast ja miałem 330.3 km i pobiłem swój poprzedni rekord o 61.832 km.

Luty - drugi miesiąc roku 2013 po raz kolejny byłem liderem pod względem ilości przebiegniętych kilometrów. No i to wygląda tak: Dżeki przebiegł 141 km. Krzysiek przebiegł 334 km, ja przebiegłem 337.4 km. W lutym odbył się mój pierwszy z czterech startów w Gdyni. Bieg Urodzinowy Gdyni uważam jak najbardziej za udany i osiągnięty czas 41:16 nie jest przypadkiem, ale jest dobrym trenowaniem zimą.

Marzec - trzeci miesiąc roku 2013 upłynął pod względem mojego niezadowolenia z biegania, bo niewystartowałem w zawodach, które opłaciłem kilka dni przed najniższym wpisowym i co się okazało? Nie pojechałem, bo byłem chory i dupa była z tego - 50 zł czy ileś poszło w ch*j, jakby tego było mało, to straciłem aż 11 dni i straciłem miano lidera miesiąca na rzecz Krzyśka, który miał w tym miesiącu aż 357 km, Dżeki miał aż 120.5 km, a ja miałem zaledwie - mówię zaledwie, bo powinienem biegać dużo - 223.1 km.

Kwiecień - czwarty miesiąc roku 2013. Mówią co mnie nie zabije to mnie wzmocni, a co straciłeś wcześniej, to zyskasz to z procentem. I też tak się stało. W kwietniu dzięki trzem startom w maratonach miałem 445.985 km i bez wątpienia byłem niekwestionowanym liderem tego miesiąca i w tym miesiącu pobiłem Krzyśka aż o prawie 200 km - dokładniej o 108.585 km. Krzyś miał w kwietniu tylko 263 km. Natomiast Dżejk pomimo iż biega mniej też ma ponad 100 km osiągając 107 km. Pierwszym moim startem w maratonie był jubileuszowy 40 maraton Dębno odbywający się 7 kwietnia. Osiągnięty czas 03h 43m 06s jest dobrym startem, tym bardziej, że zima nie chce nas opuścić. Drugim startem w kwietniu był start w Orlen Warsaw Marathon odbywający się 21 kwietnia. Tym razem ku zdziwieniu i zaskoczeniu pobiłem nasz ogólny rekord jeśli chodzi o maraton i uzyskałem świetny czas z wynikiem 03h 22m 12s. No i ostatnim moim startem w kwietniu był Cracovia Marathon, który był też udany, ale czas był gorszy. Wynik porównywalny z moim debiutem ogólnym w maratonie, to 3h 32m 33s. W tym okresie jak ja pobiłem rekord w Orlen Warsaw Marathon, to Krzysiek startował w Harpaganie i osiągnął czwarte miejsce z czasem 15h 07m. Pobił też swój rekord życiowy i na prawdę jest prawdziwym hardcorem.

Maj - piąty miesiąc roku 2013. W maju już uspokoiłem się z długim bieganiem, ale po raz kolejny jestem liderem miesiąca i znowu prowadzę. Stało się tak dlatego, że Krzysiek doznał kontuzji podczas Harpagana i stąd jego mały kilometraż liczący zaledwie 55 km. Dżeki miał niewiele mniej od Krzyśka, ale też tylko 41.7 km, natomiast u mnie jest nieco lepiej, bo miałem aż 293.721 km. I znowu jestem liderem miesiąca. W maju w dniu Wormsaka ja jechałem do Gdyni na Bieg Europejski i osiągnąłem dobry czas nawet mogę powiedzieć bardzo dobry, bo miałem 43m 27s. W maju to był mój ostatni wpis na stronce SW4, jeżeli chodzi o bieganie i ogółem, bo od czerwca po odłączeniu się z SW4 pisałem już na mojej stronce Zvezda Worms Runners.

Czerwiec szósty miesiąc roku 2013. Czerwiec był najgorszym miesiącem jeżeli chodzi o przyjaźń. Po odejściu z SW4 byłem z samym sobą i sam sobie wszystko przedstawiłem co było złe, a co dobre. Na dodatek brak kasy sprawił, że nie układało się dobrze. Ten miesiąc będzie zarówno dobrym i złym wspomnieniem. Dobrym, bo wystartowałem w fajnym biegu i pomimo iż go nie ukończyłem, to byłem zadowolony z niego. W czerwcu biegałem w Nocnym Biegu Świętojańskim i tego samego dnia wystartowałem w marszu Filipa - Boruta. To była fajna przygoda, gdzie była to super impreza i super wspominam ten dzionek. W Nocnym Biegu Świętojańskim uzyskałem też bardzo dobry czas z wynikiem 43m 30s. Biegowo czerwiec był słaby jeśli chodzi o mnie i stąd liderem miesiąca jest Krzysiek osiągając odległość 240 km. Mój wynik wyniósł tylko 194.9 km, a Dżeki miał 72.7 km.

Lipiec - siódmy miesiąc roku 2013. Mówią, że siódemka jest szczęśliwa. Zgodzę się jak najbardziej z tym. Dlaczego? Z tego względu, bo ukończyłem bieg 7 szczytów trasy K-B-L liczącą 108 km z bardzo dobrym czasem 18h 36m 22s. Musiałem się przepisać na tę trasę, bo się spóźniłem na bieg 7 szczytów liczącej 230 km. Lipiec pod względem kilometrowym był drugim co do moich najlepszych miesięcy tego roku i ogółem. W lipcu miałem przebiegnięte 424.031 km, za sprawą ukończenia tego biegu oraz zacząłem biegać po 20 km na treningu i stąd ten spory kilometraż oraz po miesięcznej przerwie z czerwca jestem ponownie liderem miesiąca. No i przez różnie sytuacje jakie się wydarzyły u Krzyśka jego kilometraż spadł i wynosi tylko 261.5 km. Dżeki z powodu autostopu nie przebiegł ani km w lipcu.

Sierpień - óśmy miesiąc roku 2013. W sierpniu po obfitym bieganiu w lipcu - był już mniej kilometrowy. W sierpniu wystartowałem w zawodach na półmaratonie Ossów - Radzymin. Z zawodów nie jestem zadowolony, bo pojechałem na nie z braku kasy i z tego, że nie chcieli mi wydać numeru startowego. Dobre jest to, że biegałem z niewidomym panem i byłem jego przewodnikiem. Z samego biegu raczej spoko, bo czas optymalny i spoko, bo przebiegliśmy go w czasie 01h 45m 20s. W sierpniu też tego samego dnia co ja startował w zawodach. On startował w Maratonie Solidarności, gdzie rok temu zadebiutowałem ogółem w maratonach. Dla mnie ten dzień był taką i dobrą i złą informacją. Dobra - Krzysiek pobił swój i mój rekord w maratonie i uzyskał czas 03h 11m 54s. Zła - pobił mnie znowu prawie o 11 minut. To mnie już całkiem uświadomiło, że moim priorytetem nie będzie bieganie szybkie, ale na odległość, bo już całkowicie zrezygnowałem ze ścigania się z Krzyśkiem w maratonach, bo wiem, że już nie mam szans. Nawet nie zamierzam już walczyć, bo bym musiał zmienić treningi, a nie chciałbym biegać poniżej 20 km na treningu, no chyba, że będą wyjątki. W sierpniu też byłem na jednym marszu z Dżekim i Zidkiem startując w nietypowym Hel Szperku na orientację. Oprócz samego szukania punktów były też dodatkowo zadania do wykonania. Pomimo dzień wcześniejszego imprezowania ten marsz na kacu udało nam się wygrać. Wracając do biegania, to nasz kilometraż nie był duży bo ja z Dżekim zaczęliśmy grać w tenisa ziemnego i także sobie spędzaliśmy czasami długie godziny na korcie, dlatego mniej biegaliśmy też. No i kilometraż sierpniowy wygląda tak: Dżeki ma przebiegnięte w sierpniu 80 km. Krzyś przebiegł 282 km dając mu fotel lidera miesiąca sierpnia, bo ja straciłem na tym, że zacząłem pracować i miałem tylko 254.970 km.

Wrzesień - dziewiąty miesiąc roku 2013. Wrzesień był miesiącem, gdzie miałem doła. Od początku mi bieganie nie wychodziło i opuszczałem dużo. Co prawda ratunkiem było chodzenie na tenisa, więc to jakoś jeszcze uszło. Najgorsze jednak było to, że niestety przez to, że zacząłem pracować i nie mając kasy nie pojechałem na opłacony bieg 7 dolin. To był cios jak nóż w plecy i nawet już nie miałem ochoty biegać. Jednak jakoś się po tym podniosłem i jakiś kilometraż zrobiłem we wrześniu. Moje 187.328 km były chyba najgorsze w całym roku - stąd znowu strata pozycji lidera miesiąca na rzecz Krzyśka - i to drugi raz z rzędu. Krzysiek we wrześniu przebiegł 262.5 km, a Dżejk miał 164 km, czyli dużej straty do mnie nie miał, więc też bardzo ładnie pobiegł.

Październik - dziesiąty miesiąc roku 2013. Po wrześniowej porażce czas się podnieść. Październik był strzałem w dziesiątkę, bo ja startowałem w dwóch zawodach i obydwa uważam za udane. Swoje udane starty w harpaganie też zaliczyli Krzysiek i Dżeki, gdzie Krzysiek zajął czwarte miejsce z czasem 13h 56m 56s, a Dżeki zajął 8 miejsce z czasem 18h 27m 04s. Także dwóch robali w pierwszej dziesiątce, to wspaniały wynik. Ja też październik wspominam dobrze, bo startowałem w dwóch zawodachi obydwa były bardzo udane. Pierwsze z nich, to 22 Bieg Kociewski, w którym poszło mi bardzo dobrze i poprawiłem czas z poprzedniego roku o ponad 4 minuty osiągając wynik 46m 33s wtedy, a teraz 42m 14s. Drugie zawody, to był pięknie wspominany Półmaraton Nocna Ściema. Po biegu od razu sobie powiedziałem, że chcę tutaj wrócić na maraton za rok. Z biegu mogę być bardzo zadowolony, bo ponownie startowałem z tym niewidomym panem Zbyszkiem i poszło nam bardzo ładnie, bo czas jaki uzyskaliśmy jest godny podziwu, bo przebiegnięty półmaraton w czasie 01h 41m 32s dało nam I miejsce Zbyszkowi. Tutaj naprawdę mogłem być bardzo zadowolony z tego, że mogłem pomóc mojemu podopiecznemu i był bardzo ładny dzionek wtedy, znaczy noc, bo to było akurat w czasie kiedy to zegary są cofnięte i tak jakby nasz czas wynosił 41m 32s. To były bardzo udane starty i było fajnie. Po wrześniowej porażce też się podniosłem kilometrażowo, bo miałem aż 262.197 km, ale trzeci raz z rzędu Krzysiek jest liderem miesiąca, osiągając 292 km, a Dżeki uzyskał ich 99.2 km.

Listopad - jedenasty miesiąc roku 2013. Listopad był miesiącem, który będzie dobrze wspominany bo do statystyk dołączył też i Pondżol. Także przez jakiś czas i on będzie dołączany do statystyk. U mnie listopad był nieudanym startem w Gdyni na 10 km, gdzie osiągnąłem najgorszy czas jeśli chodzi o Gdynię, bo zawsze miałem poniżej 45 minut - ba nawet lepiej - poniżej 44 minut i ostatecznie miałem czas 45m 44s. Szkoda, że zrobiłem to przez głupi błąd, bo za dużo zjadłem i nie mogłem biec. Było bardzo ciężko. Poza tym bieganie nabrało innego tempa, bo Pondżol namieszał strasznie nam w statystykach w sensie pozytywnym. Ogłosił, że chce jechać na Orlen Warsaw Marathon i ukończyć go w 3h!!! Ku zdziwieniu i zaskoczeniu on jest taki zwariowany, że dąży do tego i wcale nie zdziwię się jak to zrobi, bo jego treningi są na prawdę mocne. Nie dość, że ledwo co zaczął biegać po 20 km, to robi to w czasie o wiele lepszym niż ja. Także po raz kolejny jestem odrzucony na daleki tył, bo nie dość, że z Krzyśkiem już nie mam szans, to o Pondżolu już nie wspomnę. No i właśnie. Teraz statystyka nieco się zmienia, bo, bo, bo... W tym miesiącu liderem nie jestem ani ja ani Krzysiek, ale właśnie ten zwariowany koleś Pondżol. No i właśnie Pondżol - pomimo mojej walki do końca - ostatecznie został liderem tego miesiąca i przebiegł 318 km. Ja miałem też co prawda dużo, ale z racji tej, w końcówce miesiąca byłem chory, to trochę straciłem i miałem 300.160 km. Krzysiek, który regenerował się na grudzień osiągnął wynik tylko 119.5 km, gdzie jego wyprzedził nawet Dżeki, który przebiegł 176 km dając jemu trzecie miejsce wg klasyfikacji miesiąca. Co prawda Krzysiek stracił na razie trochę km, ale to tylko na chwilę, bo jak już mówiłem Krzyś się regeneruje na grudzień. Wtedy zobaczymy co wykombinuje Krzysiek.

Grudzień - dwunasty i ostatni miesiąc roku 2013. Grudzień po raz kolejny był miesiącem obfitości w bieganiu, ale było mniej niż w listopadzie. Jak już wspomniałem, że Krzyś może zaszaleć w grudniu, to i też tak się stało. Pondżol,znowu zaszalał i był wiceliderem miesiąca, bo znowu wygrał ze mną kilometrażem. Dżekim miał najmniej km, ale za to był w górach i pomimo tego pobił swój rekord roku. Dla mnie grudzień był walką o 3500 km w roku i dlatego walczyłem do końca by swój cel zrealizować. Co prawda straciłem trochę w na początku grudnia, bo w pierwszy weekend byłem chory, ale mogę być zadowolony z tego miesiąca, bo cel  swój osiągnąłem - 3500 km w roku - osiągając wynik dokładnie 3517.689 km. No i pora powiedzieć statystycznie o grudniu jak to się ma do biegania. Wygląda to tak: Liderem grudnia jest Krzysiek, który miał 350.2 km biegu oraz 74 km marszu. Drugie miejsce zajął Pondżol osiągając wynik 281 km, ja osiągając wynik 263.687 km miałem trzecie miejsce. Natomiast Dżeki miał aż 168 km pomimo iż był w górach. Rok 2013 był bardzo dobry dla nas wszystkich w sensie biegowym i ogólnym. W tym roku udało mi się osiągnąć swój cel, o który walczyłem do ostatnich dni roku. W grudniu podsumowując moją klasyfikację generalną odległościową z Krzyśkiem wychodzi na to, że i tutaj wygrałem, bo Krzysiek ma ogółem 3113.9 km. Natomiast ja mam ich 3512.689 km. No i wyszło, że prowadzę z Krzyśkiem o 398.789 km. Co prawda w grudniu Krzysiek miał ode mnie więcej o 86.513 km, ale wiele razy w miesiącu byłem zdecydowanym liderem. Od roku 2014 też czeka nas taka klasyfikacja. Tutaj może być ciekawie, bo od samego początku roku zapowiadam ostrą walkę i szybką przewagę. Jak będzie to się okaże. Niedługo jeszcze opiszę tylko plany na rok 2014 i zobaczymy ile z nich zrealizuję. Póki co to tyle jeśli chodzi o rok 2013.

1 komentarz:

  1. Bardzo dobre, skrupulatne podsumowanie! To był dobry biegowy rok, a 2014 zapowiada się jeszcze lepiej!

    OdpowiedzUsuń