tag:blogger.com,1999:blog-9893487804125266162024-03-06T04:58:29.515+01:00ZVEZDA WORMS RUNNERSAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.comBlogger75125tag:blogger.com,1999:blog-989348780412526616.post-11702381633044231172017-11-14T01:56:00.000+01:002017-11-14T13:36:08.415+01:00Bieg Niepodległości - Poznań 2017 'Unikatowy medal'<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
10.11.2017 roku - piątek. tego dnia zacząłem swoją przygodową podróż do Poznania Głównego, gdzie miałem się spotkać z Pondżolem i odebrać swój pakiet startowy. Wszystko ładnie pięknie, ale jest jedno, aallee. Poniżej zobaczcie sami co z czym się je.<br />
<a name='more'></a>Otóż, gdy w piątek wróciłem z pracy, którą skończyłem o 14-tej, to wtedy postanowiłem sobie, że pojadę do Poznania na bieg, ale ta decyzja była podjęta od ręki, gdy skończyłem pracę. Jeszcze trzy dni temu, czyli w czwartek wzięła mnie grypa i wyjazd był wielkim takim znakiem o takim ?. Dlatego decyzję o wyjeździe podjąłem w piątek po pracy. Przychodzę do domu i mówię - jadę do Poznania. Wtedy szybkie przygotowanie się do wyjazdu, które trwało zaledwie kilka minut, bo zależało mi na tym, żeby zdążyć na pociąg z Bytoni do Tczewa, który wyjeżdżał o 15:23. Pech tak chciał, że nie miałem przy sobie żadnej kasy, bo w sklepie oddałem dług i rozliczyłem się z kierowcami. No to wziąłem swoją kartę kredytową i chciałem nią zapłacić za pociąg. Gdy już doszedłem do dworca w Bytoni, to patrzę i pociąg nadciąga i że się nie ociąga i przyjechał co do sekundy jak w szwajcarskim zegarku. Gdy wchodzę do pociągu to zapytałem konduktora, czy można zapłacić za bilet kartą kredytową, wtedy usłyszałem odpowiedź, że nie. No, ale pomimo tego - konduktor powiedział, że mogę wejść. Podziękowałem panu i usiadłem sobie i zapytałem, o której ten pociąg pojedzie na Chojnice, bo wypłacę z bankomatu kasę i oddam. Ten miły pan powiedział, że o 17:44, czyli mi to pasito, bo starczy czasu by wypłacić pieniądze i oddać. Gdy już dojechaliśmy do Tczewa, to wysiadłem i dzięki Pondżolowi, który mi powiedział, o której mam pociąg z Tczewa do Poznania Głównego, wiedziałem, że mam dość czasu. No i tutaj była zaskoczka na wielki plus, bo później poszedłem do tego pana i mówię, że chcę zapłacić za bilet, a pan powiedział, że nie trzeba. No i tutaj byłem mega zaskoczony, że w sumie pojechałem za free do Tczewa. No to skoro tak, to mając dość czasu poszedłem sobie zjeść zapiekankę i pójść na peron, z którego pojedzie pociąg przez Poznań. Gdy kupowałem bilet na Poznań, to zdziwiłem się, że miejsca w drugiej klasie są już zapełnione, to postanowiłem, że pojadę pierwszą klasą. Tę transakcję realizowałem kartą płatniczą, ale jeszcze żeby się w podróży nie nudzić, to postanowiłem sobie kupić karty do gry w kiosku w Tczewie i to dwie talie, bo lubię grać w Remi Brdge'a. Gdy poszedłem do pierwszej klasy, to miałem małą stresówkę, bo tutaj każdy elegancki i wypasiony i każdy ma jakieś urządzenia typu tablet i laptop, a Mariuszek ubrany był na luzie w dresie wypasione spodnie oraz bluzę niebiesko-białą niczym flaga Argentyny, albo barwy chusty buf firmy Brooks, bo ją też wziąłem na wypadek przypadek, gdyby mnie w Poznaniu wywiało do rzeki Odra. Na szczęście obyło się bez tego złego ,ale jest jedno ale. Wracając do pociągu pierwszej klasy, to muszę przyznać, że jest o wiele większy komfort jazdy pierwszą klasą niż drugą, ale tutaj nie ma z kim zbytnio porozmawiać i nawet tak zbytnio też nie chciałem rozmawiać, bo nie. No, ale w końcu pomyślałem, że nie będę trzymał mordy zamkniętej, bo pomyśleli by, że jestem mordziakiem z super Mario :). No i sobie porozmawiałem z jednym chłopakiem, który też siedział w tym przedziale i rozmawiałem o bieganiu, czym się zajmuje no i takie tam podstawowe rozmowy na różne tematy. No i gdy nastąpił moment, że już mi się nie chciało zbytnio rozmawiać, a z drugiej strony zgłodłem, to poszedłem sobie do Warsu na dobry obiad oraz dobre piwko. Zapłaciłem może ponad 50 zł za wszystko, ale co sobie będę żałował. Wtedy wróciłem do mojego wagonu, który miał nr 12 i siedzenie 76 środek. Chwilkę jeszcze sobie posiedziałem tam i wtedy za jakiś czas jeszcze sobie dwa piwka wypiłem, ale to było wszystko z pełną kulturką. No i gdy była godzina 20:32 chyba, to pociąg dotarł do Poznania Głównego po około 5 minut spóźnienia. Gdy wyszedłem z pociągu ubrany bez kurtki i na bluzie oraz chuście buf (barwy niebiesko-białe), to nie spodziewałem się tego, że tak będzie zimno. Zimniej było wtedy, gdy organizowaliśmy marsze na orientacje kilka lat wcześniej i one też się nazywały ZIMnO. Wtedy była akcja animacja zdzwonienia się z Szawłem i już wtedy szliśmy razem wszędzie. Najpierw poszliśmy, a raczej pojechaliśmy tramwajem po pakiety startowe do biura zawodów, które było na targach na ulicy Niepodległości. No i po odebraniu pakietu startowego udaliśmy się na ulicę Grochową, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg. Gdy przyszliśmy do tego domu, to przyszedł jeden taki fajny starszy facet, który był właścicielem tego lokalu i to był naprawdę gość z klasą. Jednak najpierw się rozpłaszczyliśmy - chociaż nie mieliśmy płaszczy, ale byliśmy spłaszczeni od zimna, a następnie porozmawialiśmy sobie z tym panem i opowiedzieliśmy i powiedzieliśmy, że my z Pondżolem i naszym przyjacielem jesteśmy trójką z jednej miejscowości, którzy biegają maratony. No i ten pan tomek opowiadał też nam o historii Poznania i rozmowa była fajna. Do rozmowy dołączyła jedna dziewczyna, która też wynajmuje lokal i też będzie biegała w sobotni dzień w biegu niepodległości. Gdy już sobie porozmawialiśmy, to wtedy poszliśmy po prychę - najpierw Pondżol, wtedy ja. Następnie pograliśmy sobie w karty i słuchaliśmy muzy przed jutrzejszym startem. Pawełek był zmęczony, więc poszliśmy dosyć szybko spać. Ja o dziwo nie mogłem spać pomimo iż było wygodnie. No, ale w końcu i ja zasnąłem, ale to było już tylko trzy godziny do pobudki. Wtedy o godzinie 7 rano była ta pobudka i wstaliśmy. Ja byłem strasznie zamulony, ale i zarazem zmotywowany startem. Pondżol jako dzisiejszy dietetyk zrobił ekstra śniadanko - normalnie miodzio, bo faktycznie miodek też był, wiec jak najbardziej na plus. Z mieszkania wyszliśmy o godzinie 9-tej, bo o godzinie 9:13 mieliśmy tramwaj na start. Wzięliśmy tylko to co było potrzebne do zostawienia w depozycie. Zrobiliśmy sobie rozgrzewkę tylko w postaci biegu, bo nie było na rozciąganie zbytnio czasu jakoś tak coś nie i pobiegliśmy też do naszej strefy czasowej, którą mieliśmy obydwóch na czerwono. Gdy już do startu pozostało parę minut, to życzyliśmy sobie udanego startu i wtedy ja cofnąłem się troszkę do tyłu i stamtąd będę startował z mojej strefy czasowej. Plany moje były bardzo mocne, aczkolwiek wiedziałem, ze mnie stać na więcej. Wtedy kilka minut przed startem zabrzmiał hymn Mazurka Dąbrowskiego i wszyscy śpiewaliśmy z natchnieniem. Gdy hymn był odśpiewany, to wtedy równo o godzinie 10:00 zaczął się start. To miał być mój udany start. No i wtedy było wielkie liczenie km. Patrzyłem dokładnie na każdy kilometr jakie mam czasy. No i tutaj byłem zaskoczony, bo mój pierwszy czas - 1 km wynosił 04m 11s 8 cs, no i wiedziałem, że to był za szybki start. Nie panikując postanowiłem biec dalej. Zaniepokoiłem się, bo puls wysoki, ale cóż - takie uroki zawodów, gdzie nigdy nie będzie tak jak na treningach. Czas na drugi km, który wynosił 04m 19s, czas jednostkowy 08m 30s 8cs. Ten także był za szybki. Wiedziałem już w tym momencie, że już na 100% nie będę mieć dobrego wyniku i ratowałem się jak mogłem by nie spaść w przepaść i trzeci km wynosił już w końcu mniej i to był czas 04m 51s 2cs, a całkowity czas, to 13m 22s. Czwarty km był też momentem, w którym nie biegłem bardziej szybko i uspokoiłem się nie robiąc szarży i czwarty km wynosił 4m 44s 9 cs, a całość 18m 06s 9cs. Od piątego lekko przyspieszyłem i ten czas wynosił 04m 32s, a połówka za złotówka wyniosła 22m 38s 9cs. Wtedy wiedziałem, że mój czas będzie w granicach 45m - 46m, czyli de pasito. Nie poddając się i biorąc wiatr w żagle mając z górki, gdzie dawali ogórki :) szósty km wynosił 04m 20s, całość 26m 58s 9cs. siódemka była nieco pod górkę i czas wynosił już 04m 47s, cały 31m 45s 9cs. Kolejny km i aż do mety bylo ciężko, bo zaczął padać deszcz i dlatego mój ósmy km wynosił 04m 43s, a cały 36m 28s 9 cs. Od 9 km postanowiłem przyspieszyć, ale pytanie było, czy jest z czego przyspieszyć. No i powiedziałem sobie, że mi to lotto, bo i tak jest średnio na jeża, więc zaryzykowałem. Efektem tej decyzji był dobry dziewiąty km, który wynosił 04m 20s, a cały czas 40m 48s 9cs. Motywując się tym, że to ostatnie metry lekko przyspieszyłem i gdy mi licznik pokazał, że dystans tej dziesiątki, to 10,06 km, a czas tego km, to 04m 50s 5cs, a cały wynosił 45m 39s 4cs i to był mój ostateczny czas końcowy. Gdy byłem parę metrów przed metą, to ucieszyłem się, że to koniec tej męki, bo to był na prawdę bieg ciężki. Wtedy, gdy przekroczyłem metę, to zrobiło mi się lekko słabo, bo się czułem źle bo było mi zimno. Następnie udałem się po medal i rogalika Świętomarcińskiego, który był dobry. Jeśli chodzi o medal, to jest wyśmienity i aż musiałem go normalnie pocałować z tego, że jest super. Po drodze nawet kilka łez mi poleciało i od zimna i z radości i trochę też z niedosytu. Jednak analizując sytuację moją, to przecież, gdy sprawdzałem swoje kilometry, to ani jeden z nich nie przekroczył 5:00 min/km, czyli rozrysowując, to matematycznie jak Jacek Gmoch, to maksymalny czas był mniejszy od maksymalnego i w matematyce wygląda to tak, że 5:00 min/km jest mniejsze od mniejszości narodowej i znaczek ma o taki 5:00 min/km>. Następnie udawałem się w kierunku biura zawodów, gdzie miałem swój depozyt zostawiony. Jednak w po drodze było mi strasznie zimno i zmarzłem jak diabli. Gdy w końcu dotarłem do biura zawodów, to odebrałem swój depozyt i spotkałem Pondżola. Gdy zapytałem jaki czas zrobił, to normalnie szok, bo osiągnął czas: 35m 38s, czyli ja byłem gorszy od dorszy i straciłem do Pawła dziesięć minut i jedna sekunda (10m 01s). Po odebraniu pakietu ubrałem się ciepło, ale było nadal zimno, więc nic mi to nie dało. Co dalej? Dalej postanowiliśmy pójść po prostu na Grochową i tam iść pod cieplutki prysznic i cieszyć się high lifem, bo taki później był, ale jeszcze zanim było tak przyjemnie, to postanowiliśmy poczekać do końca na klasyfikację końcową i czekaliśmy do końca na rozdanie nagród, w nadziei, że może Pondżol coś wygra, ale i też pobić brawa najlepszym. Jeszcze było fajnie, bo czekając podjechała karetka i ogrzewaliśmy się o nią. Gdy już ostatecznie było wiadomo, że Pondżol nie zajął nawet trzeciego miejsca, to wtedy już udaliśmy się na ulicę Grochową 31A. Wtedy mogliśmy sobie wziąć na spokojnie prysznic. Po prysznicu wypiliśmy sobie kawę i powoli pakowaliśmy się i udaliśmy się do wyjścia. Wtedy przyszła żona właściciela i trochę porozmawialiśmy i wtedy przyszedł jej mąż i postanowił, że nas podwiezie. My będąc uprzejmi powiedzieliśmy, że pójdziemy pieszo, ale jednak pojechaliśmy z nim. Najpierw udaliśmy się do sklepu z rogalikami, które postanowiliśmy zostawić sobie jak pojedziemy z Pondżolem do Wrocławia Głównego. Jednak jeszcze troszkę czasu z panem Tomkiem, by około pół godziny przed odjazdem pociągu wysiąść blisko dworca kolejowego. Ładnie podziękowaliśmy panu Tomkowi i rozstaliśmy się. Wtedy udaliśmy się do Sub Way i zjedliśmy sobie zdrowe i pyszne jedzonko. Jednak wcześniej ja zająłem się kupnem biletów, a Pondżol zajął się szukaniem jedzenia. Gdy już było wiadomo, gdzie co i jak zjemy, to naładowaliśmy sobie jedzenie i zapłaciliśmy. Po zjedzeniu musieliśmy dosyć szybko udać się na peron, z którego wyruszy nasz pociąg. Z Poznania Głównego do Wrocławia Głównego wyruszyliśmy o godzinie 15:36. Weszliśmy do pociągu i sobie mogliśmy w końcu odpocząć. Wiedząc, że we Wrocławiu będziemy dopiero o godzinie 18:01 - mogliśmy się smacznie położyć. Pondżol sobie pospał dłużej, a ja nie mogąc zbytnio spać - poszedłem sobie do Warsu wypić dwa piwka i mówię, że wezmę dla Pondżola kawkę, bo ja wypiłem sobie jeszcze Energy Drinka i gdy zanosiłem kawkę Pondzolowi, bo to trochę czasu mi zajęło jak sobie siedziałem w Warsie, no bo miałem dość czasu i mogłem sobie posiedzieć tam na spokojnie i bynajmniej Pondżol sobie odpoczął, a wtedy gdy szedłem z kawą do Pondżola, to akurat się przebudził i to wszystko było zgrane już nie jak w Szwajcarskim zegarku, ale w atomowym zegarku. No i gdy była już godzina 17:55, to zabrzmiał komunikat od konduktora: "Zbliżamy się do stacji Wrocław Główny. Wszystkim pasażerom wysiadającym przypominamy o zabranie swoich dokumentów oraz rzeczy osobistych i dziękujemy za skorzystanie z usług Inter City. Życzymy udanego pobytu oraz dalszej dobrej podróży. Dobranoc". No i wtedy było wiadomo, że możemy śmiało się ubierać i przygotować do wyjścia na peron. Gdy dojechaliśmy na miejsce do Wrocławia Głównego, to poszliśmy z Pondżolem do jego mieszkania i poszedł najpierw Pondżol pod prysznic, a za jakiś czas ja. Aha stop stop. Nie tak od razu się udaliśmy do domu, no bo jeszcze przecież jak są podróże, to trzeba iść do sklepu po zakupy żeby coś zjeść na wieczór i mieć na rano do jedzenia. No i kupiliśmy jedzonko, ale i też małe co nieco takie ze znaczkiem o taki %. No, co? Troszkę można co nie? W końcu jak to Pawełek powiedział - należy nam się. Oczywiście wszystko było z pełną kulturką i no co - poszliśmy do domu. Wzięliśmy prysznic, pograliśmy trochę w karty i popiliśmy lekko. Starczyło nam trochę żeby sobie szybciej iść spać. Ja to jak nie śpię sobie wygodnie na łóżku, to się nie wyśpię, ale tutaj to był mój głupi pomysł, bo Pondzol miał mi materac dany wygodny, ale ja nie chciałem by był mocno nadmuchany, bo bałem się, że będzie mi za twardo. No i całą noc nie mogłem spać też przez to, że chory trochę jestem i lekko jeszcze mnie grypa męczy i przez całą noc musiałem coś popijać i przeze mnie Pondżol nie mógł spać, bo się wierciłem jak mucha w smole. Jeszcze mówię do Pondżola, że chyba we Wrocławiu macie zanieczyszczone powietrze, bo mnie gardło boli. Dostałem krople jakieś żeby lepiej mi się oddychało i psiknąłem je sobie do nosa. No i nic to nie pomogło. Była już 7 rano i się wkurzyłem i mówię do Pondżola, że niech mi napompuje ten materac i zobaczymy może teraz zasnę. No i faktycznie tak jak był już nadmuchany, to już było zdecydowanie lepiej. Wtedy dopiero mogłem spokojnie zasnąć. Obudziliśmy się w samo południe kilka minut po dwunastej. Wtedy poszliśmy po zakupy i kurde nie mogliśmy nigdzie dostać jaj (ale jaja co? - takie jaja, że nie można było do jedzenia jaj kurzych dostać), bo ani w Biedronce, ani w Żabce. Jednak we Wrocku są dwie Żabki i ta druga już nie okazała się ropuchą tylko Żabką, w której były już jajka. Od wyjazdu do Koszalina nauczyłem się jednego - zawsze rób zakupy w Żabce, bo są długo otwarte i wszystko można kupić. Gdy już zakupy zrobiliśmy poszliśmy na mieszkanie i Pawełek zrobił pyszne jedzonko z jajecznicy. Troszeczkę też i ja pomogłem także razem robiliśmy jedzenie. Tez tutaj szacunek dla Pawełka, że umie ugotować na prawdę dobre jedzonko i nawet, niektóre kobiety mogą tylko jemu pozazdrościć, bo ile jest kobiet, które nie ugotują tak jak Pawełek. Gdy przygotowaliśmy sobie jedzonko, to wtedy spokojnie sobie je zjedliśmy i chwilę odczekaliśmy i następnie o godzinie 14:37 zaczęliśmy trening. Byłem zaskoczony, że ten trening będzie aż tak fajny, bo myślałem, że będziemy biegać po mieście - czego bym nie zniósł biegając trening, bo ja bym na pewno przypakował w jakiś samochód albo on we mnie i by była kraksa, a nawet i karambol - no, ale okazało się, że to tylko przykrywka od słoika, bo po chwili patrzę i wybiegamy z miasta i lecimy sobie, a to przez jakiś czas kanałem Odry, a po chwili przekraczamy mostem Odrę i wbiegamy na bok biegnąc ścieżką obok rzeki Stara Odra. Rozmawialiśmy z Pondżolem i powiedział mi ciekawostkę, że w samym Wrocławiu jest 100 mostów. To śmiało można tutaj rozbudować mosty i pograć w taką grę mosty, które się nie mogą ze sobą stykać. Na trasie też spotkać można dużo biegaczy, z którymi mijając się kiwaliśmy sobie ręką w ramach gestu. O dziwo byłem też zaskoczony, gdy mówię do Pondżola, że ten most mi przypomina Warszawski most, gdzie biegnie się końcowe 2 kilometry, czyli czterdziesty kilometr i co Pondżol mi powiedział? Bo tak się ten most nazywa. Dokładnie Most Warszawski? Przypadek? Nie sądzę. No i właśnie ten most Warszawski był naszą nawrotką, ale nie biegaliśmy tą samą trasa, tylko tak jakby drugą stroną Starej Odry płynącą chwilkę równolegle z Kanałem Żeglugowym, żeby znowu biec dalej Starą Odrą, ale po przeciwnym jej brzegu. Trasę bym mógł opisywać z detalami, ale dokładniej można się przypatrzeć na jej przebieg przez system nawigacyjny GPS spisany z mojego zegarka Suunto. Musze przyznać, że naprawdę to była jedna z najlepszych tras, które do tej pory biegłem. No i gdy już wróciliśmy do domu, to wyszło nam, że przebiegliśmy 14 km, bo tyle chcieliśmy przebiec i poszliśmy do domu. Znowu operacja pod kryptonimem prysznic, prysznic łołołoło, haha. A po prysznicu stwierdziliśmy, że trzeba iść spać, by sobie odpocząć. Tym razem chciałem spać na karimacie i też tak było. Zasnąłem na prawdę szybko. Co prawda później od Pondżola, ale chyba dłużej spałem. Gdy się obudziłem, to Pondzol mi zrobił małą stresówkę i mówił, że jest 22:00, a ja na to co? Tak długo spaliśmy? A on mówił: Żartuję jest 18:00. Uff. Jeżeli człowiek jest wyspany to i jest zwariowany, bo normalnie nie mogłem z Pawełkowych wariacji, bo te są lepsze nawet od moich. Tak mówił np takie coś: "K***a Pawełek dajesz i zapier***j. Nie no jak słyszałem te jego teksty to kulałem się. Normalnie gdybyśmy z Dżekim poszli na taką unitarkę do Pondżola, to tam by było tyle śmiechu, że szok. No, ale po chwili Pawełek biedny musiał się uspokoić i zrobił jedzonko, a ja zabrałem się za pisanie relacji. Od godziny chyba 20:00 do 22:03 pisałem tę relację. Wtedy to wysłałem ją na swojego e-maila, żeby nie pisać od nowa. No i od tamtego momentu ja piszę tę relację dalej, którą kontynuację piszę od godziny 00:15. Gdy już powoli zbliżał się czas do wyjazdu - ja do domu, a Pondżol na jednostkę, to zjedliśmy sobie z Pondżolem Spaghetti jak makaroniarze i Pawełek jeszcze mi zrobił bułeczkę na drogę. Chwilę jeszcze porobiliśmy mały porządek, wcześniej popraliśmy rzeczy i przed 23:00, czyli tak około 22:40 wyszliśmy na autobus wyjeżdżający parę metrów od Pondżola domu i jechaliśmy na dworzec PKP. Autobus jechał za 5 minut, wiec czasu było dosyć dość i wsiedliśmy do niego i na spokojnie kupiłem sobie bilet do Tczewa. Miałem możliwość kupienia nawet biletu z Tczewa do Bytoni na wypadek, gdyby pociąg się spóźnił. Gdy kupiłem już bilet, to poszedłem na swój peron i podziękowałem Pondżolowi za gościnę i on poszedł na swój pociąg ja na swój i wyruszyłem do Tczewa z Wrocławia Głównego o godzinie 23:10. Podróży w pociągu nie opisuję, bo po prostu nic się nie działo. Po prostu zależało mi na tym, żeby jak najwięcej pospać, bo wiadomo było, że w domu będę po siódmej rano, ale na drugą zmianę idę do pracy. Powiem tylko to, że gdy spałem w pociągu, to tam było tak gorąco, że aż trzeba było poprosić konduktora, żeby wyłączył ogrzewanie bo szło zwariować. Gdy po pięciogodzinnej jeździe pociągiem dotarłem do Tczewa, to byłem zaskoczony, że byliśmy w Tczewie nie o 5:56, ale o 5:48, czyli jeszcze więcej czasu miałem na to by wejść na spokojnie do pociągu na Chojnice, który wyjeżdżał o godzinie 06:01. To połączenie idealnie pasowało do tej podróży powrotnej. O godzinie 6:01 wyjechałem z Tczewa i poszedłem już do domu by, gdy wróciłem zrobić sobie łóżko i iść spać, co teraz zaraz też zrobię. krótko jeszcze podsumuję wyjazd.<br />
Podsumowując, powiem, że to był bardzo udany weekend, bo to pierwszego dnia jestem w Poznaniu i biegam tam sobie z Pondżolem zawody i nawet się śmieliśmy i mówimy - nie spotkamy się w Bytoni, a w Poznaniu, a to drugi dzień jestem we Wrocławiu i biegam sobie z Pondżolem trening. Także ten weekend był udany w 100%. No może 99,9999999999999999999999999999999999999999999999%, bo lekko zawody źle rozegrałem. Także oby takich więcej podróży, bo co jak co, ale podróże kształcą. Nawet będąc kiedyś w szpitalu mi tak powiedziała pani doktor. A wiec nic tylko podróżować, bo to nie ja je szukam, ale podróże mnie szukają, bo jestem do nich stworzony i tak ma być. Dlatego będę coraz częściej podróżował.</div>
<div class="blogger-post-footer">http://zvezdawormsrunners.blogspot.com/</div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-989348780412526616.post-51574572176774339802017-10-31T02:19:00.000+01:002017-10-31T02:19:22.803+01:00Nocna Ściema - Półmaraton - ''Runmageddon''<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Sobotnie popołudnie 28 października 2017 roku był dniem, w którym wyjechałem na zawody do Koszalina na półmaraton Nocna Ściema. Z domu wyszedłem na dworzec kilka minut po 15-tej, bo pociąg miałem o godzinie 15:23. Wyszedłem z domu troszkę późno i chwilami musiałem podbiec, aby zdążyć. Zdążyłem bez większego problemu i wsiadłem w pociąg, który jechał do Tczewa. Trasę mam wyczajoną, bo z Bytoni do Tczewa jest równe 8 przystanków i są to: Zblewo, Pinczyn, Piesienica, Starogard Gdański, Szpęgawsk, Swarożyn, Rokitki Tczewskie i stacja docelowa - Tczew. W Tczewie miałem już wysiadkę, bo to stacja docelowa. W Tczewie kupiłem bilet na pociąg, który miałem w domu sobie już wcześniej zorganizowany i z Tczewa miałem mieć pociąg bez przesiadek do Koszalina i był to pociąg TLK, ale zamiast wyjechać nim z Tczewa o godzinie 16:36, to wyjechałem o 16:56, czyli był spóźniony około 20 minut. Następnie, gdy już pociągiem tym dojechałem do Koszalina to na miejscu byłem o 20:08, a miałem być o 19:36. Teraz dalsza historia będzie ciekawsza.<br />
<a name='more'></a>Dojeżdżając na miejsce o 20:08, gdy wysiadłem z pociągu wiedząc, że mam dużo czasu postanowiłem sobie pójść na pizzę do galerii. Miałem trochę czasu to na spokojnie sobie zjadłem. No i tutaj w tym momencie mój spokój został zachwiany, bo dowiedziałem się, że będę szedł pół godziny gdzieś do biura zawodów. No to postanowiłem, że nie będę w tych warunkach szedł pieszo i zapytałem starszej pani, jak dojechać do ulicy Zwycięzców. Nie miałem przy sobie drobnych pieniędzy i ta starsza pani mi po prostu dała pieniądze 3 złote i dodała jeszcze 5 zł, na wypadek gdyby zabrakło, czyli dostałem razem 8 zł. Ja wytłumaczyłem pani, że mam pieniądze, tylko nie miałem drobnych, a pani mi powiedziała, że miała też taką sytuację, że też nie miała kiedyś drobnych i młody chłopak jej wyłożył też pieniądze. Było to bardzo miłe z Jej strony i z pomocą kierowcy ta pani mnie pokierowała gdzie mam wysiąść. No i niby wszystko ładnie pięknie, aż tu nagle gdy byłem na miejscu - okazało się, że to nie ta ulica, na której jest biuro zawodów. Wysiadłem już co prawda z tego autobusu i nie spodziewałem się, że będzie takie zaskoczenie. Tutaj byłem już zrezygnowany i już myślałem, że się poddam. No, ale zachowałem zimną krew i błądząc gdzieś po jakimś boisku pełnego wody doszedłem najpierw do jakiegoś parkingu, gdzie jest szatnia piłkarzy zespołu z Koszalina - wyszedł ochroniarz i to mnie ucieszyło. Zapytałem go, gdzie jest ulica Andersa Wyszwickiego, czy jakoś tak, bo tam ma być biuro zawodów. Gość nic nie wiedział, to zadzwoniłem wtedy do Dżekiego i zapytałem, że ma sprawdzić w necie na jakiej ulicy jest biuro zawodów. Odpowiedź padła na ulicę Racławicką. No w tym momencie zdębiałem, bo byłem co prawda niedaleko, a błądziłem jak ślepiec. To, że byłem już cały mokry, to tam nic nie szkodzi, ale jak ktoś błądzi blisko miejsca biura zawodów, to już trzeba być naprawdę maślakiem. Gdy już wtedy wyszedłem od ochroniarza udałem się do Technikum Akademickiego, czy ulica Akademicka i tam powiedzieli mi, że mam iść w kierunku ronda. No i kawałek przed rondem był jeden mały bar, a tam na zewnątrz stali podchmieleni goście i coś tam rozmawiali. No i wtedy to już mi to lotto, bo bym równie dobrze mógł dostać naje****, bo różnie to bywa, ale goście byli z klasą i wszyscy włączyli się do pomocy. Jeden gadał przez drugiego i w końcu jeden z nich mi wytłumaczył, gdzie mam iść. Dopiero wtedy szedłem w dobrym kierunku. Z racji tej, że było już kilka minut przed 23, to wszedłem do Żabki i tam kupiłem sobie banany i Hot-Dog'a. Pomyślałem sobie - kurde niedługo mam zawody i lepiej jakbym już nic nie jadł, bo może mnie zamulić, ale co tam. Następnie gdy już widziałem służby porządkowe, które rozstawiały barierki na trasie, to podszedłem do nich i zapytałem, którędy do biura, to mi powiedzieli, że do świateł i w lewo, to już byłem wtedy uratowany i uradowany, że jestem już na miejscu. Po tym jak już dotarłem na miejsce, to był kilka minut po 23 i poszedłem odebrać swój pakiet startowy i koszulkę. Na reszcie odetchnąłem z ulgą i pierwsze co, to poszedłem pod prysznic się umyć, ale tylko troszkę, bo nie miałem ze sobą ręcznika. Wtedy na hali rozłożyłem sobie swoje rzeczy i poszedłem się położyć. Położyłem się od 23:30 do 24:30, ale stwierdziłem, że to za mało i wstałem ostatecznie o 01:00. O dziwo nawet odpocząłem przez ten czas i przygotowałem się na start mając ubranego Crafta oraz kurtkę przeciw wiatrową i deszczową i w tym stroju poszedłem na start. Zanim jednak to nastąpiło, to wcześniej jeszcze pogadałem sobie ze starymi znajomymi i było fajnie i też opowiedziałem o mojej przygodzie. Na start wyszedłem o godzinie 01:40, bo szybciej nie chciało mi się, bo było za zimno. Stwierdziłem, że nie robię rozgrzewki, bo 3 godziny błądzenia po Koszalinie było wystarczającą rozgrzewką. Bałem się, że stresując się tym błądzeniem, to odbije mi się na zawodach, ale gdy byłem na miejscu, to żadnej spiny nie czułem przed zawodami. Po prostu tak jakby musiało być, że startuję i koniec i bez żadnego ale. Nawet nie myślałem o tym jaki wynik uzyskam, bo to było mi nie na miejscu. No, ale gdy już wyszedłem z hali - bo swoje rzeczy tam zostawiłem, to na dworze już tak zaczęło padać, że szok. Kilka minut przed startem organizatorzy mieli przygotowane dla wszystkich zawodników niespodziankę i to była niespodzianka w postaci fajerwerk. Dosłownie 5 minut przed startem niebo było cudownie kolorowe. Najlepsze było ostatnie 10 sekund przed startem, gdy było odliczanie od dziesięć do zera. Wtedy co dwie sekundy wybuchały fajerwerki i gdy była godzina "0", to zaczął się start maratonu i półmaratonu. Jeszcze kilka minut przed startem organizatorzy zapewniali, że pomimo iż czas już za rok nie będzie przesuwany - Nocna Ściema się odbędzie. No i gdy była 2:00 (czasu zimowego), to zaczął się start. Zacząłem sobie swobodnym tempem, bo szybciej się nie dało, a i też nie poczułem jakiejś takiej adrenaliny żeby przyspieszyć i to było dobre. No i przeliczyłem sobie całość na okrążenia i sobie myślę, że to są tylko 3 okrążenia po 7 km każde. No i moje poszczególne kilometry trasy wyglądały tak:<br />
1 km - 05:30.7 - 05:30.7<br />
2 km - 04:49.0 - 10:19.7<br />
3 km - 05:01.0 - 15:20.7<br />
(To były tylko dwa czasy, które były powyżej 5:00 min/km)<br />
4 km - 04:43.0 - 00:20:03.7<br />
5 km - 04:41.1 - 00:24:44.8<br />
6 km - 04:40.0 - 00:29:24.8<br />
7 km - 04:36.9 - 00:34:01.7<br />
(Pierwsze okrążenie, to czas 00:34:01.7)<br />
8 km - 04:53.0 - 00:38:54.7 01:07:22.7<br />
9 km - 04:44.0 - 00:43:38.7<br />
10 km - 04:46.1 - 00:48:24.8<br />
11 km - 04:50.0 - 00:53:14.8<br />
12 km - 04:46.9 - 00:58:01.7<br />
13 km - 04:43.0 - 01:02:44.7<br />
14 km - 04:38.0 - 01:07:22.7<br />
(Drugie okrążenie czas 01:07:22.7 i wynosiło 00:33:21.0 i było szybsze o 40.7s) 01:40:45.7<br />
15 km - 04:53.0 - 01:12:15.7<br />
16 km - 04:47.0 - 01:17:02.7<br />
17 km - 04:40.0 - 01:22:42.7<br />
18 km - 04:48.1 - 01:26:30.8<br />
19 km - 04:50.0 - 01:31:20.8<br />
20 km - 04:47.9 - 01:36:08.7<br />
21 km - 04:37.0 - 01:40:45.7<br />
(Trzecie okrążenie wynosiło w czasie 01:40:45.7 i wyniosło 33m 23s i było o tylko 2 sekundy gorsze, czyli można powiedzieć, że końcówka była bardzo udana). Czas ostateczny na mecie wynosił 1h 41m 49s 4cs - tj tempo 4:47 min/km. Natomiast dystans to dokładnie 21.26 km. Gdy już byłem na mecie, to jak najszybciej chciałem się umyć i położyć spać, bo byłem zmęczony nie samymi zawodami, ale ogółem tym, że był ten czas późny. Wtedy poszedłem pod prysznic i położyłem się spać, bo o godzinie 7:30 w planach jest zakończenie zawodów. Spałem do godziny 7:00 i wtedy mając wcześniej nastawiony budzik wstałem i pogadałem sobie z kolegami jeszcze o zawodach i wtedy zaczęło się podsumowanie imprezy i rozdanie nagród dla najlepszych. Wtedy już po wręczeniu nagród najlepszym był czas na losowanie dodatkowych nagród. Tym razem nic mi się nie udało wygrać, ale ważne, że czas miałem bardzo dobry na zawodach i od razu po zawodach poprosiłem kolegę Piotrka i Pawła - drugiego kolegę, aby mnie zawieźli na dworzec PKP, bo by mi pociąg uciekł. Jednak na szczęście pociąg był opóźniony 5 minut i na spokojnie kupiłem bilet z Koszalina do Tczewa, który wyjeżdżał o godzinie 09:22. W pociągu było fajnie bo porozmawiałem z chłopakiem i dziewczyną oraz starszą panią która lubi też podróżować i wszyscy miło spędziliśmy czas. Natomiast ci dwoje młodych ludzi też ciekawie rozmawiali, bo lubią różnymi środkami lokomocji podróżować, a to do Krakowa samolotem, a to np pociągiem po Polsce, także też fajnie się wymieniliśmy doświadczeniami. Fajne było to, że ta starsza pani ćwiczy jogę i to mnie też zaciekawiło, bo opowiadając mówiła, że ćwiczy jogę z trenerem i w grupie, a to też jest wtedy lepiej, bo dostaje się ćwiczenia i po prostu w skupieniu ćwiczy się. Wtedy ja opowiedziałem o sobie trochę, że też trenowałem jogę, ale przerwałem i obiecałem sobie, że muszę do tego powrócić. Następnie gdy już zbliżało się Trójmiasto, to wtedy i ta pani i ci dwoje młodych ludzi też wysiadali. Mi chwilę pozostało czasu i gdy już minęła godzina 12:28, to byliśmy w Tczewie i ja wysiadłem. Pociąg do Bytoni miałem dopiero o godzinie 13:47, czyli 1h 20 m musiałem na niego poczekać. Jednak na szczęście jest tam coś do jedzenia i poszedłem sobie do tego baru zjeść i kupiłem sobie normalny obiad - ziemniaki i kotlet z surówkami oraz frytki i to mnie kosztowało 20 zł. Posiedziałem sobie jeszcze trochę czasu i poczekałem na pociąg, który już był kilkanaście minut wcześniej i wtedy wsiadłem do niego i etap pod kryptonimem - Nocna Ściema - półmaraton zakończony.<br />
Podsumowując te zawody, to muszę powiedzieć, że pomimo iż warunki były naprawdę ciężkie (czyli tak jak dałem tego podtytuł "Runmageddon" - jak najbardziej do tego pasował) bo już przed samym startem zaczęło nie dość, że mocno wiać, to jeszcze padał mocny deszcz - to wynik uzyskałem wręcz idealny. Tutaj mogę określić te zawody mianem - idealny start, idealna meta, bo całą trasę czułem się super i nie miałem ani sekundy żadnego kryzysu. Kryzys mi odezwał się dopiero, gdy wróciłem z zawodów na halę, to wtedy odezwała mi się moja kontuzja, która przytrafiła mi się parę dni wcześniej na treningu jak biegaliśmy z Dżekim. A więc teraz naprawdę muszę powiedzieć, że po prostu jestem zadowolony z siebie i z tych zawodów, bo impreza zorganizowana świetnie i pomimo tych warunków - organizatorzy się nie wycofali, ale jeszcze bardziej się zmotywowali i kolejne edycje się będą odbywały. Jeszcze raz wielkie dzięki wszystkim, którzy mnie wspierali. Następna okazja Bieg Niepodległości 11 listopada tym razem w Poznaniu.</div>
<div class="blogger-post-footer">http://zvezdawormsrunners.blogspot.com/</div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-989348780412526616.post-5433052987134195452017-10-07T16:36:00.000+02:002017-10-07T16:38:25.582+02:00 26 Bieg Kociewski z Polpharmą - idealny start i idealna meta<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Dzisiejszego dnia tj 7 października sobota wybrałem się na zawody do Starogardu Gdańskiego. Dzisiaj to miał być sprawdzian moich małych przygotowań, które ostatnio przebiegały różnie, ale pomimo wszystko jakoś się przygotowałem do tego startu.<br />
<a name='more'></a>Na zawody wcześniej byłem umówiony z Zenkiem Hartuną, z którym dzisiaj ruszyłem do Starogardu Gdańskiego o godzinie 9:45. Jechaliśmy na te zawody we trójkę, bo ja Zenek oraz jego żona. Na miejscu byliśmy około godziny 10:20. Wtedy to poszliśmy do środka do OSiR-u i tam sobie poszedłem chwilę posiedzieć, bo czasu jeszcze było dużo. Wtedy tam spotkałem mojego trenera Jurka i sobie o dużo rzeczach pogadaliśmy. Rozmawialiśmy sobie tak aż do godziny 11:10 i wtedy poszedłem się przebrać na startowo i następnie poszedł Jurek i wtedy na jakiś czas zniknął mi z oczu. Gdy już było 11:25, to ja wtedy poszedłem robić rozgrzewkę i zrobiłem sobie 3 szybkie sprinty na stadionie metodą kopertową - tak jak raz to robiłem z Pondżolem na naszym stadionie w Bytoni. Wtedy troszkę potruchtałem lżej i wtedy jeszcze jeden szybki sprint zrobiłem. No i spotkałem Jurka wtedy jak robił kółko na stadionie i wtedy razem udaliśmy się na start. Gdy już wiedziałem, że bieg będzie mieć 4 okrążenia, to pomyślałem, że to będzie się źle biegać. No i jak zawsze to bywa przed startem wszyscy sobie nawzajem życzymy powodzenia i wtedy gdy już zaczyna się minuta 0, to czas zaczyna się liczyć od 10 do 0 i wtedy zaczyna się start. O godzinie 12:00 zaczął się start 26 biegu kociewskiego z Polpharmą. Początkowo biegłem spokojnie i bez spinki, a na dodatek nawet mnie adrenalina nie poniosła i to było super, bo nie wystartowałem za szybko tylko spokojnie swoim tempem. Efekt tego pierwszy km - 4:57 min/km. Dobrze się biegło, ale nie przyspieszałem za szybko i efektem tego drugi km wynosił - 4:41 min/km. Równowaga to podstawa, bo tak mogę określić dwa pozostałe km, bo trzeci wynosił - 4:41 min/km i tyle samo wynosił czwarty, który wyniósł też 4:41 min/km. Pierwsza połowa minęła i druga połowa zacząłem z jeszcze lepszym czasem wynoszącym 4:35 min/km. Szósty czas, to był podobny do tych trzech wcześniejszych przed piątym i wynosił 4:43 min/km. Siódemka był momentem, w którym uzyskałem najlepszy czas w kilometrze i wyniósł 4:30 min/km. Ósemka była czasem, w którym byłem nieco słabszy i wyniosła 4:35 min/km. Dziewiątka, to czas poprawy i ten km wyniósł 4:32 min/km. Także i na końcówce były bardzo dobre czasy. No i dlatego mogę określić te zawody mianem ideału, bo wszystko było zgrane jak w szwajcarskim zegarku. Gdy przekroczyłem linię mety, to wtedy trochę się martwiłem jak wrócę do domu, no i wtedy spotkałem znowu Jurka i poszliśmy zjeść ryż z fasolką i to było bardzo dobre. Następnie poszliśmy zobaczyć wyniki zawodów i później spotkałem Karolinę Machnikowską i spytałem, czy by mnie nie wzięła do domu. Oczywiście odpowiedź pozytywna i już o powrót nie musiałem się martwić. Wtedy poszedłem do hali OSiR-u odebrać swój depozyt i wróciłem na metę, gdzie były dekoracje zawodników oraz losowanie dodatkowych nagród. Niestety tym razem nic mi się nie udało trafić. No i gdy już wszystko się skończyło, to wtedy razem z Karoliną i jej koleżanką Moniką pojechaliśmy do domu.<br />
Podsumowując te zawody, to muszę przyznać, że taka sytuacja jak dzisiaj miałem tylko w Gdyni kiedy to startowałem w 2012 roku w Nocnym Biegu Świętojańskim,m gdzie mój rezultat wyniósł 40m 27s. Te zawody uważam za bardzo udane. Natomiast teraz czas poczekać i zobaczyć jak pójdzie za 3 tygodnie w Koszalinie na półmaratonie.</div>
<div class="blogger-post-footer">http://zvezdawormsrunners.blogspot.com/</div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-989348780412526616.post-62566114724229035642017-05-03T16:00:00.001+02:002017-05-03T16:02:04.747+02:00Orlen Wasaw Marathon po raz piąty i szczęście w nieszczęściu<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
24.04.2017 (niedziela) odbyła się piąta edycja Narodowego Święta Biegania, które odbyło się w naszej stolicy. Do Warszawy jechałem nie przygotowany, więc wiedziałem, że w maratonie nie wyczaruję żadnego dobrego wyniku. Póki co zawalczyć zawsze trzeba. No i poniżej przedstawiam to dlaczego nazwałem szczęście w nieszczęściu.<br />
<a name='more'></a>Na zawody jechałem już w sobotę rano, bo miałem zapewniony nocleg w Warszawie. Z Bytoni jechałem pociągiem o 7:06 i w Tczewie byłem po 42 minutach, czyli 7:48. Czasu miałem troszkę dużo, bo pociąg, który jechał z Tczewa do Warszawy jechał o 8:39. Dlatego na spokojnie kupiłem bilet do Warszawy i następnie sobie wypiłem gorącą czekoladę. Powiedziałem sobie, że skoro nie mam za dużo kasy, to postanowiłem zagrać w Multi Multi, a co będzie to będzie, albo wóz, albo przewóz. Losowanie było o 14:00 i dlatego dopiero w Warszawie sobie sprawdzę wyniki. Gdy już było blisko do przyjazdu pociągu, to wyszedłem z dworca na peron, bo na dworze było zimno i dlatego czekałem w środku. Wsiadłem w pociąg i jechałem tym pociągiem do Bydgoszczy, gdzie miałem przesiadkę. Zawsze jak jeżdżę pociągiem to są fajne przygody, bo można porozmawiać z ludźmi i można naprawdę pogadać sobie z kimś żeby ten czas zleciał, więc uwielbiam pociągiem jeździć. No i gdy o 9:55 zatrzymał się na stacji Bydgoszcz Główna, to wysiadłem z pociągu i miałem na następny pociąg przerwy aż 30 minut i na spokojnie mogłem sobie zobaczyć jak jadą następne. Nawet w sumie w informacji nie musiałem pytać z jakiego peronu będzie jechał pociąg, bo wszystko teraz jest zcyfrozywowowane i ładnie i czytelnie wyświetlone na ekranach, więc na spokojnie wiedziałem co i jak. Gdy po pół godziny przyjechał odpowiedni pociąg, do którego mogłem wsiąść, to bez problemu wsiadłem. Z biletu odczytałem, że będę siedzieć w wagonie nr 17 miejsce 46 przy oknie. No i pewny siebie wsiadam w ten wagon i sobie siadam. Siedziałem sobie jakby nigdy nic no i po jakimś czasie przyszedł pewien pan, który mówił, że też ma to miejsce, a ja siedziałem z jednym chłopakiem i dziewczyną i sobie porozmawialiśmy o bieganiu, bo jej chłopak też na te zawody jechał, a ona jemu po prostu będzie kibicować. Czas sobie płynął bardzo dobrze i 13:49 byliśmy w Warszawie. Gdy wysiadłem z pociągu, to ja udałem się do wyjścia na miasto, a kolega z koleżanką poszli chyba na TAXI. Ja natomiast postanowiłem sobie te 3 km pójść pieszo, bo to jest troszkę minut dojścia, a czasu miałem sporo, więc zrobiłem sobie małą wycieczkę. Gdy doszedłem do biura zawodów, to poszedłem do miejsca obioru pakietów startowych i tam odebrałem mój pakiet. Wtedy miałem bardzo dużo czasu na to by sobie tam pooglądać różne ciekawe rzeczy sportowe. Nawet brałem udział w konkursie, w którym można było wygrać buty. Chodziło o to, że gość ważył but, który był do wygrania i do miseczki trzeba było wsypać tyle gram płatków owsianych ile ważył ten but. Brałem w tym udział i kurcze wsypałem 8 gram za dużo tych płatków. Dodam jeszcze, że to było też tak, że nie można było jednocześnie ani miski ani butów trzymać, bo by było za łatwe. Później brałem udział w teście, w którym było kilka ćwiczeń i one były ogółem takie wydolnościowe. Mój wynik Fit Quest Sessions wynosił 132 jednostki. Wtedy się zaczęło moje szczęście w nieszczęściu, bo zapoznałem tam jednego chłopaka z dziewczyną i powiedziałem do nich, że grałem w Multi Multi i spytałem, czy by mi nie sprawdzili wyniki. No i okazało się, że wygrałem. Wtedy jeszcze troszkę sobie oglądałem różne rzeczy i wtedy poszedłem na jednym z działów oglądać sobie wypowiedzi różnych ambasadorów i byli tam kobieta z mężem i opowiadali o bieganiu, następnie wypowiedzi udzielał też nasz były Polski siatkarz - Paweł Zagumny, z którym mam zdjęcie. No i był też tam Mezzo, który połączył muzykę ze sportem i na tym bardzo dobrze wychodzi, bo jego czasy w maratonach są godne podziwu i najlepsze osiągnięcie jakie miał do tej pory, to 2h 48m 32s. Można? Można. Gdy zbliżała się godzina 18 to usiadłem sobie na ławeczce i tam razem z Olą i Damianem, których poznałem w biurze zawodów posiedzieliśmy chwilę i rozmawialiśmy tam ze starszym panem, który jest Wicemistrzem Europy w maratonach. Wiem, że ma na imię Jurek, ale dalej w sumie nie wiem nic. Był razem ze swoją żoną, która jemu kibicowała. Gdy rozpoczęło się Pasta Party, to poszliśmy sobie zjeść. Ja tradycyjnie wegetariańskie jedzenie dzień przed zawodami jem. Wtedy jeszcze trochę pochodziliśmy sobie w miasteczku biegacza i gdy już robiło się ciemno, to wtedy ja udałem się na tramwaj i jechałem do miejsca gdzie miałem nocleg na hali. Wtedy poszedłem jeszcze do sklepu szukać gdzie jest lotto i gdy znalazłem, to zaraz odebrałem moją wygraną i wtedy w sklepie kupiłem sobie jedzenie. Wtedy poszedłem na halę noclegową. Nie mogłem znaleźć swojego dowodu osobistego bo miałem go gdzieś głęboko włożone, ale dało radę wszystko było ok i gdy wszedłem do środka, to rozpakowałem swoje rzeczy i następnie poszedłem pod prysznic i później udałem się spać. Jak zwykle spać nie idzie przed zawodami, to trochę pojadłem sobie i wtedy próbowałem zasnąć. W sumie aż tak stresu nie miałem, bo nie walczyłem o wynik, ale miałem obawy co do tego czy ukończę maraton.<br />
<br />
DZIEŃ MARATONU<br />
<br />
Gdy rano wstałem o godzinie 6:15, to zastanawiałem się jaka będzie pogoda, bo prognozy nie były optymistyczne. Też nie wiedziałem jak się ubrać - czy na krótki spodenki i krótki rękaw, czy po prostu w odzieży termoaktywnej. Z jednej strony gdybym ubrał się w odzieży termoaktywnej, to było by niezbyt dobre rozwiązanie, bo bym się przegrzał. Dlatego postanowiłem, że ubiorę się na krótko. No i jak wstałem, to na spokojnie sobie zjadłem. Wtedy miałem troszkę czasu na wyjście do autokaru, który odjeżdżał co 30 minut. Ostatni odjeżdżał o 8:15 i to właśnie tym udałem się na stadion PGE Narodowy, gdzie był przy nim start. Jeszcze parę razy skoczyłem do toalety by być oczyszczonym z zarzutów :) i udałem się do mojej strefy startowej, którą tym razem miałem 3:30-3:45. O dziwo tym razem nawet nie udało mi się żadnej rozgrzewki zrobić, bo chyba jednak troszkę za późno przyszedłem, ale nawet nie myślałem o rozgrzewce tylko myślałem żeby ukończyć. Bardzo się ucieszyłem, że mogłem po raz piąty brać udział w tej wspaniałej imprezie. No i gdy minęła 9:00, to padł strzał z pistoletu i od tej pory zaczęło się. Tym razem początek maratonu dla mnie zaczął się bardzo dobrze, bo wystartowałem wolniej niż zawsze i kilometrami wyglądało to tak:<br />
1 km - 06:02 min/km, 2 km - 5:29 min/km, 3 km - 5:23 min/km, 4 km - 5:27 min/km. Pierwsza czwórka systemu czwórkowego, średni czas wynosił 5:35 min/km. 5 km - 5:20 min/km, 6 km - 5:13 min/km, 7 km - 5:15 min/km, 8 km - 5:09 min/km. Druga czwórka systemu czwórkowego wyniosła 5:14 min/km, czyli druga tercja była szybsza. 9 km - 5:13 min/km, 10 km - 5:13 min/km, 11 km - 5:16 min/km, 12 km - 5:10 min/km. Trzecia czwórka była taka sama jak poprzednia i wyniosła też 5:14 min/km, no i tutaj było dalej dobrze i tempo było bardzo równe. 13 km - 5:30 min/km, 14 km - 4:39 min/km, 15 km - 5:15 min/km, 16 km - 5:13 min/km. Czwarta czwórka była chyba najszybszą czwórką w tym maratonie i średnia wyniosła tej czwórki 5:09 min/km. Tutaj mi się biegało bardzo dobrze i tempo było jak najbardziej super. 17 km - 5:13 min/km, 18 km - 5:12 min/km, 19 km - 5:11 min/km, 20 km - 5:19 min/km. Piąta część czwórki średnia wyszła tak jak czwarta i wyniosła 5:09 min/km. Szybsza była tamta jednak średnia nie zmieniła się i była taka sama. Tutaj nadal biegało mi się bardzo dobrze i tempo nadal dobrze. 21 km - 5:03 min/km, 22 km - 5:14 min/km, 23 km - 5:09 min/km, 24 km - 5:20 min/km. Szósta czwórka była też bardzo szybka i tylko minimalnie wolniejsza od poprzedniej i wyniosła 5:12 min/km. Do tego czasu jeszcze biegało się bardzo dobrze i nawet jeszcze nie było mowy o jakimkolwiek kryzysie. 25 km - 5:13 min/km, 26 km - 5:10 min/km, 27 km - 5:16 min/km, 28 km - 5:29 min/km. Czas średni siódmej czwórki wyniósł 5:17 min/km. Tutaj nadal było wszystko okej, ale powoli zaczęły już nogi boleć i odczuwałem już lekkie zmęczenie, ale to też nic jeszcze nie było złego, więc biegało się jeszcze bardzo dobrze. 29 km - 5:31 min/km, 30 km - 5:30 min/km, 31 km - 5:23 min/km, 32 km - 5:30 min/km. Czas ósmej czwórki wyniósł 5:29 min/km. Ta ósma czwórka była już cięższa, ale jeszcze nie było źle i jeszcze biegało się dobrze. Tutaj już parę kilometrów wcześniej biegałem z jednym starszym panem Danielem. Biegało się bardzo dobrze i on mnie wspierał w cięższych momentach. 33 km - 5:30 min/km, 34 km - 5:37 min/km, 35 km - 5:30 min/km, 36 km - 5:26 min/km. Przedostatnia dziewiątka biegała się już gorzej, ale to właśnie od 36 km zacząłem odczuwać kryzys. To właśnie od tego km wiedziałem, że będzie ciężko. Dalej Daniel mnie wspierał, ale nie dawałem już rady. Chociaż czasy były jeszcze dobre, to właśnie od tego 36 km jakby można powiedzieć - zaczęło się. Średni czas tej dziewiątej czwórki wyniósł 5:31 min/km. 37 km - 5:52 min/km, 38 km - 6:37 min/km, 39 km - 8:03 min/km, 40 km - 07:14 min/km. Dziesiąta czwórka była najgorsza ogółem w historii moich maratonów. Tutaj średnia tej czwórki była tak słaba, że tutaj było więcej marszu niż biegu i dlatego była taka słaba. No i średnia tej dziesiątej czwórki wyniosła 6:57 min/km. Tak wyglądały poszczególne części czwórek. Było ciężko i bieganie zamienione na marsz nie były optymistyczne. Wiedziałem, że ostatnie 5 km były ciężkie dlatego, że brakowało treningów i to było powodem, że było źle. No i z racji tej, że maraton ma 42.195 km, to jeszcze te ostatnie dwa czasy tych km wyniosły: 41 km - 7:33 min/km, 42 km - 9:15 min/km.<br />
Gdy już ukończyłem ten maraton, to byłem zmęczony i zarazem bardzo zadowolony. Czas ogólny maratonu to 3h 59m 50s, a średnia ogólna to 5:38 min/km. Zająłem miejsce 3026/5515. Można powiedzieć, że i dobrze i źle, ale teraz najważniejsze jest to, żeby powrócić do biegania i następny maraton już przebiec o wiele lepiej. Po maratonie miałem mały problem wydostać się do domu, bo jak wiadomo pociągi kursują słabo i połączeń nie mam. Jednak zrobiłem to samo co rok temu i łapałem na stopa. Dla przypomnienia dodam, że rok temu łapiąc stopa znalazłem się w Olsztynie, bo mnie kolega, którego przed maratonem poznałem wziął mnie do siebie i nocowałem u niego. To była fajna przygoda, ale to co przeżyłem na maratonie, to była porażka. No i wracając do powrotu, to tym razem tak jak mówiłem złapałem też stopa i o dziwo zatrzymała mi się kobieta. W sumie nie zatrzymała się, bo sam poprosiłem o wydostanie się z Warszawy, a z racji tej, że to była rejestracja GTC, to pomyślałem, że spytam. No i udało się. Po drodze porozmawialiśmy sobie o różnych sprawach i czas mijał fajnie. Chwilami mi był głupio, bo byłem zmęczony i trochę zasypiałem, ale nic nie szkodziło to. Jeszcze sobie tak porozmawialiśmy o życiu prywatnym czym się zajmujemy. Ja powiedziałem o swojej pracy. Ta kobieta o imieniu Ola okazało się, że jest panią psycholog i mieszka w Gdańsku, a od czasu do czasu przyjeżdża do Warszawy. Dobrze się też złożyło, że udało się też tak, że zdążyliśmy na ostatni pociąg, który odjeżdżał z Tczewa na Chojnice, czyli też po drodze do Bytoni.<br />
Podsumowując. Maraton ten był udany, bo ukończyłem. Udany też był z tego względu, że dobrze go przebiegłem, bo początek i środek maratonu jak najbardziej na plus. Jedynie ostatnie 5 km były słabe, bo brakowało treningów. Z drugiej strony cieszę się, że ten maraton nie był tak słaby jak rok temu, gdzie musiałem tak jak tutaj iść, ale o wiele gorzej się rok temu czułem. Piąty maraton w warszawie zaliczony i piąty maraton w Warszawie ukończony. W I edycji Orlen Warsaw Marathon - miałem najlepszy czas (3h 21m 50s), a w V edycji Orlen Warsaw Marathon - miałem najgorszy czas (3h 59m 50s). Różnica wynosi aż 30 minut, więc to już jest sporo. To tyle jeśli chodzi o podsumowanie maratonu i zobaczymy co będzie dalej. W tym roku na pewno to nie był mój jedyny maraton, bo teraz chcę jeszcze jechać na mazury też jakiś maraton zaliczyć. co będzie to się okaże, ale najpierw muszę zacząć trenować.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZnYCbgMYn2TnovUJrvN6-Cr6c4myJbx7pk3I-t5sxeEkX0qwwG8msPjijf6a55SK4nLghKCQxybsEgb99uL6-w3uAzWCCBTZm3fnIjHc_pLgLspNi_6vQZsInTVmwvzfUXW6y9SUr_4gP/s1600/M1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZnYCbgMYn2TnovUJrvN6-Cr6c4myJbx7pk3I-t5sxeEkX0qwwG8msPjijf6a55SK4nLghKCQxybsEgb99uL6-w3uAzWCCBTZm3fnIjHc_pLgLspNi_6vQZsInTVmwvzfUXW6y9SUr_4gP/s320/M1.jpg" width="213" /></a></div>
<br />
Radość i chwała.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJAao8itKA3TxpJm9ckwu2QwuPgP7_lGx9MUXop4DHbcXLQcvrjuXsecNxWRqXlIuObiOzSpcVrH9s-z1ACnVmVB-IzRkm2cc00QhLtWUsypR3rLxLYp5lEgrfHSdXDtHBDTF9OXlxGnlR/s1600/M2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJAao8itKA3TxpJm9ckwu2QwuPgP7_lGx9MUXop4DHbcXLQcvrjuXsecNxWRqXlIuObiOzSpcVrH9s-z1ACnVmVB-IzRkm2cc00QhLtWUsypR3rLxLYp5lEgrfHSdXDtHBDTF9OXlxGnlR/s320/M2.jpg" width="213" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Taki tam Mariuszek.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWra6D0Xuluc7RkTbpg5EwyKZw70AogSaMzV80Z_nR8MHbs1mAfbvFFuZT8e31eiJXlogWVFEL2gTJPXzG4zZKsPCOfUzblLYxsBHvirJjxV-LNpHX1i8SRbT3k2yTDod8LcRTCVn6lK7y/s1600/M3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWra6D0Xuluc7RkTbpg5EwyKZw70AogSaMzV80Z_nR8MHbs1mAfbvFFuZT8e31eiJXlogWVFEL2gTJPXzG4zZKsPCOfUzblLYxsBHvirJjxV-LNpHX1i8SRbT3k2yTDod8LcRTCVn6lK7y/s320/M3.jpg" width="213" /></a></div>
<br />
I wszyscy ręce w górę wysoko!!!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGTglmF-GTdhX3G1XcofGXFGC-2eH5FvfCzpAvAXVgD5lJ3vnrFPwbPCVXwo-exs7jCU_O9DQLY9QngABQwbZQfdpKwG7vL6GufCBZa1AU5Qu9rBUOJJq_6wvogBH8mwSwLsH_TKbLaaf8/s1600/M4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGTglmF-GTdhX3G1XcofGXFGC-2eH5FvfCzpAvAXVgD5lJ3vnrFPwbPCVXwo-exs7jCU_O9DQLY9QngABQwbZQfdpKwG7vL6GufCBZa1AU5Qu9rBUOJJq_6wvogBH8mwSwLsH_TKbLaaf8/s320/M4.jpg" width="213" /></a></div>
<br />
Mariuszek biega.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh73zdsufBHa9JckLEGgOqT-KLBrqTB0joO3g8qO5gvTtGq7NL7-fA89ya3DNYCflFMgvSase6II00IFFZCdJi4JRkNZze2Q3BjBDjvdhS6jz3Mzo-JOu7qKc6XZqbK8wevaV5lSYdNrnby/s1600/M5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh73zdsufBHa9JckLEGgOqT-KLBrqTB0joO3g8qO5gvTtGq7NL7-fA89ya3DNYCflFMgvSase6II00IFFZCdJi4JRkNZze2Q3BjBDjvdhS6jz3Mzo-JOu7qKc6XZqbK8wevaV5lSYdNrnby/s320/M5.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
18x maraton w tym 5x Orlen Warsaw Marathon.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMObPxsEJo2UI18Z6UJqy3ic2IwAhHu8QBpOcsOYuOsvut9tINLRQTX_V-lIHQjSOelSl0Zvq4cYr2CiUYKpBu2ZqREfdbEjKPXFEDqTdq3pcHk0kRxPCOVBRD6COKn2_huqoro7nMav5-/s1600/M6.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMObPxsEJo2UI18Z6UJqy3ic2IwAhHu8QBpOcsOYuOsvut9tINLRQTX_V-lIHQjSOelSl0Zvq4cYr2CiUYKpBu2ZqREfdbEjKPXFEDqTdq3pcHk0kRxPCOVBRD6COKn2_huqoro7nMav5-/s320/M6.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
Mariuszkowe grymasy na twarzy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjb2i5fsPeiHCW7FMtfo7KRh991Ht_cZXITDfRcqy_8LMwm5q7BWNmO0PYUlheHzj9hA82CkDFQ4lTn3MfvPGznNHbDEymquj3tye0AR9f3et8D8TsyUdBB93ifNk-rNNNzL0Z1uv3gxqeS/s1600/M7.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjb2i5fsPeiHCW7FMtfo7KRh991Ht_cZXITDfRcqy_8LMwm5q7BWNmO0PYUlheHzj9hA82CkDFQ4lTn3MfvPGznNHbDEymquj3tye0AR9f3et8D8TsyUdBB93ifNk-rNNNzL0Z1uv3gxqeS/s320/M7.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Cztery godziny walki ze sobą.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnwaS2hNFNN5GFPIVXyYpKEidyzVPkTp6qTS8FWTaZfg3q09EBe6PtRLXkjcXcV9zvH6FB5oDi82bXy9OuLMcj8KkxbxpjfnOqCiPPZ0IPx1AUAWdHnSCQ53RwB_YNzM-UT8mj415l4W6p/s1600/M8.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnwaS2hNFNN5GFPIVXyYpKEidyzVPkTp6qTS8FWTaZfg3q09EBe6PtRLXkjcXcV9zvH6FB5oDi82bXy9OuLMcj8KkxbxpjfnOqCiPPZ0IPx1AUAWdHnSCQ53RwB_YNzM-UT8mj415l4W6p/s320/M8.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Meta, to czas chwały, że to już koniec.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpbLzdn7iIxGcVpwi_ilDkxXPcbnUOjnVwxO2PZv8FN6adSojPRHDpgKZITBxxx-pVLThPFGM5bHwCKXkeDi4RNb4F__ILsx1Z0TNHSy5sDjc58wIyD8OatOm7X8p6MnLvpYorTSZv9fN6/s1600/M9.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpbLzdn7iIxGcVpwi_ilDkxXPcbnUOjnVwxO2PZv8FN6adSojPRHDpgKZITBxxx-pVLThPFGM5bHwCKXkeDi4RNb4F__ILsx1Z0TNHSy5sDjc58wIyD8OatOm7X8p6MnLvpYorTSZv9fN6/s320/M9.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Budujemy mosty mosty na porosty.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjQ4FnaIKiOFoKhxrkWcuNBnlIjadIz1IbOq6qEzIjJnz6xyR0hNjQQeuNMU4YO9iFJfPjiY1UF8XULZm2PkNzd-LkapdQJWlObacTmlL4DvB2IW0rNwJMaWlJiIZ3Duaxs5hGejt3X0p6/s1600/M10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjQ4FnaIKiOFoKhxrkWcuNBnlIjadIz1IbOq6qEzIjJnz6xyR0hNjQQeuNMU4YO9iFJfPjiY1UF8XULZm2PkNzd-LkapdQJWlObacTmlL4DvB2IW0rNwJMaWlJiIZ3Duaxs5hGejt3X0p6/s320/M10.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Walka na moście.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8sAffB9XNGtuY9d377HSrwyik8gp-dKdblskNAo_wnhcgFSIUdU_OE0GEbHmRFIjxrcO66IqH_muP2OozO30Cu5QYkNDe4zDYKa83P5pXUmBeo0cHuVgn9fabRfFeEyqXMecN7j0dbEYH/s1600/M11.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8sAffB9XNGtuY9d377HSrwyik8gp-dKdblskNAo_wnhcgFSIUdU_OE0GEbHmRFIjxrcO66IqH_muP2OozO30Cu5QYkNDe4zDYKa83P5pXUmBeo0cHuVgn9fabRfFeEyqXMecN7j0dbEYH/s320/M11.jpg" width="213" /></a></div>
<br />
Co oznacza to, że Mariuszek jest rozczuchrany?....<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFrfYnsxx0tMBWdSRl0yV3C9l_V4ZhkalaK2_-3ahPYKM_9h4ZCYnVJq7AiHVuzubHnNxSzC15rmj55S5ZsVyBDBxtdAOzXBCk6_hi18BJf1x82ZF8zujoqxgsgvVYvIrBljDzUEMARs93/s1600/M12.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFrfYnsxx0tMBWdSRl0yV3C9l_V4ZhkalaK2_-3ahPYKM_9h4ZCYnVJq7AiHVuzubHnNxSzC15rmj55S5ZsVyBDBxtdAOzXBCk6_hi18BJf1x82ZF8zujoqxgsgvVYvIrBljDzUEMARs93/s320/M12.jpg" width="213" /></a></div>
<br />
.... A no to, że jest ciężko i nie chce okazywać swoich grymasów.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi04TiWiaAPXh2Xl7inVwkfPa871NeyygmWNhndFC6mTZc2E6AwquzXGAlOir87-pbeHXcC_v2mRjo-4ZJVTSJNokzv_BGI6ltP_1FWsDz9xFMKNCEYuvt-3zyHs7l0T_b2Gc2lU5zQJKHG/s1600/M13.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi04TiWiaAPXh2Xl7inVwkfPa871NeyygmWNhndFC6mTZc2E6AwquzXGAlOir87-pbeHXcC_v2mRjo-4ZJVTSJNokzv_BGI6ltP_1FWsDz9xFMKNCEYuvt-3zyHs7l0T_b2Gc2lU5zQJKHG/s320/M13.jpg" width="213" /></a></div>
<br />
Ja pierdolę co za czas...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihLjfBX1NvpX-69PduqLB8UPDaLgGiDAaOLaEPF5fpV9r296JSvj2ZKBvmnX2dCMLzDYKd4A4gybbeMwQs7cs9LBBUWEpUu7cS5ylRAJDBIOGsLR4_OtYPICBZQk_wkjCiHCmod_Y2vUu2/s1600/M14.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihLjfBX1NvpX-69PduqLB8UPDaLgGiDAaOLaEPF5fpV9r296JSvj2ZKBvmnX2dCMLzDYKd4A4gybbeMwQs7cs9LBBUWEpUu7cS5ylRAJDBIOGsLR4_OtYPICBZQk_wkjCiHCmod_Y2vUu2/s320/M14.jpg" width="213" /></a></div>
<br />
Tempo genialnego żółwia.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiu_PN8_EvEdbfaoqvur3Yb7DQKcI4E1PeSMR8SOEiMgEgDPA6VNCJ2TZvuwbSbjm1IwXsuM95-xQSYs5e8zuWDPsjW31PL9kvjhqf4zf_D7ceC0X-H9Vp6lZW4xgNy0SruNZi551T9Qb89/s1600/M15.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiu_PN8_EvEdbfaoqvur3Yb7DQKcI4E1PeSMR8SOEiMgEgDPA6VNCJ2TZvuwbSbjm1IwXsuM95-xQSYs5e8zuWDPsjW31PL9kvjhqf4zf_D7ceC0X-H9Vp6lZW4xgNy0SruNZi551T9Qb89/s320/M15.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Biegaczowaci.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsQLK7-YESVklal9cGe_eQJyD69SJsOjdV3QVIZrIt6wfcomJ2Hv_duLnhNYiWdisUR2GHfMfr2aDC3WQtDn94frSfXf7oqAYCq9lS5wPf3kp9guIv7T-E0li9DXJLO-TruN1q667umzhG/s1600/M16.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsQLK7-YESVklal9cGe_eQJyD69SJsOjdV3QVIZrIt6wfcomJ2Hv_duLnhNYiWdisUR2GHfMfr2aDC3WQtDn94frSfXf7oqAYCq9lS5wPf3kp9guIv7T-E0li9DXJLO-TruN1q667umzhG/s320/M16.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Biegam bo lubię i biegam bo chcę.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxD4aU6w7nybaSRtmGrhEMuDejrRICe5HrNcidXrSuKc-PnDLaby-4iwoBJcpco2F3DbvXKcngIWUqTux6swM1hshzecskB7nEPuMmrppdnHeGNPLY3TnZznLofXdUI9uM4HxvDkj1COW2/s1600/M17.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxD4aU6w7nybaSRtmGrhEMuDejrRICe5HrNcidXrSuKc-PnDLaby-4iwoBJcpco2F3DbvXKcngIWUqTux6swM1hshzecskB7nEPuMmrppdnHeGNPLY3TnZznLofXdUI9uM4HxvDkj1COW2/s320/M17.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Stadion już jest teraz tylko wziąć piłkę i wyjazd kurwa.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEyfwQbsr5P1eBj4bxzcY-ki64OyeYlxhuPBrvH6XH2bOViQ8eD6WVN4ZlaO5YRK5J-RdL4QDMMy2IvxdM0bW_Vq94HylC6jzupvV4Hinf946jMbBRGHOgfE5lbKR5Zg9qw0Mdnd45TZ2r/s1600/M18.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEyfwQbsr5P1eBj4bxzcY-ki64OyeYlxhuPBrvH6XH2bOViQ8eD6WVN4ZlaO5YRK5J-RdL4QDMMy2IvxdM0bW_Vq94HylC6jzupvV4Hinf946jMbBRGHOgfE5lbKR5Zg9qw0Mdnd45TZ2r/s320/M18.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Tuneola.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxQbnlf9NPGIE2pnp6ICj5kbgNcr2u2VeH3z-6GW7s7yoOY5RAQvSMPgnm8116yaTKyG6IUqzan4Q67uFLoM0IlRJESk84-zPCFKClKyFD4wXoov3mlZYvEOZSMCcSXQA6iLizfPB1gfpq/s1600/M19.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxQbnlf9NPGIE2pnp6ICj5kbgNcr2u2VeH3z-6GW7s7yoOY5RAQvSMPgnm8116yaTKyG6IUqzan4Q67uFLoM0IlRJESk84-zPCFKClKyFD4wXoov3mlZYvEOZSMCcSXQA6iLizfPB1gfpq/s320/M19.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
U góry samochody, a na dole biegacze.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTPuJyU6OOfY6imvpQ0DBzuK8F9EwmF2j-4rnOBhknYKWD9CKomlCeYWV6U8kQuHkD6vqP398q7G6aomQo5IyJlIqoTuERDoG0MHusxwAt5DTrH9-c5B6cXbECjYL9fSh447IjlcRtFdhl/s1600/M20.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTPuJyU6OOfY6imvpQ0DBzuK8F9EwmF2j-4rnOBhknYKWD9CKomlCeYWV6U8kQuHkD6vqP398q7G6aomQo5IyJlIqoTuERDoG0MHusxwAt5DTrH9-c5B6cXbECjYL9fSh447IjlcRtFdhl/s320/M20.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
E dawaj jo!!!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_-wtWtJkRigvTgzOMDnhVZRp9qBlmcqoS89kfKDQNkOD96C9Guv1JmvdDOtsqXKkWyUmrKjYsRwvrqhkS9u7IPVGNS9CmpIph7LQH_CQUTX-giJD4e1firM-6ErXBIdoXRLpmuf_1cGoP/s1600/M21.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_-wtWtJkRigvTgzOMDnhVZRp9qBlmcqoS89kfKDQNkOD96C9Guv1JmvdDOtsqXKkWyUmrKjYsRwvrqhkS9u7IPVGNS9CmpIph7LQH_CQUTX-giJD4e1firM-6ErXBIdoXRLpmuf_1cGoP/s320/M21.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Resignation.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNl9R0ohIoovppCLhWrUcv58HcebcimWHS1TtGhgC-3EqY6Vc9bgjbzeOWhittpHqmmT1QdnEE4k3BRUbY84aQPnLPhhWUXcaWyWTS77pRc4rcaJdIjGz7ypwM7vEAX2hqbIB5kqd2ma0d/s1600/M22.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNl9R0ohIoovppCLhWrUcv58HcebcimWHS1TtGhgC-3EqY6Vc9bgjbzeOWhittpHqmmT1QdnEE4k3BRUbY84aQPnLPhhWUXcaWyWTS77pRc4rcaJdIjGz7ypwM7vEAX2hqbIB5kqd2ma0d/s320/M22.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Poskromiony przez smoka i lwa.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi89s0y5ObLQ7UGjsm5b0Ly_Y-nqTmWYmsa8IRs06RKw8m95plNA-BgPOFvv-0Q-G9PribjiFzHK47FQ3mriJi_WQpsPi6e2qBbYX4PUZSmh2JLJWeJlj15KeoWIw2ZVa9uF1OnNjopmugu/s1600/M23.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi89s0y5ObLQ7UGjsm5b0Ly_Y-nqTmWYmsa8IRs06RKw8m95plNA-BgPOFvv-0Q-G9PribjiFzHK47FQ3mriJi_WQpsPi6e2qBbYX4PUZSmh2JLJWeJlj15KeoWIw2ZVa9uF1OnNjopmugu/s320/M23.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Asfaltem prosto.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0y4dOU5dDLnuLDaC0F-aUnipWqb7jNGGAFg_2xu4dm1worHELIpE9bDWzmcHwTyc7C3F6d1vyUPtHQTHtZog5f5a1knWQ0uE1bH_ir1bGgXWuNv0jGqquYSbbjH9NVOYGWt2zKiz5SPI5/s1600/M24.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0y4dOU5dDLnuLDaC0F-aUnipWqb7jNGGAFg_2xu4dm1worHELIpE9bDWzmcHwTyc7C3F6d1vyUPtHQTHtZog5f5a1knWQ0uE1bH_ir1bGgXWuNv0jGqquYSbbjH9NVOYGWt2zKiz5SPI5/s320/M24.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Zaraz meta, a po mecie super luz i już.</div>
<div class="blogger-post-footer">http://zvezdawormsrunners.blogspot.com/</div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-989348780412526616.post-13812345184862958662017-04-24T19:52:00.000+02:002017-04-24T19:55:58.977+02:00Biegowy rachunek sumienia - marzec 2017<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Minął styczeń, minął luty, minął marzec, a to oznacza, że kolejny miesiąc po prostu przepadł w zapomniane i zapamiętane. Marzec miał być dla mnie sprawdzianem przed wielkim maratonem, który będę biegał w kwietniu.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
Jednak tutaj stało się tak jak w przypadku ucznia, który w tym dniu miał pisać sprawdzian - nie przyszedł do szkoły. Ja zrobiłem tak samo. Półmaraton w marcu - dokładnie 25 marca miałem biegać w Wojtalu na półmaratonie, ale niestety nie pojechałem. Więc teraz zadanie mam utrudnione, bo sprawdzianu nie zdałem, a czeka mnie egzamin. Dżeki oraz Pondżol mają troszkę łatwiej, bo Pawełek trenuje regularnie i bieganko idzie coraz lepiej. Dżeki ma też dużo pracy i dlatego to bieganie też nie jest takie jakie by miało być, ale ważne, że praca wychodzi. Z naszej trójki w najlepszej sytuacji jest Pawełek, bo treningi wychodzą i nic dodać nic ująć. Oto poniżej statystyki z marca:<br />
<br />
1 - miejsce - Pondżol - 306.494 km<br />
2 - miejsce - Kosa - 96.370 km<br />
3 - miejsce - Dżeki - 21.100 km<br />
<br />
A tutaj statystyki ogólne od początku roku do końca marca:<br />
<br />
1 - miejsce - Pondżol - 910.201 km<br />
2 - miejsce - Kosa - 484.725 km<br />
3 - miejsce - Dżeki - 152.500 km.<br />
<br />
A więc marzec właśnie tak wyglądał, a co przyniesie kwiecień - tego nie przewidzą nawet Indianie, ale Mariuszek przewidzi. Przewidzi to, że na maratonie nie będzie za dobrze, ale ukończyć powinienem.</div>
<div class="blogger-post-footer">http://zvezdawormsrunners.blogspot.com/</div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-989348780412526616.post-51413790002420832072017-03-01T20:30:00.003+01:002017-03-01T20:33:21.338+01:00Biegowy rachunek sumienia - luty 2016<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Mówią, że gdy coś krótko trwa, to krótko trzyma. Jednak, gdy przyjrzymy się na to z innej strony, to zobaczymy jak coś co jest krótkie jest odległe. Miesiąc luty ma 28 dni. Niby to jest 28 dni, ale to jest bardzo spora suma, bo 28*24=672 godziny. 672 godziny pomnóżmy przez 3600 s.=2419200 s. No i to jest tyle ile bije człowieka serce. Jednak jest jeszcze jedno ale...<br />
<a name='more'></a>Te dane odnoszą się do osób, które w sumie nic nie robią i prowadzą siedzący tryb życia. Jeżeli chodzi o ludzi, którzy trenują - ich serduszka biją zupełnie inaczej. Serce sportowca bije o wiele wydajniej. Dlaczego mówię akurat o sercu? Bo serce dla nas jest najważniejszym narządem w ciele człowieka. Gdy teraz już biegam regularnie, to mogę być spokojny, bo i dzięki bieganiu i serce lepiej pracuje i człowiek się dobrze czuje. Luty dla mnie był obfity w bieganiu, ale i biegaczy było jeszcze dwóch. No i troszkę opiszmy tych gości. Najpierw zajmijmy się Pondżolem. Otóż Pawełek z racji tej, że jest w wojsku, to ma teraz fory pod dostatkiem pod względem trenowania. Biegać może kiedy chcę i ile chce. Dlatego nasz Pondżolek będzie chyba tym jedynym, który będzie najlepszy z naszej trójki zawsze. Wcale mnie to nie dziwi, że Pondżol ma aż tyle km i tak może sobie trenować jak chce. Pawełek z naszej trójki był zawsze najlepszy i najlepiej bieganie jemu wychodzi i fajnie gdyby to kontynuował, bo to jest klucz do tego by mieć wysokie noty na zawodach. Moją wizją by było to jak Pawełek na zawodach otrzymuje wspaniałe nagrody i ma radość na uśmiechu. Tego mu życzę. Kolejnym naszym z trójki jest Dżejk Szejk. Dżekuś jest super gościem, który jest szefem dla siebie, bo po tym jak otworzył swoją działalność z tatuażami, to super się w to wkręcił i fach idzie coraz lepiej i kasa zapierdala do kieszeni. Dzęki dziarkom Dżejk ma dużo kasiorki i to jest super. Jednak jest tego mała wada - mało czasu na treningi. Cieszę się jednak z tego, że uda się jemu znaleźć trochę czasu i pobiegamy sobie razem. Wtedy to się dzieją skecze, wariacje i inne atrakcje. Z mojej strony mam nadzieję, że Dżejk wystartuje w jakiś zawodach i jeszcze pokaże, że będzie dobrze. Ja do sibie jako Kosy, czy jak wolicie Czępy dodam to, że jeśli chodzi o mnie, to długo zbierałem się by uratować bieganie. Na szczęscie się udało i teraz będzie chyba już tylko lepiej. Kończąc ten spis ze spisków biegowych mogę po prostu poniżej przedstawić statystyki biegowe z lutego, a poniżej statystyki ze stycznia i lutego razem wzięte. Oto i one:<br />
<br />
1 - miejsce - Pondżol - 353.767 km<br />
2 - miejsce - Kosa - 269.830 km<br />
3 - miejsce - Dżeki - 99.000 km.<br />
<br />
Z racji tej, że nie miałem dokładnych statystyk Pondzola ze stycznia, to w styczniu Pondżol miał 250 km i tak jak w styczniowym podsumowaniu byłem ja liderem, to teraz już nim jest Pondżol. Oto statystyki ogólne z dwóch miesięcy:<br />
<br />
1 - miejsce - Pondżol - 603.707 km<br />
2 - miejsce - Kosa - 388.550 km<br />
3 - miejsce - Dżejk - 131.400 km.<br />
<br />
Tutaj widać jak Pondżol ucieka nam dwóm. Nawet jeżeli dodałbym moje i Dżekiego bieganie, to jest mniejsze od Pondżola. Tutaj widać jakie korzystne warunki ma nasz Pawełek i dąży do celu. Są trzy opcje: Dżejk będzie gonić mnie. Ja będę gonić Pondżola. A Pondżol będzie mi uciekał. Walka o fotel lidera roku będzie zacięta i ostra. Polecą noże i siekiery na tego kto wygra w rocznym podsumowaniu. Teraz to czasu jest na to dużo i trzeba trenować by nie oberwać nożem i siekierą. Chociaż walka nie będzie tak brutalna, bo my nie używamy przemocy, ale ten kto wygra w całym roku dostanie z lacza. Podsumowując luty, to mogę powiedzieć, że z siebie jestem zadowolony, bo naprawdę pokazałem, że to nie jest mój koniec z bieganiem i że jak coś co kochasz - odwzajemnia się i to jest wspaniałe. Teraz pozostaje pytanie na następny miesiąc. Kto będzie liderem miesiąca? Zobaczymy co przyniesie marzec i co będzie się działo. Plany na marzec są takie: Ja i Dżejk oraz nasz znajomy Grześ Mystkowski - zaliczamy Półmaraton Gocki. Pondżol w tym samym czasie (we Wrocławiu) - Półmaraton Ślężański. Jakie będą wyniki i jak komu pójdzie? To się wszystko okaże. Teraz do usłyszenie za parę tygodni.</div>
<div class="blogger-post-footer">http://zvezdawormsrunners.blogspot.com/</div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-989348780412526616.post-88115123805971173242017-01-31T22:54:00.001+01:002017-01-31T23:12:12.478+01:00Biegowy rachunek sumienia - styczeń 2017<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Wydawać by się mogło, że ten, który jest regularny w regularności - umarł. Wydawać by się mogło, że ten, który darzy innych pozytywem - umarł. Wydawać by się mogło, że ten, który ubarwia świat swoją obecnością umarł.<br />
<a name='more'></a>To prawda. Przez bardzo długi czas statystyki, które prowadziłem regularnie zostały rozregulowane i pozostała tylko pusta pustka, w której miejsce zostało zastąpione kapustą. Inżynierzy pomyśleli - dlaczego kapusta? Odpowiedź brzmi tak: "Mówią kapusta - głowa pusta". Tak, to prawda. Właśnie ja byłem wtedy taką kapustą. Nic mnie nie obchodziło oprócz pracy. Ciężko mnie było gdziekolwiek wyciągnąć. Ilekroć Dżejk mnie namawiał - "Kosa dawaj idziemy biegać: Odpowiedź brzmiała - Nie! Dlaczego? No bo jestem cienias i jak zrobię parę metrów, to dostanę zawału, bo taki cienias jestem. Debilu (to nie były słowa Dżekiego - przyp. tłum.), czemu jesteś taki głupi i siedzisz w tym poj****ym domu na dupie i grasz w te je***e gry? No bo nie chce mi się już biegać. Pie***** to. Takie coś było ze mną bardzo długo. Jednak nadszedł dzień, który zmienił moje nastawienie i być może moje życie. Rozpaliła się we mnie iskra, którą każdy już dawno zgasił. To był takie uczucie kiedy kibice opuszczają trybuny, gdy drużyna przegrywa powiedzmy 3:0. No i tutaj nagle staje się cud. Drużyna strzela pierwszego gola - kibice myślą - e tam to na otarcie łez było. Mija 10 minut - drużyna strzela drugą bramkę. Jedni kibice myślą - taa teraz strzelili, a zaraz stracą dwie. Natomiast inni myślą - kurcze brakuje jeszcze tylko jedna bramka i mamy remis. Trzeba pomóc im wspierając ich. I właśnie ci drudzy wierzyli do końca, że ta drużyna jeszcze odmieni los spotkania. No i w końcu mija zaledwie 5 minut, a drużyna strzela trzecią bramkę dającą remis. Tamci, którzy opuścili trybuny - byli ludźmi pustymi, którzy kibicują drużynie tylko wtedy, gdy idzie tylko dobrze, a nie wspierają wtedy, gdy drużyna tego potrzebuje. Natomiast druga grupa kibiców, która kibicowała drużynie do końca doświadczyła czegoś niezwykłego, bo otóż, gdy piłkarze tej drużyny, którzy byli zdolni doprowadzić do remisu po trzech strzelonych bramkach - strzelili czwartą bramkę dającą ostatecznie zwycięstwo 4:3. Można by się zastanawiać dlaczego mam takie porównanie? Odpowiadam - a no dlatego, żeby przykro się zrobiło tym, którzy pomyśleli o mnie tak: "E tam Kosa już nie powróci do biegania, on już jest stracony". Taką myślą byli ci ludzie, którzy zachowali się tak jak ci pierwsi kibice, którzy opuścili trybuny wtedy, gdy drużyna ich potrzebowała. Natomiast wierzę w to, że byli i tacy ludzie, którzy mówili w ten sposób: "Nie no nie wyobrażam sobie Kosy bez biegania. Dam sobie głowę obciąć, że on powróci. Przecież mecz nie dobiegł końca i w końcu on strzeli bramkę zwycięską." No i gdy był dzień tryumfu spotkali się te dwie grupy kibiców i jedni do drugich mówili: "No i co? Warto było najlepsze opuszczać? Mogliście zobaczyć jak nasza drużyna walczyła. Byli tak dzielni i zmotywowani, że przeciwnicy nie wiedzieli co się dzieje." Ci odpowiedzieli: " Rzeczywiście, zwątpiliśmy w naszych. Faktycznie mogliśmy poczekać do końca i byśmy dopiero zauważyli - co to jest piękno futbolu, a tak możemy tylko sobie pluć w twarz, że załamywaliśmy się." Dlaczego tak to porównałem? Bo to najlepszy sposób wytłumaczenia tego, że muszę coś zmienić i nie tylko słowami, ale i czynem. Nie mam ochoty na powroty krótkotrwałe i nie mam ochoty na opuszczanie trybun przed końcem meczu, ale mam ochotę na wiarę w to, że "TRZEBA ZAWSZE WYTRWAĆ DO KOŃCA I WIERZYĆ W TO, ŻE CO BY NIE BYŁO - ZAWSZE IDZIE ZMIENIĆ LOS". Tym optymistyczno-pesymistyczno-optymistycznym akcentem przejdźmy do podsumowania stycznia 2017 roku.<br />
Styczeń jako jeden z pierwszych miesięcy każdego nowego roku był miesiącem, gdzie zawsze ja Mariusz Czępa Kowalewski byłem liderem. Nie jest to jakieś chwalenie się, ale tak zawsze było i dzisiaj ta passa trwa nadal. Styczeń is my. No i nie zamierzam być tutaj jakoś wyróżniony, bo co roku robiłem w styczniu sporo km. Tym razem jest niestety inaczej. W tym miesiącu mam tych km zaledwie 118,72 km. No i to jest wynik dający i tak pomimo bardzo słabego miesiąca fotel lidera miesiąca. Oto szczegóły moje i Dżekiego:<br />
<br />
1 - miejsce - Kosa - 118.72 km<br />
2 - miejsce - Dżeki - 32,40 km.<br />
<br />
Teraz niestety ze względu na brak danych od strony Pondżola w klasyfikacji pozostałem tylko ja i Dżejk.<br />
Podsumowując styczeń, powiem, że nie spodziewałem się tego, że uda mi się załapać regularność i po prostu będę trenował. Przez jakiś czas nawet i ja sam w siebie zwątpiłem, że wyłuskam coś z tego, ale jednak coś się udało z tego stworzyć. Jaki będzie luty? Czy to będzie przełom? Czy też tak jak rok temu tylko styczeń dobry, a kolejne miesiące, to porażka? Odpowiedź na te zadane pytania poznamy na początku marca lub 28 lutego. A na koniec zwariowana fotka wariata:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjapGTtLUlgTIIIegFuXfBzEm6JgD66RcS9NtGZKmzFw0damflmvAYiZwVFUywaHUvirIGkaAbTTMfcpJml5HS0mnAU3gcKzEvX8aKvhI9Tn-1dDujkGxhLhfplBb97mUeY9dr_ayPSQmu9/s1600/Mariuszek.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjapGTtLUlgTIIIegFuXfBzEm6JgD66RcS9NtGZKmzFw0damflmvAYiZwVFUywaHUvirIGkaAbTTMfcpJml5HS0mnAU3gcKzEvX8aKvhI9Tn-1dDujkGxhLhfplBb97mUeY9dr_ayPSQmu9/s320/Mariuszek.jpg" width="240" /></a></div>
Morderca?! Nie! To biegacz!</div>
<div class="blogger-post-footer">http://zvezdawormsrunners.blogspot.com/</div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-989348780412526616.post-51426496410878605082016-03-20T19:55:00.000+01:002016-04-07T14:21:33.247+02:00I PZU Maraton - ''niespodziewane niespodzianki''<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Po tym jak ostatnim razem razem z Dżekim startowałem w Koszalinie na Nocnej Ściemie i Pondżol po raz ostatni startował w Biegu Kociewskim, to tak dzisiaj czyli dnia 20.03.2016 roku razem wystartowaliśmy w I edycji półmaratonu w Gdyni. To była jak najbardziej trafna decyzja by wystartować w tej imprezie. I wszystko wyglądało taak:<br />
<a name='more'></a>Wyjechaliśmy na zawody już po 7 rano, bo pakiety startowe odebraliśmy już w piątek z tego względu, że dzisiaj nie można było już odbierać żadnych pakietów. Na miejscy byliśmy parę po ósmej. Poszukaliśmy fajnego miejsca na parking i było blisko do startu, więc wszystko było tak jak być powinno. Następnie przeszliśmy się przejść zobaczyć nasze strefy czasowe i wróciliśmy do auta. Tutaj się zaczęliśmy przebierać i przygotować się do startu w półmaratonie. Każdy z nas miał różne refleksje co to będzie z dzisiejszego startu i jak nasze organizmy przyjmą te zawody. Najtrudniej mieliśmy ja i Pondżol, bo nie biegaliśmy sporo czasu. Ja nie biegałem bo nie był motywacji i sił, a Pondżol borykał się z kontuzją. Najlepiej wpasował się w otoczenie nasz Dżejk Szejk, który zlał się w otoczenie jak kameleon i to poszło normalnie jak z klepy. Z niedowierzaniem radość na uśmiechu mogłem mieć ja, bo byłem do dzisiaj antybohaterem i przez to, że nie biegałem miałem obawy o te zawody. Niestety dla niestety te obawy można było wyrzucić w las, bo to co wyczyniłem mało komu takie coś się zdarza, ale się zdarzyło. Pondżol to był dzisiaj też fajterem - niestety osobiście tego nie widziałem, ale za to zdjęcia to potwierdzą jak Pawełek wyglądał i jak walczył. Także tutaj to było coś wspaniałego, bo domieszka różnych form zmieszała się ze wspaniałymi wynikami u każdego i to wszystko sprawiło, że dzisiaj był cudowny dzień. Szkoda jedynie, że pogoda tego nie pokazała, bo gdyby pogoda była lepsza to i może lepiej by poszło, ale w sumie z drugiej strony lepiej wspominać wspaniałe wyniki w gorszej pogodzie niż wspominać złe chwile w piękny słoneczny dzień. Te zawody pokazały, że pomimo braku formy można robić wspaniałe wyniki. Podchodząc do tego z psychologicznego punktu ten dobry start może wynikać z dwóch rzeczy: - Po pierwsze - nie patrzysz już na nic i dajesz na maksa. Po drugie biegasz jakby nie patrząc na świeżości. Pondżol i Dżejk biegali ze strefy A1. Natomiast ja ze strefy B2. Strefy A i B były obok siebie, a nie jedna za drugą. Było to zrobione z tego względu, że było sporo uczestników i by było bardzo ciasno. Strefa B była wypuszczana dwie minuty później od strefy A. Wracając do naszego startu, to gdy się przebraliśmy i tak jak wcześniej wspomniałem mieliśmy różne refleksje, to poszliśmy się rozgrzewać przed startem i ja z Dżekim mieliśmy dylemat, czy pobiec w Crafcie, czy też w koszulce. Jednak gdy zawiewało zimnym frontem z nad Szwecji, to nie mieliśmy żadnych wątpliwości ubraliśmy Crafty. Szliśmy robić rozgrzewkę i załatwić sprawy toaletowe i powróciliśmy do samochodu. Tam Dżejk oraz Pondżol zostawili swoje rzeczy rozgrzewkowe i dosłownie zapierdalaliśmy na start bo było mało czasu. Powiedziałem do Dżekiego, że dawno nie miałem takiej rozgrzewki i faktycznie jak Dżejk spojrzał na zegarek to tempo biegu na start wynosiło 4:05/km. Gdy już Dżejk i Pondżol poszli w swoje strefy czasowe a ja w swoją, to wtedy pożyczyliśmy sobie powodzenia. W strefie czekaliśmy tylko 5 minut na start i wszystko się zaczęło. Najpierw wyruszyła strefa A1. Następnie strefa, w której byłem ja B1. Tutaj już nie było mowy o niczym. Po prostu to był jakiś impuls, który zredukował myśli. Gdy zacząłem start, to przewijały się różne myśli. Jednak ten start był dla mnie jakiś taki dziwny. Traktowałem te zawody jak dyszkę. Biegłem przed siebie i do przodu. Wszystko wychodziło wspaniale. Raz po raz wyprzedzałem tłumy ludzi i na pomiarach wyglądało to tak: 10 km - 859 miejsce. 15 km - 721 miejsce. Natomiast na końcówka ostatnie 4 km było dużo słabiej i sporo straciłem zajmując ostatecznie 903 miejsce. Dżejk na 10 km - 317 miejsce. 15 km - 291 miejsce i ostatecznie zajął na miecie 381 miejsce. Pondżol na 10 km miał - 83 miejsce. Na 15 km - 77 miejsce i ostatecznie zajął 86 miejsce. Czasy nasze z zawodów wynosiły odpowiednio dla mnie: 01:39:07. Dla Dżekiego 01:30:53 (z rekordem na czele) oraz Pondżol 01:22:11. Po zawodach, gdy już ukończyłem i przekroczyłem metę, to było tak pięknie, że prawie się na mecie popłakałem ze szczęścia. To było coś wspaniałego. Takich chwil więcej i oby skrzydła mnie oraz resztę (mam na myśli Dżekiego i Pondżola) poniosły w dal i jeszcze bardziej podbudowały. Gdy już po mecie spotkałem Dżekiego to wziąłem kawę z Idee Cafe i udaliśmy się razem do auta, gdzie za nami czekał Pondżol. Opowiedzieliśmy o naszych wynikach i normalnie Pondżol nie mógł ze śmiechu, że ja wyczyniłem coś takiego, a z Dżekusia wielka radość, że pobił swoją życiówkę. Następnie razem udalismy się do Rivera i tam ja z Dżekim zjedliśmy po kebabie. Wtedy poszliśmy do auta i wrócilismy do domku.<br />
<br />
Podsumowując te zawody, to powiem szczerze, że dając pod tytuł niespodziewane niespodzianki jak najbardziej pasuje do całości bo kto by pomyślał, że ja i Pondżol zrobimy świetne czasy, a Dżekuś pobije swoją życiówkę. Te zawody też pokazały ile w naszym ciele tkwi siły i ile może znieść nasze ciało. Takie chwile są piękne i będą do końca życia wspaniale wspominane. Kolejny wspólny start, to II edycja Gdańsk Maraton. Będzie ciężej, bo dwa razy więcej km do pokonania, ale i tam musi się powtórzyć sytuacja z tych dzisiejszych zawodów. Wcześniej jeszcze bo 24 kwietnia jako samotny Mariuszek będę próbował sił w IV edycji Orlen Warsaw Marathon. Postanowiłem, że będę brał udział we wszystkich edycjach tej imprezy. Mogę powiedzieć tylko pod koniec te słowa: Dawaj jo!<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPhhqbyC6FIzJKmPzbXyIrq4iU2K_JkTf6d-Z5NovkT5y_BA_gaLYnmHljNOtS3tDpAFf_clw1JKfLZ0q4La7xIhLb7vMmdsCtwiT3nAmp1lMChTNt1gJ_S_L6hm61QqKN4Z5qB0a4ZRil/s1600/The+Black+Boys.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPhhqbyC6FIzJKmPzbXyIrq4iU2K_JkTf6d-Z5NovkT5y_BA_gaLYnmHljNOtS3tDpAFf_clw1JKfLZ0q4La7xIhLb7vMmdsCtwiT3nAmp1lMChTNt1gJ_S_L6hm61QqKN4Z5qB0a4ZRil/s320/The+Black+Boys.jpg" width="320" /></a></div>
Od lewej: Laik, Szejk i Zaik. The Black Boys.</div>
<div class="blogger-post-footer">http://zvezdawormsrunners.blogspot.com/</div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-989348780412526616.post-78130077770362074822016-02-29T22:24:00.000+01:002016-02-29T22:53:19.834+01:00Biegowy rachunek sumienia - luty 2016 ''Lord of the Shadows''<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
"Cień twojego pogromcy padnie ci na kolana i będzie błagał o litość, a blask jego światłości ciebie oślepi". Można jeszcze wiele innych użyć słów i różnych cytatów, ale akurat ten jest na miejscu i w odpowiednim momencie. Otóż w życiu układa się różnie. Raz jest wspaniale, a innym razem beznadziejnie. Dlaczego tutaj jest mowa akurat o cieniu i blasku? Dlatego że obie te symbole mają ze sobą dużo wspólnego. Otóż Cień, czyli nasza Zjawa, która towarzyszy nam w tych gorszych chwilach i nas bardziej dobija czasem wręcz śmieje się w twarz i mówi dobrze ci tak. Natomiast siła blasku czyli inaczej mówiąc nasza siła ognia - inaczej mówiąc - The Flame wspiera nas i podpowiada by się nie poddawać i pociesza nas tym, że jak to wytrwamy, to będzie coraz lepiej. No i tak mówiąc o tych cieniach i ogniach można zadać sobie pytanie - co zrobić by się pozbyć The Shadow? Odpowiedzieć można niby prosto - rozpalić płomień. Jednak to nie takie proste. No więc jeżeli chcecie się dowiedzieć co i jak, to zapraszam do statystyk . A więc od kiedy zaczynamy biegać to zawsze Dżejk i ja przewyższaliśmy w liczbie km w roku i miesiącach. bywało i też że Pondżol się parę razy wdrapał na szczyt i miał pierwsze miejsce w miesiącu. Teraz porobiła się nam taka roszada, że może to dziwić zarówno dziewice jak mężów, a nawet wężów. Otóż liderem lutego oraz całego roku jest nasz Diament, czyli Dżejk. Wielkimi przegranymi pozostaję ja i Pondżol.<br />
<a name='more'></a>Pondżol jest w o wiele gorszej sytuacji, bo trenował, biegał szalał skakał i fruwał wręcz na trasie, żeby szlifować formę na zbliżające się za 20 dni zawody biegowe w Gdynia na dystansie półmaratonu. Aż tu nagle - wszystko szlak trafił i Pondżola dopadł też cień. Jednak tutaj jest sprawa skomplikowana, bo Pawełek doznał kontuzji i bieganie nie poszło tak jak powinno. Tak to wygląda jeżeli o chodzi o Pondżola. Courage Pondżol! Courage!!! Kolejnym do statystyk jest Dżejk. Dżejk to tak jak już wspomniałem jest diamentem. To jest diament, który Zjawę odesłał na wygnanie. Dżekiemu treningi idą można powiedzieć jak z klepy. Wszystko wychodzi i wszystko idzie w dobrym kierunku. Dżejk oby tak dalej, ale nie daj się zwieźć Zjawie, która czyha na błąd i czeka by wszystko popsuć. A więc to tyle jeżeli chodzi o Dżekiego. To wszystko jeśli chodzi o Dżekiego. Kolejnym i ostatnim człowiekiem, który walczy z cieniem jestem ja. Płomień wielki co ogień rozpala, został zgaszony przez pogromcę światła. Ogień wielki co go tak otaczał teraz przygasa. Ilekroć walczę z pogromem cienia - tylekroć przegrywam. Tak właśnie wygląda u mnie sprawa. Staram się zwalczać i odganiać Zjawę, ale ona ciągle powraca. Powoli zapuszcza swoje korzenie w moim ciele i doprowadza do tego by nie rozpalić nadzieli, ani ognia. Dlatego The Flame jest na przegranej pozycji. Mariuszek poczekaj jeszcze nadejdzie ten moment i rozpalisz w sobie ten ogień, który nigdy nie zgaśnie. Tak to wyglądało z nami w lutym. Teraz czas na najlepsze. Oto statystyki, na które czekaliście z niecierpliwością:<br />
<br />
1 - miejsce - Dżejk - 350.800 km<br />
2 - miejsce - Pondżol - 131,800 km<br />
3 - miejsce - Kosa - 91.540 km<br />
<br />
Pomimo iż Pondżol miał gorszy miesiąc, to był lepszy ode mnie i tak oto spadam na dno swojej kariery. czy uda mi się z niego wyjść? czy jeszcze mam szansę na to by coś zdziałać jeszcze? To się okaże. Oto szczegóły 2/12 roku 2016:<br />
<br />
1 - miejsce - Dżejk - 677.400 km<br />
2 - miejsce - Pondżol - 523.425 km.<br />
3 - miejsce - Kosa - 514.890 km<br />
<br />
A jednak jest gorzej niż myślałem - jestem na ostatnim miejscu. Czas teraz poskromić cień i jak najszybciej powrócić na fotel lidera. Jeżeli nic z tym nie zrobię, to po prostu cień mnie pokona i będzie po bieganiu. Mam nadzieję, że uda się jeszcze wszystko odzyskać i znowu powrócę na swoją pozycję. Czas położyć temu kres i zacząć trenować na spokojnie i wszystko rozważnie poukładać. W ten najgorszy czas ja i Pondżol musimy jakoś to przetrwać, bo już za 20 dni pierwsze w tym roku zawody. Czas pokaże kogo na co stać. Mam nadzieję, że to się wszystko ułoży i jakoś to będzie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9cgjM9JH18GmLnGwo8Chqhs6AFVCSMprcGxBCOl9DPSGnvLPYBuOSCARcld7kEHZOOb0k2dNZ9uKjhWCthPCxv7uXLq0cRf7h8CHKcA5gYxbXrjMJzZEjbUG6s_CntV6XlYgaQ1hj3l2f/s1600/Diament.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="239" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9cgjM9JH18GmLnGwo8Chqhs6AFVCSMprcGxBCOl9DPSGnvLPYBuOSCARcld7kEHZOOb0k2dNZ9uKjhWCthPCxv7uXLq0cRf7h8CHKcA5gYxbXrjMJzZEjbUG6s_CntV6XlYgaQ1hj3l2f/s320/Diament.jpg" width="320" /></a></div>
Diamentowy człowiek - diamentowa forma.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9XgxpKCTBoyBdpo_P6mIqBUG68U_TR6OG9vn5nM-nJnpr3-v7KHv3XeJhZfk-x2AhJyZs5xKCcgS_wZtFoGjcf8RicAPTDrSqKcsS1uv4YIZrujZ0mY0OQnbrJvgkfLBgw74Ln5bre08c/s1600/The+Shadow.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="228" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9XgxpKCTBoyBdpo_P6mIqBUG68U_TR6OG9vn5nM-nJnpr3-v7KHv3XeJhZfk-x2AhJyZs5xKCcgS_wZtFoGjcf8RicAPTDrSqKcsS1uv4YIZrujZ0mY0OQnbrJvgkfLBgw74Ln5bre08c/s320/The+Shadow.jpg" width="320" /></a></div>
Ten kto ukradnie płomień - musi umrzeć.</div>
<div class="blogger-post-footer">http://zvezdawormsrunners.blogspot.com/</div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-989348780412526616.post-287365046011407642016-01-31T22:48:00.002+01:002016-01-31T23:32:48.285+01:00Biegowy rachunek sumienia - styczeń 2016<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Styczeń jak co roku jest miesiącem, gdzie wszystkie statystyki i wszystko jest tak jakby wyzerowane. To jest czas kiedy wszystko zaczyna się od nowa. nowy rozdział w życiu i nowe wyzwania tak jak w każdym roku. Styczeń to też czas by podsumować to co działo się w poprzednim roku. Mógłbym opisywać sporo o roku 2015, ale są momenty gdzie wolę to przemilczeć i wolałbym do tych wspomnień nie wracać. Oczywiście były i też piękne chwile i na prawdę wspaniałe momenty w tamtym roku, ale jednak bardziej uwagę trzeba skoncentrować nad tym co jest teraz. To co było - to jest już przeszłość i to już nie wróci. Każdy dzień jest tak jakby zamknięcie jednych drzwi i otwiera się drugie. Nie można tamtych drzwi już otworzyć. Jedynie co można, to spojrzeć przez dziurkę od klucza co było w tamtym dniu i to tyle. Tymi słowami wprowadzamy się do statystyk z pierwszego miesiąca tego roku. Jaki on był? I czy był dobry, czy słaby? A więc przechodzimy do statystyk i objaśnień tego miesiąca.<br />
<a name='more'></a>Styczeń jako ten "zerowy" miesiąc był bardzo obfity w bieganie. Posypało się bardzo dużo km u nas wszystkich i łączny dystans pokonany przez nas wynosi 1141.575 km. Taki wynik, to bardzo cieszy i średni nasz dystans pokonany przez nas wynosi 380.525 km. Jednak to są tylko średnie tego wszystkiego, a tak naprawdę to wygląda troszkę inaczej. No więc przedstawmy kto co i jak? A więc jak co roku to już stało się poniekąd tradycją, że styczeń, to miesiąc, w którym ja zawsze obejmuję fotel lidera i tutaj też obyło się bez niespodzianki i już od połowy miesiąca zapewniłem sobie ten zaszczytny cel. Nie oznacza to jednak, że nie mam szacunku do Dżekiego i Pondżola, a wręcz przeciwnie, bo może i jestem liderem pod względem liczby km, ale za to mam pewną wadę - mam słabe czasy. No i tutaj można też przyuważyć to, że Dżeki i Pondżol biegają inaczej zupełnie niż ja. Dlatego u mnie jest więcej km, a słabsza szybkość, bo średnie prędkości w miesiącu odpowiednio Dżekiego i Pondżola są o wiele szybsze niż moje i wynoszą dla Dżekiego 12.01 km/h tj jakieś 4:59/km i u Pondżola wynoszą 12:35 km/h, a więc to wynosi 4:51/km. Natomiast moje dane to zaledwie 10:43 km/h, czyli 5:45/km. A więc tak to wszystko wygląda jeżeli chodzi o te dane, a teraz dane szczegółowe każdego z nas. Oto szczegóły:<br />
<br />
1 - miejsce - Kosa - 0423.350 km<br />
2 - miejsce - Pondżol - 0391.625 km<br />
3 - miejsce - Dżejk - 0326.600 km.<br />
<br />
Tak to wszystko wyglądało w styczniu. Dla ciekawostki jeszcze dodam, że Dżeki pokonał magiczną barierę w bieganiu i osiągnął w tygodniu dystans 108.8 km. O ile mnie pamięć nie myli, to jego poprzedni rekord wynosił 97,4 km. A to by wyglądało, że miał o 11.4 km więcej teraz km. Co do Pondżola, to nasz Paulo Coella pobija też rekordy - rekordy prędkości i np prędkość powiedzmy 18 km przebiegł ze średnią 4:04/km i to jest jakaś już mini odpowiedź na pytanie - czy da radę przebiec półmaraton ze średnią prędkością poniżej 4 min/km. Ja już znam odpowiedź - da radę. Widząc po tych treningach, to nie ma żadnego ale tylko będzie to zrobione. Jedynie może tylko w dzień nie trafić, ale jak wszystko pójdzie okej, to uda to się jemu i zarówno w maratonie jak i w półmaratonie osiągnie sukcesy.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
A więc podsumowując miesiąc styczeń, to z pełną parą wchodzimy w kolejny miesiąc i otwieramy kolejne drzwi miesiąca. Teraz pozostaje tylko wspomnienie z tego dnia i tego miesiąca. Ten dzień dla mnie był na prawdę bardzo udany i czy trafię jeszcze w taką formę w lutym? Może i tak, ale muszę uważać na wszelkiego rodzaju przetrenowania i muszę zadbać o to abym miał siły na takie treningi w każdym miesiącu. Wielkie podziękowania za styczeń, bo jestem bardzo zadowolony, że obrałem taki system i że udało się osiągnąć taki wynik w styczniu. Wspaniałe jest też to, że Dżejk i Pondżol też ładnie nabiegali sporo km i oby te treningi nam wychodziły i żeby za każdym miesiącem łączna suma biegania przekroczyła 1100 km. Tego życzę nam wszystkim zarówno sobie, Dżekiemu i Pondżolowi. To wszystko jeżeli chodzi o styczeń.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg44nj3wVWt3CWenfVcfmcAqK21CqbVNgAo7L_ZlwhI56HwDEuHV736btZdq8DcuxllqHbLNNTl1uHxLChL4ouoSN2m7r-DSgDENoCu102tcNXjaaWDRY_zvpVunPVAWev4blPo9I8ToNDf/s1600/potr%25C3%25B3jna+si%25C5%2582a+biegowa.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="242" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg44nj3wVWt3CWenfVcfmcAqK21CqbVNgAo7L_ZlwhI56HwDEuHV736btZdq8DcuxllqHbLNNTl1uHxLChL4ouoSN2m7r-DSgDENoCu102tcNXjaaWDRY_zvpVunPVAWev4blPo9I8ToNDf/s320/potr%25C3%25B3jna+si%25C5%2582a+biegowa.jpg" width="320" /></a></div>
Potrójna siła biegowa, czyli Pondżol, Dżejk i Czępa.</div>
<div class="blogger-post-footer">http://zvezdawormsrunners.blogspot.com/</div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-989348780412526616.post-49993266982052416022016-01-03T18:25:00.005+01:002016-01-06T16:58:49.974+01:00Biegowy rachunek sumienia - grudzień 2015 "rekin, rybka, cielak"<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Słońe olśni swój blask i jego potęga będzie rosła w siłę aż do dnia, gdy umilkną wszystkie inne gwiazdy.<br />
<a name='more'></a>Zacytowałem ten tekst z tego względu, że grudzień to miesiąc, w którym mamy najkrótszy dzień w roku i od Wigilii Bożego Narodzenia dni stają się coraz dłuższe aż do 24 czerwca, kiedy to dni są coraz krótsze. Grudzień to też miesiąc, w którym kończy się jakiś etap życia. Zastanówmy się co takie było w tym miesiącu niezwykłego, a co było najgorsze. Odpowiedzi jest sporo i każdy z nas na pewno wspomina te piękne i te gorsze chwile. Jednak muszę przyznać, że co by nie było ten miesiąc pokazał dużo niespodzianek i pokazał, że jednak rywalizacja jest wyrównana. No i wtapiając się w te słowa zobaczmy jaki był grudzień pod względem biegania. Posłuchajmy:<br />
Otóż ten miesiąc przyniósł na prawdę dużo niespodzianek. Tak jak była walka pomiędzy rybką i rekinem tak i też walka była pomiędzy wszystkimi nami trzema. Początek miesiąca był lekkim roztrenowaniem po porazkowym listopadzie. Jednak im dalej w las tym więcej drzew i bieganie w połowie miesiąca się nam tak wyrównało, że nie było wiadomo kto pozostanie tym jedynym. Końcówka miesiąca była ciekawa, bo już było tak, że rekin przegrywał z rybką. Jeszcze włączając się w tajemnice Bożego Wcielenia, to tym wcielonym cielaczkiem był Dżejk, który w połowie grudnia był jeszcze lepszy ode mnie. Jednak z upływem czasu najpierw zjadłem Dżekiego kilometrażem, a nastepnie był moment, gdzie i rybka zjadła rekina. Dlaczego tutaj porównuję wyniki moje i Pondżola? Bo Dżekim wspomnę zachwilę. A więc tak jak wcześniej wspomniałem rekinek był już ugryziony przez rybkę i został już mocno ranny. Jednak rekin jest objawem odporności i się nie poddał. No i słusznie, bo przez to, że rybka była mało skuteczna - rekinek ją zjadł. No i finał jest taki, że rybka została zjedzona przez rekina. Tak jak obiecałem tak też muszę dotrzymać słowa. A więc teraz opiszmy co z Dżejkiem, Szejkiem. no i tak jak już mówiłem, że Dżekuś to cielaczek wcielony, to tak muszę go pochwalić. Tak! Sztuką nie jest przez 15 lat się gnoić, ale i też pochwały muszą być. No i jaki jest powód tej pochwały. A więc nasz Dżekuś zaczął trenować regularnie treningi Jerzego Skarżyńskiego i poszedł w ślady Pawełka. No i zobaczymy co to z tego będzie, bo jeżeli chodzi o Pondżola, to jest na prawdę na dobrej drodze by pobiec w maratonie tempem 2h 45m. Teraz gdy już wiemy jak to było w grudniu, to czas na głębszą analizę statystyk. Oto i one:<br />
<br />
1 - miejsce - Pondżol - 372.056 km<br />
2 - miejsce - Dżejk - 359.400 km<br />
3 - miejsce - Kosa - 339.560 km<br />
<br />
To było podsumowanie miesiąca. Poniżej wygląd z całego 2015 roku:<br />
<br />
1 - miejsce - Kosa - 3258.035 km bieg + 43.83 km rower<br />
2 - miejsce - Pondżol - 3245.660 km bieg + 1860.50 km rower<br />
3 - miejsce - Dżejk - 2447.497 km bieg + 2815.00 km rower.<br />
<br />
Podsumowując miesiąc grudzień, to trzeba przyznać, że w tym miesiącu było na prawdę ciekawie, bo gdybym zrobił jeden trening mniej, to liderem roku 2015 był by Pondżol i wyrzuciłby mnie z fotelu lidera, na któym się tak dobrze siedzi. Ciekawostką jest też to, że w grudniu Dżejk kupił sobie zegarek do biegania Suunto i ja też poszedłem w jego ślady i zrobiłem to samo kupując też zegareczek tej samej firmy. Jest to wspaniały sprzęt dla profesjonalnych i amatorskich biegaczy typu jak ja. Mówiąc szczerze, to grudzień był moim przebudzeniem smoka, który zieje ogniem i rozpala w sobie ogień, czyli The Flame. mam nadzieję, że w 2016 roku nic nie ugasi tego płomienia, o który tak walczyłem praktycznie od maja. Mówię od maja, bo od tego miesiąca wszystko u mnie się posypało i wszystko szlak trafił. Teraz tylko trzeba się wziąc za siebie i już mysleć o tym jaką obrać taktykę na to by mieć w styczniu 428 km.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrVuFiuPDNajFrXu7szpUA_yhnWLBpSAZSlvprHwGJpNQKQiegJHQsbFLrsiFJbPkmLJaXc_QE47fcjNSyzbSmtAR1WEyPfobLQpmmNyLhSjroSnuCbXVsQhzf_1gdWQhE8os0ZUKitLse/s1600/cielak.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrVuFiuPDNajFrXu7szpUA_yhnWLBpSAZSlvprHwGJpNQKQiegJHQsbFLrsiFJbPkmLJaXc_QE47fcjNSyzbSmtAR1WEyPfobLQpmmNyLhSjroSnuCbXVsQhzf_1gdWQhE8os0ZUKitLse/s320/cielak.jpg" width="320" /></a></div>
Cielaczek bez laczek<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4ctFNtZtMRCisaoMcBwtmSCP6O7XRJD1RecCk82tr9krbkip2qvrCWlWVRQ4M2Dud_9xAKmil5tgujVe9Pp5T-zqygl8mlZRNcHwwMTyjyW0kWo3DXYbhPoOZvWdZbTevW38MZKTACESy/s1600/rekin.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="186" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4ctFNtZtMRCisaoMcBwtmSCP6O7XRJD1RecCk82tr9krbkip2qvrCWlWVRQ4M2Dud_9xAKmil5tgujVe9Pp5T-zqygl8mlZRNcHwwMTyjyW0kWo3DXYbhPoOZvWdZbTevW38MZKTACESy/s320/rekin.jpg" width="320" /></a></div>
Rekin Szczecin<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLDt6Hk-3NwhX-Eph8ztupUfBlLgmzBMM6GTdMYegI4kMsyxT5ptK7CxIMZd5oj0iHPAAMCsI3HEcQ5PVprFWXAoDeAvcKM9HUG8nccHmoPD4iGJH-hRQHcUaDnxPkB9WC2NGidntHmTuv/s1600/rybka.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="206" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLDt6Hk-3NwhX-Eph8ztupUfBlLgmzBMM6GTdMYegI4kMsyxT5ptK7CxIMZd5oj0iHPAAMCsI3HEcQ5PVprFWXAoDeAvcKM9HUG8nccHmoPD4iGJH-hRQHcUaDnxPkB9WC2NGidntHmTuv/s320/rybka.jpg" width="320" /></a></div>
Rybka szybka</div>
<div class="blogger-post-footer">http://zvezdawormsrunners.blogspot.com/</div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-989348780412526616.post-30460560206153831282015-12-02T13:42:00.005+01:002015-12-03T00:32:17.902+01:00Biegowy rachunek sumienia - listopad 2015<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Ten kto pierwszy dotknie skazy będzie zgładzony. Ten kto będzie mieć siłę, to jej uniknie. Objaśnijmy to co tutaj opisałem. A więc chodzi o to, że moja moc strasznie spadła przez skazę jaką było przetrenowanie oraz załamanie nerwowe na tle psychoseksualnym. Prawda jest taka, że na prawdę dużo się działo przez te ostatnie miesiące.<br />
<a name='more'></a>Prawda jest taka, że na prawdę dużo się działo przez te ostatnie miesiące. Dla mnie to były chwile załamki i porażki a dla Dżekiego i Pondżola moment gdzie trzeba powiedzieć - STOP! One more time! To był właśnie moment gdzie Pondżol już od wakacji się wziął tak za treningi, że ja miałem problem nadążyć za jego kilometrażem. Dżeki robi super dziarki z kalki dla lalki i biega też lepiej ode mnie. Właśnie Dżejk zaczyna trenować wg Jerzego Skarżyńskiego i plany są by wiosną złamać maraton w 3h 15m. Dobra. Wszystko ładnie pięknie i super, ale co ze mną? Ja wg Skarżyńskiego nie będę biegał, bo mi zależy na ultra. No i właśnie tutaj pytanie grzmi? To jak ty chcesz próbować maratonu w 3h 10m? Ja sobie powiedziałem, że jest tylko jedno rozwiązanie - metodą siłą woli i kilka roszad w treningach. Można powiedzieć, że mnie pojebało. No, ale co tam. Niech tak sobie każdy myśli, bo Mariuszek jak się zaweźmie, to to zrobi. Pytanie brzmi: Czy aby na pewno będę w stanie. Odpowiadam: To się okaże. Wróćmy do Pondżola i Dżekiego. Pondżol szykuje nam wspaniałą niespodziankę i chce spróbować sił w Maraton Gdańsk uzyskać czas 2h 45m. No gdyby Pawełek osiągnął taki rezultat, to kto wie, czy by nawet nie zajął podium. Dżejk chce spróbować sił - też w tym maratonie - uzyskać czas 3h 10m. A Mariuszek? Wsio Rybo - bez spinki, zaginki zrobi to sposobem matematycznym. A więc tutaj będzie algorytm taki, że Ø=165. A oznacza to, że tyle dni pozostało do startu. I aby to równanie rozwiązać to to Ø/3.14 = 52.5. Oznacza to, że abym mógł osiągnąć ten cel musiałbym mieć tyle solidnych dni treningowych i wtedy można myśleć o sukcesie. A więc skoro zagadka rozwiązana, to czas zobaczyć co w statystykach piszczy. Najpierw statystyki te z listopada...:<br />
<br />
1 - miejsce - Pondżol - 367.219 km<br />
2 - miejsce - Dżejk - 146.000 km<br />
3 - miejsce - Kosa - 76.850 km.<br />
<br />
... i te ogólne podsumowujące 11 miesięcy:<br />
<br />
1 - miejsce - Kosa - 2918.475 km bieg + 43.83 km rower<br />
2 - miejsce - Pondżol - 2859.604 km bieg + 1860.50 km rower<br />
3 - miejsce - Dżeki - 2088.097 km bieg + 2815.00 km rower.<br />
<br />
A więc statystyki wyglądają właśnie tak w listopadzie i ogółem do tej pory.<br />
Podsumowując miesiąc listopad można powiedzieć tyle, że nigdy nie mów hop zanim nie przeskoczysz, bo może być tak, że będzie naprawdę ciężko. Tak jak to ma miejsce z kilometrażem. Grudzień będzie miesiącem przebudzenia smoka i zrobię wszystko by nie oddać fotelu lidera roku, bo mi się na nim bardzo dobrze siedzi. Nie będzie to łatwe, bo Pawełek na prawdę trenuje ładnie i może mi być ciężko mieć więcej km od niego w tym roku. Powiedzenie: "Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta". A no korzysta z okazji nasz Dżejk, bo on o posadę lidera rowerowca martwić się nie musi, bo nic jemu tego nie odbierze i Dżejk jest liderem rowerowym. Jak mogę ocenić naszą "Świętą Trójcę Lupino"? A więc tak: Pondżol - będzie pan zadowolony. Jego treningi, to już nie amatorszczyzna, ale już półzawodowiec, albo i nawet zawodowiec i Pawełka moc koloru, to czerwony, czyli walka do ostatniej krwi. Dżejk - damy radę. Dżejk to typ takiego człowieka, który nie musi trenować profesjonalnie, aby mieć dobre wyniki, ale trochę pod szlifowanie ich daje kolor diamentowy oznacza kryształową, czyli siłę bez skazy, na którą Dżejk jest odporny. Kosa - dogadajmy się - ja jestem typem człowieka dopóki idzie dobrze - trenuję, ale jeżeli coś idzie nie tak, to wpadam w złość i stres. Mój kolor, to kolor The Shadow and the Flame, czyli cień i ogień. Dlaczego dobrałem te dwa kolory mocy. Dlatego, że u mnie to jest inaczej trochę, bo jak mi coś wychodzi, to mam kolor ognia oznaczający, że się nie poddam. Natomiast jeżeli idzie źle i wszystko tracę spod kontroli, to niestety zamieniam kolor wojownika na kolor cienia. Także mieszanka naszych kolorów daje efekty w postaci paczki i klaczki. Pozdro dla tych, których tutaj nie ma. Tym kończę podsumowanie z listopada. Co przyniesie grudzień? Tutaj nie ma innej odpowiedzi jak tylko zwartą akcję i przemiany z cienia na ogień. Muszę trenować, bo będzie źle. No i mogę jeszcze przytoczyć jedną rzecz - Dzięki temu, że nasz Pawełek tak wspaniale trenuje i się dobrze czuje, to nakręca tym innych, ale tylko nieliczni mogą się z nim mierzyć. Ja już odpadam z tej rywalizacji, ale fotela lidera nie oddam, bo za dobrze się siedzi.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEii21c2K-rQzFZfVhnpZosM-uvP9f-MRaWcxUf0RGQFI0stq3B1NcWAD10Cv3bAsPeYuKEfaLEbPwwxPcDw0m5dXD3qJM2shsf9dlQVoo-ORa8T87j-R-Zx8FfaRVsXeLa1IYmKKkk-1loJ/s1600/The+Shadow.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="228" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEii21c2K-rQzFZfVhnpZosM-uvP9f-MRaWcxUf0RGQFI0stq3B1NcWAD10Cv3bAsPeYuKEfaLEbPwwxPcDw0m5dXD3qJM2shsf9dlQVoo-ORa8T87j-R-Zx8FfaRVsXeLa1IYmKKkk-1loJ/s320/The+Shadow.jpg" width="320" /></a></div>
The Shadow...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4VrfnUm20PHL4diqt-Fe5yfip6GsoY9kwflLUbFt6x6u3bUyA4_juwXI9f9bivO0GW9_5cBce-rUBbGLcFwxi2a_atDaRSj6WzAghJyFzL6__LH3Reqk1dKXZ4UoHDzTYXDaPwtyx0Lo3/s1600/The+Flame.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4VrfnUm20PHL4diqt-Fe5yfip6GsoY9kwflLUbFt6x6u3bUyA4_juwXI9f9bivO0GW9_5cBce-rUBbGLcFwxi2a_atDaRSj6WzAghJyFzL6__LH3Reqk1dKXZ4UoHDzTYXDaPwtyx0Lo3/s320/The+Flame.png" width="320" /></a></div>
... and The Flame.</div>
<div class="blogger-post-footer">http://zvezdawormsrunners.blogspot.com/</div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-989348780412526616.post-10756163454414936282015-11-30T00:10:00.003+01:002015-11-30T00:10:43.402+01:00Biegowy rachunek sumienia - październik 2015<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Październik to miesiąc, który kojarzy się z dwoma wydarzeniami. Pierwszym wydarzeniem jest zmiana czasu i zarazem maraton i półmaraton Nocna Ściema. Drugim wydarzeniem to Bieg Kociewski. Zacznijmy od początku.<br />
<a name='more'></a>To była jesień. Było bardzo ciepło i nikt nie przypuszczał, że tego dnia będzie piękna pogoda. To było coś wspaniałego gdy my we trójkę: Ja, Dżejk oraz Pondżol wystartowaliśmy w Biegu Kociewskim. Poszło nam bardzo dobrze, a powody do zadowolenia mają zarówno Dżejk jak i Pondżol, bo pobili swoje życiówki. A ja? Może kiedyś indziej. No więc pochwalę się naszymi wynikami: Ja - Mariuszek Kłębuszek pobiegłem z czasem 42:46, Dżejk pobiegł z czasem 41:34, natomiast Pondżol to League Ą i pobiegł z czasem 37:19. Tak też się złożyło, że na tym biegu startował też nasz dobry znajomy kumpel Grześ Mystkowski, który też poleciał bardzo ładnie i jego czas wynosił równe 43 minuty. Kolejną naszą znajomą twarzą była nasza przyjaciółka Ania Kopeć, która uzyskała czas 01:00:13, ale z racji tej, że jest "świeżą mamą, to i tak ładnie. To by był taki wstęp do tego co było na początku miesiąca. Kolejnym wyzwaniem był maraton. Chętni ręce do góry. A więc chętnymi na ten maraton byłem ja z Dżekim. To właśnie my się tam namęczyliśmy na tym maratonie. To co przeżyliśmy, to było coś podobnego niż Hell's Kitchen, bo było tak ciężko, że aż strach pomyśleć co by było gdybyśmy mieli te przygody co każde okrążenie. Tutaj nie muszę nic pisać, bo pisałem o tym artykuł chwilę wcześniej. No i teraz podsumowując jaki był ten miesiąc. A więc jeżeli chodzi o miesiąc październik, to miał być to miesiąc, w którym miałem powrócić do dobrego biegania. I też tak było, bo w tym miesiącu (mowa o październiku) miałem bardzo dużo km. Dżeki i Pondżol też wzięli się za bieganie i wygląda to ładnie. Każdy z nas na prawdę miał bardzo udany miesiąc. A jak to wyglądało w statystykach? A no tak, że prześledzimy głębszą analizę statystyk i wyjdzie nam takie coś, że sinus i cosinus, to jest plus i minus, czyli tangens i cotangens, to jest Frisk Anders. Oto szczegóły statystyk:<br />
<br />
1 - miejsce - Pondżol - 284.400 km bieg + 110.5 km rower<br />
2 - miejsce - Kosa - 282.345 km bieg<br />
3 - miejsce - Dżejk - 215.000 km bieg + 86.0 km rower<br />
<br />
Tutaj różnica pomiędzy mną, a Pondżolem była minimalna i dlatego podobnie biegaliśmy kilometrażem. Natomiast szybkością to wiadomo kto był lepszy.<br />
<br />
Tak było w tym miesiącu. Natomiast jeżeli chodzi o cały ten czas od 1 stycznia do tego czasu, to wychodzi to w ten sposób:<br />
<br />
1 - miejsce - Kosa - 2841.625 km bieg + 43.83 km rower<br />
2 - miejsce - Pondżol - 2492.385 km bieg + 1860.5 km rower<br />
3 - miejsce - Dżejk - 1942.097 km bieg + 2815.0 km rower.<br />
<br />
W tym miesiącu to wygląda tak, że pozycja Dżekiego w statystykach rowerowych zagrożona raczej nie jest. Natomiast jeżeli chodzi o mnie, to nigdy nic nie wiadomo co może się stać. Także muszę mieć oczy szeroko otwarte, bo Pawełek czyha na moje potknięcia. Jeżeli ja bym przegrał z Pondżolem bitwę, to Pawełek będzie mieć dwie korony - lider całego roku oraz lider miesiąca listopada, no w sumie trzecią koronę - najlepszy maratończyk, a więc trzy korony. Powiedzmy otwarcie - jak nie będę trenował to koniec będzie. Cóż mamy już ostatniego listopada, a to jest podsumowanie z października, więc już czarne chmury się nade mną zbierają. Czyżby to są złe znaki? Czy jest szansa by jeszcze coś zmienić? Odpowiedzieć? Pondżol to jest taki człowiek, że jego już nic nie zatrzyma. To jak w piosence - "Ruszyła maszyna już jej nic nie zatrzyma". Co mogę powiedzieć o sobie? A więc stało się to czego nie chciałem. Miał ten rok być dla mnie udany. Miałem trzy zawody ultra zaliczyć. Mogłem mieć wszystko. Niestety tak się stało, że nie mam nic. Można powiedzieć, że ta porażka jest bardziej gorzka niż łzy i gorczyca. Tak to wygląda. Można powiedzieć, że mam się wziąć i nie przejmować się. Natomiast, kto nie przeżył takiego czegoś i nie stracił tylu przygód, to nie wie z czym to się je. Od liczmy czerwca wszystko zaczęło szlak trafiać. Do listopada odczułem to wszystko i dlatego w listopadzie mam taki a nie inny wynik. Po prostu już zaczęło mnie to wszystko nudzić. Gdy była regularność, to i było dobrze. Gdy pojawiły się problemy z niewystartowaniem w wymarzonych zawodach, to już miałem zarówno myśli samobójcze jak i myśli o zakończeniu kariery biegowej. Dżeki i Pondżol są lepsi ode mnie i będą jeszcze lepsi. dlatego ja odpuściłem się ścigania z nimi o wyniki. Chciałem poszukać recepty w zawodach ultra i co się okazało? Jestem wszędzie cieniasem. Nie nadaję się do biegania. Grudzień nie wiem jaki będzie, ale nie dbam o to już, bo i tak będzie coś takiego, że będą ciemności i ja zawsze ich się boję, dlatego niech się dzieje co chce, ale ja odpuszczam i co będzie to będzie. Straciłem w tym roku zupełnie wszystko - zaczynającą się karierę ultra po świetną formę jaką miałem do maja. Nie wiem czy to będzie dla mnie jeszcze jakaś szansa by się jeszcze odnaleźć w tym wszystkim. Jeżeli nie wystartuję w tym roku w żadnym ultra - to kończę z bieganiem, a bynajmniej w startach w zawodach i będę biegał sobie tylko po naszych lasach. Niech te słowa brzmią poważnie, bo na prawdę nie ręczę za to co się stanie gdy nie pojadę w roku 2016 na żadne ultra. To by było na tyle. Podsumowanie z listopada jutro, albo i pojutrze.</div>
<div class="blogger-post-footer">http://zvezdawormsrunners.blogspot.com/</div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-989348780412526616.post-51885223666786142992015-11-29T22:44:00.001+01:002015-11-29T23:07:00.505+01:00Nocna Ściema - Maraton - ''Coś poszło nie tak''<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
W tę sobotę tj (24.10.2015) razem z Dżekim wyruszyliśmy w podróż do Koszalina. Na zawody wyjechaliśmy coś koło ósmej wieczorem. Dżejk wziął swój samochód MC Laren Chevrolet i ruszyliśmy w trasę. Po drodze wiadomo jak to my wariacje jak zwykle, ale tym razem jakoś tak nie było na to ochoty. Jednak byśmy nie byli sobą gdybyśmy nie poszli do sklepu po jedzonko. No i już wtedy nic nas nie zatrzymywało i śmigaliśmy do Koszalina.<br />
<a name='more'></a>Gdy już po upływie około 3 godzin, czy jakoś tak dojechaliśmy na miejsce, to mieliśmy mały problem z odnalezieniem biura zawodów. Jednak na szczęście udało się po chwili odnaleźć i byliśmy na miejscu. Wtedy poszliśmy do biura się zapisać i odebrać pakiety startowe. Na miejscu zjedliśmy sobie jedzonko, czyli tzw "Pasta Party". Atmosferka była fajna, bo u ludzi radość i uśmiech. U nas też było trochę radości, ale wiedzieliśmy, że będzie ciężko i po tych naszych treningach się nie mamy czego dobrego spodziewać. Wtedy, gdy już wszystko ogarnęliśmy, to poszliśmy sobie na halę sportową, gdzie był nocleg i wtedy poszukaliśmy sobie miejsca do spania. Ja miałem moją karimatę do jogi i śpiwór - ba nawet poduszkę wziałem po to by było wygodniej, ale co z tego, że miałem tę poduszkę i karimatę skoro i tak było twardo. Dżeki miał karimatę i lepiej się wyspał. Położyliśmy się po 22-drugiej chyba, czy jakoś tak i próbowaliśmy zasnąć. Ustawiliśmy sobie czas na 00:30, aby na spokojnie się przygotować na start. Zrobiliśmy to w ten sposób. Wstaliśmy o tej porze. Następnie zjedliśmy sobie coś i piliśmy. Stop! Tutaj się zatrzymujemy. Może i naszym błędem było, to, że piliśmy izotoniki, bo my tego na co dzień nie pijemy. Gdy popiliśmy i pojedliśmy, to powoli przygotowywaliśmy się do startu. A więc gdy już wszystko mieliśmy ze sobą wzięte, to następnie udaliśmy się do miejsca startu, który był nieopodal kilkaset metrów od bazy na stadionie. Tam były już przed startem problemy jelitowe, więc je szybko załatwiliśmy. Robiliśmy sobie rozgrzewkę z ładną laseczką z fitness club i były to super ćwiczonka. Po ćwiczonkach krótka odprawa i zaczęło się. Pierwsze km były dobre, ale samopoczucie niezbyt dobre, bo bolał nas brzuch i zaraz tuż po pomiarze piątego km musieliśmy iść do toalety. Czas tej pierwszej piątki, to 00:26:52. A więc podobnie tak jak na treningu biegamy piątki i to w o wiele cięższej trasie. Druga piątka była spokojniejsza, ale samopoczucie nadal słabe i jakoś obyło się bez toalety. Jednak było wiadomo, że kolejne kółko już się bez toalety nie obejdzie, a czas tej drugiej piątki, to 00:26:30, co daje nam czas ogółem 00:53:22. Trzecia piątka była naprawdę dobra, bo różnica czasowa, to aż dwie minuty, a było to powodem tego, że nie szliśmy do toalety. no i tutaj nasze przygody toaletowe powoli dobiegały końca i dzięki temu, że nie szliśmy do toalety to czas wynosił 00:24:59, a ogółem 01:18:22, a więc czasy nadal podobne tak jak na naszej codziennej trasie biegowej. Zbliżaliśmy się do półmetku i nic nie wskazywało na to, że będzie lepiej, bo ciągle jakieś bóle i niedogodności. Czwarta piątka to była też niezbyt udana bo znowu nas ścięło i tuż za połówką musieliśmy po raz kolejny dać susa do toalety. No i tutaj czas był najgorszy, bo wynosił 00:27:37, a całościowy 01:46:00. Od tej pory kłopoty już skończyły się i pozostało nic innego jak tylko starać się o najlepszy wynik. Przez chwilę wyglądało na to, że będzie dobrze, bo wynik piątej piątki wynosił 00:24:53 i był to najlepszy czas z tych wszystkich piątek, od poprzedniego dobrego czasu dzieliło te wyniki tylko około 6 sekund. Zmęczenie dawało o sobie znać, ale powiem, że mi się biegało później troszkę lepiej i po tych akcjach jakoś tak nie miałem kryzysu mocnego co nie zmienia faktu, że szósta piątka była słaba. Jej czas wynosił 00:27:05, a ogólny czas to 02:37:59. Pomyślcie. Dwie godziny:trzydzieści siedem minut:pięćdziesiąt dziewięć sekund - przecież ci najlepsi zbliżali się już do końca, a my z Dżekim? Biegamy - inaczej poruszamy się niby nóżkami i truchtamy jakbyśmy uprawiali jogging, bo to tempo takie było. No, ale co my mieliśmy zrobić? Poddać się? Nie sądzę, bo rok temu ja tak zrobiłem i powiedziałem sobie, że co by nie było - Never Give UP!!!. Ciągnąłem jakoś dalej i z Dżekim biegaliśmy swoje pocieszając się, że jakoś to będzie. Siódma piątka była jakby dla mnie jakimś ożywieniem, bo biegało się dobrze, ale jeszcze biegliśmy ją razem. Czas tego przed ostatniego pomiaru, to 00:27:15 i też był kuźwa słaby. No, ale nic jakoś to przetrawiliśmy i ostatnie kółko było jakoś takie dziwne dla mnie, bo przeważnie Dżekuś nade mną dominował i mi zaczęło się biegać o wiele lepiej i jakoś musiałem po prostu lecieć sam ten wynik dokulać. No i dzięki przyspieszeniu ostatnią piątkę miałem w czasie 00:25:32 i łączny czas, to 03:30:47. Szedłem za ciosem i sobie mówiłem, że muszę tak pobiec, by mieć czas lepszy od 03:45:00. Zrobiłem to z nawiązką, bo ostateczny czas wynosił 03:41:26. Gdy przekroczyłem linię mety, to byłbym bałwanem, gdybym nie czekał na Dżekiego. Czekałem za nim z niecierpliwością i niedowierzaniem, że ja aż tyle nadrobiłem, bo moje tempo nie było szałowe i aż tu nagle - czas Dżekiego był od mojego słabszy aż o około 4 minuty i wynosił 03:45:57. Pomimo tego wszystkiego i tego co przeżyliśmy na trasie byliśmy ze swoich wyników zadowoleni. Po tym jak już Dżeki wrócił na metę razem udaliśmy się do bazy po nasze rzeczy. Ja udałem się pod prysznic i następnie poszedłem spać. Dżejk już wcześniej zasnął. Poczekaliśmy na zakończenie imprezy i zostaliśmy na losowaniu nagród i nie pozostało nic innego jak tylko powrócić do domu.<br />
<br />
Podsumowując ten maraton można powiedzieć tyle, że następnym razem albo nie brać żadnych izotoników przed bieganiem, ani nie jeść zbyt późno, czyli krótko przed startem no i oczywiście dobrze trenować, bo to było na prawdę słabo z naszej strony. Gdy te proporcje zachowamy, to będzie jeszcze lepiej. A na koniec fotki:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidHagOnn2qRxZdVO2pJkBAJOhRvReKt_m4-amK1kQCpj_ifjxsDvqOnCOn_TbH7mhvBqzfSSjyiyecePyXBgDsZ1e1hI5Ab8FE7MPjSdFZSBvgLoc9DaNMT5Ix2IN0O3Zw4NsFvLrKJT8S/s1600/Aerobic+Club.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidHagOnn2qRxZdVO2pJkBAJOhRvReKt_m4-amK1kQCpj_ifjxsDvqOnCOn_TbH7mhvBqzfSSjyiyecePyXBgDsZ1e1hI5Ab8FE7MPjSdFZSBvgLoc9DaNMT5Ix2IN0O3Zw4NsFvLrKJT8S/s320/Aerobic+Club.jpg" width="320" /></a></div>
Aerobic Club.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh88SMwpb_3aLdT77cP8i3LLRQlyKP0htHbHCGW_sfuIGmMaVdRi4LmsnfEkPcXNQzOQjJEhlbmuuQ2nBS2mq-0ysPjSbDtJV7RwA5kaSOTJ3-viwOmX30gIUkn5bj2sDaUFgtWPY2jgJcE/s1600/Allahu+Allahu+sp%25C3%25B3%25C5%259B%25C4%2587+nam+wodk%25C4%2599+z+dachu.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh88SMwpb_3aLdT77cP8i3LLRQlyKP0htHbHCGW_sfuIGmMaVdRi4LmsnfEkPcXNQzOQjJEhlbmuuQ2nBS2mq-0ysPjSbDtJV7RwA5kaSOTJ3-viwOmX30gIUkn5bj2sDaUFgtWPY2jgJcE/s320/Allahu+Allahu+sp%25C3%25B3%25C5%259B%25C4%2587+nam+wodk%25C4%2599+z+dachu.jpg" width="320" /></a></div>
Allahu Allahu spuść nam vodkę z dachu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnwvtVRLtBAUHPCB0FxY2A5ZjJDBQZHnsDovL1MJ4T46Hp0U5DrgKa_UEedtrY1UtZ2yS8zobAXN62oTdSMKLcV8WI-1-5CAF-v5qR7WXwy6vjQY66Eo56kbG1EcDXAm40Hov-imgHBgp6/s1600/Bombing+Missions.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnwvtVRLtBAUHPCB0FxY2A5ZjJDBQZHnsDovL1MJ4T46Hp0U5DrgKa_UEedtrY1UtZ2yS8zobAXN62oTdSMKLcV8WI-1-5CAF-v5qR7WXwy6vjQY66Eo56kbG1EcDXAm40Hov-imgHBgp6/s320/Bombing+Missions.jpg" width="320" /></a></div>
Bombing Missions<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjEo8gyxkK32XS2VOcM0gGgYm3993BTyJj16moXzX-rrg0RrDoZLWGyIuUUXvUlPApIgyAY6xL6ApMjLSKKTtV0fdUBDOKtXp8OTwsuhdBmyFiKrk9_Mz44TK-a7h8RKTGXpb4950LGnYJ/s1600/Co+za+charrrakter%2521.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjEo8gyxkK32XS2VOcM0gGgYm3993BTyJj16moXzX-rrg0RrDoZLWGyIuUUXvUlPApIgyAY6xL6ApMjLSKKTtV0fdUBDOKtXp8OTwsuhdBmyFiKrk9_Mz44TK-a7h8RKTGXpb4950LGnYJ/s320/Co+za+charrrakter%2521.jpg" width="320" /></a></div>
Cziki Cziki Ta.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWlJi_BrA6a39AgrdZp4kT1i-s5pEh5h4ilNKi04T9F3pi08GS0YplG8c81MxkHuRpQ40QIkusehT8l1ps3BaqzEdHbTeqGWHpAEaOld8-y5bXQx7MeUuZjdvKzlamKqYavcu62JeyjA6d/s1600/D%25C5%25BCejk+Style.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWlJi_BrA6a39AgrdZp4kT1i-s5pEh5h4ilNKi04T9F3pi08GS0YplG8c81MxkHuRpQ40QIkusehT8l1ps3BaqzEdHbTeqGWHpAEaOld8-y5bXQx7MeUuZjdvKzlamKqYavcu62JeyjA6d/s320/D%25C5%25BCejk+Style.jpg" width="320" /></a></div>
Dżejk Style.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaJMMm_Bf8NbAOHlmlB9RaNfJXrco0JFB9tHMILRUUFBEU-dg8q9LXGiF5mQs_TL3f4G-4rFA6lDUcD7AnfZ6yn3rhHXw_zzON5LSYVhpUi63QYicDG70jzx4zhKbXiAw5IcJfagfGMF71/s1600/D%25C5%25BCekis+Dance.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaJMMm_Bf8NbAOHlmlB9RaNfJXrco0JFB9tHMILRUUFBEU-dg8q9LXGiF5mQs_TL3f4G-4rFA6lDUcD7AnfZ6yn3rhHXw_zzON5LSYVhpUi63QYicDG70jzx4zhKbXiAw5IcJfagfGMF71/s320/D%25C5%25BCekis+Dance.jpg" width="320" /></a></div>
Dżejk Dance<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwf5vtQhZiv6pty4KuPL4ynztBKstIs3IKNDED5wcXbv75L0OrCwNQmbKW31diOAitTt2Zwbsxe6VoyI4dI9Bs4kA8VeJZTtuykb1Zx60SgGHTCjlqG8OObjiF657_-U02fiyU6S1YQm0l/s1600/Fire+is+Everything.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwf5vtQhZiv6pty4KuPL4ynztBKstIs3IKNDED5wcXbv75L0OrCwNQmbKW31diOAitTt2Zwbsxe6VoyI4dI9Bs4kA8VeJZTtuykb1Zx60SgGHTCjlqG8OObjiF657_-U02fiyU6S1YQm0l/s320/Fire+is+Everything.jpg" width="320" /></a></div>
Fire is Everything.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtXLj82lh6YI6bXLzS7STMdCiE3GHkU5cOD1n2iWlqlk587vSZPN-q9CYfg3FFAbdzz0KsE2AVnwVzxsI1V7xpYzcZ80CPDlOpIc4MBH3Ok9DVHFUzXsAYU2opRM7NgoHvZChXbpGC5d2u/s1600/Gdzie%25C5%259B+tam+wida%25C4%2587+D%25C5%25BCejka+i+Kos%25C4%2599+d%25C5%2582ugow%25C5%2582os%25C4%2599.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtXLj82lh6YI6bXLzS7STMdCiE3GHkU5cOD1n2iWlqlk587vSZPN-q9CYfg3FFAbdzz0KsE2AVnwVzxsI1V7xpYzcZ80CPDlOpIc4MBH3Ok9DVHFUzXsAYU2opRM7NgoHvZChXbpGC5d2u/s320/Gdzie%25C5%259B+tam+wida%25C4%2587+D%25C5%25BCejka+i+Kos%25C4%2599+d%25C5%2582ugow%25C5%2582os%25C4%2599.jpg" width="320" /></a></div>
Gdzieś tam widać Dżejka i Kosę długowłosę.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgw6PvJK89vToVMqzVso2rIkDRXX8OgYVsInJ_eRTa6cjnnQ3lC6-q2zr530LUv72Icm_2e-3XZTEzjZpnoVMFzkTvrEfGNHfYYDF-VcTtWDx3T006tRG91ZHMZoc3aJSQJAfqSLeoXbXOO/s1600/Give+Me+Power.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgw6PvJK89vToVMqzVso2rIkDRXX8OgYVsInJ_eRTa6cjnnQ3lC6-q2zr530LUv72Icm_2e-3XZTEzjZpnoVMFzkTvrEfGNHfYYDF-VcTtWDx3T006tRG91ZHMZoc3aJSQJAfqSLeoXbXOO/s320/Give+Me+Power.jpg" width="320" /></a></div>
Give Me Power.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3_Qx6fcXnPkezDTAF9r85VisUkVfcBSjnwcE3iwAbyu0f1ZkD1_QqYaXQ9tXKFk70n-1RJ927_LR-0WVv26VGK1m1RM-5grPLUTvhVKcxERdu0AaBsOLFB9X0QPuZORyR7VLAiUqKkqsl/s1600/I+wszyscy+r%25C4%2599ce+w+g%25C3%25B3r%25C4%2599+wysoko%2521.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3_Qx6fcXnPkezDTAF9r85VisUkVfcBSjnwcE3iwAbyu0f1ZkD1_QqYaXQ9tXKFk70n-1RJ927_LR-0WVv26VGK1m1RM-5grPLUTvhVKcxERdu0AaBsOLFB9X0QPuZORyR7VLAiUqKkqsl/s320/I+wszyscy+r%25C4%2599ce+w+g%25C3%25B3r%25C4%2599+wysoko%2521.jpg" width="320" /></a></div>
I wszyscy ręce w górę wysoko!<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9sq_viwu28XzjSoWNbIcCe-s_N84f0CrT-bIZ2ijxUn3dbIsPKdJMcY__ER-vhiPdJ0Jm8g8GFdvN6C5CRuOUm0khDijmXXiFOxD8z6wnAjwWlgottFO0WrFfyjjPD6koBIRlylwN0vuF/s1600/Mg%25C5%2582awica+Rozeta.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9sq_viwu28XzjSoWNbIcCe-s_N84f0CrT-bIZ2ijxUn3dbIsPKdJMcY__ER-vhiPdJ0Jm8g8GFdvN6C5CRuOUm0khDijmXXiFOxD8z6wnAjwWlgottFO0WrFfyjjPD6koBIRlylwN0vuF/s320/Mg%25C5%2582awica+Rozeta.jpg" width="320" /></a></div>
Mgławica Rozeta.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOre_exqEgxVcUaB603KC9jYwOeI5fz2ASwjSETD7aOmrAmN950X_W2aJaQd0cYUYiXjIdwiN2vChi6EUzw1qhqkYSmo8HrEJ0HXvCcvss2YJmbkKwheiN-61zs29r5M10jYRchNV3LftV/s1600/Oopa+Gangam+Style.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOre_exqEgxVcUaB603KC9jYwOeI5fz2ASwjSETD7aOmrAmN950X_W2aJaQd0cYUYiXjIdwiN2vChi6EUzw1qhqkYSmo8HrEJ0HXvCcvss2YJmbkKwheiN-61zs29r5M10jYRchNV3LftV/s320/Oopa+Gangam+Style.jpg" width="320" /></a></div>
Oopa Gangam Style.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijzN5Qkw0wxdsIa-xgnJlQt_OODAO2NIfjndJPYYPWEfkj9b2J86d54svhWqWhrwsIt3pFDQe1E1J7sMv6hAzB1Sw3i4jaQVklZgX3u9y5FagNPnV7HhgA1jxWna_bbO2CMrCeggsarHPy/s1600/Pie%255E%255E%255E%25C4%2599+nie+%25C4%2587wicz%25C4%2599.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijzN5Qkw0wxdsIa-xgnJlQt_OODAO2NIfjndJPYYPWEfkj9b2J86d54svhWqWhrwsIt3pFDQe1E1J7sMv6hAzB1Sw3i4jaQVklZgX3u9y5FagNPnV7HhgA1jxWna_bbO2CMrCeggsarHPy/s320/Pie%255E%255E%255E%25C4%2599+nie+%25C4%2587wicz%25C4%2599.jpg" width="320" /></a></div>
Pie^^^ę nie ćwiczę.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjc-y9LOruC6nW54j9ZZdNkOttw4meFUYOKCtrHFjperzhc0n1ileHAOHMBe9BWkKAOWatoklkUZvKf0AGENP-_BDnrZRqBN0Swt020U5_Qro5vFIV2b3yYxq1flBP7MIx1a2UYGk0TkANs/s1600/Pirotechnika.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjc-y9LOruC6nW54j9ZZdNkOttw4meFUYOKCtrHFjperzhc0n1ileHAOHMBe9BWkKAOWatoklkUZvKf0AGENP-_BDnrZRqBN0Swt020U5_Qro5vFIV2b3yYxq1flBP7MIx1a2UYGk0TkANs/s320/Pirotechnika.jpg" width="320" /></a></div>
Pirotechnika - radiotechnika.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjbzomW-Nowvk9qvfcFLEO6bzu4eLfSGXTtT8FK-PVyMe9jFpisOmAZ2P7Oy_ow343YwrY68NlJ0nDGOh71VCNLw75ow8gcBiVJuFpHDret-gzjE_GCZH8aviuphst_qzvsVH7aY0UIdyc/s1600/Rozgrzewka.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjbzomW-Nowvk9qvfcFLEO6bzu4eLfSGXTtT8FK-PVyMe9jFpisOmAZ2P7Oy_ow343YwrY68NlJ0nDGOh71VCNLw75ow8gcBiVJuFpHDret-gzjE_GCZH8aviuphst_qzvsVH7aY0UIdyc/s320/Rozgrzewka.jpg" width="320" /></a></div>
Rozgrzewka.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlrxRnUl0d-UbLUBe4hCszH21ubMunMkU-giwRHV9xutQTKpfWUhF3C7AvDfqU0pbHL_W8gxS-2yO9qW24T7jeefgTOM4lN2IMMQgdRggsgZS5L1cQelgdd2iwA7XdV-0tyjRraFy6ilI7/s1600/Tango+Flamenco.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlrxRnUl0d-UbLUBe4hCszH21ubMunMkU-giwRHV9xutQTKpfWUhF3C7AvDfqU0pbHL_W8gxS-2yO9qW24T7jeefgTOM4lN2IMMQgdRggsgZS5L1cQelgdd2iwA7XdV-0tyjRraFy6ilI7/s320/Tango+Flamenco.jpg" width="320" /></a></div>
Tango Flamenco.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFxbb5EHmI-Zs0QbO9giJ4DOA7EUulnxDxHgz2UQkD3uNp2Uy7sIObrO-d9eEZHlBSAUxZ82zZSk8H9mTNhrfeVXVV12XZ4Hk6evG39oyUus-Q2sMiOOemsmrF745ELgBcJdxWKxTfZqTo/s1600/Wyginam+%25C5%259Bmia%25C5%2582o+cia%25C5%2582o+-+dla+mnie+to+ma%25C5%2582o%2521.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFxbb5EHmI-Zs0QbO9giJ4DOA7EUulnxDxHgz2UQkD3uNp2Uy7sIObrO-d9eEZHlBSAUxZ82zZSk8H9mTNhrfeVXVV12XZ4Hk6evG39oyUus-Q2sMiOOemsmrF745ELgBcJdxWKxTfZqTo/s320/Wyginam+%25C5%259Bmia%25C5%2582o+cia%25C5%2582o+-+dla+mnie+to+ma%25C5%2582o%2521.jpg" width="320" /></a></div>
Wyginam śmiało ciało - dla mnie to mało!<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi51OTmIdHgE9U89jwM7N5aSHINmdCFfN7sG3Fuje1CmPytygjApA6_W-VDTg_qRxgAGYE9mFq9PbZWJun2f9K9Ae3cnV0Mj5bZz3fjpZ-IF46es1NtmtKu8bvbtu0Z4cibM3vrdA3oGQCC/s1600/Kosa+%2526+D%25C5%25BCejk.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi51OTmIdHgE9U89jwM7N5aSHINmdCFfN7sG3Fuje1CmPytygjApA6_W-VDTg_qRxgAGYE9mFq9PbZWJun2f9K9Ae3cnV0Mj5bZz3fjpZ-IF46es1NtmtKu8bvbtu0Z4cibM3vrdA3oGQCC/s320/Kosa+%2526+D%25C5%25BCejk.jpg" width="320" /></a></div>
Kuźwa!!!</div>
<div class="blogger-post-footer">http://zvezdawormsrunners.blogspot.com/</div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-989348780412526616.post-41973992078579611002015-10-03T23:33:00.002+02:002015-10-03T23:54:30.618+02:00 24 Bieg Kociewski z Polpharmą - ''Powrót mocy Super Wojownika''<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Dzisiejszego dnia tj. 03.10.2015 roku postanowiliśmy z Dżekim oraz Pondżolem, że wybierzemy się do Starogardu Gdańskiego na 24 Bieg Kociewski z Polpharmą. Tutaj można powiedzieć, że to był niezwykły start, bo.... Tego dowiecie się za chwilę w szczegółach<br />
<a name='more'></a>Na zawody wyjechaliśmy rano o godzinie 9:00, albo troszkę po. Musieliśmy tak szybko wyjechać, bo trzeba było jeszcze się zapisać. W Starogardzie Gdańskim byliśmy na miejscu przed dziesiątą rano. Zaparkowaliśmy przy stadionie im. Kazimierza Deyny. Rano było bardzo zimno, ale gdy coraz bliżej byliśmy startu to było coraz cieplej. Gdy już byliśmy na miejscu poszliśmy do biura zawodów się zapisać i spotkałem po bardzo długim czasie mojego trenera Jurka Scota, czyli Jurka Jaskota. Pogadaliśmy sobie chwilę i wtedy poszliśmy się zapisać. Następnie gdy już się zapisaliśmy poszliśmy sobie pokibicować maluchom, którzy startowali w biegu na różnych dystansach. Spotykaliśmy dużo znajomych i fajna atmosferka zaczynała się układać. Gdy już wszystkie biegi dla najmłodszych i tych nieco starszych się skończyły, to my poszliśmy się przebrać i wróciliśmy na stadion by się nieco rozgrzać. Zrobiliśmy trzy kółka na stadionie i wtedy spotkaliśmy Anię i Arka, którzy są naszymi przyjaciółmi. Dla przypomnienia dodam, że Ania jest "mamą biegaczką", bo od dziewięciu miesięcy ma chłopczyka o imieniu Grześ. A jeszcze tak apropos Grzesia, to spotkaliśmy podczas rozgrzewki naszego kolegę własnie Grzesia Mystkowskiego, z którym kilka razy trenowaliśmy razem. Chwilę się lekko porozciągaliśmy i wtedy udaliśmy się na start biegu. Tam zrobiliśmy sobie rozgrzewkę z gościem z fitness club i porobiliśmy troszkę ćwiczonek. Wtedy już tylko pozostała wielka niewiadoma i zaczęło się. Pawełek ustawił się bardziej do przodu, bo było wiadomo, że tutaj Pawełek pociśnie, bo formę ma na prawdę dobrą. Natomiast jeśli chodzi o mnie i Dżekiego, to ustawiliśmy się tak jakoś na środku i było wiadomo, że my tutaj polecieliśmy po prostu na luzie bez jakichkolwiek planów na życiówki. Ja z Dżekim biegaliśmy razem i biegało się bardzo dobrze, bo w końcu razem. Szkoda tylko, że Dżekiemu odwiązał się but i musiał na chwilę się zatrzymać, a to wiadomo jak zawsze wiąże się ze stratą czasu. No jednak na szczęście po jakimś czasie mnie dogonił i biegaliśmy dalej razem. Po chwili przybyli nasi kibice, czyli pani Hania oraz pan Artur, czyli rodzice Pondżola, zresztą co tu mówić - po prostu Hermani oo lepiej pasuje. Pierwsze okrążenie miało około 4 km i przebiegliśmy je w czasie około 17m 42s, czyli było dużo poniżej 5 min/km. Po około km za okrążeniem poczułem, że nabieram wiatr w żagle i śmigałem dobrze i do pewnego momentu się wymienialiśmy, to albo Dżejk był lekko za mną, albo ja byłem za nim. Gdy przebiegaliśmy koło Urzędu Pracy, to bardzo mnie to zdziwiło, bo jeden młodzieniaszek krzyknął do mnie - dobrze pan biega. Podziękowałem bardzo i leciałem dalej. Wtedy właśnie za jakiś czas dalej Dżeki przyspieszył i ostatnie okrążenie biegłem sam. Pomimo iż biegałem sam, to biegło mi się super. Rozmawiałem z jednym młodym chłopakiem i powiedziałem, że jest dobrze, ale gdyby on nie powiedział, że pozostało około 1,5 km do mety, to bym nie dostał wiatru w żagle. To dzięki niemu jeszcze przyspieszyłem i szło mi bardzo dobrze. Gdy poczułem, że mogę więcej, to wcale się nie zastanawiałem tylko poszedłem do przodu i leciałem jakbym normalnie biegał regularnie. Tyle świeżości było, że mało co takie coś odczuwałem. Gdy już zbliżałem się do mety, to tknęło mnie coś - to był jakiś normalnie Lucid Drem. Poczułem, że moc Super Wojownika do mnie powróciła. Poczułem coś czego mi brakowało. W tym momencie na prawdę wszystko było takie piękne. Nie! Normalnie takie coś trzeba samemu przeżyć i trzeba wtedy to opisać, ale czy ktoś w to uwierzy? To jest właśnie to. Mało kto w to uwierzy, że jest coś takiego, że tak czegoś pragniesz jak seksu z piękną dziewczyną, bo to było takie odczucie, że czułem się świetnie. Po prostu widziałem po sobie, że powracam i widziałem, że ta pozytywna energia do mnie przybyła. To było wspaniałe uczucie jak coś czego ci brakuje - to to coś przybywa w odpowiednim momencie. No i gdy już byłem blisko mety dałem z siebie 100% i na koniec zasprintowałem okrzykiem "Kaito Ken!!!". Z tych wrażeń zapomniałem nawet stoper zatrzymać, ale za to była ta radość jeszcze nawet Pawełek oraz Hermani coś krzyknęli w stylu: Dawaj Kosa! Dawaj!!! No i suma summarum na mecie uplasowałem się z wynikiem 42m 46s. A jak poszło Dżekiemu i Pondżolowi? Już odpowiadam. Otóż jeżeli chodzi o Pondżola, to tutaj nie było pizdy, po prostu Pawełek zrobił to czego można było się spodziewać - zrobił życiówkę. A więc nasz Pondżol wykręcił czas 37m 19s co dało jemu 33 miejsce w generalce. Na prawdę wielki szacuneczek dla naszego można powiedzieć lidera, bo takimi czasami to mało kto może się pochwalić, a ten wynik świadczy tylko o tym, że Pondzol to nie jest pod żadnym względem już amator, ale już półzawodowiec, bo taki czas, to nie wykręci amator. Zresztą, czy ktoś ma wątpliwości co do tego? Mogę powiedzieć tak - Pondżolowi należał się ten czas, bo zasłużył na to. A dlaczego? Po prostu dlatego, że trenował ostro i lato miał najlepsze. O ile się nie mylę, to tylko w lipcu byłem lepszy od Pondżola w liczbie km w miesiącu, a tak, to Pondżol chyba był. A więc Pawełek ma nowy rekord na dychę, czyli 37m 19s. A co z Dżekim? Dżeki to jest też na prawdę gość, który podobnie jak ja biegał bardzo mało. W tych zawodach do siebie pasowaliśmy pod względem cieniasowania. Po prostu byliśmy jak dętki. Ja do piątego km nie czułem nic. Dżeki tak samo. No i dlatego przez dłuższy czas lecieliśmy razem. Muszę też powiedzieć, że dla Dżekiego mam też wielki szacuneczek, bo na prawdę po tym wszystkim co się ostatnio dzieje i działo, to na prawdę Dżekuś na ten wynik zasłużył. Tutaj mogę powiedzieć, że Dżejk dał z siebie na prawdę dużo i ten wynik może też potwierdzić w przekonaniu, że stać go na lepszy wynik. A więc Dżekuś tak jak i Pondżol pobił swoją życiówkę. Dzisiaj zegar u Dżekiego zatrzymał się na 41m 34s. Jeżeli chodzi o czasy Dżekiego, to na pewno by był lepszy gdyby nie słaba forma no i niefortunne odwiązanie buta, które przysporzyło trochę kłopotów. A co jeśli chodzi o mnie? Powiem tak. Dzisiaj pomimo iż była słaba forma i było ciężko, to i tak jestem z siebie zadowolony, bo taki czas wykręcić bez formy, to jest cud. Ja się zaliczam jeszcze do amatorów, bo jeśli chodzi o Dżekiego, to bym go wpisał do "Raczej Dobry". Pondżol mieści się w "Elita". Natomiast ja do "Żółtodziób". To było o nas, ale jeszcze dodatkowych emocji nam dostarczyli Ania Kopeć oraz Grzegorz Mystkowski. Ania pobiegła bardzo dobrze jak na młodą mamę, bo wykręciła czas 1h 00m 13s. Jak na początek, to bardzo dobrze. Natomiast jeśli chodzi o Grzesia, to ostatnie kółko w którymś momencie biegliśmy razem i końcówkę około 1,5 km przed metą przyspieszyłem, czyli to było zaraz jak rozmawiałem z tym młodym chłopakiem. No i Grzesiowi poszło też dobrze, bo jego czas wynosił równe 43 minuty. Był 4 miejsca za mną, także też poszło jemu bardzo dobrze.<br />
Gdy już byliśmy po zawodach, to pokręciliśmy się jeszcze i poszliśmy po kawę, a następnie udaliśmy się do Kuby i Beci, którzy kibicowali Dżekiemu oraz Ani i nam też. Wtedy ubraliśmy nasze koszulki Gminy Zblewo i poszliśmy pod scenę oglądać dekorację zwycięzców. Spotkałem jeszcze tego chłopaka, który na trasie krzyknął "dobrze pan biega" i podałem jemu ręki i powiedziałem dziękuję za wsparcie, bo dzięki temu zrobiłem ładny czas. Gdy zbliżał się koniec dekoracji zwycięzców, to na zakończenie było losowanie nagród dla uczestników. Niestety nikomu z nasz nic nie udało się wygrać. Na koniec podeszliśmy do wójta podziękować za wsparcie i się rozeszliśmy do domu.<br />
Podsumowując napiszę krótko "Dobry bieg nie jest zły". A po drugie,Mogę też powiedzieć, że czasem jest tak, że coś co nie jest planowane, a wyjdzie na prawdę bardzo dobrze. Może po prostu tak ma być. Z mojej strony to tyle i dzięki bardzo joł joł. Poniżej jeszcze fotki:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRCnuo_9b3en9dLVVxM3Dz1mQ8UTzdyCnUZWnr2_TUUx9idRKmIJH2fY7w0MO_4klq3MXzSHDT7eC0rc69jMyC3n0x5kG9sxMxz8Bifm9blbicT4Z6wuhn9ogFZTgZGBfzg4SUBrzeAJWu/s1600/Ataket+Soldier.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRCnuo_9b3en9dLVVxM3Dz1mQ8UTzdyCnUZWnr2_TUUx9idRKmIJH2fY7w0MO_4klq3MXzSHDT7eC0rc69jMyC3n0x5kG9sxMxz8Bifm9blbicT4Z6wuhn9ogFZTgZGBfzg4SUBrzeAJWu/s320/Ataket+Soldier.jpg" width="320" /></a></div>
Banana Bomb.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjniM0IHIQjsETwzUI-XpvdY2Hw_SBQ9pAO_vkFIxIMejRGfv6cX63AX3okif2vFPZnuFByWgn_LpOslUB1CiqwUZjljn1Q9chDPpYHN89n8YkRBcGOE947nM1mOYVqU8Plvk-I9jGqeYGS/s1600/Bohaterowie.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjniM0IHIQjsETwzUI-XpvdY2Hw_SBQ9pAO_vkFIxIMejRGfv6cX63AX3okif2vFPZnuFByWgn_LpOslUB1CiqwUZjljn1Q9chDPpYHN89n8YkRBcGOE947nM1mOYVqU8Plvk-I9jGqeYGS/s320/Bohaterowie.jpg" width="320" /></a></div>
Bohaterowie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoMKioDCwwAr1D_WNvt0lbp534yv7HTrE_Gy-aoJNI-wVYABBUREUS8OY7chwPc6mfJ1AqdJBB8oSgR9wH5FcrfpAG_b1zMa3LnY2YT3rdaG8oDXgZZ3MyzUKcVTsJgPg3HguggX5_Koja/s1600/P%25C5%2582omienne+zorze+budz%25C4%2585+ich+ze+snu.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoMKioDCwwAr1D_WNvt0lbp534yv7HTrE_Gy-aoJNI-wVYABBUREUS8OY7chwPc6mfJ1AqdJBB8oSgR9wH5FcrfpAG_b1zMa3LnY2YT3rdaG8oDXgZZ3MyzUKcVTsJgPg3HguggX5_Koja/s320/P%25C5%2582omienne+zorze+budz%25C4%2585+ich+ze+snu.jpg" width="320" /></a></div>
Płomienne zorze budzą ich ze snu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgZTOITWIw7mio1KN4FSpJmBcyRcxhBgng9gGTj_E2oR_5ONKMMjtxBweIRNaPi1LsTpFjTQnJF3a46ZyCkKlcCGN-JE9l_Q1aGARTA_ipn3LD4_8_U3G3Nik3yLpOLB_swq0y1QJYAZNU/s1600/Sprinter.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgZTOITWIw7mio1KN4FSpJmBcyRcxhBgng9gGTj_E2oR_5ONKMMjtxBweIRNaPi1LsTpFjTQnJF3a46ZyCkKlcCGN-JE9l_Q1aGARTA_ipn3LD4_8_U3G3Nik3yLpOLB_swq0y1QJYAZNU/s320/Sprinter.jpg" width="320" /></a></div>
Sprinter.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj63HyWIoeObhF3LN9FYi1-Lt2TdT1yQwiAqROr5AWPFipphXYUfI45kmzMS_2mpY6uvmt1_9GBQ5L-ZxFu380YipTnn_GhhiJb2yJYHim-49tm9KRD4MzvFjSqOKalQlZmmuI9v-sUl0J7/s1600/Taktyka+jak+zegar+tyka.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj63HyWIoeObhF3LN9FYi1-Lt2TdT1yQwiAqROr5AWPFipphXYUfI45kmzMS_2mpY6uvmt1_9GBQ5L-ZxFu380YipTnn_GhhiJb2yJYHim-49tm9KRD4MzvFjSqOKalQlZmmuI9v-sUl0J7/s320/Taktyka+jak+zegar+tyka.jpg" width="320" /></a></div>
Taktyka, jak zegar tyka.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVqwddfRj1SpqRFLE3I4r0sMVSBIKpTj-fE8LBuF7U-2E-IB1dehNBPD9JimAWUoN-OxIJe_FkgzZCKis_l1qbWjB50qf85IFLG-hDNlaRQm4haQ_uySRauqyeb1ex8e8_m3N7r_h9SBh5/s1600/Tutaj+wielcy+Bohaterowie.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVqwddfRj1SpqRFLE3I4r0sMVSBIKpTj-fE8LBuF7U-2E-IB1dehNBPD9JimAWUoN-OxIJe_FkgzZCKis_l1qbWjB50qf85IFLG-hDNlaRQm4haQ_uySRauqyeb1ex8e8_m3N7r_h9SBh5/s320/Tutaj+wielcy+Bohaterowie.jpg" width="320" /></a></div>
Tutaj wielcy bohaterowie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlxTawE2Rrk-6jeIxXfR4iGNaCynKjCGKWsLp23vDtpknTCeanGymw15hEcBTXYWR8QGBITuwCUeCqVX5ZGR2ELqu-cTmiUUQm-QrDDd96ferojNEE22BQq5rDFSGv-3syGdlh6ngg-Qnz/s1600/We+are+the+Champions.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlxTawE2Rrk-6jeIxXfR4iGNaCynKjCGKWsLp23vDtpknTCeanGymw15hEcBTXYWR8QGBITuwCUeCqVX5ZGR2ELqu-cTmiUUQm-QrDDd96ferojNEE22BQq5rDFSGv-3syGdlh6ngg-Qnz/s320/We+are+the+Champions.jpg" width="320" /></a></div>
We are the Champions.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNremwTwucvtABoqlZmeV-oAJ_IZZ2qw6DnFZdSlT9j2ltwGLAC5ohfUMmbCfJVYiAYD3FTu4KspmbpYaWXAiWs6jnUYchvT71ZXXkDkRhwJG0zBEW9rgx4Ru_EktIlRv7pA7MmLi9CFl0/s1600/You+looking+hood.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNremwTwucvtABoqlZmeV-oAJ_IZZ2qw6DnFZdSlT9j2ltwGLAC5ohfUMmbCfJVYiAYD3FTu4KspmbpYaWXAiWs6jnUYchvT71ZXXkDkRhwJG0zBEW9rgx4Ru_EktIlRv7pA7MmLi9CFl0/s320/You+looking+hood.jpg" width="320" /></a></div>
You Looking Hood.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSMVTuO24wd6vczsc_zD4-TKbIkUsgs-LPg7RcyULU-IJODxbnUOIRfL71YhOC1gkBma5gYGRFZqUkii3tAJQOtA7LumF7eFDgkJYb3mEaMMtBx3-kD6ocRQElY2-ewAEoEGsHJANGUi0r/s1600/%25C5%259Amiech+to+zdrowie.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSMVTuO24wd6vczsc_zD4-TKbIkUsgs-LPg7RcyULU-IJODxbnUOIRfL71YhOC1gkBma5gYGRFZqUkii3tAJQOtA7LumF7eFDgkJYb3mEaMMtBx3-kD6ocRQElY2-ewAEoEGsHJANGUi0r/s320/%25C5%259Amiech+to+zdrowie.jpg" width="320" /></a></div>
Śmiech to zdrowie.</div>
<div class="blogger-post-footer">http://zvezdawormsrunners.blogspot.com/</div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-989348780412526616.post-29843625741416058662015-10-01T23:01:00.000+02:002015-10-01T23:01:58.573+02:00Biegowy rachunek sumienia - wrzesień 2015<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Jesień, jesień..., jesień ach to ty. Co się dzieje? Powiedz mi to ty.<br />
<a name='more'></a>Takimi słowami zacznę opis miesiąca września. Miesiąc wrzesień był bardzo dziwny jeśli chodzi o bieganie. Po pierwsze nie jestem liderem miesiąca - ba nawet nie jestem drugi. Po drugie mam zaledwie przekroczone tylko 100 km. Można zapytać wprost - co się z Tobą dzieje Mariuszek? Czyżby kolejny wielki dół cię dorwał? Odpowiadam twardo - TAK!!! Spowodowane jest to tym, że we wrześniu po raz kolejny straciłem udział opłaconych zawodów i po raz kolejny odechciało mi się biegania. Wrzesień był dowodem tego, że już nie potrafiłem udźwignąć tyle porażek i się załamałem strasznie. W tym miesiącu nawet już nie miałem ochoty biegać. Chodziłem biegać tylko po to żeby sobie odpocząć od tego wszystkiego i przemyśleć plan i zadać sobie pytanie: Co dalej? Czy to tak ma wyglądać dalej? Takie podejście do niczego nie prowadzi. Nie mogę sobie tak po prostu porzucić tego biegania i nie mogę wszystko zostawić w niepamięć. Muszę znaleźć jakieś antidotum na to by się z tego jak najszybciej wykaraskać i zacząć wszystko od nowa. Mówi się, że czasem lepiej zrobić jeden krok do tyłu, żeby było lepiej. Może i faktycznie po sobie za dużo się spodziewałem. Może za dużo chciałem i może nie dbałem o siebie, ale patrząc na to z drugiej strony dla mnie to była walka z własną psychiką. Jednak nauczyłem się jednego - "Nigdy nie kieruj się tylko logiką ale metafizyką wypełnij dzień". To właśnie słowa piosenki zespołu: Mrozu - Poza logiką dają własnie to co nie zawsze jest prawdą, bo większość z nas kieruje się tylko logiką, a to błąd. A gdzie metafizyka? Dlaczego to wszystko tak piszę? Bo w końcu chcę wykrzyczeć głosem rozpaczy - dość tego!!! Dłużej tak nie może być i muszę coś zmienić, żeby nie logika, ale metafizyka była na pierwszym miejscu. Rozpisałem się co nie? Ok! Teraz na poważnie jak smerf Ważniak. Mówiąc krótko zwięźle i na temat. We wrześniu mam najmniej km z naszej trójki. Stało się to za sprawą złapania kolejnego doła za sprawą logiki. Stało się to z tego względu, że po raz trzeci straciłem coś cenniejszego niż zdrowie - kolejny start w ultra! To już po raz trzeci w tym roku nie pojechałem na zawody ultra. To był konkretny powód, dla którego po raz kolejny wszystko legło w gruzach. Miało być tak pięknie miałem wystartować w tych trzech ultra: Bieg 7 szczytów - 240 km 16-19 lipca 2015 w Lądku Zdrój, Bieg Ultra Granią Tatr - 77 km 14-16 sierpnia 2015 w Zakopanem oraz Bieg 7 dolin 100 km 11-13 września w Krynicy Zdrój. Nic by w tym nie było dziwnego gdyby nie fakt, że te wszystkie zawody miałem opłacone. To jest kolejna strata no bo ile na to poszło pieniążków, a mi nic nie wyszło. Mogę śmiało powiedzieć, że już nawet miałem dziwne myśli i było ze mną źle. Rozpisałem się bardzo dużo. Teraz czas na Pondżola i Dżekiego. Z racji tej, że we wrześniu spadłem na ostatnie miejsce, to liderem miesiąca września jest.... uwaga! Lejdes end dżentelmens... Mr. Jan Nowakka, czyli Paulo Coella znany bardziej jako Paweł od Hermanów, czyli Pondżol. To właśnie Pawełek błyszczył w tym miesiącu jak Syriusz podczas nocnej obserwacji. Rzeczywiście nasz Pondżol zrobił to co robią ultra maratończycy, czyli w ciągu dziewięciu dni przebiegł ponad 100 km i to grubo ponad 100 km, bo dokładniej 141.343 km. Ja zwykle robiłem 100 km w ciągu 5 dni, ale Pondżol zrobił to bez dnia przerwy, a ja z przerwami. Tutaj nasuwa się pytanie jak on to zrobił? Odpowiedź brzmi - sposobem braci Mario. Jakby tego było jeszcze mało, to na dodatek biegał w górach i był przewodnikiem niewidomej osoby, także tutaj ukłon jeszcze większy dla Pondżola. Także Pawłek gratuluję wyniku i mogę teraz tylko od ciebie brać przykład. A co u Dżekiego? Nasz Dżejk nie miał za dużo km, ale za to jest niekwestionowanym liderem jeśli chodzi o rower, bo ma naprawdę sporo przejechane na rowerze km. Dżejk ma około 20 km więcej ode mnie tylko, ale jednak zawsze. Bieganie Dżekiego jest lepsze trochę od mojego, ale łączy nas wspólny cel - ukończyć maraton Nocna Ściema w Koszalinie pod koniec października. Czy to nam się uda? Zobaczymy, bo jeśli z bieganiem będzie tak jak we wrześniu, to będzie bardzo słabo. Najpierw zanim zobaczymy co będzie dalej, to przejdźmy do szczegółów głębszej analizy statystyk. Oto i one:<br />
<br />
1 - miejsce - Pondżol - 275.343 km bieg + 128.00 km rower<br />
2 - miejsce - Dżeki - 121.000 km bieg + 98.00 km rower<br />
3 - miejsce - Kosa - 101.200 km bieg + 43.83 km rower.<br />
<br />
To były statystyki z miesiąca wrzesnia, a teraz poniżej statystyki z tego roku po dziewięciu miesiącach. Oto one:<br />
<br />
1 - miejsce - Kosa - 2559.280 km bieg + 345.83 km rower<br />
2 - miejsce - Pondżol - 2207.985 km bieg + 1750.00 km rower<br />
3 - miejsce - Dżeki - 1727.097 km bieg + 2729.00 km rower.<br />
<br />
Tak to wyglądało w tym miesiącu wrześniu i po dziewięciu miesiącach razem wziętych.<br />
<br />
Podsumowując można powiedzieć tyle, że o miesiącu wrześniu chciałbym zapomnieć jak najszybciej, bo był tragiczny, a raczej skupić się na dwóch startach w zawodach, na których raczej na 100% wystartuję. Mowa o biegu kociewskim, który odbędzie się już w najbliższą sobotę, czyli 3 października. Na tych zawodach będziemy w komplecie, bo startujemy w składzie: Ja, Dżeki i Pondżol. Natomiast jeżeli chodzi o końcówkę października, to będziemy startować tylko ja i Dżejk. Tutaj będziemy bić życiówki. Dżejk chciałby pobić swoje 3h 38m 24s. Natomiast ja 3h 21m 50s. Czy to nam się uda? Normalny człowiek by powiedział - a czy masz w główce dobrze poukładane? Jak ty chcesz przebiec maraton z życiówką skoro biegając w miesiącu wrześniu przebiegłeś tylko 100 km. Można śmiało powiedzieć i to tak podczas treningu z Dżekim mówiliśmy sobie, że naszą życiówką nie będą czasy, ale to, że ukończymy ten maraton. Mój to będzie 14-ty maraton. Dżekiego drugi. Jak nam pójdzie? Zobaczymy. Jeśli chodzi o wrzesień to uważam ten rozdział za następny. Kolejne podsumowanie za miesiąc. See you later!</div>
<div class="blogger-post-footer">http://zvezdawormsrunners.blogspot.com/</div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-989348780412526616.post-91952368080149602552015-09-15T23:02:00.002+02:002015-09-15T23:02:59.242+02:00Biegowy rachunek sumienia - czerwiec-wrzesień - lipiec-wrzesień - sierpień-wrzesień - 2015, czyli trzy podsumowania w jednym<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
W życiu czasami idzie coś nie tak i są momenty kiedy poddajesz się i rezygnujesz ze wszystkiego. Jednak żeby nie wpaść w jakąś depresję, albo nawet jak już jest, to trzeba po prostu powiedzieć sobie, to wszystko się da i jakoś się ułoży. Teraz trzeba nadrobić trzymiesięczną nieobecność w podsumowaniu biegania. A więc zacznijmy wszystko od początku.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
Biegowy rachunek sumienia czerwiec-wrzesień<br />
<br />
Po tym jak maj był dla mnie można powiedzieć udanym miesiącem, to tak czerwiec był bardzo słaby w bieganiu. Coraz bardziej wątpiłem w to czy uda mi się zrealizować cel treningowy, bo starty były już dosyć duże. Na początek zaczęło się od straty jaka miała miejsce wtedy gdy okazało się, że nie dostanę wolnego z pracy i że nie pojadę do Gdyni na nocny bieg świętojański. To w zasadzie od tego wszystko się zaczęło. tutaj już był impuls, który mówił, że coś jest nie tak. Mały kilometraż przyczyniał się powoli do tego, że z realizacją celu treningowego będzie kłopot, no, ale to jest tylko jeden miesiąc więc zobaczymy co będzie dalej. To tyle jeśli chodzi o mnie. Natomiast jeżeli chodzi o Dżekiego, to Dżeki co prawda też dużo nie biegał, ale za to śmigał na rowerze. Pondżol podobnie jak Dżejk zamienił trochę treningów biegowych na rowerowe i dlatego Dżejk i Pondżol mieli więcej km na rowerze niż biegu. Ja niestety tylko biegałem i nie wychodziło mi to najlepiej. A więc zobaczmy jak to wyglądało biegowo i treningowo. Oto szczegóły:<br />
<br />
1 - miejsce - Kosa - 201.250 km<br />
2 - miejsce - Dżeki - 144.000 km bieg + 855 km rower<br />
3 - miejsce - Pondżol - 110.000 km bieg + 632 km rower.<br />
<br />
W sumie to się zdziwiłem, że pomimo tak słabego wyniku miałem najwięcej km biegowych w tym miesiącu. Jednak jeżeli chodzi o rower to tutaj Dżeki był niekwestionowanym liderem, bo bardzo dużo jeździł na dwóch kółkach. A Pawełek? No cóż Pawełek ma talent do szybkiego biegania i wcale nie musi za dużo biegać, by mieć wspaniałe czasy. Niech wspomnieniem jak relikwie będzie fakt iż Pondżol może i dużo nie biegał, ale za to regularnie i to się opłacało tym, że w Kołobrzegu wykręcił wspaniały czas. Przypomnijmy 2h 59m 17s, to będzie każdemu z nas po nocach się śnić w sensie pozytywnym, że Pondzol to jest koleś, dla którego i jeszcze ten wynik da się poprawić. A więc zobaczmy jak to wygląda w podsumowaniu rocznym, czyli po pół roku biegania. Oto statystyki:<br />
<br />
1 - miejsce - Kosa - 1987.630 km bieg + 302 km rower<br />
2 - miejsce - Pondżol - 1471.642 km bieg + 663 km rower<br />
3 - miejsce - Dżeki - 1204.097 km bieg + 1961 km rower.<br />
<br />
Tak to wyglądało w miesiącu czerwcu. A za chwilę zobaczymy jaki był lipiec.<br />
<br />
Biegowy rachunek sumienia lipiec-wrzesień<br />
<br />
Jeżeli chodzi o miesiąc lipiec, to dla mnie był to najgorszy miesiąc w moim życiu i to nie chodzi wcale o kilometraż, ani o bieganie, ale o to że straciłem wszystko. Moje marzenia legły w gruzach. Miał to być miesiąc gdzie wystartuję w zawodach ultra i gdzie miałem po raz drugi zaatakować dystans 240 km. Okazało się, że po tym jak doznałem wypadku w pracy - wszystko straciłem, bo nie dostałem wolnego na zawody ultra i niestety przepadły mi jak coś czego już nie można odzyskać. Po tym wszystkim już myślałem, że to będzie koniec z bieganiem i chciałem już powoli żegnać się z treningami. Myślałem, że to jest dla mnie koniec i że już nigdy nie odzyskam tego co straciłem. Czułem się bardzo okropnie. Miałem taką pustkę, że nie miałem pojęcia - co dalej. Czy trenować, czy po prostu odpuścić sobie. Pozostała mi też ostatnia deska ratunku, czyli jeszcze zawody ultra w sierpniu. Jednak o tym później. Teraz pomimo tego zobaczmy jaki był lipiec. Co prawda w lipcu miałem więcej km niż w czerwcu, ale wiedziałem, że oprócz starty jakie poniosłem w tym, że nie wystartowałem w ultra to już też nadzieje legły w gruzach jak obliczyłem, że i celu treningowego nie uda mi się osiągnąć, czyli 4500 km w roku. To była kolejna porażka. No, ale nic jakoś to zniosłem. Co prawda było bardzo ciężko, ale musiałem jakoś sobie z tym poradzić. To tyle jeżeli chodzi o mnie. Natomiast jeżeli chodzi o Pondżola i Dżekiego, to trenowali lepiej ode mnie. Może nie mieli więcej ode mnie km, ale za to jeździli na rowerze dokładając kolejne km do statystyk. A więc w lipcu statystyki wyglądały tak:<br />
<br />
1 - miejsce - Kosa - 270.400 km<br />
2 - miejsce - Pondżol - 232.000 km bieg + 528 km rower<br />
3 - miejsce - Dżeki - 209.000 km bieg + 405 km rower.<br />
<br />
Jeżeli chodzi o miesiąc lipiec, to z pewnością Dżejk by był zdecydowanie lepszy ode mnie, bo pojechał w góry i tych biegowych km byłoby znacznie więcej, ale i tak jest dobrze. Poniżej szczegóły ogólne z tego roku:<br />
<br />
1 - miejsce - Kosa - 2258.030 km bieg + 302 km rower<br />
2 - miejsce - Pondżol - 1703.642 km bieg + 1191 km rower<br />
3 - miejsce - Dżeki - 1413.097 km bieg + 2366 km rower.<br />
<br />
Tak jak już mówiłem Dżeki by lepiej wypadł kilometrażem, ale z racji tej, że był w górach to troszkę przepadło kilometrów. Jednak za to Dżejk nadal jest liderem jeżeli chodzi o jazdę na rowerze, bo ma sporo przejechane km na dwóch kółkach.<br />
<br />
Tak statystycznie wyglądał lipiec. Co przyniesie sierpień, albo co już przyniósł, bo pamiętajmy, że pisząc tę relację już wiadomo, bo jest ona pisana po różnych wydarzeniach, więc już wiadomo jaki był, ale dla przytrzymania was w niepewności napiszę to tak jakbym dopiero miał pisać później. A więc jaki będzie sierpień to zobaczymy.<br />
<br />
Biegowy rachunek sumienia sierpień-wrzesień<br />
<br />
Sprawdzające się porzekadło mówiące o tym, że nieszczęścia chodzą parami jest jak najbardziej trafne na tym miejscu i w tym miesiącu. Załamania biegowego ciąg dalszy. Otóż tak i w lipcu nie pojechałem na zawody ultra tak też i sierpień był dla mnie też pod tym względem nieszczęśliwy. Po tym jak też wiedziałem, że nie pojadę na te zawody ultra, to jeszcze bardziej się załamałem, tym bardziej, że na te zawody zostałem wylosowany. No i to było tego powodem, że biegania miałem bardzo mało w tym miesiącu. Tak jak w lipcu tak też i w sierpniu kilka razy się popłakałem z tego powodu, że straciłem po raz kolejny to co kocham najbardziej, czyli bieganie. Mogę też powiedzieć, że zacząłem pić kawę bo chciałem mieć wyższe ciśnienie i tak jakbym już po prostu nie dbał o siebie. Na dodatek różne myśli przechodziły po głowie. To wszystko na prawdę było takie dziwne. To był jak jakiś koszmar. Pomyślałem taki ze mnie biegacz już mogłem zajść tak daleko, a tutaj okazuje się, że zbliżam się do dna. Coraz bardziej byłem nieregularny w bieganiu i coraz bardziej odechciewało się treningów, a tym bardziej, że już wiedziałem, że już na 100% celu treningowego nie zrealizuję. No i takim pesymistycznym akcentem zobaczmy jak trenował Dżejk i Pondżol. No można powiedzieć, że tutaj mamy małą "niespodziankę", bo najwięcej km w tym miesiącu miał Pondżol. Dodatkowo też Paweł miał najwięcej km przejechane rowerem, a więc Pondżol w tym miesiącu podwójnym liderem. Dżejk miał około 7 km mniej ode mnie, ale za to też jeździł rowerem i też dosyć dużo miał przejechane km. Oto szczegóły miesiąc sierpnia:<br />
<br />
1 - miejsce - Pondżol - 229.000 km bieg + 431 km rower<br />
2 - miejsce - Kosa - 200.050 km<br />
3 - miejsce - Dżeki - 193.000 km bieg + 265 km rower.<br />
<br />
A wię tak to było w tym oto ósmym miesiącu roku. Poniżej szczegóły z tych ośmiu miesięcy.<br />
<br />
1 - miejsce - Kosa - 2458.080 km bieg + 302 km rower<br />
2 - miejsce - Pondżol - 1932.642 km bieg + 1622 km rower<br />
3 - miejsce - Dżeki - 1606.097 km bieg + 2631 km rower.<br />
<br />
A więc po raz kolejny ja jestem liderem biegowym, a Dżejk liderem rowerowym, a Pondżol z najlepszym czasem maratońskim z maja w III Kołobrzeg Maraton z czasem 2h 59m 17s.<br />
<br />
To by było tyle jeżeli chodzi o statystyki z tych trzech miesięcy. Można się zastanawiać: Dlaczego nie pisałem tego na bieżąco? Dlaczego tak późno to wszystko uzupełniam? Odpowiadając na te dwa pytania powiem tylko tyle, że byłem w takim wielkim dołku, że odechciało mi się wszystkiego i byłem już kompletnie ze wszystkiego zrezygnowany. A więc skoro już wszystko wiadomo co i jak, to teraz pozostaje nic innego jak tylko zapytać: Co przyniesie wrzesień? Szczerze? Jeżeli chodzi o mnie, to nie spodziewam się jakiegoś szału na to by coś było lepiej z moim bieganiem, ale małe postępy robię, bo mamy już kilkanaście dni września, a miałem jedno wybieganie 30.6 km. Z drugiej strony co z tego skoro kolejne zawody przepadły i nadal koło błędne się zamyka. Także dopóki nie pojadę na jakieś zawody, to raczej moje bieganie nie będzie jakieś szałowe i na pewno będzie ciężko się odbudować po tym wszystkim. Mówię od razu - nie będzie jakiś to miesiąc przełomowy. Może tym miesiącem będzie październik? Zobaczymy, ale najpierw poczekajmy aż skończy się wrzesień.</div>
<div class="blogger-post-footer">http://zvezdawormsrunners.blogspot.com/</div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-989348780412526616.post-8114101101006951002015-06-04T13:52:00.002+02:002015-06-04T13:52:41.221+02:00Biegowy rachunek sumienia - maj 2015<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Miesiąc maj jest najpiękniejszym miesiącem roku. To jest zawsze czas, gdzie wszystko nabiera kolorów i wtedy jest najwięcej tlenu w lesie i wszędzie, gdzie jest roślinność. Większość kwiatów kwitnie i jest przepiękna oaza roślinna oferująca swoje różne oblicza. W przyrodzie to właśnie tak się przedstawia.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
Natomiast jeżeli chodzi o bieganie, to maj był miesiącem, gdzie wszystko zaczęło pójść nie tak u mnie. To miesiąc, gdzie i reszcie to bieganie nie szło. U mnie bieganie zaraz po tym jak wróciłem z Gdańska, to w ogóle się nie kleiło i było takie coś, że czułem niechęć do biegania i nie chciało mi się biegać, a to oznaczało tylko jedno - przetrenowałem się. Prawdę mówiąc byłem na to przygotowany, że po tych czterech startach będzie kiepsko z bieganiem i rzeczywiście tak było. W statystykach tych już nie będzie uwzględniany Krzyś Nowak. Także teraz tylko klasyfikacja będzie we trójkę. Oto szczegóły:<br />
<br />
1 - miejsce - Pondżol - 237.045 km<br />
2 - miejsce - Kosa - 230.790 km bieg + 8 km rower<br />
3 - miejsce - Dżeki - 160.000 km bieg + 339 km maj + 249 km kwiecień rower.<br />
<br />
Tak wyglądały statystyki z miesiąca maja. Z racji tej, że Dżekiego nie wpisywałem w kwietniu, to teraz dopiszmy jego statystyki i ogółem statystyki z tych pięciu miesięcy wyglądają tak:<br />
<br />
1 - miejsce - Kosa - 1786.380 km bieg + 302.0 km rower<br />
2 - miejsce - Pondżol - 1361.642 km bieg + 31.0 km rower<br />
3 - miejsce - Dżeki - 1060.097 km bieg + 1106.0 km rower.<br />
<br />
Tak oto przedstawia się sytuacja w maju. Zobaczymy co nam przyniesie czerwiec i czy już będę w stanie powrócić do normalnego biegania i czy Pondżolowi i Dżekiemu to bieganie też zacznie sprzyjać. To się okaże. Teraz w czerwcu mam jeden start w zawodach, czyli w nocnym biegu świętojańskim w Gdyni, czyli trzeci bieg z cyklu GP Gdyni i jestem ciekaw jak mi pójdzie. Na razie to będzie tyle jeśli chodzi o to podsumowanie.</div>
<div class="blogger-post-footer">http://zvezdawormsrunners.blogspot.com/</div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-989348780412526616.post-81899529089402924752015-06-04T01:12:00.001+02:002015-06-04T01:13:19.871+02:00I PZU Maraton Gdańsk - 13x42.195 km<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
W niedzielę 17 maja 2015 roku biegałem swój 13-ty maraton. To był swego rodzaju sprawdzian, jak się uda pobiec trzeci maraton w odstępie 4 tygodni? 2 lata temu, czyli dokładniej w kwietniu 2013 roku pobiegłem też trzy maratony w odstępie 4 tygodni. Różnica wtedy była taka, że nie biegałem sporo km w miesiącu, nie miałem też doświadczenia w maratonach jeszcze takiego i między przerwą nie biegałem żadnych zawodów. Tym razem było inaczej. Po pierwsze różnicą było to, że biegałem i maraton w Warszawie 26-go kwietnia i biegałem następnie 2-go maja maraton w Kołobrzegu oraz zamiast przerwy w zawodach pobiegłem 9-go maja w zawodach na 10 km w Gdyni w biegu europejskim, no i dzisiaj 17-tego maja ten maraton w Gdańsku. Po drugie mam lepszy start w zawodach niż to było poprzednio, czyli ruszam wolniej i tak trzymam prawie do mety. No i wreszcie po trzecie - we wszystkich czterech startach w tych zawodach - uzyskałem bardzo dobre czasy. To też pokazuje jaka jest różnica pomiędzy trenowaniem regularnym, a nieregularnym. Gdy już to wszystko widać jak wygląda, to czas przedstawić jak to wyglądało.<br />
<a name='more'></a>Do Gdańska nie jechałem z rana, bo tym razem pociągów było więcej klasy "Przewozy Regionalne" i nie musiałem się przejmować, że muszę wyjechać szybko i że będę musiał jechać pociągiem Pendolino, bo by nie było nawet mnie na niego stać. Innymi słowy mówiąc - po prostu chciałem sobie w domu dłużej pospać i dlatego na pociąg wyszedłem dopiero o godzinie 16:05, gdzie pociąg jechał dopiero o 16:42. no, ale wszedłem sobie jeszcze do sklepu bo było chwilkę czasu i jeszcze ze sklepu kupowałem sok pomidorowy oraz 3 czekolady. Gdy zrobiłem już zakupy, to wtedy musiałem troszkę się pospieszyć, bo było troszkę mało czasu. Co prawda też nie było tak, że musiałem biegać na pociąg, tylko po prostu szybciej iść. Gdy już doszedłem na przystanek kolejowy, to poczekałem sobie jeszcze chwilę na pociąg. Miałem też trochę czasu na chwilowy odpoczynek i czekałem dłużej niż powinienem, bo pociąg się parę minut spóźnił. Gdy po chwili nadjechał, to wtedy wsiadłem w ten pociąg i kupiłem bilet do Gdańska, bo miałem taką możliwość. Po 44 minutach jazdy byłem na miejscu, a w zasadzie mniej, bo pociąg nadrobił straty i byliśmy prawie na czas. Okazało się, że pośpiechu nie ma, bo pociąg się też spóźnił. Było to chyba tylko 10 minut. W tym czasie porozmawiałem sobie z Chylonem i jego dziewczyną. Było na prawdę fajnie sobie pogadać z kimś z kim nie rozmawiało się bardzo długo. Nie było innej opcji jak tylko nadjedzie pociąg, to wsiąść razem do pociągu i blisko siebie. Wtedy gdy już nasz pociąg w kierunku Gdynia Chylonia nadjechał, to wsiedliśmy w niego i pojechałem nim tym razem do Gdańska Głównego. Mówię tym razem, bo przeważnie gdy jadę w te strony to jadę do Gdyni Głównej. Porozmawialiśmy sobie też o tym czym kto się zajmuje. I tak fajnie czas leciał, że już po około 25 minutach byliśmy w Gdańsku, czyli o 18-tej. Prawdę mówiąc gdyby nie fakt iż ze mną był Chylon i jego dziewczyna, to bym nie wiedział jak dostać się do biura zawodów. Dlatego miałem szczęście, że oni też jechali prawie w tym kierunku i powiedzieli jak mam jechać. Gdy już wiedziałem co i jak, to kupiliśmy bilet na tramwaj nr 11 chyba, który od razu po minucie od przybycia już przyjechał. Jechaliśmy razem parę przystanków i ja wysiadałem później niż Chylonowie. No i gdy już wiedziałem prawie co i jak, to wtedy się udałem w stronę biura zawodów, które było na Expo. A wiadomo jak to na Expo sporo różnych reklam czegoś, to tam jakieś buty, to w innym miejscu ubrania i jeszcze w innych odżywki. Odbierając pakiet startowy, muszę przyznać, że był przyzwoity, bo dostałem koszulkę w pakiecie, a drugą mogłem sobie zamówić z moim imieniem i wybrać odpowiedni obrazek. Rozczarowany byłem, gdy byłem na pasta party, gdzie był tylko posiłek mięsny. Powinno też być jakieś danie wegańskie, bo jednak wolę coś bardziej pożywnego zjeść niż coś mięsnego. No, ale nic wyboru nie miałem musiałem zjeść - no w sumie nie musiałem, ale zjadłem. Wtedy spotkałem Dawida, który akurat tutaj sprzedawał w sklepie na jednej z wystaw różne rzeczy. No i zapytał mnie gdzie śpię, a ja powiedziałem, że na hali. No to dostałem propozycję abym u niego pospał. Oczywiście zgodziłem się i tak od czasu do czasu Dawid musiał być w sklepie, więc od czasu do czasu się pokręciłem. Później wziąłem udział w czymś takim jak biegając na bieżni mogłem pomóc innym w sensie za każdy km PZU przelewa pieniądze na jakieś akcje charytatywne. Udało mi się pobiec 2 km, bo więcej nie chciałem przed jutrzejszym maratonem, więc musiałem się oszczędzać. Z drugiej strony trochę szkoda, bo gdybym przebiegł 5 km, to bym otrzymał książkę. Dawid właśnie przebiegł tyle i otrzymał książkę. Wtedy poszedłem sobie do sklepu do Dawida i się zastanawiałem nad zakupem czegoś. Chciałem kupić kurtkę, albo jakieś spodenki. Udał mi się kupić jednak kurteczkę wiatroodporną, którą kupiłem o 50 zł taniej. Pokręciłem się jeszcze trochę po Expo, bo musiałem poczekać, aż Dawid skończy pracę. Po tym jak Dawid skończył pracę, to pomogłem zwijać chłopakom sprzęt i wtedy ruszyliśmy do domu Dawida. U Dawida chwilę posiedzieliśmy. Jeszcze ja skoczyłem do sklepu, po papier toaletowy i normalnie się zgubiłem. Błądziłem przy blokach i szukałem bloku Dawida, ale nie mogłem znaleźć. Szukałem dosyć długo, bo chyba z pół godziny, a na dodatek zostawiłem telefon w domu u niego. Po jakimś czasie Dawid mnie odnalazł i już wtedy razem poszliśmy do domu. Wtedy poszedłem pod prysznic i jeszcze coś zjedliśmy i poszliśmy spać. Nazajutrz, czyli w dniu maratonu było coś takiego, że wstaliśmy dosyć późno i było mało czasu. Do startu przyszedłem zaledwie 5 minut przed startem. Jeszcze Dawid pomógł mi moje rzeczy wziąć ze sobą i zostawiłem swój pakiet startowy u niego. No i w zasadzie tylko zdążyłem się przebrać i oddać resztę swoich rzeczy do depozytu i zaraz ruszaliśmy. Pomimo tej spinki, że późno zacząłem, to udało mi się z tego dosyć dobrze pozbierać i zacząłem biegać swoim tempem na 3h 30m. No i oto poszczególne czasy co 5 km: Pierwszy - 5 km - 00:24:55.12 - to był fajny odcinek trasy, bo przebiegał przez budynek stoczni. Drugi - 00:24:39.63, a czas tej dziesiątki to: 00:49:34.75. Tutaj lekko przyspieszyłem, ale tempo było dobre i dobrze się biegało. Kolejny już trzeci pomiar piątki - 5 km - 00:24:38.43, tempo nadal było bardzo dobre. Mogę jeszcze dodać to, że tutaj nie było żadnych szans na wyprzedzanie, bo było bardzo ciasno, a z drugiej strony nawet nie chciałem wyprzedzać, żeby nie było na końcu porażki. Gdzieś tutaj w okolicach 11-tego km-a spotkałem na trasie kumpla ze Szczecina, czyli Piotrka Kuchtę. Biegliśmy przez jakiś czas razem trzymając to samo tempo, bo chcieliśmy razem tak samo pobiec i do końca razem. Przez jakiś czas to się udawało. Tutaj też muszę wspomnieć o błędzie organizatorów, którzy nie zablokowali całej ulicy, a tylko część i dlatego problemem było to, że mieli postawione plastykowe blokady, żeby uczestnicy czasem nie pobiegli w stronę jezdni, gdzie był ruch i od czasu do czasu ktoś zahaczał o te przeszkody, to był na prawdę minus ze strony organizacji, bo na prawdę może takie coś być niebezpieczne, bo można sobie krzywdę zrobić. Następnie gdy nam się biegało dobrze, to wbiegaliśmy do 20-tego km-a. Czwarty punkt, to był jeszcze dobry, bo się trzymał dobry czas i to był czas wynoszący 00:24:39.50. Natomiast czas tej dziesiątki, to 00:49:17.93, a więc też to był lepszy czas niż pierwsza dziesiątka tak jak w maratonie w Kołobrzegu. Piąty punkt, to już gdzieś po drodze zgubił mi się Piotrek i od tej pory na własne siły leciałem ten maraton. Sam układałem sobie taktykę i sam wtedy sobie planowałem jak to rozegrać żeby było dobrze i żeby ten czas osiągnąć. Tak więc dalej robiłem swoje i dalej biegłem swoje. Co prawda ten czas był o pół minuty gorszy, ale to jeszcze nie oznaczało nic złego, bo cały czas miałem na oku pacemakerów i biegłem tym tempem. No i piąty czas wynosił: 00:25:04.27. Nadal bieganie było dobre i czasy jeszcze były super i nic zupełnie nic nie wskazywało na to, że coś będzie nie tak, bo kolejny, czyli szósty czas wynosił: 00:24:15.75, a więc był lepszy od poprzedniego, bo tam gdzie troszkę zwalniałem, to było pod górkę i później właśnie z góreczki. Czas tej dziesiątki wynosił: 00:49:20.02. No i tutaj różnica pomiędzy tą trzecią, a drugą dziesiątką była zaledwie 2 sekundy. No i kolejna piątka, to już zaczynający się kryzys, ale to nie był ten kryzys, który wspomnę za chwilę. Tutaj jeszcze było w miarę dobrze, bo czas tej piątki wynosił 00:25:39.56. Jest to czas najsłabszy z tych siedmiu, ale jeszcze ten czas sprawił, że szanse na zrobienie wyniku 3h 30m były. Teraz tutaj, gdy przekroczyłem 35-ty km, to było coś na prawdę dziwnego, poczułem się jakoś gorzej i tylko widziałem jak coraz bardziej tracę szanse na zrobienie wyniku 3h 30m. Jeszcze trochę dopingował mnie Krzyś Nowak, który towarzyszył mi podczas tego maratonu dwa razy. Pierwszy raz w okolicach chyba 15-tego km i tutaj końcówkę jakieś 7 km prawie ze mną biegł. Ja nadal chciałem trzymać swoje, ale już wyraźnie siły mnie opuściły. Zastanawiał mnie taki fakt, bo widziałem jak mnie mijał pacemeker i zdziwiłem się, że on leciał na 3h 30m, a to mi się nie zgadzało, bo tempo jeszcze trzymałem i biegłem jeszcze na te 3h 30m, bo miałem trochę zapasu czasu i nawet jak już traciłem, to tak szybko nie mogli mnie wyprzedzić. No i pamiętam jak biegałem przy parku i tam kawałek dalej już mieli prawo mnie wyprzedzić, bo byłem w okolicach 37-go km-a i tam faktycznie byłem taki słaby, że już szanse na uzyskanie dobrego wyniku legły w gruzach, a dlaczego? Pytanie to jest taką zagadką, że nie ma na niej konkretnej odpowiedzi. Odpada to, że leciałem za szybko, bo leciałem na bardzo dobry czas i to odpada. Można to wytłumaczyć tym, że warunki pogodowe były dosyć ciężkie, bo zimny wiatr północny z morza utrudniał bieganie. Wiem coś o tym, bo gdy biegałem wcześniej 2 tygodnie temu w Kołobrzegu, to też właśnie wiatr swoje utrudniał. Było co prawda też na trasie trochę podbiegów, ale dla mnie podbiegi, to jest na treningu chleb powszedni, więc to kłopot dla mnie nie był, bo dobrze sobie z nimi radziłem. Więc po prostu myślę, że przyszła kreska na mateska, czyli to było czego mogłem się obawiać - za dużo startów na raz i to było główną przyczyną, gdzie poszło słabo. No to podsumujmy teraz ten ostatni czas. No i czas tej ósmej piątki wynosił 00:28:56.46. Taki czas mam na treningach, gdy jest słabo i gdy bieganie jest po długim czasie, więc to nie był dobry zwiastun tego finiszu. No, a czas tej dziesiątki, to: 00:54:36.02, a więc różnica tutaj była ogromna, bo różnica pomiędzy tą czwartą, a trzecią dziesiątką wyniosła 00:05:16.00. Gdy przekroczyłem już ostatni pomiarowy dla mnie czas, czyli 40-ty km, to byłem już tak zmęczony, że te ostatnie 2,195 km wydawały mi się jakbym je biegł godzinę. Nawet już na koniec nie miałem sił wykorzystać mocy Kaito-Ken. Okrzyk był, ale dosłownie 20 m przed metą przyspieszyłem i było mi bardzo ciężko. Gdy już przekroczyłem metę, to się zaczęło najgorsze. Najpierw nic tego nie przedstawiało, bo sobie siedziałem i jak zwykle nic nie jadłem, bo wiedziałem, że jakbym coś zjadł, to będę wymiotował. Dlatego wypiłem sobie wody. Odebrałem swój depozyt i poszedłem sobie posiedzieć. Poczekałem sobie na Piotrka, bo wiem, że raczej był za mną i czekałem na niego. Po chwili zdzwoniliśmy się i podszedł do mnie i posiedziałem chwilkę z nim. Dostałem od niego pamiątkowe zdjęcie, które razem mieliśmy z jeszcze dwoma kolegami z Nocnej Ściemy z Koszalina. W zamian ja miałem jemu dać czapeczkę, którą obiecałem, ale niestety Dawid miał ją w moim pakiecie, więc nie dałem Piotrkowi, bo nie zobaczyłem się z Dawidem. Po chwili było mi tak słabo, że poszedłem do toalety i Piotrek został przy moich rzeczach. Gdy już wróciłem, to popiłem sobie wody pojadłem banana i poczułem się też nie dobrze. Dlatego jeszcze raz poszedłem do toalety. Tym razem już po raz ostatni. Siedziałem jeszcze taki osowiały i zastanawiałem się co dalej, czy szukać jakiegoś połączenia do domu, czy co? No i po chwili podeszli do mnie lekarze i pytali, czy wszystko w porządku. Ja odpowiedziałem, że tak, ale słaby jestem. No to wzięli mnie ze sobą i tam mnie badali. Okazało się, że spadł mi bardzo mocno cukier i musiałem być podłączony pod kroplówkę. Byłem taki zjechany, że jeszcze raz wymiotowałem. Po chwili dostałem właśnie kroplówkę i chwilę spałem. Byłem bardzo mocno zmęczony i wyglądało to jakbym miał zaraz wyzionąć ducha, ale udało się wszystko jakoś unormować i badania przeszły pozytywnie, więc po tym jak się poczułem lepiej mogłem wstać. Tutaj co prawda było tak, że było jeszcze około 15 minut i gdybym nie wstał na nogi, to bym był przewieziony do szpitala do Starogardu Gdańskiego. Na szczęście wstałem i było wszystko w porządku i już zacząłem normalnie funkcjonować. Wtedy zgadałem się z Chylonem. Najpierw jednak poszedłem sobie wygrawerować medal i wygrawerowałem swój czas, który wyniósł ostatecznie 3h 35m 41s. Gdy już po chwili odebrałem swój grawer medalu, to wtedy zgadałem się z Chylonem i pojechałem tramwajem do niego. U niego mogłem sobie pojeść danie wegańskie przygotowane przez jego dziewczynę. Poszedłem się jeszcze położyć spać, bo byłem jeszcze trochę zmęczony. Położyłem się wygodnie na materacu i usnąłem. Spałem około 1,5 h. Gdy już się wyspałem, to poszliśmy na tramwaj i pojechałem do Gdańska na dworzec. Tam poszedłem do kasy kupić bilet, ale niestety z racji tej, że pociąg miał zaraz po chwili ruszać, to wtedy musiałem lecieć na dworzec i najwyżej w pociągu kupię bilet. Okazało się, że pokazał się komunikat iż pociąg się spóźni i mogłem udać się jednak do kasy i kupić bilet. Też tak zrobiłem i kupiłem bilet jeszcze w kasie. Następnie wróciłem na dworzec i tam czekałem chwilkę na pociąg. Porozmawiałem sobie jeszcze z jedną panią o bieganiu, bo była też zainteresowana. Opowiedziałem w jakich butach biegać, bo zapytała. Powiedziałem, że na początek buty z amortyzacją, bo jednak takie są najlepsze. Powiedziała, że jej mąż też chciał jechać na maraton, ale coś nie wypaliło, a innym razem był chory i nie udało się ukończyć. Gdy po chwili nadjechał nasz pociąg, to wsiedliśmy razem do tego pociągu. Kontynuowaliśmy rozmowę na temat biegania i czas ten leciał szybko, bo z Gdańska do Tczewa szybko zleciał czas. Natomiast w Tczewie miałem bardzo dużo czasu i poszedłem sobie jeszcze do baru i zjadłem zapiekankę. Posiedziałem i ponudziłem się tam dosyć długo, bo na pociąg czekałem ponad godzinę. Jakoś ten czas sobie tak zagospodarowałem, żeby jak najmniej się nudzić. Gdy już ten czas jakoś zleciał, to wtedy nadjechał pociąg, którym jechałem już do domu, czyli do Bytoni.<br />
Podsumowując te zawody muszę powiedzieć, że ten maraton pokazał, że żeby za rok powtórzyć ten sam wyczyn, to muszę być zdecydowanie bardziej przygotowany niż teraz. Z drugiej zaś strony wyniki na pewno nie będą na maksa dobre. Natomiast tutaj wyniki były dobre, bo co prawda ten był najgorszy z tych czterech, ale i tak nie był jakiś najgorszy. Dlatego za rok muszę inaczej to jakoś rozegrać i zobaczę co będzie. W każdym bądź razie zobaczę co będzie dalej. Póki co teraz to tyle. Poniżej jeszcze zdjęcia z biegu. Oto one:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLS39EjmWnFzdWFEB6RRjKHJaS_yOVbwBFTeSE57bTBgq8UY9yXx7q10hidlKi2WGWx-owpJ8P3qPvPDQK706A74V0kMHHRARaBPQErmx2y6sVfxBvwMLywt8MwuTJ_kOBEeQUuFwi0Irz/s1600/From+Mars....jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLS39EjmWnFzdWFEB6RRjKHJaS_yOVbwBFTeSE57bTBgq8UY9yXx7q10hidlKi2WGWx-owpJ8P3qPvPDQK706A74V0kMHHRARaBPQErmx2y6sVfxBvwMLywt8MwuTJ_kOBEeQUuFwi0Irz/s320/From+Mars....jpg" width="320" /></a></div>
From Mars...<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEZbqJEFacIw9xscmfwNohLwPTmH6VJApjY6zrCpI3jqb68Dk__gFU5hMArLeGuWIEeRIXczQK0yMGqD52-2woe2SvSKlcwLh4NrHegB1NqDWC9ZLPPMjHxWe8jkuizGvnR47ByqSzwjNY/s1600/...to+Sirius.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEZbqJEFacIw9xscmfwNohLwPTmH6VJApjY6zrCpI3jqb68Dk__gFU5hMArLeGuWIEeRIXczQK0yMGqD52-2woe2SvSKlcwLh4NrHegB1NqDWC9ZLPPMjHxWe8jkuizGvnR47ByqSzwjNY/s320/...to+Sirius.jpg" width="320" /></a></div>
...to Sirius.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbkazsRKV7i8l6syE7NAAwsGTpE0A7YmCnSGnNf6Q3rjpcy0jIPcKFyBbvbywqnVwWKE3Sy4RzygZUVyQV5l_5cyJWkfAmVECoR-LEn9GYDxPJPqV3r1PAymG66U6fbr6_vNRzVkYQgDC_/s1600/5-3-8.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbkazsRKV7i8l6syE7NAAwsGTpE0A7YmCnSGnNf6Q3rjpcy0jIPcKFyBbvbywqnVwWKE3Sy4RzygZUVyQV5l_5cyJWkfAmVECoR-LEn9GYDxPJPqV3r1PAymG66U6fbr6_vNRzVkYQgDC_/s320/5-3-8.jpg" width="320" /></a></div>
5-3-8.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9Rc1Fwo45LFOBFJhx0KM3Tntrz-XMGis1_M1nYpxDruaz-sIfGh0Y3xCOuPHtERLpZdu5hqNNMnQomlTrEsFb08nbk0ZUOrC-vQrQQkl_b69qa9He7RJmHjYTOOxEQFwybEsMjd1XzU5_/s1600/A+ty+no%25C5%259B%252C+no%25C5%259B+d%25C5%2582ugie+w%25C5%2582osy+jak+my.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9Rc1Fwo45LFOBFJhx0KM3Tntrz-XMGis1_M1nYpxDruaz-sIfGh0Y3xCOuPHtERLpZdu5hqNNMnQomlTrEsFb08nbk0ZUOrC-vQrQQkl_b69qa9He7RJmHjYTOOxEQFwybEsMjd1XzU5_/s320/A+ty+no%25C5%259B%252C+no%25C5%259B+d%25C5%2582ugie+w%25C5%2582osy+jak+my.jpg" width="320" /></a></div>
A ty noś, noś długie włosy jak my.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5AjfB92FrZWwIeHQ6Mg1vOC7zikNu7rQ9lPgnTVipusSPL3sJLPIKVAVaaaOwkpQwkc_0nsgUYohAAN7POnZwmTQI0pp5uN5bwSyLDJTtRa3XbW1f0cQpu4nY3tmgBZ3yfrbLHjC-NHyD/s1600/Alleluja+i+do+przodu.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5AjfB92FrZWwIeHQ6Mg1vOC7zikNu7rQ9lPgnTVipusSPL3sJLPIKVAVaaaOwkpQwkc_0nsgUYohAAN7POnZwmTQI0pp5uN5bwSyLDJTtRa3XbW1f0cQpu4nY3tmgBZ3yfrbLHjC-NHyD/s320/Alleluja+i+do+przodu.jpg" width="320" /></a></div>
Alleluja i do przodu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglsj5HcgbHza51W6l2dsMDZvj-fY0Soez1hkUdE2z0sADEytrzoPMw8LaByeDfV8S5i9jU9aQozxDAEkV898Mb0On2S-XN00vZE8nRsSGvHVkgmfa0jbqvOxsgX8QAsna4A9um7HwCvUn0/s1600/Boczny+wiatr.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglsj5HcgbHza51W6l2dsMDZvj-fY0Soez1hkUdE2z0sADEytrzoPMw8LaByeDfV8S5i9jU9aQozxDAEkV898Mb0On2S-XN00vZE8nRsSGvHVkgmfa0jbqvOxsgX8QAsna4A9um7HwCvUn0/s320/Boczny+wiatr.jpg" width="320" /></a></div>
Boczny wiatr.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj72-HE-mlmYtq8-xJmlhvzsHJjfRGuJmKcgk4kSv1kJyp-BOnCjmG34EKzJ-JHTvztbzXKT2NoXME200PPpUqOdc042Eog47z3tHxcXMjdASqnkheZE2eLTWDm8Q4P8MiL_fXUaIk1QTSA/s1600/Dobry+pocz%25C4%2585tek.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj72-HE-mlmYtq8-xJmlhvzsHJjfRGuJmKcgk4kSv1kJyp-BOnCjmG34EKzJ-JHTvztbzXKT2NoXME200PPpUqOdc042Eog47z3tHxcXMjdASqnkheZE2eLTWDm8Q4P8MiL_fXUaIk1QTSA/s320/Dobry+pocz%25C4%2585tek.jpg" width="320" /></a></div>
Dobry początek.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlEkC7Ffzzb_EhBs_GHKDWy5VSWR5zd6VsZ_B7wyZGB78PqKVZ0UMG30tjSpa6SbafEPw9JU7SVHccBy8dwakagaNPyRLrFGuOYuOy93rPlhSqh6XANdnTtJIvXBnxId9wZ5j3d2tEjVPB/s1600/He+Run%2521.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlEkC7Ffzzb_EhBs_GHKDWy5VSWR5zd6VsZ_B7wyZGB78PqKVZ0UMG30tjSpa6SbafEPw9JU7SVHccBy8dwakagaNPyRLrFGuOYuOy93rPlhSqh6XANdnTtJIvXBnxId9wZ5j3d2tEjVPB/s320/He+Run%2521.jpg" width="320" /></a></div>
He Run!<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3b6KwFXLTpowukYYaCGXy2F1AEdxOkfPEaQiAlPDLCA7rK1x68AFIk4c6T6lBRQ3VPDn97UOrqrua6IcrGIMB32cgy3cOBZ6lfRsjBnr2lO6dUgM3lxGm_GV2bIe955XddwnthdAA_aAG/s1600/Jazda+%25C4%2587puny%2521.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3b6KwFXLTpowukYYaCGXy2F1AEdxOkfPEaQiAlPDLCA7rK1x68AFIk4c6T6lBRQ3VPDn97UOrqrua6IcrGIMB32cgy3cOBZ6lfRsjBnr2lO6dUgM3lxGm_GV2bIe955XddwnthdAA_aAG/s320/Jazda+%25C4%2587puny%2521.jpg" width="320" /></a></div>
Jazda ćpuny!<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoNxkUEhGcIpU_ooPWPqbX5N1MIcxSBrXXIB9XIwCOqf-QTEpfKpBsBiSpDQy-GOmuF_BzTJFNontI9K19v8pIh-szq3MhT5FMJVahyphenhyphenkdEWDHZw9NxNaA6vFiAgseecmf48BGjQHCvfsdD/s1600/Jest+dobrze.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoNxkUEhGcIpU_ooPWPqbX5N1MIcxSBrXXIB9XIwCOqf-QTEpfKpBsBiSpDQy-GOmuF_BzTJFNontI9K19v8pIh-szq3MhT5FMJVahyphenhyphenkdEWDHZw9NxNaA6vFiAgseecmf48BGjQHCvfsdD/s320/Jest+dobrze.jpg" width="320" /></a></div>
Jest dobrze.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwmUjuBq131gRxvM2KWKmUAFeTRZf4Tg8yldfCh2SAMFzzdViuVgFscG43h_A8p01wWmxLsJ_uYrWnG-daYKN_kvOqc13XwDz7guaXNniZEYx6FmqT__RZR1uIIOpCRtaK85HQ5Z-XU4gd/s1600/K%25C5%2582%25C4%2599bek+w%25C5%2582os%25C3%25B3w.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwmUjuBq131gRxvM2KWKmUAFeTRZf4Tg8yldfCh2SAMFzzdViuVgFscG43h_A8p01wWmxLsJ_uYrWnG-daYKN_kvOqc13XwDz7guaXNniZEYx6FmqT__RZR1uIIOpCRtaK85HQ5Z-XU4gd/s320/K%25C5%2582%25C4%2599bek+w%25C5%2582os%25C3%25B3w.jpg" width="213" /></a></div>
Kłębek włosów.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOmSfJtaTw8YHOp4qvJRtmX7_AJ5cNwqEr2n79JQ8JYdgW5f-Qyywvh-7tSuorlEb0PfXoS3V40ndYnrpm0hqX92y3IwsMbZOs1cNfT4dmhyphenhyphen8Z9x_2hsr0PbzTrVzsDz8MGX53WS4hbT8L/s1600/Lady+Mario.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOmSfJtaTw8YHOp4qvJRtmX7_AJ5cNwqEr2n79JQ8JYdgW5f-Qyywvh-7tSuorlEb0PfXoS3V40ndYnrpm0hqX92y3IwsMbZOs1cNfT4dmhyphenhyphen8Z9x_2hsr0PbzTrVzsDz8MGX53WS4hbT8L/s320/Lady+Mario.jpg" width="213" /></a></div>
Lady Mario.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZB6QvYbXyVL-0rVPwwUKHqyIkms8JEtdfMFrdBpeG2KUN6I7hGKQ_fOmHU_lLJ9CZPhYkR7O3RazKZmV34hVRRYoQ2PGY_j7uo7nssrwFqgTPvr_NlbEiGSSO2Lh0p4KAQhyphenhyphen3P83DbtLr/s1600/Mario+Duplaintner.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZB6QvYbXyVL-0rVPwwUKHqyIkms8JEtdfMFrdBpeG2KUN6I7hGKQ_fOmHU_lLJ9CZPhYkR7O3RazKZmV34hVRRYoQ2PGY_j7uo7nssrwFqgTPvr_NlbEiGSSO2Lh0p4KAQhyphenhyphen3P83DbtLr/s320/Mario+Duplaintner.jpg" width="320" /></a></div>
Mario Duplaintner.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgQhSxEYOq3k_q_ODAemTg_-P3YTFhYPzFDaxArtmCIxexz6cTsvJDcll6KsSRc1MNdWWB1rPedeTh5Pfz2I_heydBmXp0U8BoiOBcHAOgFvlRvUSsPZiDDaYbc7XbGfxQwVMFvr47k31f/s1600/Mariuszek+na+finiszu.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="214" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgQhSxEYOq3k_q_ODAemTg_-P3YTFhYPzFDaxArtmCIxexz6cTsvJDcll6KsSRc1MNdWWB1rPedeTh5Pfz2I_heydBmXp0U8BoiOBcHAOgFvlRvUSsPZiDDaYbc7XbGfxQwVMFvr47k31f/s320/Mariuszek+na+finiszu.jpg" width="320" /></a></div>
Mariuszek na finiszu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7SXFKvUbPEcLVJJU1RpWsWfEzP-v-YCbV_DzQTvT7fEm5JBdKvhSCvPYYq9p8N24PfeEYBMMQjZMtYZM238JCR_gRxti_UQu-D-3_oyTsuS9FfTN4TIya-soil_PL1xt9Uj3Ua_wNQ46c/s1600/Never+Give+Up%2521.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7SXFKvUbPEcLVJJU1RpWsWfEzP-v-YCbV_DzQTvT7fEm5JBdKvhSCvPYYq9p8N24PfeEYBMMQjZMtYZM238JCR_gRxti_UQu-D-3_oyTsuS9FfTN4TIya-soil_PL1xt9Uj3Ua_wNQ46c/s320/Never+Give+Up%2521.jpg" width="320" /></a></div>
Never Give Up!<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLvowo6012HruqXwRGtXPNh-wulkqQIvxIZQj6LoaFyGIfdsT8bUBOxe2eErhcLZbPfzm8poz73gg87zeij3dh81_3n4gUk6tuaFQh5ZyWTU-lJKL6BMr29CbIAMHoJJdxgVV6ZTMeuGB9/s1600/Oto+i+ten%252C+na+kt%25C3%25B3rego+czekali%25C5%259Bmy+-+Super+Saiyan%2521.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLvowo6012HruqXwRGtXPNh-wulkqQIvxIZQj6LoaFyGIfdsT8bUBOxe2eErhcLZbPfzm8poz73gg87zeij3dh81_3n4gUk6tuaFQh5ZyWTU-lJKL6BMr29CbIAMHoJJdxgVV6ZTMeuGB9/s320/Oto+i+ten%252C+na+kt%25C3%25B3rego+czekali%25C5%259Bmy+-+Super+Saiyan%2521.jpg" width="213" /></a></div>
Oto i ten, na którego wszyscy czekaliśmy - Super Saiyan!<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHN9dolz8SnFmkEZo9gYoG0woUaAYPSBcsff49rbNfmGeQrs-AY_qOOwVL8xBiw0eWy5o10BPdLizPl4Go7Y4iov0dffqp-rucZ-RrU8sSMjJlU74A8PWCNygrFJeEvRjli8Y7aJN7g2Td/s1600/Paj%25C4%2599czak.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHN9dolz8SnFmkEZo9gYoG0woUaAYPSBcsff49rbNfmGeQrs-AY_qOOwVL8xBiw0eWy5o10BPdLizPl4Go7Y4iov0dffqp-rucZ-RrU8sSMjJlU74A8PWCNygrFJeEvRjli8Y7aJN7g2Td/s320/Paj%25C4%2599czak.jpg" width="213" /></a></div>
Pajęczak.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2K8Sn-Q9sbbe1V9oiDpX05uQugXKMcrRDtWthGwQWWSkEDgO_NKgeBfq4c76qCYjz6ObVEbqBwZozmg8Fbcdpwzfc_SY_rMaL6S3uo0fm_uFteVNqceD7MFXlZmQ97vitDB_VDWIZ10Pe/s1600/Pi%25C5%2582karz%252C+czy+biegacz.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2K8Sn-Q9sbbe1V9oiDpX05uQugXKMcrRDtWthGwQWWSkEDgO_NKgeBfq4c76qCYjz6ObVEbqBwZozmg8Fbcdpwzfc_SY_rMaL6S3uo0fm_uFteVNqceD7MFXlZmQ97vitDB_VDWIZ10Pe/s320/Pi%25C5%2582karz%252C+czy+biegacz.jpg" width="320" /></a></div>
Piłkarz, czy biegacz?<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7_Ufj-HTuTtoHzMFE_8EYYG5JcX6xLtF5mAuq_WxPBlMlbK9i0m2bASn5kzSGirP3dGwl7h4X43KvUiwlRnVZSqq1pG6DLHhDPmC0iciRLeGHipqEWU8YV0bw28OJ5kUXo5lAGXJZJfdX/s1600/Puyol.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7_Ufj-HTuTtoHzMFE_8EYYG5JcX6xLtF5mAuq_WxPBlMlbK9i0m2bASn5kzSGirP3dGwl7h4X43KvUiwlRnVZSqq1pG6DLHhDPmC0iciRLeGHipqEWU8YV0bw28OJ5kUXo5lAGXJZJfdX/s320/Puyol.jpg" width="320" /></a></div>
Puyol.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVymwnyKLbltaFunVyuvPJ7HEBNEUVLDmHRZeqQBCa9hyDpmktjgwFDlZ3SZmziJ9Lt_LGKjgDLkFdjJOzVSCuf8NGhdekGp4RguEO7x8Kkwy7q0eevmYENqhO8J3wxgf1u1_jrM4Cw8jt/s1600/Sianow%25C5%2582osy.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVymwnyKLbltaFunVyuvPJ7HEBNEUVLDmHRZeqQBCa9hyDpmktjgwFDlZ3SZmziJ9Lt_LGKjgDLkFdjJOzVSCuf8NGhdekGp4RguEO7x8Kkwy7q0eevmYENqhO8J3wxgf1u1_jrM4Cw8jt/s320/Sianow%25C5%2582osy.jpg" width="320" /></a></div>
Sianowłosy.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_Ihj-5xBQu49aHgIYCCihwWJ-eckTGFV-dI-GUj7n5ktxAaSytpViDfmjGbHl5e492JtDLEW8Sq_QuP5Usr3HQltZ46crw0-apcRBwjVkm1OfeTlJizczEk3BE4fIh5wcxOY-bOZtD4eA/s1600/Spacer+w+gwiazdkowych+spodenkach.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_Ihj-5xBQu49aHgIYCCihwWJ-eckTGFV-dI-GUj7n5ktxAaSytpViDfmjGbHl5e492JtDLEW8Sq_QuP5Usr3HQltZ46crw0-apcRBwjVkm1OfeTlJizczEk3BE4fIh5wcxOY-bOZtD4eA/s320/Spacer+w+gwiazdkowych+spodenkach.jpg" width="320" /></a></div>
Spacer w gwiazdkowych spodenkach.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihkvmi1Xj2tfxlYAyA-JmjUu1XT7KVlPQusGq7mLTYurm1k46PGDDOwOIkkSFCer2LOkXnVqi7Nofr2JTQYJspjhLfFJvohb0XbwDwKrGwvV0i1rTc3wG_a42IoD16OEcYGMrBb6kY_TVS/s1600/To+ju%25C5%25BC+blisko+mety.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihkvmi1Xj2tfxlYAyA-JmjUu1XT7KVlPQusGq7mLTYurm1k46PGDDOwOIkkSFCer2LOkXnVqi7Nofr2JTQYJspjhLfFJvohb0XbwDwKrGwvV0i1rTc3wG_a42IoD16OEcYGMrBb6kY_TVS/s320/To+ju%25C5%25BC+blisko+mety.jpg" width="211" /></a></div>
To już blisko mety.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtbc_P6ZSA_ekJrbripKvQuVmxde2867pX3FOnnDFa-L1thP4W3kBTyF2qvO7X_KNZBFJezlLtxD2QOAqn_yzOQMAEws_6wkZRKCgE6JxgW1DA_GoyyiSq2TrJ5L5L3AEu1_CNO1UaQx8T/s1600/Whats+Up.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtbc_P6ZSA_ekJrbripKvQuVmxde2867pX3FOnnDFa-L1thP4W3kBTyF2qvO7X_KNZBFJezlLtxD2QOAqn_yzOQMAEws_6wkZRKCgE6JxgW1DA_GoyyiSq2TrJ5L5L3AEu1_CNO1UaQx8T/s320/Whats+Up.jpg" width="213" /></a></div>
Whats Up?<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiq-j7uWtC_zjDziOkmpjey4e0pHhq79mdkKV9NsJ7IqedpVcupHDo1dajpSl190ANYpqTauaLZkn6Z59BZuJ3wotaTBW3dBY6PQKV5Qw-gERPVyy15bInwM8NdayFs5a2HoRTS02oEBqED/s1600/Wiatr+w+plecy.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiq-j7uWtC_zjDziOkmpjey4e0pHhq79mdkKV9NsJ7IqedpVcupHDo1dajpSl190ANYpqTauaLZkn6Z59BZuJ3wotaTBW3dBY6PQKV5Qw-gERPVyy15bInwM8NdayFs5a2HoRTS02oEBqED/s320/Wiatr+w+plecy.jpg" width="213" /></a></div>
Wiatr w plecy.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZWd52p2pfni-AXcoZqiH_xvlHL5xTPw4RO4WPZjCdfDop0JoOwmXLDELGvRH0MXnEEzlyM7W9HnLmbQiAm5bg_SoR6CvwR2r_10yJblo_-8EPezlhdZvf6Tbw90bBZENRbX_hov1A7QY2/s1600/Widzia%25C5%2582em+or%25C5%2582a+cie%25C5%2584%2521.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZWd52p2pfni-AXcoZqiH_xvlHL5xTPw4RO4WPZjCdfDop0JoOwmXLDELGvRH0MXnEEzlyM7W9HnLmbQiAm5bg_SoR6CvwR2r_10yJblo_-8EPezlhdZvf6Tbw90bBZENRbX_hov1A7QY2/s320/Widzia%25C5%2582em+or%25C5%2582a+cie%25C5%2584%2521.jpg" width="211" /></a></div>
Widziałem orła cień!</div>
<div class="blogger-post-footer">http://zvezdawormsrunners.blogspot.com/</div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-989348780412526616.post-77990641243277502382015-05-16T13:38:00.000+02:002015-05-16T13:39:45.433+02:00 Bieg europejski - moc Super Saiyana<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Dzisiejszy dzień (tj.9 maja 2015) był dniem, gdzie wszystko miało prawdziwy wymiar. Dzisiejsze zawody określam jako złoty podział, bo to właśnie dzisiaj był ten dzień, który był dniem idealnym i takim jaki sobie mogłem tylko zapragnąć. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, a nawet na ostatni zamek. Ten dzień pokazał, że można na prawdę bardzo dobrze się poczuć, gdy jest radość z świetnie zaplanowanego dnia.<br />
<a name='more'></a>Przejdźmy do szczegółów horyzontu zdarzeń. Otóż dzisiaj pojechałem sobie na spokojnie pociągiem rano o 7:11 z Bytoni, bo miałem tak w planach żeby spotkać się z Jurkiem w pociągu, który pojedzie do Gdyni Chyloni z Elbląga. Zrobiłem tak jak to powinno być, czyli na luziku guziku sobie pojechałem jak już wspomniałem wyżej pociągiem z Bytoni o 7:11 i na ósmej stacji był Tczew, czyli miejsce docelowe tego pociągu. W Tczewie byłem o godzinie 7:54 jakoś tak i obok peronu po chwili nadjeżdżał wspomniany pociąg z Malborka - a dokładniej z Embląga. Tutaj było tylko 4 minuty oczekiwania i pociąg nadjechał. Wsiadłem do tego pociągu i już o godzinie 7:58 wyjechaliśmy z Tczewa na kierunek Gdynia Chylonia, a dokładniej do Gdyni Głównej. W pociągu szukałem Jurka i po przejściu kilku przedziałów znalazłem go. Wtedy to już od tego momentu trzymaliśmy się razem. W Gdyni Głównej byliśmy o godzinie 9:00 i gdy wysiedliśmy, to mnie spotkała miła niespodzianka, bo z tego samego pociągu wysiadła jedna Pani Basia, którą miałem okazję poznać tydzień temu jak jechałem pociągiem do Gdyni Chyloni. Humorek się poprawił, bo gdy spotkasz osobę, która jest miła, to aż miło się widzieć. Wtedy zamieniliśmy kilka słówek i ja i Pani Basia i Jurek też także było miło. Wtedy z Jurkiem poszliśmy sobie do baru przy Skwerze Kościuszki i tam na spokojnie sobie zjedliśmy zupkę rybną i popiliśmy herbatką z cytrynką. Tutaj mieliśmy bardzo dużo czasu, więc sobie spokojnie siedzieliśmy w tym barze, a w zasadzie na dworze, bo pogoda była dobra. Gdy już sobie pojedliśmy, to wtedy udaliśmy się do biura zawodów odebrać pakiety startowe i tam się trochę pokręciliśmy pogadając sobie z innymi zawodnikami. Po tym jak już odbierałem pakiet startowy, to do mnie podeszli pracownicy PKO Bank Polski i zapytali czy bym zgodził się na bieg z kartką "Biegam dla Natalki". Tym razem Mariuszek nie zawinił jak to miało miejsce w lutym i włączyłem się do akcji i pomyślałem, że czemu nie. Przecież mnie to nic nie zaszkodzi, a właśnie "Natalce" może pomóc. Trzeba być człowiekiem na takie rzeczy otwartym i Mariuszek tak zrobił. Gdy już wypełniłem formalności, to odebrałem karteczkę "Biegam dla Natalki" i wtedy razem z Jurkiem udaliśmy się najpierw sobie zbadać krew i tętno. Wyniki krwi oraz tętna bardzo dobre i wtedy sobie na spokojnie poszliśmy z Jurkiem do multikina posiedzieć. Tam mieliśmy sporo czasu i na spokojnie mogliśmy sobie przygotować numerek startowy i tutaj miałem chwilowy kryzys, bo jak mam pasek startowy, to gdzieś zapodziała mi się jedna zaczepka od paska, do której przypina się numerek startowy i musiałem tak kombinować, żeby chociaż agrafką przypiąć drugą stronę numerku. Gdy już to sobie przygotowałem, to wtedy chwilkę z Jurkiem posiedzieliśmy i pogadaliśmy o przyrodzie i o ciekawostkach przyrodniczych. Gdy już zbliżała się godzina 13, to wyszliśmy z multikina i udaliśmy się do Skweru Kościuszki i tam czekaliśmy na Pondżola oraz syna Jurka - Marka. Porozmawialiśmy sobie i poszliśmy usiąść sobie obok Drużyny Fundacji Udaru Mózgu i tam jeden pan zaproponował żeby pobiec w koszulce owej fundacji i w ten sposób pomóc tym, którzy cierpią z powodu tej choroby. Pomyślałem sobie, że skoro biegnę dla Natalki, to czemu bym nie miał i pomóc w ten sposób tym, którzy cirpią na udar mózgu. Tutaj tak jak w PKO Banku Polskim też wypełniłem formularz, czyli podpisałem się oraz podałem swój numerek startowy i swój wiek i dostałem koszulkę oraz fajny woreczek do butów, więc warto było. Czas mijał bardzo szybko i gdy już odebrałem pakiet, to wtedy założyłem tę koszulkę i przypiąłem do niej akcję "Biegam dla Natalki" i powolutku się przebrałem do startu i wtedy gdy już wszystko było w porządku, to poszedłem oddać worek do depozytu i poszedłem na rozgrzewkę, a Jurek wcześniej poszedł przebrać się do przebieralni. Ja natomiast na dworze się przebierałem i po wszystkim, czyli po przebraniu się - poszedłem się rozgrzewać. Spotkałem się ze Spadikiem, którego wcześniej z Jurkiem, Markiem i Pondżolem zobaczyliśmy wcześniej. Wtedy ja razem ze Spadikiem poszliśmy sobie robić rozgrzewkę. Tam koło multi kina spotkaliśmy i razem we trójkę robiliśmy rozgrzewkę. W tym biegu chciałem w zasadzie być lepszy od Spadika, ale nie wiedziałem na co jego stać. Natomiast ja musiałem robić swoje i dlatego rozgrzewkę poprowadził Spadik i jeszcze się troszkę porozciągaliśmy i udaliśmy się do boksów startowych. Ja się ustawiłem w strefie białej, a Spadik jedną strefę bliżej, czyli w strefie żółtej. W boksie Krzyś mi i Spadikowi pożyczył powodzonka. Ja wcześniej oddałem w ręce Pondżola aparat i zrobił mi kilka fotek. Gdy już się zbliżał moment startu, to wtedy pozostało odliczanie od 10 do zera i jako pierwsza grupa wystartowała strefa czerwona i żółta, to właśnie Spadik był w tej strefie żółtej i gdy te dwie strefy ruszyły, wtedy przyszła i kolej na nas, czyli strefa biała. Jeżeli chodzi o mnie, to samopoczucie było super i ciągle świtało mi po głowie jedno - zemsta za luty musi być słodka. Gdy ruszyłem, to już nie mogłem się poddać i nie mogłem sobie pozwolić na jakiekolwiek błędy. Dlatego nie chciałem wyrywać z początku, aby mieć siły na później. Też tak się stało i poszczególne km-ry - czasowo - wyglądały w ten sposób: 1 km - 00:04:30, 2 km - 00:04:28, 3 km - 00:04:03, 4 km - 00:03:07 (ten oraz następny km były źle rozstawione, dlatego te czasy nie są tymi czasami prawdziwymi), 5 km - 00:04:50 (to jest połowa trasy, a czas ogólny wynosił 00:21:01), 6 km - 00:04:03, 7 km - 00:04:25, 8 km - 00:03:48, 9 km - 00:03:57 i ostatni, czyli 10 km - 00:04:11. Tutaj na ostatnich 300 metrach, czy jakoś tak - Pondżol krzyknął do mnie "Użyj mocy Super Saiyana"!!! Po chwili stało się to co miało się stać - uaktywniłem moc Super Saiyana i krzyknąłem na głos - "Moc Super Saiyana, przybywaj!!!!!!!!!!!!!!" Gdy to krzyknąłem, to wtedy dałem mocnego sprintu i śmigałem do mety tak szybko jak tylko to możliwe, ale niestety tutaj popełniłem drobny błąd - zrobiłem to za szybko - i parę osób mnie wyprzedziło. Na szczęście mój wynik był bardzo dobry i na prawdę mogłem z podniesionymi rękoma triumfować finisz. Gdy przekroczyłem metę, to byłem bardzo szczęśliwy i bardzo zmęczony. Ten wynik pokazał, że można na prawdę poczuć w sobie moc super wojownika i powalczyć można o jak najlepszy rezultat. Gdy po biegu już dostałem medal, to wtedy oddałem chip i udałem się od razu do Drużyny Fundacji Udaru Mózgu i dostałem dyplom za ukończenie i bardzo byłem zadowolony z siebie i tą radością podzieliłem się z fundacją. To po biegu zbadali mi jeszcze raz tętno i wtedy udałem się od razu do depozytu po swoje rzeczy. Następnie dzwoniłem do Marka, że zostaję w Gdyni i mają śmigać na pociąg. Jednak zmieniłem zdanie po chwili i dzwonię jeszcze raz i nawet się spotkaliśmy potem. Wtedy ja już zgadałem się z Pondżolem jak odebrałem depozyt i udaliśmy się w kierunku dworca. Marek z Jurkiem zostali jeszcze. Po chwili znowu się z nimi zgadałem i wtedy chwilkę poczekałem na nich i już razem udaliśmy się na dworzec kupić bilet. Ja kupiłem bilet do Bytoni, Marek do Gdańsk Oliwa, a Jurek do Malborka. Podziękowałem bardzo za wszystko Pondżolowi, który poświęcił się dla mnie, bo kupił mi trochę jedzonka na drogę i we trójkę (ja, Marek i Jurek) wsiedliśmy do pociągu. Trzy minutki po wejściu do pociągu - ruszyliśmy. Najpierw wysiadał Marek w Gdańsku Oliwa, wtedy ja dziękując Jurkowi za spędzony razem czas wysiadłem w Tczewie i Jurek pojechał do Malborka. Gdy wysiadłem na peronie w Tczewie, to zobaczyłem, że do pociągu mam około dwóch godzin, to poszedłem sobie na spokojnie zjeść coś w barze i posiedziałem jeszcze sobie chwilkę i ruszyłem na pociąg, który już czekał na peronie. Wsiadłem do niego. Poczekałem jeszcze ponad 20 minut do godziny 19:43 i pociąg wyjechał o tej godzinie na Chojnice. Po około 40 minutach wysiadłem w Bytoni na przystanku i udałem się do domu. Miałem jeszcze szczęście bo koledzy mnie samochodem podrzucili do ulicy i wtedy udałem się do domu. Jeszcze chwilkę porozmawiałem sobie z Marianem i poszedłem wtedy do domku. Oto tak przebiegła cała dzisiejsza historia.<br />
Podsumowując muszę coś przyznać - nigdy w bieganiu nie jest pewne jak pójdzie na zawodach. Może być tak, że czujesz się wypoczęty i super luz, a okaże się, że jak przychodzi moment startu, to jest źle. Jest i też tego vice versa, czyli możesz czuć zmęczenie jakimiś startami, ale wynik możesz mieć lepszy niż sam się tego spodziewasz. Także zawody to jest zawsze ta niewiadoma. Ten nasz "słynny" iks o taki - X, albo taki - x. Jak kto woli. Nurtują mnie jeszcze te pytania - Jaki będzie za tydzień maraton? Czy podołam wyzwaniu i po raz czwarty na cztery starty będzie dobry wynik? Czy też doznam goryczy porażki? Tego nie wiem, bo to jest niespodzianka. Jedno jest pewne - jestem przygotowany dobrze, ale czy to wystarczy by po raz kolejny wywalczyć dobry wynik? Tym oto pytaniem reasumuję Bieg Europejski Gdyni. Do usłyszenia za tydzień w I PZU Maraton Gdańsk.</div>
<div class="blogger-post-footer">http://zvezdawormsrunners.blogspot.com/</div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-989348780412526616.post-5512464288314745702015-05-16T12:19:00.001+02:002015-05-16T12:24:35.335+02:00Kołobrzeg Maraton 3 2x po 2<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Jeżeli chodzi o Kołobrzeg Maraton, to przez jakiś czas się zastanawiałem czy jechać na te zawody, czy bardziej skupić się na tym żeby dobrze wypaść na 10 km w Gdyni w biegu europejskim. Te pytania mnie nurtowały do pewnego momentu. Pomyślałem sobie, że skoro Pondżol da radę jechać i opłacił wpisowe, to pomyślałem, że warto się wybrać tym bardziej, że wiem, że jak pojadę z Pondżolem, to będzie super wyjazd.<br />
<a name='more'></a>Nie zastanawiając się dłużej i ja dołączyłem do grona opłaconych zawodników, którzy opłacili start i już nie było nie było odwrotu - musiałem też pojechać na te zawody. Jednak miałem obawy o ten maraton, bo rok temu było ze mną źle i wiedziałem, że jeżeli pojadę do Kołobrzegu to na prawdę łatwo nie będzie, tym bardziej, że zawody odbywają się blisko morza i od morza ciągnie bardzo zimny prąd morski, a za tym idzie zimny wiatr. No, ale skoro już karty zostały rzucone, to nie pozostało nic innego jak tylko jechać i już. Zacznijmy od początku. Otóż zrobiłem to najpierw w ten sposób. Gdy 30 kwietnia już po pracy miałem dzionek wolny, to szukałem sobie pociągu, który jak najszybciej mnie dowiezie do Gdyni Chyloni - gdzie mieszka Pondżol, to poszukałem pociągu, który pojedzie najpierw do Tczewa, a następnie z Tczewa do Gdyni. Udało się znaleźć dobre połączenie i wcale nie musiałem szukać jakiegoś pociągu, który wyjedzie nie wiem o 16-17, bo za mało czasu bym miał, ale taki, który wyjedzie gdzieś około 18-tej. No i znalazłem taki pociąg, który wyjeżdżał z Bytoni o godzinie 17:58. Wtedy sobie wcześniej wszystko przygotowałem i pojechałem sobie pociągiem najpierw do Tczewa, gdzie byłem o 18:40. Po przeczekaniu na przyjazd pociągu tylko paręnaście minut wsiadłem do pociągu, który przyjechał planowo o godzinie 18:56. Gdy już konduktor dał sygnał odjazdu, to musiałem sobie postać, bo było mało miejsc siedzących, a dla mnie jest ważniejsze to, żeby inne osoby mogły sobie usiąść, a ja sobie postałem. Gdy już później nieco zrobiło się miejsca, to wtedy usiadłem sobie i porozmawiałem w pociągu z jedną panią o imieniu Basia. Rozmawiałem na temat moich startów, a pani Basia na temat swoich zainteresowań. No i okazało się ta pani jest nauczycielką w Czersku. Rozmawiało się nam miło i jeszcze też porozmawialiśmy z jedną starszą panią, która nas coś zapytała i też troszkę porozmawiałem o swoich zainteresowaniach. Także na prawdę było spoko. Gdy już zbliżała się godzina 20:00, to zadzwonił do mnie Pondżol i mówiłem gdzie jestem i zgadaliśmy się tak, że jak będę w Gdyni Gł-ej, to miałem jemu dać znać. Też tak zrobiłem. Gdy już odjeżdżaliśmy z Gdyni Głównej, to pani Basia wysiadała i wtedy sobie pożyczyliśmy wszystkiego dobrego i ja zostałem w pociągu po to by dojechać do stacji docelowej, czyli do Gdyni Chyloni. Tutaj już na mnie Paweł Gaweł czekał. Jednak nie od razu się odnaleźliśmy, bo ja już wychodziłem w stronę miasta, a Pondżol czekał na peronie. No i po chwili jednak udał się nam odnaleźć i razem poszliśmy sobie najpierw do supermarketów działających na kobietów. Porobiliśmy sobie zakupy i poszliśmy do domu, gdzie Pondżol mieszka. Zrobiliśmy sobie jedzonko i przygotowaliśmy sobie wszystko na jutrzejszy wyjazd do Kołobrzegu, bo to był czas, gdzie jutro święto i musieliśmy tak sobie wszystko zorganizować żeby nie być głodnym i chłodnym, bo wszystko będzie pozamykane. Gdy sobie jeszcze posiedzieliśmy, to sobie posłuchaliśmy różnych klimatów z lat 80s. Powiem, że Pondżol mi parę kawałków zapuścił, które znam, ale nie znałem wykonawców. Wtedy pozostało tylko iść ładnie się umyć i haśku. Haśku poszliśmy późno. Gdy rano wstaliśmy, to sobie coś tam zjedliśmy i poszliśmy na SKM-kę, którą mieliśmy jechać do Gdyni Głównej skąd ma wyjechać nasz pociąg. Niestety na SKM-kę nie zdążyliśmy pomimo naszych starań, bo zabrakło nam dosłownie dwie minutki. Wtedy szukaliśmy innego rozwiązania, czyli poszliśmy szukać jakiegoś busa, który by miał jechać do Gdyni Głównej. Szukaliśmy na jednej stacji i okazało się, że też odjechała parę minut wcześniej i zaś stresówki ciąg dalszy. Na szczęście po chwili znaleźliśmy kolejnego trolejbusu i właśnie ten dopiero będzie jechać. Szczęście w nieszczęściu, bo to był jedyny, którym byśmy zdążyli na pociąg ruszający z Gdyni Głównej. Zależało nam na tym bardzo bo jednak Pondżol już miał bilety kupione dzień wcześniej i za wszelką cenę musieliśmy dotrzeć do Gdyni. Właśnie udało się nam wspomnianym trolejbusem - ja mówię tu i teraz na to trolejbus, bo nie wiem co to było dokładnie. Gdy nadjechał już to wsiedliśmy do niego i jechaliśmy do Gdyni Gł-ej. Tam czekaliśmy na nasz pociąg. Pondżol poszedł jeszcze szukać miętówek, bo myślał, że będzie coś otwarte, ale nici z tego. Święto Pracy, to czas, gdzie wszystko pozamykane. Gdy wrócił, to wtedy czekaliśmy z niecierpliwością na nasz pociąg, ale... Po tylu chwilowych stresówkach i gonitwy za czymś co nas miało wziąć do Gdyni Gł-ej - ten pociąg się spóźnił i to dosyć dużo. My tutaj myślimy, że nie zdążymy czy cóś, a tutaj okazało się, że czasu było sporo. Poczekaliśmy sobie, bo nic innego nam nie zostało -przepraszam zostało - podziwiać pociągi Pendolino. Gdy w końcu przyjechał po ponad półgodzinnym spóźnieniu, to wsiedliśmy w przedział, który mieliśmy zarezerwowany na bilecie, bo to był pociąg TLK Intercity i pojechaliśmy do Białogardu, gdzie mieliśmy przesiadkę. Siedzieliśmy w przedziale, gdzie jeden gość był kolarzem i porozmawialiśmy o naszych zainteresowaniach, a on o swoich i tak fajnie nam czas mijał. W zasadzie teraz nie pamiętam dokładnie, czy to było tutaj jak jechaliśmy do Białogardu, czy jak wyjeżdżaliśmy z Białogardu. W każdym bądź razie, gdy dojechaliśmy do Białogardu, to wtedy mieliśmy jeszcze jedną małą stresówkę, bo pociąg, który jechał do Kołobrzegu już stał i dosłownie po chyba dwóch minutach miał ruszać. My czym prędzej do niego wbijaliśmy i dosłownie minutkę po już odjeżdżaliśmy. Także po raz kolejny szczęście w nieszczęściu. No i tak jak piszę, że teraz nie wiem, czy rozmawialiśmy z gościem o zainteresowaniach tutaj jak jechaliśmy do Kołobrzegu, czy jak jechaliśmy z Gdyni Głównej do Białogardu. Mniejsza o to, ale taka rozmowa była i tak czas super mijał. Gdy już dojechaliśmy do stacji Kołobrzeg, to patrzeliśmy z niepokojem na pogodę, bo było naprawdę zimno. Wiał zimny północny wiatr. Wysiadając w Kołobrzegu - ja czułem się tutaj jak "przewodnik", bo zaprowadziłem Pondżola do Sanatorium SAN i tam sobie chwilę posiedzieliśmy. Zapytaliśmy panią z informacji czy by nam sprawdziła, o której jedzie bus na ulicę Bolesława Krzywoustego, gdyż tam Pondżol załatwił nam nocleg. Gdy pani nam sprawdziła, to wtedy mając dużo czasu posiedzieliśmy sobie w sanatorium. Tam po chwili poszedłem zagadać Wojtka Furmanka, który jest organizatorem tego jutrzejszego maratonu. Gdy Pondżol się poznał z Wojtkiem, to Wojtek jeszcze do nas zawołał swoją żonę i razem chwilkę sobie porozmawialiśmy. Na prawdę cieszyłem się z tego spotkania, bo Wojtek jest super gościem i na prawdę rozmawiało się miło tym bardziej, że tutaj w SAN-ie jestem dobrze znany. Szkoda mi było tylko, że nie było tutaj moich znajomych z Niemiec, czyli Sashy i Brigitte. Gdy już zbliżała się nasza pora do wyjścia, to wtedy wyszliśmy sobie z SAN-u i powiedzieliśmy, że tutaj wrócimy, bo przyjdziemy odebrać pakiety startowe. Następnie z Pondżolem udaliśmy się do dworca PKS i tam kupiliśmy bilety. Sprawdziliśmy sobie też, o której godzinie będziemy musieli się tutaj pojawić jak odbierzemy swoje pakiety. Okazało się, że będziemy mieć troszkę czasu. Gdy kupiliśmy bilety, to wtedy poczekaliśmy sobie na nasz autobus i udaliśmy się na przystanek skąd będzie ruszał. Nie czekaliśmy długo i po chwili nadjechał na przystanek i pojechaliśmy 7 przystanków dalej, gdzie wysiadaliśmy i szliśmy w stronę naszego noclegu. Wiatr nie dawał za wygraną i coraz bardziej miałem obawy, że może powtórzyć się sytuacja z poprzedniego roku, gdzie było ciężko i musiałem bieg zamienić na marsz. Na szczęście sobie tym nie zawracałem na długo głowy, tylko udaliśmy się do naszego noclegu. Gdy na chwilę się zatrzymaliśmy, to jeden gość do nas mówi, że tutaj leży zdechły dzik. Chwilę na niego spojrzeliśmy i później Pondżol na swoim telefonie nagrał skecz pt "Trzy dziki - skurczybyki". Szliśmy wtedy dalej do naszego noclegu i szukaliśmy tego miejsca, ale zatrzymaliśmy się drugi raz i nagraliśmy kolejny filmik, czyli nasze motto na jutro - "Walczyć do końca". Po chwili doszliśmy do naszego noclegu. Miejscówka naprawdę super. W około dużo przyrody i miejsce super. Zadzwoniliśmy do domu właścicieli noclegu i otworzył nam gość, u którego Pondżol załatwiał nocleg. Udaliśmy się do naszego "domku" i dostaliśmy od niego klucze. Wytłumaczył nam wszystko co i jak i wtedy mieliśmy pokój do naszej dyspozycji. Było sporo czasu, więc pojedliśmy sobie z Pondżolem, pooglądaliśmy TV i nagraliśmy kolejny skecz, czyli murzyński rap, gdzie tańczyliśmy do muzy. Także było wesoło. Wtedy chyba jakoś poszedłem pod prysznic i później Pondżol i z racji tej, że czasu było dużo, to wtedy położyliśmy się i zasnęliśmy. Cieszyłem się, że mogłem sobie odpocząć i wyluzować. Gdy sobie ustawiliśmy zegar w telefonie na budzenie, to wtedy zebraliśmy się i po chwili udaliśmy się do naszego przystanku i pojechaliśmy do dworca, z którego przyjechaliśmy w tę stronę, czyli dworzec PKS - stacja docelowa jakoś tak. Poszliśmy sobie do Sanatarium SAN odebrać swoje pakiety startowe. Tam porozmawiałem sobie chwilę z Olą oraz jej koleżanką Dominiką, które mnie znają i z poprzedniej edycji Kołobrzeg Maraton i też z ultra Szczecin-Kołobrzeg. Gdy odebraliśmy już pakiety startowe, to wtedy sobie jeszcze pochodziliśmy porozmawialiśmy z innymi ludźmi. opowiadałem trochę Pondżolowi o Zbyszku Malinowskim, który jest na prawdę wielkim człowiekiem i jak dla mnie już za życia legendą za swoje osiągi. To właśnie Zbyszek jest 10-krotnym Spartathlończykiem oraz człowiekiem, który pokonał Dolinę Śmierci - Death Valley w Kalifornii. nie zadawajcie pytania, bo już odpowiadam TAK. To są te zawody, w których chcę wziąć udział i też spróbować sił na tym 217-to kilometrowej trasie pokonać temperaturę powyżej 50*C i ukończyć te zawody. Niestety moja droga by to osiągnąć jest bardzo daleka. Ja odbiegam sporo od tych hardcorów. Jeszcze jestem małym pikusiem do tych, którzy już mają za sobą parę takich startów zaliczone. no, ale nic wszystko powoli i będzie się coś działo. Najpierw muszę w lipcu pokonać dystans 240 km, żeby cokolwiek myśeć o innych planach. Gdy już było wszystko okej w sensie, że odebraliśmy pakiety, to udaliśmy się na pasta party i ja zjadłem sobie sos brokułowy, który mi tak bardzo smakował, że wziąłem dokładkę. Posiedzieliśmy sobie tam przez chwilkę i porozmawiałem sobie chwilę z bosym biegaczem. Jeszcze paru kolegów, którzy mnie kojarzą z innych imprez, albo po prostu z poprzedniej edycji Kołobrzeg Maraton, albo z ultra Szczecin-Kołobrzeg. Wychodząc z pasta party zbieraliśmy się do naszego autobusu i pojechaliśmy do przystanku, gdzie jest nasza baza noclegowa. Z racji tej, że już było troszkę późno, ale i w zasadzie też, że chcieliśmy sobie odpocząć, to poszliśmy wcześniej spać żeby się wyspać. Dlatego nie siedzieliśmy długo, tylko poszliśmy szybko spać żeby być wyspanym. Powiem szczerze, że jak do tej pory to była moja najlepsza noc jeśli chodzi o sen, bo wstając rano czułem się na prawdę wyspany. No i gdy już rano wstaliśmy, to najpierw ja poszedłem pod prysznic i później Pondżol. Wtedy zapakowaliśmy wszystkie swoje rzeczy i przygotowaliśmy sobie wszystko na ostatni guzik i zadzwoniliśmy do tego pana, który ten nocleg nam zapewnił i oddaliśmy klucze od domku dziękując za bardzo fajne miejsce i udaliśmy się na nasz autobus. Pojechaliśmy do dworca PKS i stamtąd udaliśmy się do miejsca startu maratonu, który jest przy hotelu ProVita. Przebraliśmy się w ubiór startowy i zrobiliśmy troszkę rozgrzewki i w zasadzie powoli przygotowywaliśmy się do startu. Zanim zaczęliśmy start, to też dostaliśmy trochę otuchy, bo pogoda była piękna. Wiatr przestał wiać tak jak wczoraj to było i niebo było wręcz bezchmurne. Ustawiliśmy się wtedy do lini startu. Był to dla mnie wielki sprawdzian - Jak się zachowa mój organizm po poprzednim maratonie, który biegałem parę dni wcześniej, czyli 6 dni temu w Warszawie? Natomiast ciekawe też było to jak zachowa się organizm Pondżola, który tydzień przed moim startem w Warszawie biegał na harpaganie? Odpowiedzi na te pytania padną dopiero wtedy jak każdy z nas pojawi się na mecie tego maratonu. Ja sobie założyłem cel, że będę biegł swoim tempem i nie zamierzam się nikogo tempa trzymać tylko po prostu biec swoje. Dlatego też tak zrobiłem i biegałem tak jak moje ciało tego chciało. Będę tutaj opisywał każde 5 km, które zapisywałem swoje czas. No i to wyglądało tak: Pierwsza piątka to czas 00:23:45.44 - muszę przyznać, że tak miało być, bo chciałem tak jakby planować na 3h 15m pobiec, bo czułem się dobrze, ale to było takie skryte marzenie i nie miałem tutaj nawet myśli, że chcę na chama coś robić. Po prostu na zasadzie, że dopóki będę mieć siły, to będę biec takim tempem. Druga piątka to czas 00:24.02, a czas pierwszej 10-ki, to 00:47:46.46, czyli początek zapowiadał się obiecująco. Wtedy po jakimś czasie, chyba nawet jeszcze przed tą dychą dołączył do mnie jeden gość i tak się razem trzymaliśmy. Co prawda ja nie trzymałem się jego tempa, ale biegłem swoje. Trzecia piątka to czas 00:23:40.69. Wiedziałem, że pierwsza połowa trasy będzie udana, bo dla przypomnienia powiem, że trasa leci od hotelu ProVita i idzie aż do Gąsek, gdzie wtedy się zawraca i wszystko zmienia bieg historii, ale o tym za chwilę. Gdy sobie spoglądam przed siebie, to widzę jak jakiś gość biegnie przede mną i w podobnym stroju jak Pondżol. Myślę sobie i jeszcze nawet mówię do gościa, to chyba mój kolega przed nami biegnie i chyba złapał jakiś kryzys, bo go doganiamy, ale sobie myślę - kurde Pondżol by tak chyba się szybko nie poddał. No i faktycznie miałem rację, bo to był ktoś inny i mogłem być o Pawełka spokojny, tym bardziej, że wiem czego można się po Pondżolu spodziewać. Tak sobie lecimy i lecimy i zbliżamy się do 20 km-ra. Tutaj czas tej piątki wynosił 00:23:34.41. Natomiast całej dychy 00:47:15.10, czyli nawet parę sekund ta dycha była szybsza niż pierwsza (dokładna różnica, to 00:00:31.36), a to zapowiadało się dobrze - bynajmniej jak na razie. Po chwili już z nawrotu wracał Pondżol i szło mu wspaniale. Powiedziałem do tego kolegi, z którym biegłem, że to właśnie jest ten kolega, którego miałem na myśli. Muszę przyznać, że szło mi świetnie skoro miałem do Pondżola stratę tylko jakieś 15 minut. Gdy sobie już tak biegłem dalej z tym kolegą to zbliżyliśmy się do nawrotu. Czas na nawrocie, czyli połowa trasy [21.097 km] wynosił 01:40:12.42. Ten czas może się różnić troszkę od czasu, który ja mierzyłem. No i właśnie tutaj gdy już przekroczyliśmy barierę tej połowy trasy, to zdarzyło się coś na co byłem przygotowany - kryzys! To właśnie od tego momentu złapał mnie co prawda nie duży, ale lekki kryzys. To właśnie od tego momentu moje czasy spadały. No i czas kolejnej piątki wynosił 00:24:02.46. Co prawda tutaj różnica nie była jakaś ogromna, ale porównując do poprzednich czasów było widać, że to tempo spada. No i proszę popatrzeć na szóstą piątkę, która wynosiła 00:25:16.96. Natomiast trzecia dziesiątka wynosiła 00:49:19.42. To właśnie ta dziesiątka była już o około dwie minuty gorsza od poprzedniej (dokładna różnica to 00:01:54.32). Siódma piątka, czyli już 35 km, to czas tej piątki wynosił 00:25:53.58. Zmęczenie coraz bardziej dawało się we znaki i tutaj się zastanawiałem dlaczego rok temu mi odcięło prąd? Odpowiedź jest prosta - odstęp od poprzedniego punktu odżywiania do tego był nieco dłuższy i to była przyczyna czemu mi odcięło prąd. Teraz z racji tej, że się dobrze odżywiałem na punktach to tego problemu nie było. Gdy już byłem gdzieś 5 km przed metą, to na punkcie odżywiania były Ola i Dominika, które mnie motywowały i mówią: "Dawaj Mariusz, dawaj. Dostałem chwilowego powera i jakoś się trzymałem, ale wiedziałem, że to będzie moja najgorsza w tych zawodach piątka - nie myliłem się, bo ostatni czas piątki wynosił 00:27:59.12, czyli tutaj było bardzo ciężko. Wręcz był moment, gdzie już myślałem, że spotka mnie to samo co rok temu i będzie po raz kolejny tragedia w postaci marszu, ale tym razem się nie poddałem i walczyłem do ostatnich metrów. Z racji tej, że to był 40 km, to tutaj ostatnia czwarta dycha wynosiła 00:53:52.70 (dokładna różnica względem poprzedniej dychy wynosiła 00:04:33.28). No i taka spora różnica równa się mniej więcej odległości jednego km, a to już jest spora strata. Dlatego żeby nie był sytuacji jak w poprzedniej edycji, to już po prostu biegłem tak jak się dało i tylko leciałem swoje. Pomimo iż wynik tej ostatniej piątki był bardzo słaby, to finisz miałem bardzo udany, bo troszkę przed metą krzyknąłem "Kaito Ken" i dałem sprint na metę. Na metę wbiegłem z czasem 3h 30m 35s. Gdy dostałem już medal, to wtedy położyłem się na trawie ze zmęczenia. Podeszli do mnie lekarze i spytali, czy wszystko w porządku. Odpowiedziałem, że tak, tylko bym poprosił wody. Dostałem wodę do picia i izotonika. Wypiłem tylko wodę. Podziękowałem za pomoc i jeszcze przez chwilkę leżałem. Gdy już odzyskałem trochę sił, to wtedy udałem się do depozytu po swoje rzeczy. Po chwili widzę uradowanego i zmęczonego Pondżola. Zapytałem jak poszło? Pondżol z radości na uśmiechu mówił, że złamał 3h, osiągając czas dokładnie 2h 59m 17s. Ucieszyłem się z tego powodu, że Paweł jest taki waleczny. Zajął 7 miejsce w klasyfikacji generalnej, co świadczy o tym, że może się ścigać z najlepszymi. Gdy inni zawodnicy dalej wbiegali na metę, to my sobie z Pondżolem poszliśmy usiąść na ławeczkę i Pondżol coś sobie pojadł, a ja chciałem tylko herbatę do picia, bo wiedziałem, że będzie krucho gdy coś zjem. Popiłem sobie herbatę i zrobiło mi się niedobrze i poszedłem wymiotować. Wróciłem z powrotem i chciało mi się spać, więc sobie na ławeczce leżałem i Pondżol przyniósł mi znowu herbatę i dał mi żebym na siłę coś zjadł. Dał mi żela energetycznego. Zanim go zjadłem, to poszedłem jeszcze po raz drugi wymiotować i po zjedzeniu tego żela poszedłem po raz trzeci i ostatni wymiotować. Gdy już wtedy zrobiło mi się lepiej, to odpocząłem sobie siedząc na ławeczce głową w dół. Następnie, gdy już po upływie kilkunastu minut jak już trochę odpocząłem, to poszliśmy sobie coś zjeść. Bałem się, że będę wymiotował, ale było wszystko okej już. Opłukałem sobie usta i nareszcie coś mogłem konkretnego zjeść, a dokładnie tym konkretem była przepyszna zupa z dorsza. Nabierałem apetytu i pojadłem sobie trochę. Po chwili jeszcze poszliśmy sobie pod prysznic, który - uwaga był na dworze - ale leciała z niego ciepła woda. Było fajnie się opłukać i umyć, tym bardziej po biegu. Później gdy już się odświeżyliśmy, to poszliśmy jeszcze zjeść hamburgera z dorszem, czy coś tam to było - w każdym bądź razie był to hamburger z rybą. Po chwili poszliśmy na dekorację, bo już było wiadomo, że Pondżol z tak wysokim miejscem w klasyfikacji - będzie i wysoko w swojej kategorii wiekowej. Nie myliłem się i Pawełek zajął I miejsce w swojej kategorii wiekowej M-20. To nie koniec niespodzianek, bo Pawełek dostał też nagrodę za najmłodszego uczestnika, także na prawdę Pawełek obłowił się nagrodami. Była to co prawda tylko pamiątka, ale jednak było warto. Ma teraz bynajmniej motywację do dalszych treningów i to jest dobre. A po uhonorowaniu najlepszych zawodników było na koniec losowanie nagród. Co jak co, ale jeżeli chodzi o mnie, to ja mam szczęście na takich losowaniach, bo od czasu do czasu uda mi się coś wylosować. Tym razem też tak było i trafiło na mój numer startowy i wygrałem szeika, do picia napoi, albo czekolady. Wtedy po całkowitym zakończeniu zawodów zjedliśmy sobie z Pondżolem zupkę z dorsza. Jeszcze chwilę sobie tam posiedzieliśmy i wtedy poszliśmy sobie pochodzić po najpiękniejszej naszej polskiej plaży czyli Costa Baltica. Posiedzieliśmy sobie tam troszkę czasu by poczuć ten wspaniały morski klimat i nałykać się świeżego zdrowego powietrza z otwartego akwenu morskiego. Ten czas był takim super spędzoną chwilą, gdzie było można podziwiać piękno przyrody otoczone piękną plażą. Gdyby było więcej kasiorki, to z chęcią bym sobie przyjechał tutaj do Sanatorium i nawet Pondżol też o tym myślał. Wtedy gdy już sobie posiedzieliśmy nad morzem, to następnie udaliśmy się do molo, które musiało być niedawno zbudowane, bo wygląda ładnie i jest zadbane. Pochodziliśmy tam sobie też przez chwilę i następnie udaliśmy się już w stronę dworca. Po drodze przechodziliśmy obok sceny, na której odbywał się koncert zespołu Łzy i posłuchaliśmy sobie dwie piosenki. Też fajnie było sobie posłuchać muzyki. Następnie poszliśmy już na dworzec kupić bilety i ja sobie jeszcze zjadłem sobie frytki, bo byłem jeszcze głodny. Gdy nadjechał pociąg, to przez chwilę czekaliśmy sobie na zewnątrz i spotkaliśmy się ze spikerem, który prowadził wywiad z Pondżolem na mecie. Ryszard Różycki jest też bardzo dobrym sportowcem, który prowadzi różne obozy treningowe dla biegaczy. Gdyby była kasiorka to i tutaj by się pojechało. Następnie razem wsiedliśmy do tego pociągu i nim jechaliśmy aż do Gdyni Głównej. W pociągu byliśmy w przedziale z fajnymi gośćmi, bo ten gość razem z tą dziewczyną sobie podróżują i byli w różnych miejscach. Natomiast my z Pondżolem zachęcaliśmy do biegania i opowiadaliśmy sobie o różnych celach i o różnych planach. Także ten czas mijał szybko i około 23-ej byliśmy w Gdyni Głównej. Stamtąd musieliśmy się dostać do Gdyni Chyloni. Zrobiliśmy jeden mały cmyk i udało się. Zostałem na noc u Pondżola i mogliśmy sobie spać do woli, więc nie musieliśmy się martwić o to, że musimy szybko wstać. Gdy już wstaliśmy, to wtedy udaliśmy się na dworzec kupić bilety do Zblewa. Po zakupie biletów poszliśmy poczekać na pociąg i wtedy udaliśmy się nim do Tczewa, a następnie do Zblewa. Załapałem się na śniadanko u Hermanów i na prawdę ten czas był bardzo też dobrze spędzony. Posiedzieliśmy sobie troszkę czasu i poopowiadaliśmy o tych zawodach i ja wcześniej o Warszawie. No i wtedy jeszcze Pondżol się poświęcił i mnie zawiózł do domu. I tak nasza przygoda z tym maratonem się skończyła.<br />
Podsumowując ten maraton, to można wysunąć pewne wnioski - a mianowicie takie, że można biegać tydzień po tygodniu maraton, ale na pewno nie będą te wyniki takie same. Druga zaś opcja dlaczego tak jest to taka, że samopoczucie też nie będzie takie same. Trzeci powód to też taki co by nie było każde zawody są inne - może być podobny czas podobne samopoczucie, ale nigdy nie będzie idealnie tak samo. Tutaj mogę powiedzieć, że trasa nie jest łatwa, ale i też ta trasa nie jest jakaś ciężka. Mogę jednak śmiało powiedzieć, że ta trasa jest najpiękniejsza jaką kiedykolwiek biegałem na maratonie. Taka trasa jest aż przyjemna. Jest z dala od spalin, od różnych zakładów przemysłowych, czyli po prostu ekologiczna. Za tydzień zawody w Gdyni i zobaczymy co one pokażą - albo będzie słabo jak w lutym, albo będzie lepiej. Tutaj można to porównać do przysłowia: "Dopóty dzban wodę nosi, dopóki mu się ucho nie urwie", czyli mam tutaj na myśli, to, że dopóty nie pobiegnę w Gdyni, do póki się nie dowiem. Jeszcze wyjaśniam dlaczego dałem podtytuł 2x po 2. Otóż jest to tak dlatego, że to był mój drugi start w Kołobrzegu na maratonie, natomiast druga dwójka symbolizuje drugie podium Pondżola. Także właśnie to tak opisałem. Pozostało teraz nam tylko zobaczyć jak pójdzie mi w Gdyni, a poniżej można zobaczyć nasze fotki z Kołobrzegu:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkzsIyzPtbDHHYMLpFbN0BeMHV_QXvZUPxBFa9DaFPD1ZVU4Y_7WzR1Z9ele8PYiL4oXpVMKXE5YKim7kG7wpMJ75b_0F32pPvnhgFrHGGE4wl_227PLmHLZPkumDzyHiP6MUruW07mVnu/s1600/Jest+i+Mariuszek.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkzsIyzPtbDHHYMLpFbN0BeMHV_QXvZUPxBFa9DaFPD1ZVU4Y_7WzR1Z9ele8PYiL4oXpVMKXE5YKim7kG7wpMJ75b_0F32pPvnhgFrHGGE4wl_227PLmHLZPkumDzyHiP6MUruW07mVnu/s320/Jest+i+Mariuszek.jpg" width="320" /></a></div>
Jest i Mariuszek.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgh0QFr107w8uFjo8MWrBE-T3qDRGQbtr3bvqOsz9JU-Y1SUxpdWdu5HU3MbJC90JGZWdy0GvdAN6SbZ42MDFf32IOqnfqg9k8FupxC_aZNcPatdCn8c8EOorIHoMtLTD7s_qPYnMPhA-FR/s1600/Kratywno%C5%9B%C4%87+i+dynamika.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgh0QFr107w8uFjo8MWrBE-T3qDRGQbtr3bvqOsz9JU-Y1SUxpdWdu5HU3MbJC90JGZWdy0GvdAN6SbZ42MDFf32IOqnfqg9k8FupxC_aZNcPatdCn8c8EOorIHoMtLTD7s_qPYnMPhA-FR/s320/Kratywno%C5%9B%C4%87+i+dynamika.JPG" width="320" /></a></div>
Kreatywność i dynamika.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiP_aNf-Nr5uwuK0gyt6KuTeAAbh58V_yPn_i52mjrFTA-bT6kMkOWHLosG2d7CLOPnJPoxD8Ks_VpKhmvGfIuWP8GZAVZdWQ4zuZg-6W6G3Df7MjcJ9M0OO9PbErP2-uNpNEqaX3hlkfTZ/s1600/Luzik+guzik.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiP_aNf-Nr5uwuK0gyt6KuTeAAbh58V_yPn_i52mjrFTA-bT6kMkOWHLosG2d7CLOPnJPoxD8Ks_VpKhmvGfIuWP8GZAVZdWQ4zuZg-6W6G3Df7MjcJ9M0OO9PbErP2-uNpNEqaX3hlkfTZ/s320/Luzik+guzik.JPG" width="212" /></a></div>
Luzik guzik.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCYEqi13IGFlmXFEt2eoZ2QO4zqdqrvnGu4wMTECb8tVR0PWZ-icELYEDWaRdB5xDmGza_1RP2FzbG5v2zCTmSgsmWWyR4sfaC0VwJQR99iabieUK3zF-Pv1moZ9bQbAR8CYNgJZLnZvOd/s1600/Mario+from+Gojira.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCYEqi13IGFlmXFEt2eoZ2QO4zqdqrvnGu4wMTECb8tVR0PWZ-icELYEDWaRdB5xDmGza_1RP2FzbG5v2zCTmSgsmWWyR4sfaC0VwJQR99iabieUK3zF-Pv1moZ9bQbAR8CYNgJZLnZvOd/s320/Mario+from+Gojira.JPG" width="320" /></a></div>
Mario from Gojira.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3yG7vhs-VxaBXwpLUwEHnMaYbgkHmomNDWrQlpX6E4Sm40ksfuZ__h3V-M7ol99200Acn_M1bmxbKBLWt2EG_Ez1n3BIiXRke6T89Ks4T6lHaA8vAhyniNlncZzwi1hDQo7tcqa_5Z_DI/s1600/Ma%C5%82y+grymasik+na+twarzy.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3yG7vhs-VxaBXwpLUwEHnMaYbgkHmomNDWrQlpX6E4Sm40ksfuZ__h3V-M7ol99200Acn_M1bmxbKBLWt2EG_Ez1n3BIiXRke6T89Ks4T6lHaA8vAhyniNlncZzwi1hDQo7tcqa_5Z_DI/s320/Ma%C5%82y+grymasik+na+twarzy.JPG" width="320" /></a></div>
Mały grymasik na twarzy.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhOQt1FaSHE7Nf0wBu4m4e7ArzfKQME3tkb9PDtHfl6ugA4TfFbQ5hmXVj6byDxJx3Q2mO8VwC1zlFrzEr09uIJe5fK5kSSp9btLVXTTPtlHxVZ0SMmWEdqINaaKEsbpfICw2_-N5xbNkA/s1600/Muppet+Show.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhOQt1FaSHE7Nf0wBu4m4e7ArzfKQME3tkb9PDtHfl6ugA4TfFbQ5hmXVj6byDxJx3Q2mO8VwC1zlFrzEr09uIJe5fK5kSSp9btLVXTTPtlHxVZ0SMmWEdqINaaKEsbpfICw2_-N5xbNkA/s320/Muppet+Show.jpg" width="320" /></a></div>
Muppet Show.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigXI5a-ujKiZ0N6oatQ1oXilW_25eq4LmzUFnGel8mfhysYzY3kPjP8zEwyTay88gZyMEQtnqPzpw4MPMbCm1yxtihLYE6HrBmJKwxtdTBN4vjZkq0FswdTUer6hMD4W4O1pbXrSIziYYG/s1600/Naendertalczyk.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigXI5a-ujKiZ0N6oatQ1oXilW_25eq4LmzUFnGel8mfhysYzY3kPjP8zEwyTay88gZyMEQtnqPzpw4MPMbCm1yxtihLYE6HrBmJKwxtdTBN4vjZkq0FswdTUer6hMD4W4O1pbXrSIziYYG/s320/Naendertalczyk.JPG" width="320" /></a></div>
Naendertalczyk.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvmKEvLG7Sb2O-YZUXwoIqD78_jvQp53-NFpshoqiWbdzP8obUgXLUaebC9bgd_VECkiYkeRBFkeURzbpE4NT51nHfQLWxteLiFnwvHzQ34EEPTK4ZG1qg36r1OPvjZQSGooWDSYvqM33q/s1600/Odbi%C5%82+si%C4%99+niczym+poci%C4%85g+Pendolino+p%C4%99dz%C4%85cy+600+km-h.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvmKEvLG7Sb2O-YZUXwoIqD78_jvQp53-NFpshoqiWbdzP8obUgXLUaebC9bgd_VECkiYkeRBFkeURzbpE4NT51nHfQLWxteLiFnwvHzQ34EEPTK4ZG1qg36r1OPvjZQSGooWDSYvqM33q/s320/Odbi%C5%82+si%C4%99+niczym+poci%C4%85g+Pendolino+p%C4%99dz%C4%85cy+600+km-h.JPG" width="320" /></a></div>
Odbił się niczym pociąg Pendolino pędzący z prędkością 600 km/h.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEij71w6V8OjF-oMapbmQwevHghyvHsaNL5fZZf3dkrx5HUY5-irzfzNz4lLCXibDztFRkzqrLUfOR_hWkhxIQZWPojUVo44VdPBYIHWscMJ5Q5knFMfw5UgFZQG6elorOV7VANvDpf7mZD9/s1600/Paulo+Coella.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEij71w6V8OjF-oMapbmQwevHghyvHsaNL5fZZf3dkrx5HUY5-irzfzNz4lLCXibDztFRkzqrLUfOR_hWkhxIQZWPojUVo44VdPBYIHWscMJ5Q5knFMfw5UgFZQG6elorOV7VANvDpf7mZD9/s320/Paulo+Coella.JPG" width="212" /></a></div>
Paulo Coella.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7pY2dq-u6EEoyiRwyndos_ovhx_hYQ6yUkhAy2DUCFUwMxtLYKB3uJEBghzXo4_AkeNbiDI9Rhwjiyuqf6rZ8W_HMLNOknOJ6Hs62AfbRDxr285-_xkFnTf2WMXjCUvBbV8ED6XCgk0K5/s1600/Pawe%C5%82ek+dogania+rywali.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7pY2dq-u6EEoyiRwyndos_ovhx_hYQ6yUkhAy2DUCFUwMxtLYKB3uJEBghzXo4_AkeNbiDI9Rhwjiyuqf6rZ8W_HMLNOknOJ6Hs62AfbRDxr285-_xkFnTf2WMXjCUvBbV8ED6XCgk0K5/s320/Pawe%C5%82ek+dogania+rywali.jpg" width="320" /></a></div>
Pawełek dogania rywali.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1ZvHgZseWXPB9H9Z3EF3wN0hUhpNi7nN37srXKkWYi_z-wpjbZiDtTSGu1Rp9uVwgcI8478HSv1mH678AvcCHzB7fKAoT32r8IHZEpqLgp6_QOe_PoczK3qaOm8C0XyKyv4uMIdz7zFc1/s1600/Pond%C5%BCol+po+raz+trzeci.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1ZvHgZseWXPB9H9Z3EF3wN0hUhpNi7nN37srXKkWYi_z-wpjbZiDtTSGu1Rp9uVwgcI8478HSv1mH678AvcCHzB7fKAoT32r8IHZEpqLgp6_QOe_PoczK3qaOm8C0XyKyv4uMIdz7zFc1/s320/Pond%C5%BCol+po+raz+trzeci.jpg" width="320" /></a></div>
Młody Pondżol i Morze.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpEI2js2mI2KNDWq752k6HQrJfx6CLGpIMdNlTihZdmaP0L5-h5YUzyL7k0PGmSS1cY87Rrr2yjZfLq98yvKAhvlkMxctyWzDnt1XFyQbOHwDqRf7z38aM1wc4lByIJ8Vcjrhg4yOXaXcw/s1600/Rado%C5%9B%C4%87+na+u%C5%9Bmiechu+Pawe%C5%82ka.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpEI2js2mI2KNDWq752k6HQrJfx6CLGpIMdNlTihZdmaP0L5-h5YUzyL7k0PGmSS1cY87Rrr2yjZfLq98yvKAhvlkMxctyWzDnt1XFyQbOHwDqRf7z38aM1wc4lByIJ8Vcjrhg4yOXaXcw/s320/Rado%C5%9B%C4%87+na+u%C5%9Bmiechu+Pawe%C5%82ka.jpg" width="320" /></a></div>
Radość na uśmiechu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhra8m_XJ3fjZI8BKPI-oKmpff21vXbzHqUMTkibm9qo18fESfvfs0EeVYJur5VDLEqa4GBS-nNzI5CHbwHcCIt-s1o3-GftbHfMDMtWeyUD7pAoZnTU51rw4mWjpDNSHmgXwDQ-wi5WtUU/s1600/Ustawienia+baterii+s%C5%82onecznej.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhra8m_XJ3fjZI8BKPI-oKmpff21vXbzHqUMTkibm9qo18fESfvfs0EeVYJur5VDLEqa4GBS-nNzI5CHbwHcCIt-s1o3-GftbHfMDMtWeyUD7pAoZnTU51rw4mWjpDNSHmgXwDQ-wi5WtUU/s320/Ustawienia+baterii+s%C5%82onecznej.jpg" width="320" /></a></div>
Time is Timing.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnpKYwXiisQeO8XZycsRMRKqInExfaXL2DRWZZ1Hn0RBsGwwWPibJQyppiTVqv0YZjUlv_-CyOKSWNlfOq9c0keceFEe3NYOgVMxEalGcVL_3FWqTYGi3N9XTxk3qxt1szFptNKKBMJNsV/s1600/U%C5%BCyjsz+moczy.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnpKYwXiisQeO8XZycsRMRKqInExfaXL2DRWZZ1Hn0RBsGwwWPibJQyppiTVqv0YZjUlv_-CyOKSWNlfOq9c0keceFEe3NYOgVMxEalGcVL_3FWqTYGi3N9XTxk3qxt1szFptNKKBMJNsV/s320/U%C5%BCyjsz+moczy.JPG" width="320" /></a></div>
Użyjsz moczy.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVk3pf_qKhMVhLyIhsOGjeWNkLFd0nEkEZ5HlfEaqEEr4Hs72A2mXUZVDhxn7WJzsvcZ39zmU3DeAQnsgWXXLunIGuIh0y7c0qrM68D9ENlpDzyWDJzJsEOQ8S_F3NwNUd9Q5qqs5vLczV/s1600/W+oddali+wida%C4%87+ju%C5%BC+Mariuszka.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVk3pf_qKhMVhLyIhsOGjeWNkLFd0nEkEZ5HlfEaqEEr4Hs72A2mXUZVDhxn7WJzsvcZ39zmU3DeAQnsgWXXLunIGuIh0y7c0qrM68D9ENlpDzyWDJzJsEOQ8S_F3NwNUd9Q5qqs5vLczV/s320/W+oddali+wida%C4%87+ju%C5%BC+Mariuszka.JPG" width="212" /></a></div>
W oddali widać już Mariuszka.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgk7qjB7on-e66SbJiLmnZ9kG1KdOBQ1h9RZD9gbZYwPXex2gazlW8RN-8GJt02OrT3Y7WGcoiRkVY744pthq1_7R_6Wj1RAyfHDnVxDJRA0__QzTVEbmg_V3jmFw4MGImXTtMnisLdt4_/s1600/You+Looking+Good!.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgk7qjB7on-e66SbJiLmnZ9kG1KdOBQ1h9RZD9gbZYwPXex2gazlW8RN-8GJt02OrT3Y7WGcoiRkVY744pthq1_7R_6Wj1RAyfHDnVxDJRA0__QzTVEbmg_V3jmFw4MGImXTtMnisLdt4_/s320/You+Looking+Good!.JPG" width="213" /></a></div>
You Looking Good!</div>
<div class="blogger-post-footer">http://zvezdawormsrunners.blogspot.com/</div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-989348780412526616.post-51696375500894189602015-05-04T11:55:00.000+02:002015-05-04T11:55:32.176+02:00Biegowy rachunek sumienia - kwiecień 2015<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Idąc za ciosem postanowiłem, że chcę, aby miesiąc kwiecień był równie udany jak marzec. Miesiąc marzec sprawił iż osiągnąłem bardzo dobry wynik jeżeli chodzi o ilość km w miesiącu. W kwietniu miało być podobnie i też miał być miesiącem obfitym w bieganie. Żeby do tego doszło, to musiałem po prostu być regularny i musiałem być zawzięty i walczyć aby był sukces. Mój cel w kwietniu był jeden - mieć ponad 400 km.<br />
<a name='more'></a>Miesiąc kwiecień to też była chwila prawdy dla startujących na harpaganie. Dżeki, Pondzol i Krzyś byli tymi, którzy podjęli walkę o to by pokonać tę liczbę H 49. Dokonać mogli tylko wtedy gdy dobrze trenowali na treningach. Otóż sprawa potoczyła się inaczej, bo treningi były dobre i uczucia mieszane. Spośród tej trójki - tylko dwie osoby ukończyły ten Harpagan. Dla przypomnienia dodam też, że w Harpaganie startowało też dużo przyjaciół na naszych okolic i tak - Filip Fierek, Piotr Nowak, Ola Momot, Szymon Zaborowski, Spadik, kuzyn RaFi (trasa mieszana) no i nasz pozytywnie pozytywny Łukasz Czaja znany bardziej z ksywki jako Marian. Wszystkim udało się ukończyć te zawody oprócz dwóch Spadikowi i Piotrowi. Wracając do naszej trójki, to tak jak mówiłem ta trójka walczyła dzielnie (mowa o Krzyśku, Dżekim i Pondżolu). Gdy oni walczyli na trasie, to ja próbowałem się do nich dodzwonić i musiałem oczekiwać aż się wszyscy pojawią na mecie. Gdy się dodzwoniłem to się dowiedziałem, że z trasy odpadł Dżeki po ukończonej pierwszej pętli. Przyczyną była choroba, która zaatakowała dzień wcześniej Dżekiego. Pondżol drugą pętlę leciał sam i ukończył w bardzo dobrym czasie, bo pokonał ten dystans 100 km - a w zasadzie jeszcze więcej jakieś 120 km - w czasie 18h 28m 02s. Natomiast Krzysiek też ukończył Harpagan, ale jego czas wynosił 14h 23m 05m. O ile ten czas w poprzednich edycjach dawał miejsce na podium, o tyle taki czas tutaj dał Krzyśkowi dopiero 11 miejsce. Gdy właśnie ci wszyscy walczyli na Harpaganie, to tak ja tydzień później, a dokładniej 26 kwietnia startowałem po raz trzeci w Orlen Warsaw Marathon. Zawody te uważam za bardzo udane i były bardzo dobre. Tak jak na początku wspomniałem chciałem w tym miesiącu przekroczyć dystans 400 km - tak właśnie tylko minimalnie zrobiłem mniej, czyli dokładnie... to już opiszę poniżej w statystykach: Dodam, że od statystyk odłączam Dżekiego:<br />
<br />
1 - miejsce - Kosa - 399.495 km<br />
2 - miejsce - Pondżol - 320.000 km<br />
3 - miejsce - Krzyś - 251.200 km bieg + 115 km marsz.<br />
<br />
Ogółem statystyki wyglądają w ten sposób - bez Dżekiego:<br />
<br />
1 - miejsce - Kosa - 1555.900 km bieg + 294.0 km rower<br />
2 - miejsce - Pondżol - 1124.597 km bieg + 31.0 km rower<br />
3 - miejsce - Krzyś - 897.800 km bieg + 292.6 km marsz.<br />
<br />
Jeżeli sytuacja pomiędzy Dżekim a mną się nie zmieni, to już nie będę prowadził jego statystyk. Podsumowując. Miesiąc kwiecień był udany i co prawda lekko zrobiłem mniej niż planowałem, ale i tak jest bardzo dobrze. Teraz drugiego maja maraton. Zobaczymy jak będzie, a będzie ciekawie, bo jadę z Pondżolem i zobaczymy jak to się ułoży.</div>
<div class="blogger-post-footer">http://zvezdawormsrunners.blogspot.com/</div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-989348780412526616.post-32367694146868444102015-05-04T10:51:00.002+02:002015-05-04T11:14:25.033+02:00Orlen Warsaw Marathon po raz trzeci<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Po tym jak niespełna miesiąc temu (28.03.2015) startowałem w II Maratonie Gockim, wiedziałem, że zawody muszą być udane. Dlaczego tak myślę? Skąd ta pewność? I czy rzeczywiście tak było? Na te pytania bym mógł odpowiedzieć od razu.<br />
<a name='more'></a>Jednak, aby było ciekawiej, to najpierw zagłębmy się w tę historię tego roku. Stwierdzeniem, że ten rok dla mnie jest z 2013 roku deju via jest jak najbardziej trafne. Dlaczego tak piszę. Z tego względu, że dużo sytuacji jest bardzo podobnych sprzed dwóch lat. Po pierwsze przed maratonem w Warszawie miałem "maraton rozgrzewkowy". Po drugie szykuje się nam sytuacja, gdzie jak dwa lata temu przez 4 tygodnie zaliczę 3 maraton. No tutaj, niektóre dopiero się zaczną, ale jak nic nie zepsuje planów, to tak będzie. Będą co prawda to inne maratony niż te, w których startowałem dwa lata temu, ale też dystans ten sam. No i w zasadzie na jedno pytanie już odpowiedź by była, ale powtórzę: Dlaczego tak myślę? [że zawody będą udane] Po pierwsze dlatego, że byłem dobrze przygotowany i po drugie dlatego, że biegałem maraton rozgrzewkowy. Co prawda w 2013 roku tylko dwa tygodnie wcześniej przed startem, a w tym [2015] roku aż 29 dni. Drugie pytanie brzmiało: Skąd ta pewność? Odpowiedź na to pytanie już też jest prosta, bo wynika już z powyższego opisu, ale sprecyzuję ją. Otóż pewności nabrałem wtedy, gdy wszystko układało się po mojej myśli: Maraton rozgrzewkowy przebiec - przebiegłem. Trenować regularnie - też trenowałem. No i nie było już chyba żadnych przeszkód do tego aby było dobrze. Wszystko się układa w puzzle, ale pomimo iż już jest całość zobrazowana, to brakuje jednej części puzzla. Jakiego? Brakuje nam tylko pobicia życiówki sprzed dwóch lat, czyli złamania 3h 21m 50s. Jednak nie wszystko jeszcze straconw, bo poprzednio robiłem to z tych trzech maratonów nie zaraza od razu, ale w drugim starcie. No i pojawia się nam kolejne pytanie: Jak poradzę sobie z zemstą za poprzedni rok w III edycji Kołobrzeg Maraton? Gdy rok temu w Kołobrzeg Maraton miałem do tamtej pory najgorszy czas, to czy uda mi się tak zniwelować tamtą (nie ukrywajmy) porażkę fizyczną? Odpowiedź i na to pytanie jest prosta. Mówią, że zemsta jest słodka, ale nie zawsze każda słodycz jest przyjemna. Dlatego wolę do tego być scepytcznie nastawiony. Z drugiej zaś strony mogę z całkowitą pewnością powiedzieć, że jestem o wiele silniejszy niż rok temu. No i myślę, że jeżeli nawet nie pobiję ani rekordu, ani nie będę mieć czasu lepszego niż tutaj w Warszawie, to na pewno będę się czuł zdecydowanie lepiej niż rok temu. Jednak czy na pewno? Mówię tak: Zobaczymy. Gdy już wszystko jest ułożone teraz w całość i odnalazły się wszystkie puzzle, to teraz mogę przejść do historii, która zaczęła się od wyjazdu. Teraz zróbcie sobie kawę lub herbatę i spokojnie i wygodnie usiądźcie i poczytajcie jak to wszystko ze mną wyglądało i jak dotarłem do Warszawy.<br />
<br />
Sięgnijmy datą wstecz od startu w III edycji Orlen Warsaw Marathon, czyli soboty 25 kwietnia 2015 roku. Otóż, gdy wiedziałem, że na te zawody nie muszę się spieszyć, ani szybko wstawać, bo pociąg miałem później, to tak na spokojnie sobie szukałem połączeń pociągów w taki sposób, aby dostać się jak najtaniej do Warszawy i jak najszybciej. Gdy serfuję sobie po internecie szukając rozkładów jazdy pociągiem, to mnie zaskakiwało to, że gdy patrzyłem na bilet EIP (Express InterCity Premium - po naszemu po prostu pociąg Pendolino) miałem wrażenie, że patrzyłem niedawno na ten rozkład i pociąg taki kosztował 49 zł. Gdy spojrzałem dzisiaj (25 kwietnia 2015 roku), to ta cena wzrosła o prawie 100 zł i cena pociągu kosztowała 148 zł i to z Tczewa do Warszawy. W tym momencie byłem na prawdę w kropce o takiej (.). Pomyślałem sobie, że pojadę normalnym pociągiem i w Warszawie będę o północy. Jednak z drugiej strony mi to nie pasowało, bo jednak spojrzałem jeszcze raz na regulamin i okazało się, że w Warszawie muszę być zdecydowanie szybciej, bo nie dość tego, że do 22:00 są do odebrania pakiety startowe, to jeszcze też o tej porze zamykają halę sportową i musiałem tak pokombinować żeby w naszej Stolicy być zdecydowanie szybciej. Wtedy pozostało tylko jedno wyjście - zapłacić 148 zł i jechać pociągiem Pendolino. Wtedy, gdy już wiedziałem, że trzeba będzie tak zrobić, to musiałem sobie załatwić więcej kasiorki, żebym mógł na spokojnie dojechać do Stolicy i wrócić z powrotem. Gdy już wszystko było ok, to wtedy jeszcze wziąłem najważniejsze rzeczy do ubrania i inne potrzebne rzeczy które będę potrzebował, to wtedy mogłem na spokojnie już wychodzić i iść na pociąg, który wyjedzie z Bytoni o godzinie 16:39. Ale czy aby na pewno wyjedzie o 16:39? Tym razem nie. Spóźnił się o około 10 minut, ale na szczęście nie był to żaden problem. Można by powiedzieć, że wsiadłem w pociąg i jechałem dalej, ale ale... Na dworcu w Bytoni dosyć długo już nie byłem i normalnie zaskoczył mnie wspaniały widok nowych ławeczek, a nie jak do tej pory ławki zniszczone. Zanim pojechałem pociągiem, to jeszcze porozmawiałem z jednym panem, który pracuje w kolei i chwaliłem sobie, że dworce teraz coraz ładniejsze się robią i zadbane jest o wszystko. Gdy już nadjechał spóźniony pociąg, to wsiadłem do niego i poszedłem kupić bilet do Tczewa. W pociągu od razu zapytałem konduktora, czy zdążymy być na czas przed odjazdem pociągu o godzinie 17:50. Konduktor powiedział, że tak, bo będziemy już o 17:30. Gdy już sobie usiadłem na siedzonko, to po chwili zagaduje mnie kolega z pracy Krzyś. Porozmawialiśmy sobie na każdy temat i też trochę o pracy. Mówię Krzysiowi, że postaram się do domu wrócić w niedzielę o 21:38 (godzina przyjazdu pociągu z Tczewa do Bytoni) i że będę w poniedziałek w pracy. Tak sobie rozmawialiśmy i czas tak fajnie minął i dojeżdżaliśmy do Tczewa. W Tczewie byliśmy wg zapowiedzi konduktora i była to godzina 17:30. Po wyjściu pożegnałem się z Krzysiem i każdy z nas poszedł w swoje strony - ja do kasy biletowej, a Krzyś po prostu w swoją stronę do znajomych. Kupowałem bilet do pociągu Ekspress InterCity Premium, czyli Pendolino. Zapłaciłem słono, ale z drugiej strony na prawdę jazda tym pociągiem była bardzo przyjemna. Pociąg z Tczewa wyjechał o godzinie 17:50 i musiałem tak sobie zorganizować, że po prostu kupię sobie na spokojnie bilet i będę oczekiwał tego pociągu. Gdy już czas oczekiwania minął, to wsiadłem do pociągu Pendolino i na prawdę poczułem się jak gość, bo pociąg był taki elegancki, a ja nie wyglądałem jakoś elegancko tylko po prostu taki zwyczajny Mariuszek. Gdy już wszystko było dopięte na ostatni guzik, to pociąg ruszył punktualnie o 17:50. W wagonie usiadłem na wygodny fotelik obok jednej pani, z którą zaczęliśmy rozmawiać. Rozmowa była fajna, bo zaczęliśmy w zasadzie pisać o zainteresowaniach. Ja mówiłem pani, że jadę na maraton do Warszawy, a pani mówi, że uprawia Nordic Walking. No i sobie tak rozmawiamy i pani mówi, że jej syn startuje też w Warszawie, ale na biegu 10 km. No i nie zagłębiając się dalej w temat rozmawialiśmy w zasadzie o tym. Ten czas tak ładnie zleciał, że te 2h 40m minut zleciały tak szybko, że człowiek się tego nie spodziewał. No i ja nawet nie jadąc aż do Warszawy Centralnej wysiadłem w Warszawie Zachodniej z tą panią. Powiedziała mi jak mam dostać się do biura zawodów. No i wtedy nasze drogi się rozeszły. Ja poszedłem do biura zawodów, a pani w swoją stronę. Biuro było czynne do 22, więc musiałem się sprężać żeby jak najszybciej odebrać ten pakiet startowy. Co prawda na miejscu byłem o 20:30, więc miałem trochę czasu. Pokręciłem się troszkę po miasteczku biegacza i wtedy poszedłem odebrać swój pakiet startowy. Było już parę minut po 21-ej, więc długo nie spędzałem czasu w miasteczku biegacza, ale od razu poszedłem szukać wyjazdu ze stadionu narodowego i udać się do hali noclegowej. Kierowałem się na dzielnicę Praga Południe do ulicy Siennickiej. To właśnie tam jest nocleg i tam będę spał. Gdy już wysiadłem z busu, którym dojechałem na miejsce, to zapytałem jednej dziewczyny jak dojść do hali. Co ciekawe nie dość, że mi powiedziała jak, to na dodatek poszła mnie tam zaprowadzić i to mi się podobało jak dziewczyna, która mnie nie zna idzie ze odprowadzić mnie na miejsce. Podziękowałem bardzo i udałem się do środka do tej hali. Na miejscu byłem po 22. Gdy wszedłem do środka, to chciałem się rozłożyć już obojętnie gdzie i wtedy podchodzi do mnie stary znajomy, którego kojarzę z Koszalina z nocnej ściemy - Wojtek. Zaproponował mi żebym obok nich się rozłożył i też tak zrobiłem. Porozmawialiśmy sobie chwilę i ja poszedłem wtedy pod prysznic. Gdy wróciłem, to wtedy jeszcze chwilę pogadaliśmy o planowanych startach i kładliśmy się spać. Gdy już organizatorzy pogasili światła, to ja przez chwilę potrenowałem parę treningów jogi i też poszedłem spać. Obudziłem się około 5:30. Poszedłem się troszkę umyć i z racji tej, że miałem jeszcze trochę czasu, to sobie pojadłem i zaraz poszedłem jeszcze na godzinkę się położyć spać. Wtedy około 6:30 pakowałem się i przygotowywałem do wyjścia. Na spokojnie sobie wszystko przygotowałem i przebrałem się już w ubiór startowy. Gdy wychodziłem to spotkałem kolegę Patryka, którego spotkałem jak z Dżekim startowaliśmy w Owidzu na 5 km i razem z nim poszliśmy do autokaru, który zawiózł nas pod stadion narodowy, gdzie będzie start III edycji OWM. Pogadaliśmy sobie i opowiedzieliśmy sobie trochę o bieganiu i o zawodach. Patryk opowiadał, że to jego pierwszy maraton i że chciałby mieć czas poniżej 4h. Gdy już byliśmy przy stadionie, to wtedy Patryk poszedł oddać swój depozyt, a ja swój. No i od tego czasu się nie widzieliśmy. Wtedy trochę pochodziłem sobie po strefie biegacza, ale też nie za dużo by się nie przemęczać przed startem. Gdy już trochę czasu minęło, to poszedłem do mojej strefy startowej. Do startu było jeszcze trochę czasu, więc się trochę przygotowywałem robiąc sobie rozgrzewkę. W drodze do strefy startowej spotkałem Patryka i pożyczyliśmy sobie powodzenia i ja poszedłem wtedy do swojej strefy startowej. Następnie sobie porobiłem rozgrzewkę i trochę potruchtałem w swojej strefie startowej i później dokładniejszą rozgrzewkę poprowadził sam Jerzy Skarżyński. To była bardzo dobra rozgrzewka, która rozgrzała tak, że na prawdę wszystkie partie mięśni były rozgrzane. Po tej rozgrzewce była zabawa, która z drużyn (w sensie maratończycy i zawodnicy na 10 km) jak najszybciej przeniesie flagę na koniec stawki. Okazało się, że zwycięzcami okazali się zawodnicy startujący na dystansie 10 km. Po tej zabawie zaczął się najpierw start zawodników hand bike i po pięciu minutach zaczął się zarówno nasz start (maratończyków) jak i zawodników na 10 km. Od początku, gdy zacząłem ten maraton, to biegłem zupełnie sam trzymając swoje tempo. Mój plan był taki, żeby na początku zacząć wolniej po to by później przyspieszyć. No i każdy poszczególny km był tego dowodem, że tak było, a zapisując czasy co 5 km były wyrównane. No i przedstawiam czasy co 5 km. Pierwsza piątka to czas 00:26:55. Z racji tej, że było ciasno, to te czasy były wolne, ale i bardzo dobrze. Druga piątka to 00:23:57. Tutaj czas już się poprawił, bo już się rozrzedziło i było więcej miejsca na trasie. Trzecia piątka, to czas 00:23:36. Czwarta piątka, to czas 00:23:36, czyli te dwa czasy pobiegłem idealnym tempem. Piąty pomiar, to była połowa, czyli 21.097 km i tutaj czas wyniósł 01:43:17 - to jest czas ogólny. Szósty pomiar czasu, to 00:18:29, to jest pomiar piątej piątki, czyli już 25 km, a czas od 21.097 km do 25 km, wynosił właśnie te 00:18:29. Siódmy pomiar, to już cała piątka wynosząca 00:24:25. To był już trzydziesty km, a ja czułem się bardzo dobrze. Kolejna piątka, czyli 35 km, to 00:25:06, czyli tempo mocno nie spadło. Ostatni pomiar przed metą był czasem, gdzie poszło mi bardzo dobrze i czego nie doświadczyłem wcześniej - czas końcowy był lepszy niż początkowy, bo ta piątka wyniosła 00:25:34. No i ostatni pomiar, to te ostatnie 2 km z resztką 195 m, która wyniosła 00:11:13. Natomiast ostateczny czas wyniósł 3h 26m 09, to był czas netto. Natomiast czas brutto, czyli czas liczony od strzału startera wynosił 3h 28m 05s - to był czas z mojego pomiaru, a czas z pomiaru DataSport wynosił 3h 28m 04s. Także mój pomiar czasu był bardzo dobry i czasy, które podawałem na moim pomiarze, to czasy netto. Podsumowując ten maraton od startu do mety, to muszę przyznać, że obrałem bardzo dobrą taktykę - zacząłem spokojnie i dzięki temu końcówka była bardzo udana. Gdy już było blisko mety - około 100m, to krzyknąłem "Kaito Ken!!!" I jeszcze pobiegłem szybkim sprintem na metę. Także można powiedzieć, że sprawdza się powiedzenie: "Im wolniejszy start tym szybsza meta". Jeszcze bardzo dobre było to, że podczas całej trasy byłem (jak nigdy) cały czas w kontakcie z kibicami i innymi zawodnikami. To też był swego rodzaju udany dla mnie dzień, gdzie byłem po prostu otwarty w sensie, że nie czułem żadnej spinki i był super luzik. Gdy już przekroczyłem metę, to w sumie czułem się dosyć dobrze. Nie było jakiegoś ostrego kryzysu, ale nogi były zmęczone. Gdy już dostałem medal, to następnie poszedłem do depozytu odebrać swoje rzeczy i tutaj się poczułem gorzej. Właśnie w tym momencie było ze mną słabo. Brało mnie zmęczenie i dobrze, że miałem ze sobą coś do picia, bo wziąłem sobie kilka napoi Oshee. Wtedy od depozytu poszedłem sobie do przebieralni i tam musiałem sobie chwilkę posiedzieć i sobie odpocząć. Okryłem się kocem bo było mi zimno. Po chwili poczułem się źle i brało mnie na wymiotowanie, ale na szczęście sobie popiłem i już po chwili było bardzo dobrze. Następnie się zdzwoniłem z koleżanką Pauliną i się spotkaliśmy przy miejscu, gdzie rozdawali jedzonko. Wtedy poszedłem usiąść sobie i jadłem, ale apetytu nie było. Troszkę zjadłem i czułem się słabo, ale już mnie nie brało na wymiotowanie. Siedziałem sobie przez jakiś czas i zadzwoniłem do kolegi Patryka jak mu poszło i odebrał telefon i co się okazało? Udało mu się przebiec maraton poniżej 4h i dokładniej chyba jakoś 3h 44m 10s. Zapytałem jego jak wraca do domu i powiedział, że Bla Bla Car. Ja też chciałem, ale nie udało się, bo bym nie zdążył na pociąg do domu. Gdy jeszcze sobie siedziałem, to siedzieliśmy sobie ze Zbyszkiem i jego przewodnikiem. Także atmosferka była fajna. Gdy już Zbyszek ze swoim przewodnikiem poszli na pociąg, to ja chwilę porozmawiałem z Pauliną i odprowadziła mnie na pociąg i wtedy każdy z nas poszedł w swoje strony - ja poszedłem kupić bilet, a Paulina poszła w swoją stronę. Z racji tej, że nie miałem żadnego taniego pociągu, to musiałem znowu zapłacić dużo i kupić bilet do pociągu Pendolino. Gdy już poszedłem na peron, to czekałem na pociąg i w tej chwili już myślałem, że mam po macie, bo zdziwiłem się, że tak mało bagaży mam i czegoś mi brakuję. Okazało się, że gdzieś zostawiłem matę. Na szczęście jeszcze było chwilę czasu do przyjazdu pociągu i cofnąłem się do kasy, gdzie kupowałem bilet i miałem cholerne szczęście, bo ta mata tam była. Kamień z serca spadł. Wtedy po chwili nadjeżdżał pociąg i jechałem nim prosto do Tczewa. Podróż trwała tyle samo ile jechałem do Warszawy, czyli 2h 40m. W Tczewie poczekałem na pociąg, którym jechałem już do domu i tak zakończyła się moja przygoda z Warszawą. Podsumowując. Zawody były bardzo udane. Dużo naprawiłem błędów z poprzedniej edycji, dużo mądrzej wystartowałem i na pewno mam już większe doświadczenie jeśli chodzi o starty. No i oczywiście miałem spore zabezpieczenie, bo biegałem regularnie i to też było efektem dobrego wyniku. Także to był na prawdę udany start. Teraz już nie pozostało nic innego jak tylko czekać na kolejny maraton, który już mam w najbliższą sobotę, czyli 2 maja, ale wcześniej podsumowanie miesiąca kwietnia. To tyle na ten temat. Poniżej jeszcze zdjęcia z zawodów:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilcigJCc60S5XhLdDIXts6tDyDetF_gwoDpQEOPALAZv5ZSaR-s0r7NyekTXL7Ua6MsIhbqF-rodOsQ2Sc8PzvpFcAp4KJdueUEXu7FV5Kn4_0pP2jTR43Q3B4EnwIQu808DvPex-jitdK/s1600/Biegacze+we+mgle.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilcigJCc60S5XhLdDIXts6tDyDetF_gwoDpQEOPALAZv5ZSaR-s0r7NyekTXL7Ua6MsIhbqF-rodOsQ2Sc8PzvpFcAp4KJdueUEXu7FV5Kn4_0pP2jTR43Q3B4EnwIQu808DvPex-jitdK/s320/Biegacze+we+mgle.jpg" width="320" /></a></div>
Biegacze we mgle.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDjNtOIvaif_tKLWMa1LmcR-ju5_KXl6VZmNA5VHZ1DMxEEbX66c4bfCD1U0rq9kvkumcfkrdIa7nOdKYOJ6ZT5MztTk8fK4QHoLJd97fd4CdVmR5yanKbom_jSaiQjLid2SgYdoF-7BJ3/s1600/Biegaczowaci.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDjNtOIvaif_tKLWMa1LmcR-ju5_KXl6VZmNA5VHZ1DMxEEbX66c4bfCD1U0rq9kvkumcfkrdIa7nOdKYOJ6ZT5MztTk8fK4QHoLJd97fd4CdVmR5yanKbom_jSaiQjLid2SgYdoF-7BJ3/s320/Biegaczowaci.jpg" width="320" /></a></div>
Biegaczowaci.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYbKJkhGQsaONzSSSktbWiJN44hFTBDtpJSs8r2nTZP5974L7YEVrptpgRSmuv-T_ab3RZmPYESMCdm82m-HA5OzSDIk1qGw3mzfg6rkfBU1j2ANQ1EklxcH-2S_c7pEN7Hw4qRfGl3Q4A/s1600/Biegnij+Mariuszek+biegnij.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYbKJkhGQsaONzSSSktbWiJN44hFTBDtpJSs8r2nTZP5974L7YEVrptpgRSmuv-T_ab3RZmPYESMCdm82m-HA5OzSDIk1qGw3mzfg6rkfBU1j2ANQ1EklxcH-2S_c7pEN7Hw4qRfGl3Q4A/s320/Biegnij+Mariuszek+biegnij.jpg" width="213" /></a></div>
Biegnij Mariuszek biegnij.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjj5iT1ZFevjX-oxbDgu0FO0FT8FioS7GEDqzHow94Cze4NXY7Wbn3yi-ifsLiLjt7-0GQ7hAef9r5y6iS1eFAwIUDug02YYiSgUTC4yH-irlEJlIwt-rN5beyalX3ZObJViQxiaMdNcqL2/s1600/Dzi%C4%99ki!!!!.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjj5iT1ZFevjX-oxbDgu0FO0FT8FioS7GEDqzHow94Cze4NXY7Wbn3yi-ifsLiLjt7-0GQ7hAef9r5y6iS1eFAwIUDug02YYiSgUTC4yH-irlEJlIwt-rN5beyalX3ZObJViQxiaMdNcqL2/s320/Dzi%C4%99ki!!!!.jpg" width="320" /></a></div>
Dzięki!!!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhstaL4PbvkILGVsadC8h5_BrcPcUOUCfTnc086-gYXHUgzxuSak6-PuMi9rt2zmQDWiJBQSNe_MQckyqS5NXhGe0ZSV6p4817emsZXZU5FuCfrrjoJpCcOhGK6hnhtSrKx7mGIfNV1yZvv/s1600/Dzi%C4%99kuj%C4%99.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhstaL4PbvkILGVsadC8h5_BrcPcUOUCfTnc086-gYXHUgzxuSak6-PuMi9rt2zmQDWiJBQSNe_MQckyqS5NXhGe0ZSV6p4817emsZXZU5FuCfrrjoJpCcOhGK6hnhtSrKx7mGIfNV1yZvv/s320/Dzi%C4%99kuj%C4%99.jpg" width="320" /></a></div>
Dziękuję.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqiGwOtex-IH73xY6QJoNraBMyQPqOGw_yoYPYpZ-Ujj0NxSYnSHghb-q-ZzVn_cMcbLSF6DF_neY4VNJGPkxcnNMQ__VlpqrT2hGi4Q6N-x4UVTYixQzg11GAr01Ds8AwEhRogyjUFdTB/s1600/Finish.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqiGwOtex-IH73xY6QJoNraBMyQPqOGw_yoYPYpZ-Ujj0NxSYnSHghb-q-ZzVn_cMcbLSF6DF_neY4VNJGPkxcnNMQ__VlpqrT2hGi4Q6N-x4UVTYixQzg11GAr01Ds8AwEhRogyjUFdTB/s320/Finish.jpg" width="320" /></a></div>
Finish!!!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_W6mP0FG-u2tSikIyYNEE7oqxMZWG9_-__L8VhWRwMq0_TGBkp7daB7li8aNi2dh6hYythIQyzp-sxOMzGjWf6TNBGvp5H0MQJExTr4zNCLLQNkPKAtrpXkGkY0UnB0A8RgQ7n1VW129w/s1600/First+km.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_W6mP0FG-u2tSikIyYNEE7oqxMZWG9_-__L8VhWRwMq0_TGBkp7daB7li8aNi2dh6hYythIQyzp-sxOMzGjWf6TNBGvp5H0MQJExTr4zNCLLQNkPKAtrpXkGkY0UnB0A8RgQ7n1VW129w/s320/First+km.jpg" width="320" /></a></div>
First km.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIYYrefmviAVZ4aDcTWyGwkZn7iskyMtyuoLUe99Z_PDAJYvHr9alXiaQCl8-kxBL-Qk0zO2JPDlHw7Yp3vFJZWL5rqCzSHq6NRKNMxTdn7PxjObL9ZCx1DgirpYe5a1uY2e2TNUxPz0NW/s1600/Grymas+na+twarzy.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIYYrefmviAVZ4aDcTWyGwkZn7iskyMtyuoLUe99Z_PDAJYvHr9alXiaQCl8-kxBL-Qk0zO2JPDlHw7Yp3vFJZWL5rqCzSHq6NRKNMxTdn7PxjObL9ZCx1DgirpYe5a1uY2e2TNUxPz0NW/s320/Grymas+na+twarzy.jpg" width="213" /></a></div>
Grymas na twarzy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhv0mCLTdyPbdy5ujFpphfB-lPy8vFijeuGeh8VO6Gj75SfIbDV45My1AHISju9l7gxbTZni52xl8YmG0SpmZwEnYOAWIaaYPtEA9A3uFv2cjueeSJ2fExyhmdwrQWUEGKdwiWjH7yiPawZ/s1600/Jak+sarenka.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhv0mCLTdyPbdy5ujFpphfB-lPy8vFijeuGeh8VO6Gj75SfIbDV45My1AHISju9l7gxbTZni52xl8YmG0SpmZwEnYOAWIaaYPtEA9A3uFv2cjueeSJ2fExyhmdwrQWUEGKdwiWjH7yiPawZ/s320/Jak+sarenka.jpg" width="213" /></a></div>
Sarenka na maratonie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAojNHtRZB3Ls8cNZPSFEJ60w2-8-AuALzU6Qrx_JlskfUb4YqkNCfU6VmC4rLgEBkft5V2TbqdbcHtIQfbB6Sgiae1eJydthavhQ5jArtYIhmF9ssW19N8PjOWEsPnl9t8GEFPyGj103k/s1600/Mariuszek.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAojNHtRZB3Ls8cNZPSFEJ60w2-8-AuALzU6Qrx_JlskfUb4YqkNCfU6VmC4rLgEBkft5V2TbqdbcHtIQfbB6Sgiae1eJydthavhQ5jArtYIhmF9ssW19N8PjOWEsPnl9t8GEFPyGj103k/s320/Mariuszek.jpg" width="213" /></a></div>
Co za charrrakter.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiue0oZAkzUkP5-lWE_SAWH28EJsuZk5oqL9JlNmCcxA9i0lyClCsRc_RcmV60z_3o369jvEpu0MbWYtIARIlwL2QEUElVt1JISHY3CYS0w4jpfbuUWvUqe6EnTydzOjAh9jyZyKv9z_SeP/s1600/Mg%C5%82a+z+biegaczami+sz%C5%82a.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiue0oZAkzUkP5-lWE_SAWH28EJsuZk5oqL9JlNmCcxA9i0lyClCsRc_RcmV60z_3o369jvEpu0MbWYtIARIlwL2QEUElVt1JISHY3CYS0w4jpfbuUWvUqe6EnTydzOjAh9jyZyKv9z_SeP/s320/Mg%C5%82a+z+biegaczami+sz%C5%82a.jpg" width="320" /></a></div>
Mgła z biegaczami szła.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMHpD8R_mzVdBVK3OyLFaxkVE8nuMt9R2aKEXi2aeOodO_r6QVSTiPutRsgOsLrI7-NPnZRKD_3brbpxvh87kL3W107X3Ece7uF3qoLgKzlBPyOljrKL6gIUjQwP61c9_YccHGFxxx4BqF/s1600/Pan+Einstein.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMHpD8R_mzVdBVK3OyLFaxkVE8nuMt9R2aKEXi2aeOodO_r6QVSTiPutRsgOsLrI7-NPnZRKD_3brbpxvh87kL3W107X3Ece7uF3qoLgKzlBPyOljrKL6gIUjQwP61c9_YccHGFxxx4BqF/s320/Pan+Einstein.jpg" width="320" /></a></div>
Pan Einstein.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6TtJUhL7JyJm5921sdHjtlY01CQ4WBl0aBSVsmVoC73ER4_xIlPOMMZjrKBA0MtPmnF_uDp8oRH4zljmMhsNcf2oF7GtMUjvgTsjsXVJvA1XvElQVWX9Iy9vsiCoohft0q2uFIbCqRYQz/s1600/Pi%C4%85tka.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6TtJUhL7JyJm5921sdHjtlY01CQ4WBl0aBSVsmVoC73ER4_xIlPOMMZjrKBA0MtPmnF_uDp8oRH4zljmMhsNcf2oF7GtMUjvgTsjsXVJvA1XvElQVWX9Iy9vsiCoohft0q2uFIbCqRYQz/s320/Pi%C4%85tka.jpg" width="320" /></a></div>
Piąteczka.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPsZ1UT1on2IONK4me-TSnYuFSQPvuBPKMBmi9A2H1u66Tp3sziFmX6KsJyBGZ35C2SesHnB7LGcQl5P_IrJK2pCP2gyMYQRXJIUG0BCwgUWfDbB4L4U23fehBfetl5JYPZIjC9ZZPh5ZZ/s1600/Power+is+Back.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPsZ1UT1on2IONK4me-TSnYuFSQPvuBPKMBmi9A2H1u66Tp3sziFmX6KsJyBGZ35C2SesHnB7LGcQl5P_IrJK2pCP2gyMYQRXJIUG0BCwgUWfDbB4L4U23fehBfetl5JYPZIjC9ZZPh5ZZ/s320/Power+is+Back.jpg" width="320" /></a></div>
Power is Back.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7Z4EkKU8BYq7dDh5JFYOLUbs2b7xREq2B6L5rvWyxoynP4invcgC1j5-XCTn0gdM4cBlRqicUQ6pVvuCg1XbWqv8CbqE8vqMIzU4zUC_acZ7bSolLhoSVYQd27_vcWOQ46ySFbNMwqMZM/s1600/Pozdrawiam+kibic%C3%B3w.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7Z4EkKU8BYq7dDh5JFYOLUbs2b7xREq2B6L5rvWyxoynP4invcgC1j5-XCTn0gdM4cBlRqicUQ6pVvuCg1XbWqv8CbqE8vqMIzU4zUC_acZ7bSolLhoSVYQd27_vcWOQ46ySFbNMwqMZM/s320/Pozdrawiam+kibic%C3%B3w.jpg" width="320" /></a></div>
Pozdrowienia dla kibiców.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDY6ZKk1wCimQ_6EVPZa1ZRtRLZ3R25P6EIfiYg7lKb7lyaMcWrTiY_wAP4REGbJmQGXzhtqpWcGT_NSX0gs-rU3XDK_NWanUk8n5YAnLgyC0hhU4jZCHs9vkdoJjVDLmlYMxyMLoHj91E/s1600/Rado%C5%9B%C4%87+na+u%C5%9Bmiechu.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDY6ZKk1wCimQ_6EVPZa1ZRtRLZ3R25P6EIfiYg7lKb7lyaMcWrTiY_wAP4REGbJmQGXzhtqpWcGT_NSX0gs-rU3XDK_NWanUk8n5YAnLgyC0hhU4jZCHs9vkdoJjVDLmlYMxyMLoHj91E/s320/Rado%C5%9B%C4%87+na+u%C5%9Bmiechu.jpg" width="320" /></a></div>
Radość na uśmiechu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiT9sAiUCZzGlZKJ0hbpG5NwfFpdLfJ-0U0thxxqO7UZV8ubOmE0a6hSgxyH27ZlORUfi9OZGlCXJCIqw9G4X_KWm7PZvj8ML_WftzY8CB3TtYZP_MfAdDkSjvNDfQRi2B4b_GXw4aoVJUe/s1600/Super+luz+i+ju%C5%BC.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiT9sAiUCZzGlZKJ0hbpG5NwfFpdLfJ-0U0thxxqO7UZV8ubOmE0a6hSgxyH27ZlORUfi9OZGlCXJCIqw9G4X_KWm7PZvj8ML_WftzY8CB3TtYZP_MfAdDkSjvNDfQRi2B4b_GXw4aoVJUe/s320/Super+luz+i+ju%C5%BC.jpg" width="320" /></a></div>
Super luz i już.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJqdV2w09PdLbJoQoBtDcf_QpauUfSD7pRoR0d0rNBZ9ueaOdbriUDQdVWpfHzstaIlDWRJtS-7gKEudQxrIsck2KWnL5zRhrSJwXti3D00z68U7LV5AUtbabvqIqKsVkWk2DnUjzTJClc/s1600/The+One.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJqdV2w09PdLbJoQoBtDcf_QpauUfSD7pRoR0d0rNBZ9ueaOdbriUDQdVWpfHzstaIlDWRJtS-7gKEudQxrIsck2KWnL5zRhrSJwXti3D00z68U7LV5AUtbabvqIqKsVkWk2DnUjzTJClc/s320/The+One.jpg" width="320" /></a></div>
The One.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjogeY-du5otE-_1JLY1u7eAk0QZ2hKDup-SISOoyfI5NskTh1b8pomfINzUfVil2xnOYr1CW6U0qkI3SNXp9JIhyphenhyphenrOZBNROeaZYtFlNZIAvmBjzYDZdcQZQ-_srpw9KxpjSZyECObysz6y/s1600/Uuuuuu+yeeeaaaaahhh+-+i+like+the!!!!!!!.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjogeY-du5otE-_1JLY1u7eAk0QZ2hKDup-SISOoyfI5NskTh1b8pomfINzUfVil2xnOYr1CW6U0qkI3SNXp9JIhyphenhyphenrOZBNROeaZYtFlNZIAvmBjzYDZdcQZQ-_srpw9KxpjSZyECObysz6y/s320/Uuuuuu+yeeeaaaaahhh+-+i+like+the!!!!!!!.jpg" width="320" /></a></div>
Uuuuuu yeeeaaaaahhh - i like the!!!!!!!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpfBWy9KyqJmgZzSqjpnnTUlhvBfRQH8X3C1csd9bTl5R52cALIdHWR1swW6fDB9d-HRYOG1eF4l1Dvr_zpY944Tw-RRPG1IrGofuwemW0bH0c5yFIg6Xnp7plQnzHRC8BnpILl-nKCPnz/s1600/You+looking+good!!!.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpfBWy9KyqJmgZzSqjpnnTUlhvBfRQH8X3C1csd9bTl5R52cALIdHWR1swW6fDB9d-HRYOG1eF4l1Dvr_zpY944Tw-RRPG1IrGofuwemW0bH0c5yFIg6Xnp7plQnzHRC8BnpILl-nKCPnz/s320/You+looking+good!!!.jpg" width="320" /></a></div>
You looking good!!!</div>
<div class="blogger-post-footer">http://zvezdawormsrunners.blogspot.com/</div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-989348780412526616.post-37129138945201620772015-04-02T23:25:00.005+02:002015-04-02T23:26:09.020+02:00Biegowy rachunek sumienia - marzec 2015<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Można sobie zadać brutalne pytanie, dlaczego ten czas tak szybko mija? Niedawno pisałem podsumowanie z lutego, a teraz proszę - już jest koniec marca. Mamy już 2 kwietnia i marzec też przeszedł do historii. Historia z marca będzie bardzo piękna. To był na prawdę bardzo udany miesiąc. Ja ze swojej strony mogę powiedzieć, że był to nawet rewelacyjny miesiąc. W tym miesiącu miałem dużo miłych przygód.<br />
<a name='more'></a>Biegałem szybciej 20-ki, trzydziestki, gdzie pamiętnym treningiem będzie szybka ostatnia z trzech dziesiątek przebiegnięta dycha tempem zbliżonym do tempa z zawodów w Gdyni. To właśnie od tego treningu się wszystko zaczęło. Od wtedy zamieniłem się w Super Sajana i ten trening dał mi siłę po to by bić rekordy. No i długo nie musiałem czekać, bo zaraz po weekendzie, we wtorek już był rekordowy czas i 20 km przebiegłem w czasie 01h 35m 22s, to było dokładnie 20 marca. Kolejny dzień też był udany, ale za to 22 marca, to był kolejny prześwit tej super przemiany i miałem wtedy czas 01h 34m 12s, czyli tempo wynosiło 4:42/km. Na prawdę od jakiegoś czasu poczułem, że jestem mocny. Nawet pod górki już nie jest tak ciężko jak kiedyś. Popatrzmy jeszcze i doszukujmy się dlaczego tak się stało. Odpowiedź jest prosta - bo od lutego zacząłem trenować jogę, a wisienką na torcie był ten trening z Pondżolem i Dżeki też z nami biegł, ale tylko ja i Pondżol polecieliśmy szybciej. Poczułem na prawdę wtedy, że stać mnie na więcej. To było tego co mnie dotyczyło w marcu. Jednak opowiedzmy co z resztą jak oni biegali. Dżeki biegał też bardzo dobrze i też dużo km przebiegł. Pawełek też biegał dużo. Zresztą każdy z nas zbudował swoją cegiełkę formy na zawody w Wojtalu. Właśnie apropos zawodów. Tutaj muszę powiedzieć coś dziwnego. Co prawda chory byłem w lutym, ale i w marcu też mi się oberwało dwa dni przed startem w zawodach. No i przez to nie miałem dobrego wyniku, ale najważniejsze było to, że mi się podobało i było bardzo dobrze. A dlaczego mi się podobało? Odpowiedź jest banalnie prosta - bo Pawełek i Dżekuś pobiegli bardzo ładnie i jak się z tego nie cieszyć? Pawełek był drugi w klasyfikacji generalnej, czyli był wiceliderem tych zawodów. Dżekuś to jest człowiek, który urodził się pod szczęśliwą gwiazdą, czyli Zvezda 13, bo urodził się 13-tego stycznia i w Wojtalu zajął też 13-te miejsce. Brakuje nam Krzyśka. Co się z nim dzieje? Nie martwcie się - też trenuje. Krzyś powiedział, że będzie ciężko w marcu trenował by w kwietniu dowieźć, że harpagan wygra, ale czy aby na pewno? Okaże się to w kwietniu. Natomiast teraz zobaczmy jak kto trenował w marcu. Oto i statystyki z tego miesiąca:<br />
<br />
1 - miejsce - Kosa - 448.445 km bieg + 102.0 km rower<br />
2 - miejsce - Dżeki - 281.097 km bieg + 363.0 km rower + 40.0 km marsz<br />
3 - miejsce - Pondżol - 247.597 km<br />
4 - miejsce - Krzyś - 246.700 km bieg + 97.6 km marsz.<br />
<br />
A tutaj przedstawia się sytuacja ogólna z tego roku:<br />
<br />
1 - miejsce - Kosa - 1145.845 km bieg + 294.0 km rower<br />
2 - miejsce - Pondżol - 804.597 km bieg + 31.0 km rower<br />
3 - miejsce - Dżeki - 662.097 km bieg + 518.0 km rower + 40 marsz<br />
4 - miejsce - Krzyś - 646.600 km bieg + 177.6 km marsz.<br />
<br />
Tak to wyglądało w miesiącu marcu oraz w statystyce ogólnej. Ktoś może zna odpowiedź jaki w takim razie będzie kwiecień? Mam tylko na myśli dwie opcje - będzie to miesiąc, w którym będzie wielki spektakl. To może być bardzo dobry miesiąc, bo jeśli chodzi o harpagan, to trzech naszych będzie się biło o podium w harpaganie. Natomiast drugi, to taki, że i ja mogę coś w Warszawie na maratonie w Orlenie coś wykombinować i będzie też ładnie. No, ale może być i tak, że każdy z nasz źle wypadnie i nikt nie będzie zadowolony z siebie. Może być albo tak, albo siak. To się wszystko okaże już w zasadzie niedługo. Póki co trzeba tylko oczekiwać. Dożyjemy. Zobaczymy.</div>
<div class="blogger-post-footer">http://zvezdawormsrunners.blogspot.com/</div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-989348780412526616.post-41176204953344954722015-04-02T21:48:00.004+02:002015-04-02T22:18:25.052+02:00II maraton i półmaraton Gocki - ostra walka<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
28 marzec, to dzień, w którym każdy z naszej trójki: ja, Dżeki i Pondżol przygotowywaliśmy się do zawodów w Wojtalu. My z Dżekim już znaliśmy tę imprezę i wiedzieliśmy, że będzie to wyjątkowy dzień, w którym zaważą nasze treningi. Jak się okazało - to stwierdzenie było słuszne.<br />
<a name='more'></a>Na zawody pojechaliśmy rano o 7:15. Dzisiejszego dnia jechaliśmy Szawła samochodem. Czekałem przy ulicy koło Leśnej na drivera Pondżola. Czekałem około 15 minut, ale trochę się z lekka poddenerwowałem, bo bałem się, że może być za późno. Na szczęście chłopaki byli uśmiechnięci i mi zaraz się też chumorek poprawił, więc wybaczyłem Szawłowi i ruszyliśmy na podbój Wojtala. Zanim jednak pojechaliśmy na zawody, to wjechaliśmy najpierw do sklepu po mały prowiant. Następnie już wróciliśmy na drogę i pozostało tylko jechać prosto do Wojtalu. Na miejscu byliśmy coś przed ósmą. Tyle, to było akurat czasu na to by na spokojnie przyjrzeć się sytuacji i zapisać się na zawody. Wpisowe kosztowało 10 zł, ale za to dostaliśmy fajne koszulki. Zawsze jakaś pamiątka. Gdy już się zapisaliśmy, to poszliśmy jeszcze się załatwić i wtedy zaczęliśmy rozgrzewkę krótko przed startem w zasadzie. Dżeki i Pondżol wiedzieli po co tutaj przyjechali. Natomiast ja przyjechałem po to by ukończyć mój jubileuszowy 10-ty maraton. Wiedzieliśmy także, że nasi fani z Orlen Warsaw Marathon z 2014 roku znowu przybywają - mowa o Hermanach. To są na prawdę super goście. Przyjechali też tutaj na miejsce po to by nam kibicować. Cóż za wspaniała rodzinka. Aż czasami mam odczucie, że to też jakby moja rodzina, bynajmniej są mi tacy bliscy i to nie taka jak ja mam, ale rodzina taka, która wspiera nawet w trudnych chwilach. Do Hermanów jeszcze wrócimy, a teraz przejdźmy dalej. Ostatnie minuty przed startem, to poszliśmy się przebrać i wtedy zrobiliśmy rozgrzewkę. Ostatnie minuty i zaczyna się start. Start z małym poślizgiem, ale jest. Rozpoczęła się II edycja maratonu i półmaratonu Gockiego. Moim celem tego maratonu o dziwo nie był czas, ale to, żeby go ukończyć. Po porażce jaka mnie dotknęła w Nocnej Ściemie nie mogłem cofnąć się przed niczym, tylko zacisnąć zęby i biec, aby ukończyć. Wystartowałem spokojnie i nawet nie zamierzałem walczyć o czas, bo nie miałem szans z tego względu, bo byłem chory w czwartek i piątek, więc byłem jeszcze słaby by cokolwiek mi się udało. No i dlatego postanowiłem pobiec ten maraton stricte treningowo. Pondżol z Dżekim walczyli o dobre wyniki na swoim dystansie, czyli na półmaratonie. No i tutaj zrodził się nam spektakl. Ja pocichutku biegając wypatrywałem Pawełka i Dżekiego na początku, ale oni ruszyli każdy swoim tempem. Natomiast ja po prostu ruszyłem jakbym poczuł się na treningu i ani spiny, ani nic nie było. Gdy już wszyscy ruszyliśmy, to ja mogłem tylko sobie obserwować swoje czasy. Dobre było, to, że co 1 km była trasa oznaczona i na każdym z tych czasów mogłem sobie zapisywać swój czas. Po kolei będę szczegółowo anazlizował moje czasy i otóż wyszło to tak: Pierwszy km - 04:43.83. Początkowo zacząłem chyba jeszcze pomimo wszystko za szybko, a miałem w planach jeszcze wolniej zacząć. Drugi km - 04:58.46. Trzeci km - 04:53.73. Czwarty km - 05:01.74. Piąty km - 05:21.22. Chyba od tego km, albo jeszcze nawet wcześniej doczepiłem się jednego kolegi z Florian Chojnice i od tego czasu biegaliśmy razem. Szósty km - 05:19.27. Siódmy km - 05:24.76. Ósmy km - 05:26.28. Dziewiąty km - 05:19.47. Tutaj widać jak te czasy spadły względem początku, ale i zarazem są zbliżone do siebie. Dziesiąty km - 05:18.66, a czas ogólny, to 51:44.12. Jedenasty km - 05:17.91. Dwunasty km - 06:00.73. Tutaj już te km nie są zapisywane co km, ale tak prawie starałem się trafiać, bo od 10-tego km, trasa jest oznaczona co 5 km. No więc dalej liczymy. Trzynasty km - 05:24.43. Czternasty km - 05:36.06. Piętnasty km - 05:10.53. Szesnasty km - 06:03.67. Siedemnasty km - 05:55.13. Osiemnasty km - 05:44.85. Małymi kroczkami zbliżamy się do połówki maratonu i do miejsca, gdzie są nasi kibice. Dżeki i Pondżol już dawno pewnie na mecie, a ja jeszcze nie mam połówki. No, ale małymi kroczkami zbliżaliśmy się z kolegą do połówki. Dziewiętnasty km - 05:28.14. No i jest dwudziesty km, a to oznacza, że są fani i kibice oraz Pawełek z Dżekim, którzy mnie teraz wspierają. To nie wszystko - rodzice oraz brat ze siostrą Pondżola też mi dopingują. Kurde, gdy patrzę na to z kąta uczestnika, to aż miło na to się patrzy i sobie w duchu myślę. Czemu ja nie mam takich rodziców albo kogoś z rodziny, kto by mi tak dopingował? To pytanie zawsze mnie nurtuje, bo w rodzinie nikt niczego nie próbował i ja jestem The One i może dlatego jestem taki wyjątkowy. No, ale nic lecimy dalej. Zanim wbiegam pod górkę - to mamy dwudziesty km - 05:11.33 - natomiast całkowity czas, to 01:47:36.90 i czas tej dziesiątki, to 00:54:52.78 i lecimy do ronda koło kościoła, ale nie pomodlić się (chociaż w duchu bardzo Panu dziękuję za te zawody) tylko nawrócić. Dwudziesty pierwszy km - 05:49.41. Dwudziesty drugi km - 04:39.79. Dwudziesty trzeci km - 05:33.11. Dwudziesty czwarty km - 05:09.07. Tutaj próbowałem już troszkę przyspieszać i chciałem walczyć sam, dlatego bardzo podziękowałem koledze za to, że mogliśmy razem współpracować i życząc powodzenia poleciałem troszkę szybszym tempem. Dwudziesty piąty km - 05:15.75. Do tego momentu byłem jeszcze szybszy od kolegi, ale przed dwudziestym szóstym km-em musiałem iść do lasu, bo mnie zaczął brzuch boleć i niestety straciłem na tym dużo, bo czas dwudziestego szóstego km, to - 08:48.31. Dwudziesty siódmy km - 05:21.56. Dwudziesty ósmy km - 05:22.75. Dwudziesty dziewiąty km - 05:23.68. Trzydziesty km - 05:26.28. To już trzecia dycha, a czas ogólny to 02:44:26.61. Natomiast ta dycha przebiegłem w czasie 00:56:49.71. Trzydziesty pierwszy km - 05:26.76. Trzydziesty drugi km - 05:54.94. Trzydziesty trzeci km - 05:30.70. Trzydziesty czwarty km - 05:34.11. Trzydziesty piąty km - 05:40.90. Trzydziesty szósty km - 05:02.33. Trzydziesty sziódmy km - 05:31.42 km. Jak to z końcówkami bywa są one bardzo ciężkie i zaczyna się kryzys. Jednak ja będąc zmotywowany tym, że do mety już niedaleko, to musiałem coś z tym zrobić, by nie cierpieć jak na innych zawodach, dlatego weszły do mnie dodatkowe siły i walczyłem z samym sobą i nastąpiła we mnie zmiana - zmieniłem się w super Sajana i to dosłownie. Poczułem w sobie dziwną moc. To znaczy taką samą, gdy biegałem raz trening z Pondzolem i nie mogło być inaczej jak tylko powtórzyć tę sytuację i zrobić to samo. Powiedziałem sobie, że nie mogę się poddać i będę walczył do samego końca. No i gdy już zbliżałem się małymi kroczkami do mety, to pomocną dłonią okazali się Hermani i Dżekuś, którzy wspierali mnie i pokonywałem kolejne metry. No i trzydziesty ósmy km - 05:37.14. Trzydziesty dziewiąty to kolejne spotkanie z przyjaciółmi i kolejna radość, ale zmęczenie coraz bardziej dawało o sobie znać. Powiedzieli mi, że przede mną jest gość, którego mam szansę wyprzedzić. Po raz kolejny zacisnąłem mocno pięści i leciałem dogonić tego gościa i próbować swoich sił. Trzydziesty dziewiąty km - 05:31.30. Czterdziesty km, to pani Hanka kawałek przebiegła ze mną w ramach dopingu i w ramach radości, za co dziękuję bardzo, że tak fajnie się tym ludzie potrafią bawić. Ten czterdziesty km miałem w czasie - 04:51.25. Ogłółem czas wynosił 03:39:04.46. Natomiast czas tej czwartej dziesiątki wynosił 00:54:47.85. Czterdziesty pierwszy km, to był podbieg pod górkę, no i właśnie tutaj dogoniłem tego gościa, który był przede mną i pozostał podbieg pod górkę, a czas tego czterdziestego pierwszego km, to - 04:41.69. No i pozostało tylko z górki i mała górka przed metą, pod którą podbiegł ze mną Dżeki, a ja finiszowałem z czasem 03h 48m 46s. Natomiast czas tego czterdziestego drugiego km i sto dziewięćdziesiątego piątego metra wynosił 5:00.23. To był ciężki bardzo maraton, ale i zarazem bardzo udany. Nieważne, że był to mój najgorszy czas, ale za to byłem mega szczęśliwy, że ukończyłem dziesiąty swój w życiu maraton i z tego jestem bardzo dumny. Na mecie zbierałem gratulacje no i też poczekałem na innych zawodników i też im gratulowałem. Ciekawsze było to, że byłem przez chwilę zmęczony, ale później już jakby wszystko wróciło do normy i czułem się super jakbym biegł szybszym tempem 30 km. Także zawody mogę uważać za bardzo udane. No i gdy opowiadaliśmy sobie o wynikach, to spytałem chłopaków jak im poszło i Pawełek był drugi w klasyfikacji generalnej z czasem 1h 19m 46s. Dżekuś natomiast miał czas 01h 34m 34s zajmując 13 miejsce na 43. Bardzo ładnie chłopaki. Po raz kolejny mogę być z was dumny i zadowolony, że mam w składzie takich super gości. Ja od siebie powiem, że dla mnie wynik nie był ważny, bo zająłem 19 miejsce na 32. Może dobrze i niedobrze, ale najważniejsze, że ukończyłem swój dziesiąty maraton. Po tym jak już większość zawodników dotarła na metę co jakiś czas musiałem iść się napić czegoś ciepłego, bo było strasznie zimno. Atmosferka była wspaniała. Wszyscy byliśmy z siebie zadowoleni. Do końca czekaliśmy na wspaniałą chwilę, czyli udekorowaniu Pawełka drugim miejscem. No i chwilę przed rozdawaniem nagród pojawiła się w zasadzie nasza przyjaciółka, bo można tak powiedzieć o Pani burmistrz Czerska, czyli Pani Jolanta Fierek, która pojawiła się na to by pogratulować nam wyników i wręczyć nagrody Pawełkowi oraz innym uczestnikom, którzy wygrali swoje kategorie i zajęli miejsca od 1-3. Bardzo przesympatyczne było rozdawanie nagród w wykonaniu Pani Jolanty. Także na prawdę wszystko było tak jak należy i na luzie. Każdy, kto się załapał na podium w swojej kategorii wiekowej otrzymał nagrodę. To była na prawdę wspaniała impreza. Gdy już kończyło się powoli rozdawanie nagród, to jeszcze przybiegł ostatni zawodnik, który kończył bieg z czasem powyżej, albo w granicach 5h. Oczywiście zasłużył na oklaski, bo nie dość, że zajęło jemu to sporo czasu to i też był bardzo zmęczony. Na zakończenie były podziękowania dla wszystkich za udział. My podziękowaliśmy Hermanom za wspaniały doping na trasie. Ja podziękowałem Pondżola tacie słowami : "Dziękuję bardzo Artur za wszystko". Nie mogłem się powstrzymać. Samo wyszło. No i pożegnaliśmy się z Pawła rodzinką i wyruszyliśmy do domu. Podziękowaliśmy też organizatorom za super imprezę. I pojechaliśmy do domu. Także można na prawdę powiedzieć, że zawody były na prawdę udane i oby były zawsze takie bez względu na wynik. A poniżej jeszcze fotki z maratonu:<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqCiUAmGJYP-8H1hyoH8ClwRedHSTpCpw8fUd6CiFtb07GKgriSctvTVmS8L_FCV31ubP43btCVZGwRfuniL0uC4QmRUu7lxn_hiaVQ6SwsKIycFeyGQB2YjZJlBciZ5PP95KXtKY_eiwo/s1600/20150328_104507.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqCiUAmGJYP-8H1hyoH8ClwRedHSTpCpw8fUd6CiFtb07GKgriSctvTVmS8L_FCV31ubP43btCVZGwRfuniL0uC4QmRUu7lxn_hiaVQ6SwsKIycFeyGQB2YjZJlBciZ5PP95KXtKY_eiwo/s1600/20150328_104507.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Jest podium i musi być super luz i już setki bzdur i już.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhML8yH6tPK6Pmo2rUP_pD20365Z8FjybuNvoLJJNkt0xmtax3_MhI7pB4YD1eOh4waFqNWcUMGSjT9CiQuuHJb5unaIUL-QiCVYMj6lmr0qlQYaKZstwCq4RFC5JIqkJvHupR4GV9S4XsB/s1600/20150328_104508.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhML8yH6tPK6Pmo2rUP_pD20365Z8FjybuNvoLJJNkt0xmtax3_MhI7pB4YD1eOh4waFqNWcUMGSjT9CiQuuHJb5unaIUL-QiCVYMj6lmr0qlQYaKZstwCq4RFC5JIqkJvHupR4GV9S4XsB/s1600/20150328_104508.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Radość na uśmiechu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4O_KUDm6L3SDanjBEz2zThkJsabGql4tdBTGIfDPifqOY7DRCTUWJjwPput7FgIXWPvapazBwjuoXCuvVRbcyPrK3glLvmhtHQ9C3kYFlg0Y3o5Rd6szWoBIHxj04s8689aim5dXdl5zM/s1600/Fotki+001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4O_KUDm6L3SDanjBEz2zThkJsabGql4tdBTGIfDPifqOY7DRCTUWJjwPput7FgIXWPvapazBwjuoXCuvVRbcyPrK3glLvmhtHQ9C3kYFlg0Y3o5Rd6szWoBIHxj04s8689aim5dXdl5zM/s1600/Fotki+001.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Święta trójca luzaków z Bytoni.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCIgH1MgbBNlrc_jBsmUxuBjp4G4bSjFAKgH-9THPKQjACKPP7PSIgWxkC9FOwD5KsjURS0U4oTn7n-N3CGHswnY6Udbxd2abwhhzNDzCT4ignnXnAVnDYoRpcjJNFsAMRFaiqZ5X8_Jk2/s1600/Fotki+002.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCIgH1MgbBNlrc_jBsmUxuBjp4G4bSjFAKgH-9THPKQjACKPP7PSIgWxkC9FOwD5KsjURS0U4oTn7n-N3CGHswnY6Udbxd2abwhhzNDzCT4ignnXnAVnDYoRpcjJNFsAMRFaiqZ5X8_Jk2/s1600/Fotki+002.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Trzej maratończycy z Bytoni.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVjGSErfeDEFWJp4Ff8mOTyL1E4j8atmPL-tqA50UoaJJlQ879YKqchakLOs0dExZ_FPCxH7XX65IlEFkmzyckKbgB_HyGVyChuNgOKBXiRlpvdtRADsh0yB2U7zAluAKGCGVM9ApEjG9-/s1600/unnamed+(1).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVjGSErfeDEFWJp4Ff8mOTyL1E4j8atmPL-tqA50UoaJJlQ879YKqchakLOs0dExZ_FPCxH7XX65IlEFkmzyckKbgB_HyGVyChuNgOKBXiRlpvdtRADsh0yB2U7zAluAKGCGVM9ApEjG9-/s1600/unnamed+(1).jpg" height="320" width="239" /></a></div>
<br />
Tam gdzieś z oddali nadchodzi oto i ten:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2qQUpkSX_WgdZrF3wcjn49no1wZ-5bHmMLsIMntTmNzchaCV7MmNznk6OFZkyr87BEbXHG-nTAekBbMGZXHJPU_ReCMo87EnqRlhRHjc13tA9wA_PE7jWufqKiW5Y7XJ6AoRf3JY3RoXU/s1600/unnamed.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2qQUpkSX_WgdZrF3wcjn49no1wZ-5bHmMLsIMntTmNzchaCV7MmNznk6OFZkyr87BEbXHG-nTAekBbMGZXHJPU_ReCMo87EnqRlhRHjc13tA9wA_PE7jWufqKiW5Y7XJ6AoRf3JY3RoXU/s1600/unnamed.jpg" height="320" width="239" /></a></div>
<br />
Kto jest moim pączusiem? Kto???<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJ5oESYpCmYdwNrgkfrg1ADOe_Ljdip90Jp60JwBkz0wMdpgwklMeZvCS4ytlvbADVR6vnJc-bCWHhfKGxPH92KcmLqWnOgZtQ9PKyKrPrFhAjqFQILZmW5HtU6hTLHTqVFWxAHeBlQlV7/s1600/Fotki+023.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJ5oESYpCmYdwNrgkfrg1ADOe_Ljdip90Jp60JwBkz0wMdpgwklMeZvCS4ytlvbADVR6vnJc-bCWHhfKGxPH92KcmLqWnOgZtQ9PKyKrPrFhAjqFQILZmW5HtU6hTLHTqVFWxAHeBlQlV7/s1600/Fotki+023.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Zaczęło się - przemiana na super Sajana.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibUvM2GWZKgHN00Hc-e3JVseEiR6N2fcTqNUsnIuzmBBWMwDF-ZKkrMJVAenkn6G0TMeWmdxBXWocfvkwWNs5bFBRxN7JoPDWu1cCrR_lktnzXbm5A6pZ3R2BCnttUHiXVej8-C-nF5_v9/s1600/Fotki+007.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibUvM2GWZKgHN00Hc-e3JVseEiR6N2fcTqNUsnIuzmBBWMwDF-ZKkrMJVAenkn6G0TMeWmdxBXWocfvkwWNs5bFBRxN7JoPDWu1cCrR_lktnzXbm5A6pZ3R2BCnttUHiXVej8-C-nF5_v9/s1600/Fotki+007.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Luzackie podejście.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgC6xlYaLKmiOX9QWMRSgwAiSrUyCBhvZeXodKObBIg5X2x0Lkf3t7Dfr0pmMUcYWGSpGPjN8YmgTl843FeVqVbv6nnN7vo_-NyC06WAJv1UATExfRJ1YqGdMFH7xuen3ZCadM32KtOPLLW/s1600/Fotki+008.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgC6xlYaLKmiOX9QWMRSgwAiSrUyCBhvZeXodKObBIg5X2x0Lkf3t7Dfr0pmMUcYWGSpGPjN8YmgTl843FeVqVbv6nnN7vo_-NyC06WAJv1UATExfRJ1YqGdMFH7xuen3ZCadM32KtOPLLW/s1600/Fotki+008.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Groźna mina mówi sama za siebie- będzie walka!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjRFeQMZ7iRmDCBBnySHoTxtDxL6V_Xg2cg-dXC-NOt2UnxikzS_MgEg6Cx-Uwv8HOyP7F5P3d8EaJpRd3m19jhZ_6-nspFoj38uTTXl9DQrdUtUZK2vk-oWzmR1VP-6gvph5hDKeegWXd/s1600/Fotki+012.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjRFeQMZ7iRmDCBBnySHoTxtDxL6V_Xg2cg-dXC-NOt2UnxikzS_MgEg6Cx-Uwv8HOyP7F5P3d8EaJpRd3m19jhZ_6-nspFoj38uTTXl9DQrdUtUZK2vk-oWzmR1VP-6gvph5hDKeegWXd/s1600/Fotki+012.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Nie ma jak fajni kibice.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3-X2i5AGWCLVYRRIicicSd3A92DS9qmjAUkzaizp_G2oajeSt2C-Fo4bzjWWebLby3NRFZw2_BGaPukbPQbWzJRB-9EauDigEWvB7HlrLzyPALi1aKCJ4XdAU358b8EqHkNpJ-J6RBJKg/s1600/Fotki+014.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3-X2i5AGWCLVYRRIicicSd3A92DS9qmjAUkzaizp_G2oajeSt2C-Fo4bzjWWebLby3NRFZw2_BGaPukbPQbWzJRB-9EauDigEWvB7HlrLzyPALi1aKCJ4XdAU358b8EqHkNpJ-J6RBJKg/s1600/Fotki+014.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Niby jest dobrze, ale jest walka.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhR2NDnbIYluq2cAQBiRtsH49BaK1IRcgVBzDy9Una09XTo9PNzuUe48H2eGfend30BDDw15hc_lidu4BNkqrsiB468G6NnjnK0nOKgIRaDD08Em3ITVaQVDzQWvDkMF92TY1IkjaSirm9m/s1600/Fotki+016.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhR2NDnbIYluq2cAQBiRtsH49BaK1IRcgVBzDy9Una09XTo9PNzuUe48H2eGfend30BDDw15hc_lidu4BNkqrsiB468G6NnjnK0nOKgIRaDD08Em3ITVaQVDzQWvDkMF92TY1IkjaSirm9m/s1600/Fotki+016.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Dżeki po ukończonym półmaratonie - dopinguje Mariuszka.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWyai9r5U1YgUn8l3Q2qmNqWV37FAxEUPafY8YscP5Q_EhLICWCl8733rbdm_PQG51L0Lz_o1fP1tuC3_HvGjb7JIAIgG7npmsA5Z4rn8npg9sXlLPukMQHxG7eUZ_PGnT9_NuRWdt83hK/s1600/Fotki+017.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWyai9r5U1YgUn8l3Q2qmNqWV37FAxEUPafY8YscP5Q_EhLICWCl8733rbdm_PQG51L0Lz_o1fP1tuC3_HvGjb7JIAIgG7npmsA5Z4rn8npg9sXlLPukMQHxG7eUZ_PGnT9_NuRWdt83hK/s1600/Fotki+017.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Nie walka z przeciwnikami jest ważna, ale walka z samym sobą.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJ5oESYpCmYdwNrgkfrg1ADOe_Ljdip90Jp60JwBkz0wMdpgwklMeZvCS4ytlvbADVR6vnJc-bCWHhfKGxPH92KcmLqWnOgZtQ9PKyKrPrFhAjqFQILZmW5HtU6hTLHTqVFWxAHeBlQlV7/s1600/Fotki+023.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJ5oESYpCmYdwNrgkfrg1ADOe_Ljdip90Jp60JwBkz0wMdpgwklMeZvCS4ytlvbADVR6vnJc-bCWHhfKGxPH92KcmLqWnOgZtQ9PKyKrPrFhAjqFQILZmW5HtU6hTLHTqVFWxAHeBlQlV7/s1600/Fotki+023.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Ivan Groźny!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCVLiNcQCLzLSO0Cv2fXKv_JEjB3AYic1wfBIqJVhymkU0Qs8v6nPnWV1Z3IQK_EClEcQ_mjGWandeSOgT3a0keqL35Z2OsGZJHCkdbGV1ZV3bYiVDjXwrF58U_peat78gP6DZKL4DNick/s1600/Fotki+026.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCVLiNcQCLzLSO0Cv2fXKv_JEjB3AYic1wfBIqJVhymkU0Qs8v6nPnWV1Z3IQK_EClEcQ_mjGWandeSOgT3a0keqL35Z2OsGZJHCkdbGV1ZV3bYiVDjXwrF58U_peat78gP6DZKL4DNick/s1600/Fotki+026.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Oto i oni - najlepsi na półmaratonie w klasyfikacji generalnej. Bravo wszystkim.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIl0d2woQGnPcfbA0Z_cgAKXsTrWJxdvhtGoM_cf2J_DAEJyfj0biVBnmZLv-riI9TuKUbHP0Bs16P3ymutyY959FRq4XeQECOSNacopjW2EQjOwbPdsWItOOMsazAKi_fKYs5TWS4KfrD/s1600/Fotki+030.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIl0d2woQGnPcfbA0Z_cgAKXsTrWJxdvhtGoM_cf2J_DAEJyfj0biVBnmZLv-riI9TuKUbHP0Bs16P3ymutyY959FRq4XeQECOSNacopjW2EQjOwbPdsWItOOMsazAKi_fKYs5TWS4KfrD/s1600/Fotki+030.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Pondżol z rodziną podbijają podium, a my razem z nimi.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWLLTpsRPjKMdWW1Ci7QDb40Xw0T0k2u4Qubq-rfre-21mcRdEnBAUww5Dwt_Kg7e6ZnffZNUdbq5EdnKkArnTeTh0PYwT8oNYPSTVw4WbNwfjJy2WPOk-V-jqRQ6Hm8znEjC58xRLBZBI/s1600/Fotki+031.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWLLTpsRPjKMdWW1Ci7QDb40Xw0T0k2u4Qubq-rfre-21mcRdEnBAUww5Dwt_Kg7e6ZnffZNUdbq5EdnKkArnTeTh0PYwT8oNYPSTVw4WbNwfjJy2WPOk-V-jqRQ6Hm8znEjC58xRLBZBI/s1600/Fotki+031.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
My.</div>
<div class="blogger-post-footer">http://zvezdawormsrunners.blogspot.com/</div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/16430590383293219051noreply@blogger.com0