Ten kto pierwszy dotknie skazy będzie zgładzony. Ten kto będzie mieć siłę, to jej uniknie. Objaśnijmy to co tutaj opisałem. A więc chodzi o to, że moja moc strasznie spadła przez skazę jaką było przetrenowanie oraz załamanie nerwowe na tle psychoseksualnym. Prawda jest taka, że na prawdę dużo się działo przez te ostatnie miesiące.
Prawda jest taka, że na prawdę dużo się działo przez te ostatnie miesiące. Dla mnie to były chwile załamki i porażki a dla Dżekiego i Pondżola moment gdzie trzeba powiedzieć - STOP! One more time! To był właśnie moment gdzie Pondżol już od wakacji się wziął tak za treningi, że ja miałem problem nadążyć za jego kilometrażem. Dżeki robi super dziarki z kalki dla lalki i biega też lepiej ode mnie. Właśnie Dżejk zaczyna trenować wg Jerzego Skarżyńskiego i plany są by wiosną złamać maraton w 3h 15m. Dobra. Wszystko ładnie pięknie i super, ale co ze mną? Ja wg Skarżyńskiego nie będę biegał, bo mi zależy na ultra. No i właśnie tutaj pytanie grzmi? To jak ty chcesz próbować maratonu w 3h 10m? Ja sobie powiedziałem, że jest tylko jedno rozwiązanie - metodą siłą woli i kilka roszad w treningach. Można powiedzieć, że mnie pojebało. No, ale co tam. Niech tak sobie każdy myśli, bo Mariuszek jak się zaweźmie, to to zrobi. Pytanie brzmi: Czy aby na pewno będę w stanie. Odpowiadam: To się okaże. Wróćmy do Pondżola i Dżekiego. Pondżol szykuje nam wspaniałą niespodziankę i chce spróbować sił w Maraton Gdańsk uzyskać czas 2h 45m. No gdyby Pawełek osiągnął taki rezultat, to kto wie, czy by nawet nie zajął podium. Dżejk chce spróbować sił - też w tym maratonie - uzyskać czas 3h 10m. A Mariuszek? Wsio Rybo - bez spinki, zaginki zrobi to sposobem matematycznym. A więc tutaj będzie algorytm taki, że Ø=165. A oznacza to, że tyle dni pozostało do startu. I aby to równanie rozwiązać to to Ø/3.14 = 52.5. Oznacza to, że abym mógł osiągnąć ten cel musiałbym mieć tyle solidnych dni treningowych i wtedy można myśleć o sukcesie. A więc skoro zagadka rozwiązana, to czas zobaczyć co w statystykach piszczy. Najpierw statystyki te z listopada...:
1 - miejsce - Pondżol - 367.219 km
2 - miejsce - Dżejk - 146.000 km
3 - miejsce - Kosa - 76.850 km.
... i te ogólne podsumowujące 11 miesięcy:
1 - miejsce - Kosa - 2918.475 km bieg + 43.83 km rower
2 - miejsce - Pondżol - 2859.604 km bieg + 1860.50 km rower
3 - miejsce - Dżeki - 2088.097 km bieg + 2815.00 km rower.
A więc statystyki wyglądają właśnie tak w listopadzie i ogółem do tej pory.
Podsumowując miesiąc listopad można powiedzieć tyle, że nigdy nie mów hop zanim nie przeskoczysz, bo może być tak, że będzie naprawdę ciężko. Tak jak to ma miejsce z kilometrażem. Grudzień będzie miesiącem przebudzenia smoka i zrobię wszystko by nie oddać fotelu lidera roku, bo mi się na nim bardzo dobrze siedzi. Nie będzie to łatwe, bo Pawełek na prawdę trenuje ładnie i może mi być ciężko mieć więcej km od niego w tym roku. Powiedzenie: "Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta". A no korzysta z okazji nasz Dżejk, bo on o posadę lidera rowerowca martwić się nie musi, bo nic jemu tego nie odbierze i Dżejk jest liderem rowerowym. Jak mogę ocenić naszą "Świętą Trójcę Lupino"? A więc tak: Pondżol - będzie pan zadowolony. Jego treningi, to już nie amatorszczyzna, ale już półzawodowiec, albo i nawet zawodowiec i Pawełka moc koloru, to czerwony, czyli walka do ostatniej krwi. Dżejk - damy radę. Dżejk to typ takiego człowieka, który nie musi trenować profesjonalnie, aby mieć dobre wyniki, ale trochę pod szlifowanie ich daje kolor diamentowy oznacza kryształową, czyli siłę bez skazy, na którą Dżejk jest odporny. Kosa - dogadajmy się - ja jestem typem człowieka dopóki idzie dobrze - trenuję, ale jeżeli coś idzie nie tak, to wpadam w złość i stres. Mój kolor, to kolor The Shadow and the Flame, czyli cień i ogień. Dlaczego dobrałem te dwa kolory mocy. Dlatego, że u mnie to jest inaczej trochę, bo jak mi coś wychodzi, to mam kolor ognia oznaczający, że się nie poddam. Natomiast jeżeli idzie źle i wszystko tracę spod kontroli, to niestety zamieniam kolor wojownika na kolor cienia. Także mieszanka naszych kolorów daje efekty w postaci paczki i klaczki. Pozdro dla tych, których tutaj nie ma. Tym kończę podsumowanie z listopada. Co przyniesie grudzień? Tutaj nie ma innej odpowiedzi jak tylko zwartą akcję i przemiany z cienia na ogień. Muszę trenować, bo będzie źle. No i mogę jeszcze przytoczyć jedną rzecz - Dzięki temu, że nasz Pawełek tak wspaniale trenuje i się dobrze czuje, to nakręca tym innych, ale tylko nieliczni mogą się z nim mierzyć. Ja już odpadam z tej rywalizacji, ale fotela lidera nie oddam, bo za dobrze się siedzi.
The Shadow...
... and The Flame.
Prawda jest taka, że na prawdę dużo się działo przez te ostatnie miesiące. Dla mnie to były chwile załamki i porażki a dla Dżekiego i Pondżola moment gdzie trzeba powiedzieć - STOP! One more time! To był właśnie moment gdzie Pondżol już od wakacji się wziął tak za treningi, że ja miałem problem nadążyć za jego kilometrażem. Dżeki robi super dziarki z kalki dla lalki i biega też lepiej ode mnie. Właśnie Dżejk zaczyna trenować wg Jerzego Skarżyńskiego i plany są by wiosną złamać maraton w 3h 15m. Dobra. Wszystko ładnie pięknie i super, ale co ze mną? Ja wg Skarżyńskiego nie będę biegał, bo mi zależy na ultra. No i właśnie tutaj pytanie grzmi? To jak ty chcesz próbować maratonu w 3h 10m? Ja sobie powiedziałem, że jest tylko jedno rozwiązanie - metodą siłą woli i kilka roszad w treningach. Można powiedzieć, że mnie pojebało. No, ale co tam. Niech tak sobie każdy myśli, bo Mariuszek jak się zaweźmie, to to zrobi. Pytanie brzmi: Czy aby na pewno będę w stanie. Odpowiadam: To się okaże. Wróćmy do Pondżola i Dżekiego. Pondżol szykuje nam wspaniałą niespodziankę i chce spróbować sił w Maraton Gdańsk uzyskać czas 2h 45m. No gdyby Pawełek osiągnął taki rezultat, to kto wie, czy by nawet nie zajął podium. Dżejk chce spróbować sił - też w tym maratonie - uzyskać czas 3h 10m. A Mariuszek? Wsio Rybo - bez spinki, zaginki zrobi to sposobem matematycznym. A więc tutaj będzie algorytm taki, że Ø=165. A oznacza to, że tyle dni pozostało do startu. I aby to równanie rozwiązać to to Ø/3.14 = 52.5. Oznacza to, że abym mógł osiągnąć ten cel musiałbym mieć tyle solidnych dni treningowych i wtedy można myśleć o sukcesie. A więc skoro zagadka rozwiązana, to czas zobaczyć co w statystykach piszczy. Najpierw statystyki te z listopada...:
1 - miejsce - Pondżol - 367.219 km
2 - miejsce - Dżejk - 146.000 km
3 - miejsce - Kosa - 76.850 km.
... i te ogólne podsumowujące 11 miesięcy:
1 - miejsce - Kosa - 2918.475 km bieg + 43.83 km rower
2 - miejsce - Pondżol - 2859.604 km bieg + 1860.50 km rower
3 - miejsce - Dżeki - 2088.097 km bieg + 2815.00 km rower.
A więc statystyki wyglądają właśnie tak w listopadzie i ogółem do tej pory.
Podsumowując miesiąc listopad można powiedzieć tyle, że nigdy nie mów hop zanim nie przeskoczysz, bo może być tak, że będzie naprawdę ciężko. Tak jak to ma miejsce z kilometrażem. Grudzień będzie miesiącem przebudzenia smoka i zrobię wszystko by nie oddać fotelu lidera roku, bo mi się na nim bardzo dobrze siedzi. Nie będzie to łatwe, bo Pawełek na prawdę trenuje ładnie i może mi być ciężko mieć więcej km od niego w tym roku. Powiedzenie: "Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta". A no korzysta z okazji nasz Dżejk, bo on o posadę lidera rowerowca martwić się nie musi, bo nic jemu tego nie odbierze i Dżejk jest liderem rowerowym. Jak mogę ocenić naszą "Świętą Trójcę Lupino"? A więc tak: Pondżol - będzie pan zadowolony. Jego treningi, to już nie amatorszczyzna, ale już półzawodowiec, albo i nawet zawodowiec i Pawełka moc koloru, to czerwony, czyli walka do ostatniej krwi. Dżejk - damy radę. Dżejk to typ takiego człowieka, który nie musi trenować profesjonalnie, aby mieć dobre wyniki, ale trochę pod szlifowanie ich daje kolor diamentowy oznacza kryształową, czyli siłę bez skazy, na którą Dżejk jest odporny. Kosa - dogadajmy się - ja jestem typem człowieka dopóki idzie dobrze - trenuję, ale jeżeli coś idzie nie tak, to wpadam w złość i stres. Mój kolor, to kolor The Shadow and the Flame, czyli cień i ogień. Dlaczego dobrałem te dwa kolory mocy. Dlatego, że u mnie to jest inaczej trochę, bo jak mi coś wychodzi, to mam kolor ognia oznaczający, że się nie poddam. Natomiast jeżeli idzie źle i wszystko tracę spod kontroli, to niestety zamieniam kolor wojownika na kolor cienia. Także mieszanka naszych kolorów daje efekty w postaci paczki i klaczki. Pozdro dla tych, których tutaj nie ma. Tym kończę podsumowanie z listopada. Co przyniesie grudzień? Tutaj nie ma innej odpowiedzi jak tylko zwartą akcję i przemiany z cienia na ogień. Muszę trenować, bo będzie źle. No i mogę jeszcze przytoczyć jedną rzecz - Dzięki temu, że nasz Pawełek tak wspaniale trenuje i się dobrze czuje, to nakręca tym innych, ale tylko nieliczni mogą się z nim mierzyć. Ja już odpadam z tej rywalizacji, ale fotela lidera nie oddam, bo za dobrze się siedzi.
The Shadow...
... and The Flame.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz