Za nami miesiąc luty jest po styczniu kolejnym miesiącem, który już jest historią. To co zostawiliśmy w lutym, to już zostanie bez rozwiązania. Teraz trzeba skupić się nad tym co w lutym osiągnęliśmy, a co jeszcze chcielibyśmy naprawić.
Było w lutym dużo osiągnięć, ale i było też sporo do zrobienia. No i tak jak mówię - tego nie da się cofnąć i nie da naprawić. Jedyną drogą wyjścia jest to, że można pewne treningi poprawić w marcu i tylko w marcu, bo to ostatni miesiąc solidnego trenowania i od kwietnia już będą starty. No ale ok zanim to nastąpi, to czas zrobić głęboką analizę statystyk z lutego, czyli drugiego miesiąca w roku. No i tak - luty jest najkrótszym miesiącem i to właśnie w lutym jest biegania zawsze mniej niż zwykle, ale ja chciałem zrobić takie cóś jak załamać system i złamać prawa fizyki i powiem, że byłem na dobrej drodze by to zrobić, ale klient nigdy nie ma racji i w ten popipipipipi (proszę wstawić cenzurę :)) tydzień musiałem zachorować i plany posypały się niczym domino. Na domiar złego startowałem w Gdyni i doznałem na dzień dobry porażki, że aż auć. Jednak tutaj w Gdyni nie byłem sam, bo biegali ze mną Dżeki i Pondżol. Ci dwaj chłopcy pobiegli znakomicie i moim czasem mógłbym zapaść się sześć stóp pod ziemię (Six Feet Under) no bo nasz 13 letni Pawełek pobiegł jak natchniony i nasz biegowy Murzynek koloru białego wykręcił czas 38m 16s. Drugi nasz koleś, ale starszy brodaty Dżihadysta pobiegł w czasie 42m 06s. No muszę powiedzieć, że ten mordziak drugi raz na 10 km pobił mnie i zrobił mi kuku. No i jestem i ja Mariuszek kłębuszek. Mój czas na te 10 km to 45m 33s. To było moje niepowodzenie związane z tym, że zachorowałem, bo właśnie dzień przed zawodami jakoś się dziwnie poczułem i to spowodowało, że poszło źle. A drugim powodem niepowodzenia było to, że zapomniałem z parapetu wziąć numeru i paska do biegania i skumałem się później no i też przez to ucierpiałem mając najsłabszy czas z naszej trójki. Dobra żeby nie było, że tylko narzekam, to luty dla mnie nie był tylko załamką, że byłem chory, bo pomimo tego cały miesiąc od 1 lutego do 28 lutego oprócz weekendów (czyli sobót i niedziel) codziennie jeździłem rowerem 8 km. No i jeszcze żeby nie było zacząłem też trenować jogę. Także luty dla mnie był też aktywny pod innymi względami. Żeby nie było, że tylko opisuję i gnoję siebie, to muszę zgnoić naszego brodacza Dżekiego. Ten dziadek o różowo purpurowej brodzie :) też jeździł rowerem i morda jedna ma więcej km ode mnie. Pawełek prawdopodobnie ma 31 km jeżeli chodzi o rower. Jeszcze pozostał nam Krzysiek. Krzysiek trenował też w lutym dużo. Jeżeli chodzi o Krzysia, to niestety Krzyś doznał kontuzji i biegania było bardzo mało. Jednak od 14 do 28 lutego przebiegł 251 km i tym samym nadrobił sobie zaległość. Jednak poniżej sytuacja przedstawia się nam tak:
1 - miejsce - Kosa - 291.150 km bieg + 152 km rower
2 - miejsce - Dżeki - 272.000 km bieg + 155 km rower
3 - miejsce - Krzyś - 271.900 km bieg + 52 km marsz
4 - miejsce - Ponżol - 219.000 km bieg + 31 km rower.
Tutaj można zaobserwować jak ścisła jest czołówka. Krzyś przegrał minimalnie z Dżekim o pozycję nr 2. Pierwsze jest zajęte przeze mnie. No i tę różnicę widać już poniżej jak uciekam kilometrami:
1 - miejsce - Kosa - 721.650 km bieg + 192 km rower
2 - miejsce - Pondżol - 557.000 km bieg + 31 km rower
3 - miejsce - Krzyś - 399.900 km bieg + 80 km marsz
4 - miejsce - Dżeki - 381.000 km bieg + 155 km rower.
Tak się przedstawia sytuacja z lutego oraz ze stycznia i lutego razem wzięte. Co nam przyniesie marzec? Tego nie wiadomo. Wiadomo, że w tym samym składzie co biegaliśmy na 10 km w Gdyni, czyli ja, Dżeki i Pondżol będziemy startować w II Maratonie Gockim. Tutaj mogę na prawdę wypaść dobrze, bo rok temu stanąłem na średnim podium, czyli zająłem drugie miejsce. Jak będzie tym razem i czy po raz kolejny zaliczę podium, to pytanie wiedzą tylko istoty pozaziemskie. No i pytanie, na które też odpowiedź znają ufoludki, czy nasz 13-letni Pawełek i Dziadek Dżeki ponownie będą w dobrej formie? Czy też uda im się osiągnąć po raz kolejny sukces? Wszystko się okaże w swoim czasie. Teraz to wszystko i dosvidańia.
PS.
Jeszcze poniżej fotki z biegu:
Jakiś zwierzak się przemieszcza.
Młodzieżówka górą.
Udało się 40 pękła jak ch***.
Ten tak jo. Jedzie do Gdyni po to by spierwiastkować bieg.
Islamiści też biegają. Na prawdę!
Było w lutym dużo osiągnięć, ale i było też sporo do zrobienia. No i tak jak mówię - tego nie da się cofnąć i nie da naprawić. Jedyną drogą wyjścia jest to, że można pewne treningi poprawić w marcu i tylko w marcu, bo to ostatni miesiąc solidnego trenowania i od kwietnia już będą starty. No ale ok zanim to nastąpi, to czas zrobić głęboką analizę statystyk z lutego, czyli drugiego miesiąca w roku. No i tak - luty jest najkrótszym miesiącem i to właśnie w lutym jest biegania zawsze mniej niż zwykle, ale ja chciałem zrobić takie cóś jak załamać system i złamać prawa fizyki i powiem, że byłem na dobrej drodze by to zrobić, ale klient nigdy nie ma racji i w ten popipipipipi (proszę wstawić cenzurę :)) tydzień musiałem zachorować i plany posypały się niczym domino. Na domiar złego startowałem w Gdyni i doznałem na dzień dobry porażki, że aż auć. Jednak tutaj w Gdyni nie byłem sam, bo biegali ze mną Dżeki i Pondżol. Ci dwaj chłopcy pobiegli znakomicie i moim czasem mógłbym zapaść się sześć stóp pod ziemię (Six Feet Under) no bo nasz 13 letni Pawełek pobiegł jak natchniony i nasz biegowy Murzynek koloru białego wykręcił czas 38m 16s. Drugi nasz koleś, ale starszy brodaty Dżihadysta pobiegł w czasie 42m 06s. No muszę powiedzieć, że ten mordziak drugi raz na 10 km pobił mnie i zrobił mi kuku. No i jestem i ja Mariuszek kłębuszek. Mój czas na te 10 km to 45m 33s. To było moje niepowodzenie związane z tym, że zachorowałem, bo właśnie dzień przed zawodami jakoś się dziwnie poczułem i to spowodowało, że poszło źle. A drugim powodem niepowodzenia było to, że zapomniałem z parapetu wziąć numeru i paska do biegania i skumałem się później no i też przez to ucierpiałem mając najsłabszy czas z naszej trójki. Dobra żeby nie było, że tylko narzekam, to luty dla mnie nie był tylko załamką, że byłem chory, bo pomimo tego cały miesiąc od 1 lutego do 28 lutego oprócz weekendów (czyli sobót i niedziel) codziennie jeździłem rowerem 8 km. No i jeszcze żeby nie było zacząłem też trenować jogę. Także luty dla mnie był też aktywny pod innymi względami. Żeby nie było, że tylko opisuję i gnoję siebie, to muszę zgnoić naszego brodacza Dżekiego. Ten dziadek o różowo purpurowej brodzie :) też jeździł rowerem i morda jedna ma więcej km ode mnie. Pawełek prawdopodobnie ma 31 km jeżeli chodzi o rower. Jeszcze pozostał nam Krzysiek. Krzysiek trenował też w lutym dużo. Jeżeli chodzi o Krzysia, to niestety Krzyś doznał kontuzji i biegania było bardzo mało. Jednak od 14 do 28 lutego przebiegł 251 km i tym samym nadrobił sobie zaległość. Jednak poniżej sytuacja przedstawia się nam tak:
1 - miejsce - Kosa - 291.150 km bieg + 152 km rower
2 - miejsce - Dżeki - 272.000 km bieg + 155 km rower
3 - miejsce - Krzyś - 271.900 km bieg + 52 km marsz
4 - miejsce - Ponżol - 219.000 km bieg + 31 km rower.
Tutaj można zaobserwować jak ścisła jest czołówka. Krzyś przegrał minimalnie z Dżekim o pozycję nr 2. Pierwsze jest zajęte przeze mnie. No i tę różnicę widać już poniżej jak uciekam kilometrami:
1 - miejsce - Kosa - 721.650 km bieg + 192 km rower
2 - miejsce - Pondżol - 557.000 km bieg + 31 km rower
3 - miejsce - Krzyś - 399.900 km bieg + 80 km marsz
4 - miejsce - Dżeki - 381.000 km bieg + 155 km rower.
Tak się przedstawia sytuacja z lutego oraz ze stycznia i lutego razem wzięte. Co nam przyniesie marzec? Tego nie wiadomo. Wiadomo, że w tym samym składzie co biegaliśmy na 10 km w Gdyni, czyli ja, Dżeki i Pondżol będziemy startować w II Maratonie Gockim. Tutaj mogę na prawdę wypaść dobrze, bo rok temu stanąłem na średnim podium, czyli zająłem drugie miejsce. Jak będzie tym razem i czy po raz kolejny zaliczę podium, to pytanie wiedzą tylko istoty pozaziemskie. No i pytanie, na które też odpowiedź znają ufoludki, czy nasz 13-letni Pawełek i Dziadek Dżeki ponownie będą w dobrej formie? Czy też uda im się osiągnąć po raz kolejny sukces? Wszystko się okaże w swoim czasie. Teraz to wszystko i dosvidańia.
PS.
Jeszcze poniżej fotki z biegu:
Jakiś zwierzak się przemieszcza.
Młodzieżówka górą.
Udało się 40 pękła jak ch***.
Ten tak jo. Jedzie do Gdyni po to by spierwiastkować bieg.
Islamiści też biegają. Na prawdę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz