niedziela, 3 stycznia 2016

Biegowy rachunek sumienia - grudzień 2015 "rekin, rybka, cielak"

Słońe olśni swój blask i jego potęga będzie rosła w siłę aż do dnia, gdy umilkną wszystkie inne gwiazdy.
Zacytowałem ten tekst z tego względu, że grudzień to miesiąc, w którym mamy najkrótszy dzień w roku i od Wigilii Bożego Narodzenia dni stają się coraz dłuższe aż do 24 czerwca, kiedy to dni są coraz krótsze. Grudzień to też miesiąc, w którym kończy się jakiś etap życia. Zastanówmy się co takie było w tym miesiącu niezwykłego, a co było najgorsze. Odpowiedzi jest sporo i każdy z nas na pewno wspomina te piękne i te gorsze chwile. Jednak muszę przyznać, że co by nie było ten miesiąc pokazał dużo niespodzianek i pokazał, że jednak rywalizacja jest wyrównana. No i wtapiając się w te słowa zobaczmy jaki był grudzień pod względem biegania. Posłuchajmy:
Otóż ten miesiąc przyniósł na prawdę dużo niespodzianek. Tak jak była walka pomiędzy rybką i rekinem tak i też walka była pomiędzy wszystkimi nami trzema. Początek miesiąca był lekkim roztrenowaniem po porazkowym listopadzie. Jednak im dalej w las tym więcej drzew i bieganie w połowie miesiąca się nam tak wyrównało, że nie było wiadomo kto pozostanie tym jedynym. Końcówka miesiąca była ciekawa, bo już było tak, że rekin przegrywał z rybką. Jeszcze włączając się w tajemnice Bożego Wcielenia, to tym wcielonym cielaczkiem był Dżejk, który w połowie grudnia był jeszcze lepszy ode mnie. Jednak z upływem czasu najpierw zjadłem Dżekiego kilometrażem, a nastepnie był moment, gdzie i rybka zjadła rekina. Dlaczego tutaj porównuję wyniki moje i Pondżola? Bo Dżekim wspomnę zachwilę. A więc tak jak wcześniej wspomniałem rekinek był już ugryziony przez rybkę i został już mocno ranny. Jednak rekin jest objawem odporności i się nie poddał. No i słusznie, bo przez to, że rybka była mało skuteczna - rekinek ją zjadł. No i finał jest taki, że rybka została zjedzona przez rekina. Tak jak obiecałem tak też muszę dotrzymać słowa. A więc teraz opiszmy co z Dżejkiem, Szejkiem. no i tak jak już mówiłem, że Dżekuś to cielaczek wcielony, to tak muszę go pochwalić. Tak! Sztuką nie jest przez 15 lat się gnoić, ale i też pochwały muszą być. No i jaki jest powód tej pochwały. A więc nasz Dżekuś zaczął trenować regularnie treningi Jerzego Skarżyńskiego i poszedł w ślady Pawełka. No i zobaczymy co to z tego będzie, bo jeżeli chodzi o Pondżola, to jest na prawdę na dobrej drodze by pobiec w maratonie tempem 2h 45m. Teraz gdy już wiemy jak to było w grudniu, to czas na głębszą analizę statystyk. Oto i one:

1 - miejsce - Pondżol -   372.056 km
2 - miejsce -     Dżejk -   359.400 km
3 - miejsce -      Kosa -   339.560 km

To było podsumowanie miesiąca. Poniżej wygląd z całego 2015 roku:

1 - miejsce -      Kosa - 3258.035 km bieg +     43.83 km rower
2 - miejsce - Pondżol - 3245.660 km bieg + 1860.50 km rower
3 - miejsce -    Dżejk - 2447.497 km bieg + 2815.00 km rower.

         Podsumowując miesiąc grudzień, to trzeba przyznać, że w tym miesiącu było na prawdę ciekawie, bo gdybym zrobił jeden trening mniej, to liderem roku 2015 był by Pondżol i wyrzuciłby mnie z fotelu lidera, na któym się tak dobrze siedzi. Ciekawostką jest też to, że w grudniu Dżejk kupił sobie zegarek do biegania Suunto i ja też poszedłem w jego ślady i zrobiłem to samo kupując też zegareczek tej samej firmy. Jest to wspaniały sprzęt dla profesjonalnych i amatorskich biegaczy typu jak ja. Mówiąc szczerze, to grudzień był moim przebudzeniem smoka, który zieje ogniem i rozpala w sobie ogień, czyli The Flame. mam nadzieję, że w 2016 roku nic nie ugasi tego płomienia, o który tak walczyłem praktycznie od maja. Mówię od maja, bo od tego miesiąca wszystko u mnie się posypało i wszystko szlak trafił. Teraz tylko trzeba się wziąc za siebie i już mysleć o tym jaką obrać taktykę na to by mieć w styczniu 428 km.

                                          Cielaczek bez laczek
                                         Rekin Szczecin
                                          Rybka szybka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz