Sobota 27.09.2014 roku będzie niewątpliwie moim najpiękniejszym dniem w życiu, bo właśnie tego dnia odniosłem swój jak na razie największy sukces - zająłem 4 miejsce w klasyfikacji generalnej oraz stanąłem na drugim miejscu w kategorii wiekowej! To była taka piękna chwila, że sam do dzisiaj w to nie wierzę, że ja Mariuszk tego dokonam.
A zaczęło się to tak:
Już zapisując się w poprzednim tygodniu przez internet na ten maraton, czyli I Gocki Maraton namawiałem przyjaciela Dżekiego, żeby ze mną pojechał, bo chciałem za wszelką cenę tam pojechać, bo poczułem, że muszę przebiec ten maraton, tym bardziej, że był on za free a dodatkowym dystansem był półmaraton, więc jak najbardziej byłem za, żeby Dżekiego wciągnąć. Udało się! Dżeki się zapisał na półmaraton i już byliśmy pewni, że jedziemy. No to dzień przed zawodami się ugadaliśmy jak jedziemy z kim jedziemy i po co jedziemy i dlaczego jedziemy i gdzie jedziemy :). Rano w sobotę (dzień zawodów) wyjechaliśmy o 7:15 (no z małym opóźnieniem), bo jeszcze umówiliśmy się z Olą, że wpadniemy po nią do Osiecznej. Tak też zrobiliśmy. Pojechaliśmy po tę dziewczynę i razem ruszyliśmy do Wojtalu, gdzie będzie się odbywał nasz maraton i półmaraton, który ruszać miał o 9:00 rano. No więc jak wzięliśmy ze sobą Olę, to wtedy przyjechaliśmy na miejsce i poszliśmy się zgłosić do biura zawodów. Gdy już wszystko poszło zgodnie z planem, to każdy z nas przebierał się w modne ciuchy. Jednak zanim wyruszyliśmy, to ja jeszcze zrobiłem mały cmyk i na szybkiego przebrałem buty z Broocks Cascadia 8 (proszę nie myśleć, że reklamuje te buty, chociaż pomimo tego są świetne) na Adidas GTX, czy jakoś takie one są. Przez to zamieszanie z butami nie zdążyłem nawet dobrej rozgrzewki zrobić. No, ale to nic. Była minuta po dziewiątej i zaczął się I Gocki maraton i półmaraton. Ruszyliśmy. Wtedy już nie liczyło się nic tylko start i meta. Zacząłem spokojnie, bo pierwszy czas na pierwszym km wynosił 4:44/km. Chwilkę tylko się widziałem z Dżekim oraz Olą, bo oni biegli troszkę wolniej niż ja i wtedy biegłem sam. Wracając do czasów, to drugi czas był lepszy i wynosił 4:25/km. Najlepszym czasem okazał się już trzeci czas i wynosił on 4:14/km. Czwarty czas był wypośrodkowany pomiędzy pierwszym a drugim i wynosił 4:32/km. Piąty km, to jest 1/8 maratonu, więc już jakaś ćwiartka ćwiartki miałem za sobą i odczuwałem, że jest dobrze i czas wynosił 4:40/km. Szósty czas wynosił 4:21/km. Cały czas czułem się bardzo dobrze i biegało się wręcz świetnie jednak z racji tej, że była górka, to troszkę tempo spadło i na liczniku pokazało aż 4:52/km. Ósmy km był już szybszy i wynosił 4:20/km. Dziewiąty km 7 s gorzej, czyli 4:27/km. Wreszcie jest i pierwsze 10 km, które miałem przebiegnięte w czasie 45m 07s, a średni czas 10 km, to 4:31/km. Jedenasty km wynosił 4:25/km. Dwunasty 4:29/km. Trzynastka, czyli jak mój numer startowy, to 4:57/km. Czternasty km, to średnia wynosiła 4:34/km. Piętnasty 4:45/km. Szesnasty km, czyli coraz bliżej połówki wynosił 4:31/km. Siedemnasty z czasem 4:46/km. Osiemnasty 4:56/km. Dziewiętnasty km po raz pierwszy średnia przekroczyła 5:00/km wynosząc dokładnie 5:07/km. Dwudziesty km, czyli drugie 10 km przebiegłem w czasie 47m 19s, co daje łączny czas 01h 32m 26s i średni czas na ten km, to 4:50/km. Połówka, czyli 21.097 km miałem przebiegnięte w czasie 1h 37m 16s, a średni czas tego km wynosił podobnie jak poprzedni z tym, że o około sekundy lepiej i wynosił 4:49/km. Dwudziesty drugi km, to średnia 4:48/km. Dwudziesty trzeci km w czasie 4:42/km. Dwudziesty czwarty km, to 4:38/km Na tym punkcie na chwilę się zatrzymajmy, bo od półmetku chłopaki mnie poinformowali, że jestem trzeci. Do głowy wpadały różne myśli, że uda się, że będzie super. Jednak właśnie moja radość się skończyła, bo wyprzedził mnie jeden gość i ja do niego powiedziałem: "Ty brzydalu, żeś mi podium odebrał." On tylko się uśmiał i poleciał dalej. A ja tylko uważałem, żeby sę już nie dać wyprzedzić i leciałem swoje na dwudziesty piąty km, gdzie czas wynosił 4:46/km. Dwudziesty szósty km ponownie 5:00/km przekroczone i wynosi 5:04. Dwudziesty siódmy km 4:49/km. Dwudziesty ósmy km, to bardzo słaby czas, który wynosił 5:29/km. Dwudziesty dziewiąty jak i trzydziesty km wynosiły po 4:58/km. Ten trzydziesty, czyli trzecia dziesiątka miałem przebiegniętą w czasie 49m 02s. Natomiast łączny czas do tej pory wynosił 2h 21m 28s. Trzydziesty pierwszy km, to 5:12/km. Trzydziesty drugi km, to około sekundy lepszy czas, czyli 5:11/km. Trzydziesty trzeci km, to powoli zbliżała się Funny Hill jak cień i czas powyżej pięciu na km i wynosił dokładnie 5:03/km. Trzydziesty czwarty km, to powoli kryzys mnie dopadał i dlatego tak słaby czas, bo wynosił 5:45/km. Trzydziesty piąty, to czas 5:22/km. Trzydziesty szósty km, to 5:35/km. Trzydziesty siódmy km, to 5:25/km. Trzydziesty ósmy, to czas bliski 6:00/km z czasem 5:59/km. Trzydziesty dziewiąty, to czas 5:57/km. Czwartą dziesiątkę przebiegłem w czasie 55:43/km, łącznie te 4x 10 km, czas ten wynosił 6:14/km, czyli był to najgorszy czas jaki miałem tutaj. Czterdziesty pierwszy km wynosił 6:03/km. No i wreszcie ostatni, czyli 42.195 km wynosił 5:34/km. Tak właśnie wyglądały moje międzyczasy, które kontrolowałem co każdy km. To wspaniałe, kiedy można kontrolować jak się na poszczególnym km biegnie. Jednak wspanialsze jest to, że wiedziałem, że będę na podium, ale nie chcąc zapeszać wolałem być ostrożnym i myśleć, żeby bezpiecznie ukończyć ten maraton. Może po mnie nie było widać, ale w duchu poczułem ogromną radość kiedy wiedziałem, że będę na podium. Wbiegłem na metę z wielkim zmęczeniem, ale i zarazem z tą radością. Zbierałem od kilku ludzi gratulacje, między innymi od gościa, który mi podium w generalce odebrał. Po chwili coś wypiłem i poszedłem do samochodu się przespać, bo byłem bardzo zmęczony. Gdy Dżeki przyszedł mnie obudzić, to zbliżała już się ceremonia zakończenia zawodów i wręczenie nagród za miejsca. Wszystko odbywało się w miłej atmosferce. Najpierw zdobyciem podium - najwyższego - ucieszyć się mogła Ola Momot, która wygrała podwójnie, bo zajęła pierwsze miejsce wśród kobiet, oraz pierwsze miejsce w swojej kategorii wiekowej. Aż miło się spoglądało, że ta drobna dziewczyna wskakuje 2x na podium i to najwyższe. Wtedy i przyszła kolej na mnie, gdzie mogłem stanąć na średnim stopniu podium, czyli na drugiej miejsce w kategorii wiekowej.
Podium ze mną w tle
To było coś wspaniałego. Bezcenna sprawa. Nic nie jest piękniejsze niż stanąć na podium. Na prawdę poczułem się super. Wręcz pchałem się na to podium z radości, że wskoczę na to drugie miejsce. Gdy już nagrody zostały rozdane, to jeszcze czekaliśmy na ostatniego zawodnika, który przybiegł na metę. Nawet i jemu dostało się nagrodę. Po wręczeniu nagród powoli zwijaliśmy się do domu i jechaliśmy zawieźć Olę do domu.
Podsumowując ten maraton mogę powiedzieć tak - słowa Krzyśka Nowaka się sprawdzają, które mówią, że jak jest źle będzie dobrze i na odwrót. Coś w tym musi być, bo skoro nie mając formy zająłem podium, to znaczy, że jednak było dobrze, ale potrzeba było odblokowania się i ten maraton taki był. Także wypad był jak najbardziej udany. Jeszcze na koniec Special Thanks for Yeki and Ola.
A zaczęło się to tak:
Już zapisując się w poprzednim tygodniu przez internet na ten maraton, czyli I Gocki Maraton namawiałem przyjaciela Dżekiego, żeby ze mną pojechał, bo chciałem za wszelką cenę tam pojechać, bo poczułem, że muszę przebiec ten maraton, tym bardziej, że był on za free a dodatkowym dystansem był półmaraton, więc jak najbardziej byłem za, żeby Dżekiego wciągnąć. Udało się! Dżeki się zapisał na półmaraton i już byliśmy pewni, że jedziemy. No to dzień przed zawodami się ugadaliśmy jak jedziemy z kim jedziemy i po co jedziemy i dlaczego jedziemy i gdzie jedziemy :). Rano w sobotę (dzień zawodów) wyjechaliśmy o 7:15 (no z małym opóźnieniem), bo jeszcze umówiliśmy się z Olą, że wpadniemy po nią do Osiecznej. Tak też zrobiliśmy. Pojechaliśmy po tę dziewczynę i razem ruszyliśmy do Wojtalu, gdzie będzie się odbywał nasz maraton i półmaraton, który ruszać miał o 9:00 rano. No więc jak wzięliśmy ze sobą Olę, to wtedy przyjechaliśmy na miejsce i poszliśmy się zgłosić do biura zawodów. Gdy już wszystko poszło zgodnie z planem, to każdy z nas przebierał się w modne ciuchy. Jednak zanim wyruszyliśmy, to ja jeszcze zrobiłem mały cmyk i na szybkiego przebrałem buty z Broocks Cascadia 8 (proszę nie myśleć, że reklamuje te buty, chociaż pomimo tego są świetne) na Adidas GTX, czy jakoś takie one są. Przez to zamieszanie z butami nie zdążyłem nawet dobrej rozgrzewki zrobić. No, ale to nic. Była minuta po dziewiątej i zaczął się I Gocki maraton i półmaraton. Ruszyliśmy. Wtedy już nie liczyło się nic tylko start i meta. Zacząłem spokojnie, bo pierwszy czas na pierwszym km wynosił 4:44/km. Chwilkę tylko się widziałem z Dżekim oraz Olą, bo oni biegli troszkę wolniej niż ja i wtedy biegłem sam. Wracając do czasów, to drugi czas był lepszy i wynosił 4:25/km. Najlepszym czasem okazał się już trzeci czas i wynosił on 4:14/km. Czwarty czas był wypośrodkowany pomiędzy pierwszym a drugim i wynosił 4:32/km. Piąty km, to jest 1/8 maratonu, więc już jakaś ćwiartka ćwiartki miałem za sobą i odczuwałem, że jest dobrze i czas wynosił 4:40/km. Szósty czas wynosił 4:21/km. Cały czas czułem się bardzo dobrze i biegało się wręcz świetnie jednak z racji tej, że była górka, to troszkę tempo spadło i na liczniku pokazało aż 4:52/km. Ósmy km był już szybszy i wynosił 4:20/km. Dziewiąty km 7 s gorzej, czyli 4:27/km. Wreszcie jest i pierwsze 10 km, które miałem przebiegnięte w czasie 45m 07s, a średni czas 10 km, to 4:31/km. Jedenasty km wynosił 4:25/km. Dwunasty 4:29/km. Trzynastka, czyli jak mój numer startowy, to 4:57/km. Czternasty km, to średnia wynosiła 4:34/km. Piętnasty 4:45/km. Szesnasty km, czyli coraz bliżej połówki wynosił 4:31/km. Siedemnasty z czasem 4:46/km. Osiemnasty 4:56/km. Dziewiętnasty km po raz pierwszy średnia przekroczyła 5:00/km wynosząc dokładnie 5:07/km. Dwudziesty km, czyli drugie 10 km przebiegłem w czasie 47m 19s, co daje łączny czas 01h 32m 26s i średni czas na ten km, to 4:50/km. Połówka, czyli 21.097 km miałem przebiegnięte w czasie 1h 37m 16s, a średni czas tego km wynosił podobnie jak poprzedni z tym, że o około sekundy lepiej i wynosił 4:49/km. Dwudziesty drugi km, to średnia 4:48/km. Dwudziesty trzeci km w czasie 4:42/km. Dwudziesty czwarty km, to 4:38/km Na tym punkcie na chwilę się zatrzymajmy, bo od półmetku chłopaki mnie poinformowali, że jestem trzeci. Do głowy wpadały różne myśli, że uda się, że będzie super. Jednak właśnie moja radość się skończyła, bo wyprzedził mnie jeden gość i ja do niego powiedziałem: "Ty brzydalu, żeś mi podium odebrał." On tylko się uśmiał i poleciał dalej. A ja tylko uważałem, żeby sę już nie dać wyprzedzić i leciałem swoje na dwudziesty piąty km, gdzie czas wynosił 4:46/km. Dwudziesty szósty km ponownie 5:00/km przekroczone i wynosi 5:04. Dwudziesty siódmy km 4:49/km. Dwudziesty ósmy km, to bardzo słaby czas, który wynosił 5:29/km. Dwudziesty dziewiąty jak i trzydziesty km wynosiły po 4:58/km. Ten trzydziesty, czyli trzecia dziesiątka miałem przebiegniętą w czasie 49m 02s. Natomiast łączny czas do tej pory wynosił 2h 21m 28s. Trzydziesty pierwszy km, to 5:12/km. Trzydziesty drugi km, to około sekundy lepszy czas, czyli 5:11/km. Trzydziesty trzeci km, to powoli zbliżała się Funny Hill jak cień i czas powyżej pięciu na km i wynosił dokładnie 5:03/km. Trzydziesty czwarty km, to powoli kryzys mnie dopadał i dlatego tak słaby czas, bo wynosił 5:45/km. Trzydziesty piąty, to czas 5:22/km. Trzydziesty szósty km, to 5:35/km. Trzydziesty siódmy km, to 5:25/km. Trzydziesty ósmy, to czas bliski 6:00/km z czasem 5:59/km. Trzydziesty dziewiąty, to czas 5:57/km. Czwartą dziesiątkę przebiegłem w czasie 55:43/km, łącznie te 4x 10 km, czas ten wynosił 6:14/km, czyli był to najgorszy czas jaki miałem tutaj. Czterdziesty pierwszy km wynosił 6:03/km. No i wreszcie ostatni, czyli 42.195 km wynosił 5:34/km. Tak właśnie wyglądały moje międzyczasy, które kontrolowałem co każdy km. To wspaniałe, kiedy można kontrolować jak się na poszczególnym km biegnie. Jednak wspanialsze jest to, że wiedziałem, że będę na podium, ale nie chcąc zapeszać wolałem być ostrożnym i myśleć, żeby bezpiecznie ukończyć ten maraton. Może po mnie nie było widać, ale w duchu poczułem ogromną radość kiedy wiedziałem, że będę na podium. Wbiegłem na metę z wielkim zmęczeniem, ale i zarazem z tą radością. Zbierałem od kilku ludzi gratulacje, między innymi od gościa, który mi podium w generalce odebrał. Po chwili coś wypiłem i poszedłem do samochodu się przespać, bo byłem bardzo zmęczony. Gdy Dżeki przyszedł mnie obudzić, to zbliżała już się ceremonia zakończenia zawodów i wręczenie nagród za miejsca. Wszystko odbywało się w miłej atmosferce. Najpierw zdobyciem podium - najwyższego - ucieszyć się mogła Ola Momot, która wygrała podwójnie, bo zajęła pierwsze miejsce wśród kobiet, oraz pierwsze miejsce w swojej kategorii wiekowej. Aż miło się spoglądało, że ta drobna dziewczyna wskakuje 2x na podium i to najwyższe. Wtedy i przyszła kolej na mnie, gdzie mogłem stanąć na średnim stopniu podium, czyli na drugiej miejsce w kategorii wiekowej.
Podium ze mną w tle
To było coś wspaniałego. Bezcenna sprawa. Nic nie jest piękniejsze niż stanąć na podium. Na prawdę poczułem się super. Wręcz pchałem się na to podium z radości, że wskoczę na to drugie miejsce. Gdy już nagrody zostały rozdane, to jeszcze czekaliśmy na ostatniego zawodnika, który przybiegł na metę. Nawet i jemu dostało się nagrodę. Po wręczeniu nagród powoli zwijaliśmy się do domu i jechaliśmy zawieźć Olę do domu.
Podsumowując ten maraton mogę powiedzieć tak - słowa Krzyśka Nowaka się sprawdzają, które mówią, że jak jest źle będzie dobrze i na odwrót. Coś w tym musi być, bo skoro nie mając formy zająłem podium, to znaczy, że jednak było dobrze, ale potrzeba było odblokowania się i ten maraton taki był. Także wypad był jak najbardziej udany. Jeszcze na koniec Special Thanks for Yeki and Ola.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz